Ostatnio celebrytki pokazują się w skórach (nigdy nie wiadomo czyje - świń, krów czy może cieląt).Sezon jesienny był nastał. I często widzę określenie, że to "ostre" lub "ostry" image. Zapewne nie wywodzi się ono ze skojarzenia z ostrym nożem rzeźnickim. A szkoda. W kampaniach antyfutrzarskich często pada argument, że futro to luksus w domyślnej opozycji do skóry - koniecznego produktu codziennego, skromnego użytku.
Jednak noszenie skóry nie jest koniecznością. W zasadzie stwierdzenie to jest tak oczywiste, że wygłaszając je czuję pewne zażenowanie. Niestety, w obliczu masowego jej stosowania nawet wśród osób powstrzymujących się od jedzenia mięsa, wydaje mi się konieczne podkreślanie tej oczywistości.
Co więcej, skóra często jest jednak produktem luksusowym - noszona dla szpanu, prestiżu, mody. Modne torby, szykowne teczki modne (damskie i męskie) buty, kurtki, płaszcze, obicia samochodowe. Nie dość, że nie są koniecznością, potrafią być drogie. Może być też tak, że pojedyncza para butów nie jest bardzo droga, ale ktoś ma ich paręnaście czy parędziesiąt. To też, moim zdaniem, podpada pod luksus. Tak więc, wydaje się, że "luksus" nie jest zarezerwowany dla futer.
Czy skórzana kurtka staje się luksusem dopiero wtedy, gdy zostanie obszyta futrem? Czy
piosenkarka ganiająca po scenie w skórzanych botkach i skórzanych kombinezonach i posiadająca setkę skórzanych butów jest w porządku dopóki nie założy futra z norek? Czy tanie futro z second-handu jest luksusem? Czy sklep, który zrezygnuje ze sprzedaży futer, a będzie kontynuował sprzedaż skór, skończy ze swoim udziałem w zabijaniu zwierząt? Dlaczego modelka biorąca udział w akcjach antyfutrzarskich obnosi się z
drogimi skórzanymi torbami znanego projektanta i wciąż pozostaje
pupilką organizacji prowadzącej antyfutrzarską kampanię.
O ile rozumiem kampanie antyfutrzarskie w takim sensie, że ich celem jest zdelegalizowanie hodowli zwierząt na futra, o tyle używanie argumentu, że futro jest nie w porządku, bo jest luksusem a skóra nie budzi zastrzeżeń, bo luksusem nie jest, to z gruntu niewłaściwe postawienie sprawy. Raz, to daleko idące
uproszczenie, a dwa - nieuzasadnione
przeciwstawienie sobie dwóch aspektów de facto tej samej sprawy.