Odebranie Cyrkowi Warszawa lwa
http://www.tvs.pl/informacje/17098/
(na stronie filmik)
LEW Z CYRKU URATOWANY
Wojciech Janocha, Katarzyna Tomczyk, 2009-10-16
Czteromiesięczna lwica, zabrana przez krakowskich policjantów z cyrku "Warszawa", który do czwartku występował w Siemianowicach Śląskich, trafiła już do ogrodu zoologicznego w Warszawie. W tej chwili podlega kwarantannie. Zwierzę zostało wywiezione po interwencji celników z lotniska w Balicach, którzy powiadomili policję o wątpliwościach związanych z warunkami transportu drapieżnika. Prokuratura sprawdza również legalność przywozu zwierzęcia do Polski i to, czy jego bułgarski właściciel naraził zdrowie i życie dzieci, które fotografował z lwicą.
Lwów w śląskim ZOO boją się nawet ich opiekunowie. - To jest zawsze duże ryzyko, nawet treserzy zwierząt drapieżnych muszą z hodowli niektóre osobniki usuwać - przyznaje Arnold Dąbrowski ze Śląskiego Ogrodu Zoologicznego.
Między innymi dlatego z cyrku "Warszawa" czteromiesięczną lwicę usunęli policjanci. - Jest to zwierzę agresywne i w tym kierunku również będzie prowadzone nasze postępowanie, czy przypadkiem nie było zagrożenia dla któregoś z dzieci, które robiły sobie z nim zdjęcia - oznajmia Bogusława Marcinkowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Cyrk już się wyprowadza. W Siemianowicach Śląskich był tylko kilka dni. O zadymie związanej z przejęciem lwicy nikt z nami mówić nie chciał.
Cała historia zaczęła się w Balicach podczas odprawy celnej. Lwy to jedne ze zwierząt, które podlegają specjalnym prawom. - Musi spełnić odpowiednie wymagania dotyczące przewozu, musi być przewożony w warunkach humanitarnych - podkreśla Aldona Węgrzynowicz, rzecznik prasowy Izby Celnej w Katowicach. Lwica nie była i dlatego sprawą zajęła się krakowska prokuratura.
Właśnie tak często wygląda transport cyrkowych zwierząt - apelują obrońcy ich praw. - Kilkadziesiąt godzin w ciągu tygodnia w przyczepie, w klatce jeden metr na jeden, zwierzę nie ma często możliwości, żeby nawet się odwrócić, musi ciągle leżeć we własnych odchodach - mówi Kamil Wicher, współpracownik"Vivy! Akcji dla zwierząt".
Jednak tak nie zawsze musi być. Nawet opiekunowie lwów mówią, że cyrk może dobrze na nie wpływać. - Przede wszystkim dlatego, że tak się nie nudzą, są aktywne i są takie przypadki, że nawet stare lwy, które są osowiałe po wyjściu na arenę stają się aktywne - stwierdza Dąbrowski. I dobrze pod warunkiem, że ich aktywność wywoływana jest we właściwy sposób.
Na razie nie wiadomo jak była traktowana młoda lwica w cyrku "Warszawa". Teraz przechodzi kwarantannę w warszawskim zoo. Jak mówią jego pracownicy, jest w niezłym stanie. - Oczywiście jest zestresowana, bo nowe warunki, nowe otoczenie i widać wyraźnie, że reaguje na mężczyzn lepiej niż na kobiety, ponieważ tam była trzymana przez mężczyznę - mówi Maria Krakowiak z warszawskiego Ogrodu Zoologicznego. Bułgara, z którym jak udało nam się dowiedzieć cyrk tylko współpracował.
Jeszcze nie wiadomo, jakie usłyszy zarzuty. Sprawdzane są dokumenty. Jeśli lew był lewy - zapłaci grzywnę. Jeśli stwarzał zagrożenie - jego właściciel może spędzić nawet trzy lata w więzieniu.
(na stronie filmik)
LEW Z CYRKU URATOWANY
Wojciech Janocha, Katarzyna Tomczyk, 2009-10-16
Czteromiesięczna lwica, zabrana przez krakowskich policjantów z cyrku "Warszawa", który do czwartku występował w Siemianowicach Śląskich, trafiła już do ogrodu zoologicznego w Warszawie. W tej chwili podlega kwarantannie. Zwierzę zostało wywiezione po interwencji celników z lotniska w Balicach, którzy powiadomili policję o wątpliwościach związanych z warunkami transportu drapieżnika. Prokuratura sprawdza również legalność przywozu zwierzęcia do Polski i to, czy jego bułgarski właściciel naraził zdrowie i życie dzieci, które fotografował z lwicą.
Lwów w śląskim ZOO boją się nawet ich opiekunowie. - To jest zawsze duże ryzyko, nawet treserzy zwierząt drapieżnych muszą z hodowli niektóre osobniki usuwać - przyznaje Arnold Dąbrowski ze Śląskiego Ogrodu Zoologicznego.
Między innymi dlatego z cyrku "Warszawa" czteromiesięczną lwicę usunęli policjanci. - Jest to zwierzę agresywne i w tym kierunku również będzie prowadzone nasze postępowanie, czy przypadkiem nie było zagrożenia dla któregoś z dzieci, które robiły sobie z nim zdjęcia - oznajmia Bogusława Marcinkowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Cyrk już się wyprowadza. W Siemianowicach Śląskich był tylko kilka dni. O zadymie związanej z przejęciem lwicy nikt z nami mówić nie chciał.
Cała historia zaczęła się w Balicach podczas odprawy celnej. Lwy to jedne ze zwierząt, które podlegają specjalnym prawom. - Musi spełnić odpowiednie wymagania dotyczące przewozu, musi być przewożony w warunkach humanitarnych - podkreśla Aldona Węgrzynowicz, rzecznik prasowy Izby Celnej w Katowicach. Lwica nie była i dlatego sprawą zajęła się krakowska prokuratura.
Właśnie tak często wygląda transport cyrkowych zwierząt - apelują obrońcy ich praw. - Kilkadziesiąt godzin w ciągu tygodnia w przyczepie, w klatce jeden metr na jeden, zwierzę nie ma często możliwości, żeby nawet się odwrócić, musi ciągle leżeć we własnych odchodach - mówi Kamil Wicher, współpracownik"Vivy! Akcji dla zwierząt".
Jednak tak nie zawsze musi być. Nawet opiekunowie lwów mówią, że cyrk może dobrze na nie wpływać. - Przede wszystkim dlatego, że tak się nie nudzą, są aktywne i są takie przypadki, że nawet stare lwy, które są osowiałe po wyjściu na arenę stają się aktywne - stwierdza Dąbrowski. I dobrze pod warunkiem, że ich aktywność wywoływana jest we właściwy sposób.
Na razie nie wiadomo jak była traktowana młoda lwica w cyrku "Warszawa". Teraz przechodzi kwarantannę w warszawskim zoo. Jak mówią jego pracownicy, jest w niezłym stanie. - Oczywiście jest zestresowana, bo nowe warunki, nowe otoczenie i widać wyraźnie, że reaguje na mężczyzn lepiej niż na kobiety, ponieważ tam była trzymana przez mężczyznę - mówi Maria Krakowiak z warszawskiego Ogrodu Zoologicznego. Bułgara, z którym jak udało nam się dowiedzieć cyrk tylko współpracował.
Jeszcze nie wiadomo, jakie usłyszy zarzuty. Sprawdzane są dokumenty. Jeśli lew był lewy - zapłaci grzywnę. Jeśli stwarzał zagrożenie - jego właściciel może spędzić nawet trzy lata w więzieniu.