Re: Przeciw corridzie
Corrida jest zatem resztką pogańskiego rytuału, przemieszanego z rycerskim turniejem i chrześcijańską symboliką. Kto widział hiszpańskie areny i zwiedził znajdujące się w nich muzea corridy, ten łatwo zauważył maryjne symbole w stroju i rynsztunku torreadorów i pikadorów. Jak gdyby Matka Boska zastąpiła Artemidę – dziewicę i boginię płodności zarazem.
Kościół katolicki doskonale zdawał sobie sprawę z pogańskich korzeni walki byków i obawiając się konkurencji tych pogańskich festynów, próbował ich zakazać. Jedyną teologicznie zasadną ofiarą miała być ofiara Chrystusa i ofiarowanie w czasie mszy, a nie pogańskie gusła. Gdy jednak król naciskany przez Rzym próbował mieszkańcom Corii zakazać „biegać za bykami”, rajcy miejscy zakaz zignorowali. Zresztą Kościół hiszpański także sabotował rzymskie zakazy.
Hiszpańska inkwizycja – twierdzi Braun – całkiem świadomie tolerowała pogański obyczaj, ponieważ w czasach kontrreformacji bardziej koncentrowała się na zwalczaniu herezji protestanckiej i tworzeniu w Hiszpanii katolickiej, jak byśmy dziś powiedzieli, jedności moralno-politycznej. Ludowe corridy tolerowano, pod warunkiem, że otrzymają katolicką oprawę i – pisano w zaleceniach Santo Oficio – dadzą się wpisać w ramy praktyk katolickich jako przejaw żarliwej wiary. Corrida zatem jako katolickie igrzyska odciągające lud od niewygodnych pytań.
Z czasem nastąpiła wręcz chrystianizacja corridy: wydarzenie rozpoczynała procesja maryjna, a kończyło błogosławienie kotłów, w których po zabiciu byka gotowano jego mięso na ucztę dla uczestników ludowej corridy. Ludowe „bieganie za bykiem” kończy się jego zabiciem i wielkim żarciem, „tłum na ulicach i placach – kończy Braun – to nie jest tylko tłum. To lud samorzutnie zorganizowany wbrew wszelkim socjoekonomicznym i politycznym przymusom”.
Przy okazji info o nowym proteście, tym razem przed Muzeum Guggenheima - tekst "Jak ranny byk protestują przeciw korridzie" (z krótkim filmem).