Post 12 maja 2010, o 21:00

Wolna świnia smakuje lepiej

Wolna świnia smakuje lepiej niż ta więziona

Małgorzata Goślińska
2010-05-10

Wieprzowina hodowana w koszmarze czy w szczęśliwości? W tej samej cenie, a ta druga jest smaczniejsza i zdrowsza

Krów się tutaj nie głaszcze. Jak która zechce się wyczochrać, przystawia do elektrycznego czochradła grzbiet czy też łeb, wedle życzenia. W tym cała jej wolność. Wystarczy dotknąć i szczotka zaczyna się obracać. Tutejsza krowa to wie. Czy sprawia jej to przyjemność? Ma być czysta. A przede wszystkim wydajna. Czy i tego się uczy? Stoi na stacji paszowej - dlaczego jej się tu skąpi, kiedy sypnięto do koryta innym krowom? Musiała ten fakt przyuważyć, inaczej po co by tam szła? Mija minuta za minutą, mogłaby już ustawić się kolejka do stacji, koryto wciąż puste, a krowa nie ustępuje. Głupia? W końcu zrezygnuje, być może wpadnie we frustrację lub będzie starała się dawać więcej mleka. Nie bada się wpływu tego przeżycia na laktację.

Jesteśmy w Kostkowicach na fermie konwencjonalnej zakładu doświadczalnego z Grodźca Śląskiego krakowskiego Instytutu Zootechniki. Nowoczesna obora kurtynowa umożliwia chów krów bez wyprowadzania na pastwisko. Po co, skoro można podnieść ściany? Tutaj krowa nigdy nie ogląda trawy, prawie nie widzi ludzi. Człowiek jedynie pośredniczy w odbieraniu mleka. Dwa razy dziennie po betonie prowadzi ją do dojarni. Zacielonej podaje antybiotyk na wysuszenie, ponieważ laktacja osłabia. Następnie odstawia cielaki i karmi je preparatem, ponieważ prawdziwe mleko jest pięć razy droższe i przeznaczone dla ludzi.

Z wyjątkiem krycia - w stadzie dojrzałych jałówek umieszcza się byka z krwi i kości i cała przyjemność po jego stronie - wszystko jest zmechanizowane i sterowane przez komputer. Normowanie, programowanie, monitoring. Zaścielarka wraz ze spychaczem i ładowaczem w boksach przemiennie uzupełniają, co niezbyteczne, a niepożądane usuwają, środkowym korytarzem sunie agrokelner, pod pyski podgarniając rozrzuconą wcześniej przez samojezdny wóz z zakodowaną recepturą paszę. Bo żadnej krowy się tutaj nie głodzi. Deprymująca stacja sypie ponadto paszę treściwą krowom dającym powyżej 30 litrów i najwidoczniej smaczniejszą dla bydlęcego podniebienia, inaczej nie podejmowałyby prób podejścia. Każdej krowie w miejscu tradycyjnego dzwonka wiesza się identyfikator elektroniczny. Jest w nim zapisywana ilość oddanego mleka i rejestrowana w systemie, następnie odczytywana na stacji i odpowiednio nagradzana. Można tylko przypuszczać, że krowy rozgryzły to behawioralnie.

W zakładzie doświadczalnym w Grodźcu zwierzęta określa się jako mięsne, ewentualnie mleczne lub płodne. Gdy jednak ma się sposobność obserwować je na długo przed talerzem, jako żywe, w dodatku rzadko, trudno powstrzymać się przed empatią. Najzagorzalszy mięsożerca się wzdrygnie, chociażby od zapachu. Prześmierdnie natychmiast do skóry.

Jeżeli żywot krów w Kostkowicach wydaje się monotonny, to świński dopiero przypomina koszmar. Sprowadza się do klatki na długość i szerokość tułowia, z ryjem w żłobie, napełnianym automatycznie w ustalonych porach i dawkach, a w klatce obok mogą znajdować się prosięta pod lampą. Między tą porodówką a takim samym chlewem i w międzyczasie spotkaniem z knurem.

Krowy na trawie specjalnie nie dziwią, jeszcze się takie widoki spotyka, wręcz dziwne, że mogą się nie paść. A świnie ryjące jak dziki? Kto widział?

Oto ekologiczne gospodarstwo grodzieckiego zakładu w Jaworzu. Krów i tu nie doi się ręcznie. Za to o świni aż chce się powiedzieć świnka. Oparła się o płot, wskakując nań przednimi raciczkami i patrzy na nas, przechylając ryjek. Prowokacyjnie uprzejma, niczym gospodarz, i skrycie dumna, bo my, ludzie, jesteśmy tu gośćmi. Żaden człowiek nie ośmiela się wejść na tych jej kilkanaście metrów kwadratowych łąki, którą w mig zamieniła w buchtowisko. Tysiące lat temu udomowioną wystarczyło raz wypuścić na kawałek wolności, żeby zdziczała na powrót. Żyje pod gołym niebem, w budce skleconej pośrodku się prosi, a prosiętom wystarcza słońce. Nie trzeba im piłować zębów ani skracać ogonków. Tu się nie gryzą, nie mają powodów do agresji, mają przestrzeń. Lezą za lochą, uczą się ryć, nie wiadomo po co. Jako warchlaki pójdą do chlewa i ostatecznie skończą na stole.

Szczęśliwość zwierząt w zakładzie doświadczalnym Grodźca nie ma wartości sama w sobie, ale przekuwa się na jakość produktu. W Bielsku-Białej w sklepie przy ulicy Cieszyńskiej już można kupić mięso wyhodowane w szczęśliwości i będzie tu również takie mleko. Okazuje się lepsze w smaku, nie tylko z powodu naturalnego żywienia. Pozbawione jest toksyn wydzielanych w stresie. Jest zdrowsze i nie droższe, bo Unia Europejska dopłaca do hodowli ekologicznych. Grodziec, na razie w tym raczkując, w kierunku takich hodowli jak w Jaworzu zmierza.