Post 8 wrz 2008, o 18:43

(Tym razem) Ekolodzy nawołują do wycinania lasów

Niby off-topic ale temat nas dotyczy (patrz wyboldowany tekst) Temat dotyczy tak

http://wyborcza.pl/1,75248,5669122,Obyw ... _las_.html

Obywatelu, wytnij swój las!

Ponad 60-metrowe graffiti namawiające do wycinania beskidzkich lasów świerkowych malowali w Warszawie w weekend ekolodzy. Beskidom grozi katastrofa ekologiczna

Do wycinania świerków wzywają leśnicy i ekolodzy. Wycinka państwowych lasów trwa. - Turyści wszędzie widzą wyręby, są przerażeni, nie rozumieją, co się dzieje. Tymczasem to akcja ratunkowa, bo mamy sytuację klęski - mówi Wojciech Owczarz z Fundacji Ekologicznej "Arka".

Beskidzkie świerki są zakażone i trzeba je wyciąć. Ale trzecia część beskidzkich lasów jest w prywatnych rękach. Stamtąd zaraza się rozprzestrzenia. Graffiti to m.in. próba dotarcia do właścicieli tych lasów z apelem: "Wytnijcie je, zanim będzie za późno!".

To pierwszy przypadek, gdy ekolodzy nawołują do wycinania lasów. Ale też sadzenia w ich miejsce lasu mieszanego, jaki naturalnie rósł na tych terenach jeszcze 150 lat temu. Inaczej Beskidy będą wyglądały jak syberyjska tajga po upadku meteorytu tunguskiego. Umrze nie tylko las, ale i gleba, bo 70 proc. mikroorganizmów w niej żyjących związane jest z lasem. Śmierć dużych połaci lasu przyczyni się też do zmian klimatycznych.

- Dzieje się proces, który ma olbrzymie konsekwencje przyrodnicze i społeczne - podkreśla Wojciech Owczarz. - Lasy górskie chronią glebę przed erozją. Magazynują duże ilości wody z opadów i topniejących śniegów, a tym samym łagodzą falę powodziową. Beskidzkie lasy to także schronienie dla tak rzadkich zwierząt, jak: głuszec, ryś, wilk, niedźwiedź czy mała koszatka.

Katastrofa beskidzkich lasów zaczęła się w XIX w., z winy Habsburgów, do których należała większość terenów Żywiecczyzny. Ówczesny przemysł węglowy potrzebował dużo drewna do budowy kopalń. Zalesiano więc tamtejsze tereny rosnącymi szybko świerkami. W ten sposób stworzono las monokulturowy - złożony z jednego gatunku drzew, a więc nieodporny na szkodniki i choroby.

W dodatku Habsburgowie sprowadzili sadzonki świerków niedostosowane do beskidzkich warunków klimatycznych - m.in. z delty Dunaju. Te nowe odmiany wyparły nasz rodzimy świerk istebniański.

W latach 70. XX wieku świerkową monokulturę zaatakowały tzw. kwaśne deszcze, które pojawiły się wraz z emisją przez przemysł do atmosfery trujących substancji. Kwaśne deszcze spowodowały, że w glebie rozwinęły się m.in. grzyby z rodziny opieniek atakujące korzenie świerków.

Do tego od góry świerki zżera kornik drukarz i czterooczak świerkowiec. Zaatakowały już dziesięć milionów beskidzkich świerków. Swoje dołożyły efekt cieplarniany i susze.

Leśnicy metodycznie wycinają zakażone świerki na państwowych terenach i sadzą w ich miejsce buki, rodzime świerki, jodły i jawory. Zalecają to samo prywatnym właścicielom, ale na razie z marnym skutkiem. Jedni lekceważą wezwania do wycinki, inni rozjechali się po Polsce i nawet nie pamiętają, że odziedziczyli jakiś las. A ich bezczynność może udaremnić akcję ratowania beskidzkich lasów.

- Przez graffiti chcemy im uświadomić, że jeśli teraz nie wytną drzew, to niedługo choroba tak je stoczy, że nie będą nic warte i nie da się ich sprzedać - mówi Dariusz Paczkowski z fundacji Arka, współautor graffiti malowanego w Warszawie. - Chcemy ich też namówić do odtworzenia lasu, takiego, jaki zalecają leśnicy. To wprawdzie ich prywatna własność, ale to też dobro nas wszystkich.

Podobne graffiti powstało już w Bielsku, a grupa grafficiarzy z całej Polski 3Fala będzie je malować w innych miastach. Jesienią Arka planuje w Beskidach akcję sadzenia modelowego lasu przez artystów, lokalnych liderów, dziennikarzy i uczniów.

Ewa Siedlecka