Nie stać nas na zagryzanie świata - Przekrój o weganizmie
W najnowszym Przekroju jest tekst "Nie stać nas na zagryzanie świata". Są wypowiedzi weganek i wegan, w tym moja. W tekście czytamy: "Sprawdziliśmy dla was, jak sobie radzą najbardziej radykalni zwolennicy niejedzenia żywności, która wiąże się z wykorzystywaniem zwierząt. Weganie" - mam wrażenie, że określenie nas najbardziej radykalnymi jednak spycha weganizm na antypody rozsądnych wyborów, a może lepiej: potwierdza niepożądany status weganizmu jako skrajności. Na szczęście później w tekście są właśnie wypowiedzi weganek/wegan, które tonują to wrażenie.
W tekście jest też część strasząca, nawet śmiercią. Przykład stanowi przypadek pewnej rodziny we Francji, której dziecko umarło, co artykuł wiąże z weganizmem. Szkoda, że nie ma wyjaśnienia, że ci rodzice byli wegańskimi pojebańcami, oszołomami próbującymi stosować tzw. naturalne metody leczenia tam, gdzie są nieskuteczne. Wystarczyło wrzucić ten przypadek w Google i rzetelniej zacytować powody śmierci. Cytat z wp.pl: "Jak małżonkowie tłumaczyli przed sądem, nie mają zaufania do medycyny tradycyjnej, dlatego woleli korzystać z naturalnych metod leczenia, o których wiedzę zaczerpnęli z książek". A także: "Okazało się również, że rodzice nie zastosowali się do zaleceń lekarza, który badał dziewczynkę, gdy była w wieku 9 miesięcy. Miała wtedy zapalenie oskrzeli i zmniejszoną masę ciała, dlatego lekarz nakazał rodzicom zgłoszenie się z nią do szpitala. Zamiast tego małżeństwo robiło dziecku okłady z kapusty, musztardy i kamfory oraz stosowało kąpiele błotne". Dodatkowo dziecko miało w chwili śmierci 11 miesięcy, a było karmione tylko mlekiem matki.
Szkoda mi tej okazji zapoznania opinii publicznej z weganizmem. Wiem, że tekst powinien zawierać różne opinie, pozytywne, negatywne, co do tego pełna zgoda. Weganizm jest w Polsce kontrowersyjny i nie ma co udawać, że jest inaczej. Jednak dorzucenie do opowieści skrajnego (i bardzo rzadkiego) przypadku tej rodziny z Francji, bez komentarza na czym polegał ich błąd i ich postawa, dominuje wydźwięk tekstu. To jest trochę powrót do opisu weganizmu sprzed 10 lat, kiedy mówiło się o nas głównie w takim kontekście. Można by przecież napisać, że na szczęście w Polsce są weganie (w tym zorganizowani w stowarzyszenie), którzy promują rozsądny weganizm, organizują konferencje, współpracują z dietetykami itd. Naprawdę staramy się bardzo mocno, żeby zbudować lepsze skojarzenia z weganizmem, ale oczywiście z rozsądnym przekazem trudniej się przebić, bo to nie jest tak medialne jak źli, głupi, nawiedzeni weganie, którzy leczą musztardą.
W tekście jest też część strasząca, nawet śmiercią. Przykład stanowi przypadek pewnej rodziny we Francji, której dziecko umarło, co artykuł wiąże z weganizmem. Szkoda, że nie ma wyjaśnienia, że ci rodzice byli wegańskimi pojebańcami, oszołomami próbującymi stosować tzw. naturalne metody leczenia tam, gdzie są nieskuteczne. Wystarczyło wrzucić ten przypadek w Google i rzetelniej zacytować powody śmierci. Cytat z wp.pl: "Jak małżonkowie tłumaczyli przed sądem, nie mają zaufania do medycyny tradycyjnej, dlatego woleli korzystać z naturalnych metod leczenia, o których wiedzę zaczerpnęli z książek". A także: "Okazało się również, że rodzice nie zastosowali się do zaleceń lekarza, który badał dziewczynkę, gdy była w wieku 9 miesięcy. Miała wtedy zapalenie oskrzeli i zmniejszoną masę ciała, dlatego lekarz nakazał rodzicom zgłoszenie się z nią do szpitala. Zamiast tego małżeństwo robiło dziecku okłady z kapusty, musztardy i kamfory oraz stosowało kąpiele błotne". Dodatkowo dziecko miało w chwili śmierci 11 miesięcy, a było karmione tylko mlekiem matki.
Szkoda mi tej okazji zapoznania opinii publicznej z weganizmem. Wiem, że tekst powinien zawierać różne opinie, pozytywne, negatywne, co do tego pełna zgoda. Weganizm jest w Polsce kontrowersyjny i nie ma co udawać, że jest inaczej. Jednak dorzucenie do opowieści skrajnego (i bardzo rzadkiego) przypadku tej rodziny z Francji, bez komentarza na czym polegał ich błąd i ich postawa, dominuje wydźwięk tekstu. To jest trochę powrót do opisu weganizmu sprzed 10 lat, kiedy mówiło się o nas głównie w takim kontekście. Można by przecież napisać, że na szczęście w Polsce są weganie (w tym zorganizowani w stowarzyszenie), którzy promują rozsądny weganizm, organizują konferencje, współpracują z dietetykami itd. Naprawdę staramy się bardzo mocno, żeby zbudować lepsze skojarzenia z weganizmem, ale oczywiście z rozsądnym przekazem trudniej się przebić, bo to nie jest tak medialne jak źli, głupi, nawiedzeni weganie, którzy leczą musztardą.