Post 25 cze 2010, o 20:07

Milczenie kurcząt - art w Wyborczej

http://serwisy.gazeta.pl/tv/1,47060,790 ... rczat.html


Milczenie kurcząt
Anna Wrońska*
2010-05-21, ostatnia aktualizacja 2010-05-19 15:07
Jamie Oliver - miły, gęba raczej sympatyczna niż przystojna, 35 lat, żona, trójka dzieci, czwarte w drodze. Chłopak z sąsiedztwa, w Wielkiej Brytanii popularny jak gwiazda rocka. Kucharz, wróg śmieciowego jedzenia. Obrońca praw kurczaków

W branży jest od zawsze. - Mój tata miał taką knajpkę The Cricketers w Clavering - opowiada. Szkoła nudziła go, nawet jej nie skończył - poszedł do Westminster Catering College. Miał trochę szczęścia, ale też wiedział, gdzie się wcisnąć. Praktyka we Francji, potem w The Neal Street pod okiem Antonia Carluccia, kucharza celebryty z programem w BBC. Podkupiły go nie mniej słynne Rose Gray i Ruth Rogers z River Café. Przy okazji kręcenia dokumentu o River Café Jamiego sfilmowano. Nazajutrz po programie dostał propozycje od pięciu (!) producentów.
Zdecydował się na BBC i nakręcił serię "The Naked Chef". Stał się sławny i bogaty. Mógł podpisać kontrakt i już tylko jeździć nowym maserati (ma do nich słabość) z żoną Juliette "Jools" u boku.

"Nie" śmieciowemu żarciu

A Jamie właśnie wtedy wymyślił sobie misję. Za zarobione pieniądze założył fundację wspierającą młodych kucharzy. Wkrótce potem rozpoczął regularną krucjatę, reformując brytyjską kuchnię i brytyjskie podniebienia. Zaczął od angielskich stołówek szkolnych. Kampania w Kidbrooke School w Greenwich, gdzie przepracował rok, aby pokazać, jak karmić dzieciaki, zwróciła uwagę brytyjskiego rządu, który przeznaczył 280 mln funtów na dofinansowanie stołówek.
Kolejnym krokiem była kampania przeciw śmieciowemu jedzeniu. Wiedział, że nie zlikwiduje fast foodów, więc przekonywał, tłumaczył. Po co jeść byle co i byle jak, skoro można dobrze i zdrowo? Ale lepsze jedzenie jest drogie, jęczeli Anglicy. Kura z wolnego wybiegu kosztuje pięć razy więcej od tej z masowej hodowli. Organiczne jajko tak samo!

Straszny kurzy los

Gadanie nie wystarczy, uznał Jamie. Trzeba pokazać. Tak powstał jeden z najbardziej niezwykłych programów. Program dla ludzi o mocnych nerwach i raczej nie dla dzieci.
Goście Jamiego czekają na obiad, kelnerzy wnoszą jednak żywe kurczaki. Śliczne, puchate i żółciutkie. "Proszę włożyć do osobnych pudełeczek jaśniejsze koguciki i ciemne kurki". Super, zabawa jest przednia. "Dziękuję", mówi gospodarz, "teraz zabierzemy pudełka, kurki przeżyją, koguciki są po nic, bo nie składają jajek - trzeba je zlikwidować". Jeszcze wydaje się, że to jakiś happening, że maluchom nic nie będzie. Ale nie. Koguciki lądują w komorze ubojowej, do której uwalnia się dwutlenek węgla. Chwila i zaczynają umierać. Przewracają się, szeroko otwierają dziobki. Goście patrzą. "Właśnie tak to wygląda", mówi Jamie.
Film. Kurczaki zahaczone na taśmie, głową w dół. Są żywe, ale oto nadjeżdża ostrze, które równiutko odcina im łebki i nogi. Goście odwracają głowy, "ach, jakież to okrutne". No pewnie, łatwiej myśleć, że kotlet drobiowy nie ma nic wspólnego z żywym ptakiem, że to jakieś niepokalane kulinarne poczęcie.
- Kto kupuje jajka z "trójką"? - to znowu Jamie. Podnosi się kilka rąk. Jamie pokazuje klatki, w których siedzą jedna na drugiej po trzy kury (normalnie do takiej klatki wchodzą cztery). Pakuje się je tam, gdy zaczną znosić jajka, i potem już nie wyjmuje. Nigdy. Mimo że rosną, kaleczą się o pręty, wydzierają sobie pióra, srają na siebie... Te, które są mniej wydajne, są zabijane, a w zwolnione miejsce wpycha się nową kurę. I tak w kółko.
Ktoś powie, że kury są od znoszenia jajek, taki już ich kurzy los. I że jeśli chce się mieć mięso, to i tak zabić trzeba - czy to kurę z masowego chowu, czy taką z wolnego wybiegu. Tylko że tym drugim pozwala się żyć normalnie, łazić po podwórzu, grzebać w piachu za dżdżownicami. I zabija się je potem, fakt, ale wcześniej się ich nie męczy.
Jamie: - Proszę, kupujcie najdroższe mięso i najdroższe jajka, na jakie was stać. Wydacie więcej pieniędzy, ale oszczędzicie ptakom cierpienia.

* redaktor naczelna magazynu "kuchnia" - jedynego polskiego pisma, w którym publikuje Jamie Oliver