Post 19 paź 2011, o 20:05

Cirque de Soleil

"Najsłynniejszy cyrk świata przyjedzie do Polski" - donosi portal rp.pl. I spieszy dodać, że będzie to cyrk bez zwierząt. Nie przypadkowo, nie dlatego, że niedźwiedź się rozchorował, a słonie uciekły. Tylko celowo - taki był Cirque de Soleil z założenia i taki pozostał. Nie przeszkodziło mu to zdobyć popularności i pieniędzy. Obejrzało go już 90 mln ludzi na całym świecie, a majątek właściciela Cyrku Guya Laliberte znalazł się w pierwszej 500 rankingu majątków na świecie. Także widać wyraźnie, że sztuka cyrkowa może podobać się bez wykorzystywania zwierząt pozaludzkich. Warto też pamiętać, że cyrki są przedsiębiorstwami, które mając bliższe lub dalsze związki ze sztuką, są zdecydowanie rodzajem biznesu. Jeśli zaś posiadają zwierzęta, to przede wszystkim jako łatwy wabik dla niewymagającego widza, a więc po to, by zarobić na nich pieniądze, nie zaś by tworzyć związki przyjacielsko-rodzinne. Zapewne jakaś więź się tworzy po miesiącach czy latach koegzystencji, warto jednak pamiętać, że więzi tworzą się również między porywaczami a porywanymi. Sam więc fakt zaistnienia takiej relacji nie zmienia postaci rzeczy - zwierzęta są traktowane instrumentalnie - ich życie, warunki w jakich żyją, co robią i kiedy jest całkowicie podporządkowane występom na arenie. Warto też zdać sobie sprawę, że w cyrku jest miejsce tylko dla zwierząt, na których się zarabia. Pytanie, gdzie podziewają się zwierzęta, które się rozchorowały czy zniedołężniały z wiekiem - pozostaje często bez odpowiedzi. Mam wrażenie, że często się go nie zadaje. Kto bowiem zada sobie trudu pomyśleć o zwierzętach jako konkretnych istotach, które gdzieś się urodziły, wyrosły, przeżyły dłuższy lub krótszy okres życia, który złożył się na określone biografie. Zamiast tego, myśli się wycinkowo, gatunkowo i sytuacyjnie: oto słoń - chcę na nim usiąść, oto tygrys - niech pokaże kły, oto szympans - niech zrobi głupią minę. Bez imion, bez biografii, bezimiennie, bez kłopotu.