Post 7 maja 2011, o 16:00

O mrówkach, Makbecie i małżach na prozaku

"O mrówkach, Makbecie i małżach na prozaku"
6.05.2011, wyborcza.pl
wywiad z:
Prof. dr hab. Ewa J. Godzińska zajmuje się etologią z, jak sama mówi, coraz silniejszym przechyłem w kierunku neuroetologii. Jest kierownikiem Pracowni Etologii w Zakładzie Neurofizjologii Instytutu Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN w Warszawie. Od 27 lat przygląda się mrówkom
rozmawiał: Tomasz Kwaśniewski

fragmenty:
Czyli ta ostrożność?

- Ona polega na tym, że gdy widzę jakieś podobieństwo, to nie mówię, że to jest to samo, tylko że jest coś podobnego. Oczywiście, są też zażarci zwolennicy poglądu, że w ogóle nie należy porównywać społeczeństw owadów i ludzi. "Niewolnictwo" i "wojna" u ludzi to przecież nie to samo co u mrówek. Pewnie, że są różnice, no, ale jak podkreśla znany francuski badacz Pierre Jaisson, są to przecież terminy, które określają zjawiska mające podobne znaczenie na przykład dla ekonomii społeczeństwa.

Pani więc ich używa?

- Używam i powiem więcej: lubię się doszukiwać podobieństw w zachowaniu mrówek i ludzi, i to wychodząc z mrówczego punktu widzenia.


(...)trzmiele mają niesamowicie zróżnicowane zachowania. Właściwie każdy osobnik, jak go dobrze poobserwować, ma określony, odmienny styl działania.

To było dla pani odkrycie?

- To było tylko uświadomienie sobie ogromnych różnic indywidualnych w zachowaniu owadów społecznych, co było faktem już wcześniej sygnalizowanym przez niektórych specjalistów od zachowania tych zwierząt. Choć inni bardzo długo tego nie dostrzegali.

Odkrycie to jest coś, co się odkrywa dla wszystkich, nie tylko dla siebie.

Np. szłam sobie kiedyś po lesie i zobaczyłam, że rude mrówki leśne ciągną stonkę ziemniaczaną. Odkrycie? Nie. Odkryciem to się stało dopiero wtedy, gdy przekopałam się przez literaturę przedmiotu i okazało się, że nikt o tym jeszcze nie pisał.

Wywiad jest w takim lekko ironizującym sosie, ale myślę, że warto go przeczytać. O zróżnicowanych zachowaniach, regresjach behawioralnych, obserwacjach poczynionych przez badaczkę w ciągu blisko 30 letniej pracy. Na ile fascynacja przekłada się na szacunek, empatię wobec przedmiotu obserwacji? To już pytanie otwarte, nie wiem czy jest na nie odpowiedź w tym wywiadzie.

Zdecydowanie braku empatii wobec przedmiotu swojej fascynacji naukowej nie wstydzi się inny naukowiec w wywiadzie zatytułowanym "Ślimaku winniczku, żyjesz?"
fragment:
Joanna Bosakowska: Jadł pan ślimaki?

Prof. Jerzy Błoszyk*: Jadłem. Nie jest to jednak moje ulubione danie.

A to ładnie tak zjadać swój obiekt badawczy?

- O, przepraszam, konsumowałem ślimaki, zanim do głowy mi przyszło, że będę je badał. Z wykształcenia jestem akarologiem, zajmuję się roztoczami. Winniczki jadłem, gdy jako świeżo upieczony doktor byłem we Francji na stażu. Ale teraz już ich nie jem, bo mi nie smakują, a ponadto mało kto potrafi je dobrze przyrządzić...

typowy "humor" w wielu gatunkowistycznych rozmowach o zwierzętach.