Strona 6 z 6

Re: sterylizacja zwierząt

PostNapisane: 16 kwi 2009, o 17:52
przez Przyjaciel zwierząt
W odpowiedzi na zadane mi pytanie odnośnie systemu gospodarczego muszę jasno stwierdzić że nie popieram żadnego. Gdy żyliśmy w komunizmie (lub jak kto woli socjalizmie) cierpieliśmy z powodu komunizmu, dziś w kapitalizmie cierpimy nie mniej tylko inaczej. Teoretycznie wszystkie systemy mają dobre zasady, sprawiedliwość społeczną bądź efektywność gospodarowania, w praktyce wszystko realizują ludzie którym te zasady są całkowicie obce. I tak jest zawsze, wynika więc z tego że można odrzucić systemy już na poziomie teorii, bez kosztownych eksperymentów praktycznych.

Re: sterylizacja zwierząt

PostNapisane: 16 kwi 2009, o 19:00
przez Przyjaciel zwierząt
Wracając do głównego tematu dyskusji, zgadzam się z wygłoszonym wyżej poglądem że trzymanie zwierząt w domu jest problematyczne, choć nazwanie tego patologią to przesada. Nikt jednak nie musi mieć zwierząt w domu, a jeśli tego chce powinien realistycznie ocenić warunki którymi dysponuje. Co do hierarchii w stadzie to takie zjawisko występuje wśród zwierząt, należy się z tym pogodzić. Co innego gdy w układzie pojawia się człowiek, jeżeli to jest prawdziwy człowiek nie chce ani zniewalać zwierząt ani być przez nie zniewalany. Należy wówczas trzymać się zasady pewnego równouprawnienia pomimo całkowitej odmienności gatunków. I wtedy nie myśli się o sterylizacji bo takie postępowanie jest poza granicą dopuszczalności, jest w najwyższym stopniu nieetyczne. Również uzasadnianie sterylizacji potrzebą wywołania określonych zachowań zwierząt (okaleczone stają się potulne i niekłopotliwe) lub rzekomym działaniem leczniczym (bzdura jakich mało - gdybyśmy wyrwali sobie wszystkie zęby na pewno nie mielibyśmy próchnicy) jest nie do przyjęcia. No a znów poruszony temat możliwej sterylizacji ludzi wynika z tragicznego w dzisiejszych czasach oderwania się człowieka od natury. Natury już nie ma, co z kulturą nie wiadomo, na pewno jest cywilizacja. I ta chora cywilizacja nas zabije, jeśli jej coś nie powstrzyma co oby jak najprędzej!

Re: sterylizacja zwierząt

PostNapisane: 17 kwi 2009, o 10:04
przez ais
Rownouprawnienie i demokracja w stadzie zwierzęco - ludzkim, czyli w domu bylyby na pewno sprawiedliwe i piekne, ale zwierzeta nie uznają odrebnosci czlowieka w stadzie - on jest po prostu czlonkiem stada i podlega regulom stada. Jesli jest wystarczajaco silny psychicznie, bedzie w stanie dac do zrozumienia zwierzetom, ze to on przewodzi stadu, z reguly czlowiekowi sie wydaje, ze to naturalne, iz zwierzeta sie mu podporzadkowuja - nie jest to jednak wynikiem tego, ze jest czlowiekiem, ale tego, ze jest wiekszy od kota czy psa i zachowuje sie tak, jakby to on rządził.
Problemy pojawiaja sie, gdy w gre wchodzi duzy pies i dobrze wie, ze ma szanse wygrac z racji swojej siły (stad np zagryzienia dzieci) albo - w przypadku mniejszego zwierzaka - czlowiek za bardzo sie z nim cacka, traktuje jak przytulanke, dzieciaczka, pozwala spac w lozku - wtedy nawet maly pies dochodzi do wniosku, ze to on tu rzadzi, w zwiazku z czym np bez przerwy szczeka, podgryza, gdy sie siada na kanapie i ogolnie jest nie do wytrzymania. A wszystko jest wynikiem nieumiejetnosci czlowieka do bycia czlonkiem stada. Nie jest sie nigdy poza stadem i poza regułami - przynajmniej wedlug zyjacego z nami psa/psów/kotów/królików itd.

Jakies 4 lata temu kolezanka przywiozla mi 9 letnią olbrzymią sukę - mieszanca wilczura - na wieczne przechowanie. Suka wygląda generalnie jak niedzwiedz. Ma olbrzymie lapy i pazury, zęby takie, ze strach patrzec i masę też niebagatelną. Generalnie podejrzewam, ze wazy wiecej ode mnie. Do tego ma tak wielkie uszy, ze wygląda jak świnia.

No wiec, gdy suka przybyla do mojego domu - bylam przerazona, bo wiedzialam, ze wystarczy maly blad z mojej strony, a ona przejmie wladze i moze sie to skonczyc dla mnie nawet smiertelnie. Na moja niekorzysc przemawialo to, ze suka jest ode mnie potencjalnie silniejsza, do tego dorosla i uksztaltowana, pochodzila z interwencji policyjnej i pierwszy rok zycia spedzila na Paluchu, miala za soba jakies traumy pochodzace z bicia przez pijaka, wiec sama z siebie mi sie nie podporzadkuje. Na moja korzysc przemawialo to, ze byla na nowym terytorium, podobno łagodna z natury, a ja z kolei wiedzialam, jakie zasady stosowac, zeby nie zginac.

Wiedzialam, ze nie moge po sobie pokazac, ze sie jej boję, wiedzialam tez, ze jej potezny nos moze od razu dac jej do zrozumienia, ze odczuwam strach - psy "wyczuwają " strach, czyli nawet minimalne zmiany w wydzielaniu potu.

Tak wiec zaczelam stosowac regule, ktora znalam z ksiazki - od razu trzeba bylo byc konsekwentnym i np juz za sygnal ostrzegawczy uwazac fakt, ze suka mi nie schodzi z drogi, kiedy np ide korytarzem. Do tego sie "usmiecha", czyli pokazuje garnitur zębisków. Nie schodzenie z drogi to objaw proby dominacji. Gdybym zaczela ja omijac - wtedy byloby dla niej jasne, ze wygrala. Bralam wiec w rece jakies pudla czy inne rzeczy i przechodzilam prosto przez nia, oslaniajac sie dla bezpieczenstwa, ale idac pewnie. wymuszalam wiec ustepowanie mi miejsca, no i zaczela ustepowac. Stosowalam rozne tricki, nie dotykalam sie w ogole do niej przez poltora roku, bo w momencie nie do konca jeszcze ustalonej hierarchii mogloby to zostac przez nia uznane za atak albo zbyt duzą chec dominacji, zwlaszcza dotkniecie karku i wywolac agresję.
Tylko raz sprobowala mnie ostrzej zdominowac, a mianowicie skoczyla mi na plecy, kiedy zamykalam brame. Na moment zamarlam, ale musialam zdecydowanie jej dac do zrozumienia, ze nie wolno, odsuwajac ją.

No i po tych 4 latach jest pies - anioł. Nikogo ani razu nie ugryzla, nie boje sie juz jej glaskac i tarmosic, ale wsrod osob jej nie znajacych wzbudza bardzo duzy respekt. Do tego jest piekielnie inteligentna - az to mnie przeraza.
Czasami czlowiek mowi sobie do psa ot tak, zeby do kogos gadac i nie zdaje sobie spprawy z tego, ze pies moze faktycznie rozumiec, o co chodzi. a gdy nagle sie okazuje, ze zrozumial, to przezywa sie taki szok, ze hej!
Przykładowo - niosłam przedz pokój jakies ciezary i nie miałam zadnej wolnej ręki, mowię wiec na odczepnego do Tekli ( bo tak ma ona na imię): "Otwórz mi drzwi".

No i wyobrazcie sobie, Tekla stanela na 2 lapach i otworzyla drzwi, a ja padłam trupem.