Post 4 lis 2011, o 21:13

Miliard w norkach - artykuł w GW

Na samym dole pełny tekst , poniżej najciekawsze i najistotniejsze kawałki:

W Polsce, na kilkuset fermach, hoduje się ponad 4 mln norek! To lokuje nasz kraj w światowej czołówce!
[...]
Polscy hodowcy mają z tego tytułu miliard złotych obrotu rocznie.
[...]
Nic dziwnego, że uruchomili lobbing.[...] po kilku miesiącach norka z listy gatunków obcych zniknęła.
[...]
W Niemczech straty spowodowane przez norkę szacuje się na ponad 4 mln euro rocznie.
[...]
W kwietniu 2010 roku resort środowiska opublikował projekt pierwszej takiej listy w Polsce. Była na niej norka. Po kilku miesiącach zniknęła. Zniknął także jenot, przybysz z dalekiej Azji. Co łączy te zwierzaki? Mają futra.
[...]
Piotr Gruszczyński, senator Platformy Obywatelskiej. Przekonywał, że norki są popularne w hodowli, niczym świnie i krowy, a kontrola nad fermami rygorystyczna. Senator to znajomy Rajmunda Gąsiorka, potentata hodowli norek w Gnieźnie.
[...]
Gruszczyński nie informuje tylko, że biznesmen dał mu 10 tys. zł na tegoroczną kampanię wyborczą.
- Widzi pan konflikt interesów? - pytamy.
Gruszczyński: - Nie widzę.
Widzi Waldy Dzikowski, wiceszef wielkopolskiej PO. Mówi nam: - Nie powinien był wziąć tych pieniędzy.
Gruszczyński dzwoni do nas: - Przemyślałem to, jest konflikt interesów. Nie będę już lobbował za norkami, zwrócę też pieniądze Gąsiorkowi.
[...]
Hodowców bronił w ub. roku także Mirosław Koźlakiewicz, poseł Platformy.
[...]
Gruszczyński i Koźlakiewicz kilka tygodni po swoich pismach do ministra środowiska otrzymali odpowiedź od Janusza Zaleskiego, podsekretarza stanu w Ministerstwie Środowiska: norka zostanie z listy usunięta.
[...]
kilka tygodni temu Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, jak fermy norek były nadzorowane w Wielkopolsce, która jest zagłębiem hodowli. Izba fermy miażdży!
* Prawie 90 proc. hodowli nie przestrzega wymagań ochrony środowiska, m.in. szkodliwe substancje płyną ze ściekami do kanalizacji;
* połowa hodowli mieści się w nielegalnie postawionych lub użytkowanych budynkach;
* co trzecia hodowla prowadzona jest niezgodnie z przepisami weterynaryjnymi.
[...]
86 proc. norek żyjących w Danii na wolności to uciekinierzy z hodowli!
[...]
Po ostatnich wyborach hodowcom doszedł kolejny silny argument. Oprócz Gruszczyńskiego i Koźlakiewicza, którzy ponownie weszli do parlamentu, do Sejmu z Ruchu Palikota dostał się Andrzej Piątak, potentat w hodowli norek z Pomorza. Już zadeklarował, że jego głównym zadaniem w Sejmie będzie protest przeciwko ograniczeniu rozwoju ferm w Polsce. Na pytanie dziennikarki "Gazety", ile zabija rocznie norek, odparł: - Nie zabijam, usypiam. 40 tys.

================================================================================================================================

Miliard w norkach
Marcin Kącki, Adam Wajrak

Politycy Platformy wylobbowali hodowcom korzystne prawo. Gra idzie o wielkie pieniądze ukryte w futrze norki

Norka amerykańska to drapieżnik zagrażający innym rodzimym gatunkom. Dlatego rok temu resort środowiska umieścił ją na liście zwierząt, które muszą być poddane rygorystycznej kontroli. Hodowcom za dopuszczenie do ucieczki zwierząt z fermy groziłaby nawet grzywna i więzienie.

W Polsce, na kilkuset fermach, hoduje się ponad 4 mln norek! To lokuje nasz kraj w światowej czołówce! Zwierzęta uśmierca się gazem, ich skóry sprzedaje się w Kanadzie i Finlandii.

Polscy hodowcy mają z tego tytułu miliard złotych obrotu rocznie. Nic dziwnego, że uruchomili lobbing. Przekonali resort, że norki nie uciekają, fermy są ekologiczne i dokładnie kontrolowane przez weterynarzy.

I po kilku miesiącach norka z listy gatunków obcych zniknęła.

Kto lobbował za norką? Senator PO, który od hodowcy norek dostał pieniądze na kampanię wyborczą, i drugi poseł Platformy.

Zabójca znika z listy

Norka amerykańska wygląda jak miły pluszak: czarne oczka, sympatyczny pyszczek, waży do dwóch kilogramów, w hodowli występuje w kilkudziesięciu kolorach. Pozory mylą. Dla specjalistów od ochrony przyrody norka to superzabójca rodzimych gatunków.

Sto lat temu nie było norek w Europie. Hodowcy przywieźli je z Ameryki Północnej. Tysiące sztuk wypuszczono w dawnym ZSRR, by można było na nie polować. Część uciekła z hodowli, także polskich. Rozmnożyły się i wyniszczają ptaki, drobne ssaki, płazy, ryby. W Polsce norka może odpowiadać za spadek liczebności łyski średniej, ptaka wodnego, i karczownika, średniej wielkości gryzonia. W Niemczech straty spowodowane przez norkę szacuje się na ponad 4 mln euro rocznie. Zajmuje ona czołowe miejsca na wszystkich europejskich listach gatunków obcych, które trzeba rygorystycznie kontrolować.

W kwietniu 2010 roku resort środowiska opublikował projekt pierwszej takiej listy w Polsce. Była na niej norka. Po kilku miesiącach zniknęła. Zniknął także jenot, przybysz z dalekiej Azji. Co łączy te zwierzaki? Mają futra.

Kilkaset polskich ferm zrzeszonych w Polskim Związku Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych uruchomiło lobbing, by usunąć futrzaki z czarnej listy. Hubert Kujawski ze związku przyznaje, że prosili o pomoc polityków m.in. Platformy Obywatelskiej. Mieli oni poprzeć związek, gdyż w hodowlach norek widzą przyszłość dla polskiego rolnictwa.

Bo lobbujemy dla idei

Sprawdzamy. Projekt listy (z norką) opublikowano w kwietniu 2010 roku. Głos z trybuny senackiej zabrał wówczas Piotr Gruszczyński, senator Platformy Obywatelskiej. Przekonywał, że norki są popularne w hodowli, niczym świnie i krowy, a kontrola nad fermami rygorystyczna.

Senator to znajomy Rajmunda Gąsiorka, potentata hodowli norek w Gnieźnie. Już pięć lat temu, będąc wicestarostą powiatu gnieźnieńskiego, Gruszczyński wspierał biznesmena, gdy ten - rozbudowując swoje imperium hodowlane - zmagał się z lokalnymi urzędnikami. Na swojej stronie internetowej senator dużo miejsca poświęca biznesmenowi: zachwala, że hodowca dostał nagrodę, że wsparł powodzian. Senator wręczył nawet Gąsiorkowi własną nagrodę za hodowlane zasługi.

Gruszczyński nie informuje tylko, że biznesmen dał mu 10 tys. zł na tegoroczną kampanię wyborczą.

- Widzi pan konflikt interesów? - pytamy.

Gruszczyński: - Nie widzę.

Widzi Waldy Dzikowski, wiceszef wielkopolskiej PO. Mówi nam: - Nie powinien był wziąć tych pieniędzy.

Gruszczyński dzwoni do nas: - Przemyślałem to, jest konflikt interesów. Nie będę już lobbował za norkami, zwrócę też pieniądze Gąsiorkowi.

Hodowców bronił w ub. roku także Mirosław Koźlakiewicz, poseł Platformy. W interpelacji poselskiej , którą zgłosił w maju ub. roku, lekceważy informacje o uciekających norkach i powtarza argumenty, że hodowla jest zbawienna dla rynku pracy. Przekonuje, że norki zjadają resztki z hodowli innych zwierząt - pół miliona ton rocznie - dzięki temu odpady te nie zanieczyszczają środowiska. Koźlakiewicz nazywany jest "królem drobiu". Ma fermy koło Mławy, na których hoduje pół miliona kur, ale zapewnia, że odpadów do ferm norek nie przekazuje. Koźlakiewicz: - Poznałem jednego z pracowników związku hodowców. Dał mi materiały i prosił, by im pomóc, bo mają złą sytuację finansową.

Mówimy, że hodowcy obracają miliardem złotych rocznie.

Koźlakiewicz: - Tego nie wiedziałem.

Przyznaje też, że nie sprawdzał wiarygodności informacji, które dostał od związku, a które posłużyły mu do napisania interpelacji.

W 2009 roku Platforma zgłosiła pomysł ustawy, by na wzór amerykański posłowie właściciele firm przekazali udziały w zarząd funduszom powierniczym. Miało to chronić od podejrzeń o konflikt interesów. Koźlakiewicz protestował. - Cokolwiek bym mówił albo robił, to będzie, że jestem złodziejem albo lobbystą. Już dawno się nie wypowiadam ani na tematy gospodarcze, choć jestem ekonomistą, ani rolnicze - mówił w rozmowie z "Dziennikiem". Ustawy do dziś nie ma.

Gruszczyński i Koźlakiewicz kilka tygodni po swoich pismach do ministra środowiska otrzymali odpowiedź od Janusza Zaleskiego, podsekretarza stanu w Ministerstwie Środowiska: norka zostanie z listy usunięta.

Bo kontrola świetna jest

Umieszczenie norki na czarnej liście skutkowałoby ostrzejszą kontrolą ferm. Hubert Kujawski ze związku podaje kolejny argument, który został użyty w lobbingu: fermy są proekologiczne i nie zanieczyszczają w dużym stopniu środowiska. - A ściślejsza kontrola jest niepotrzebna, bo fermy są rygorystycznie nadzorowane przez inspektoraty weterynarii - mówi.

Sprawdzamy. Akurat kilka tygodni temu Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, jak fermy norek były nadzorowane w Wielkopolsce, która jest zagłębiem hodowli. Izba fermy miażdży!

* Prawie 90 proc. hodowli nie przestrzega wymagań ochrony środowiska, m.in. szkodliwe substancje płyną ze ściekami do kanalizacji;

* połowa hodowli mieści się w nielegalnie postawionych lub użytkowanych budynkach;

* co trzecia hodowla prowadzona jest niezgodnie z przepisami weterynaryjnymi.

A jak z kontrolą ferm, o której zapewniają politycy i związek hodowców?

U wszystkich z kilkunastu skontrolowanych wielkopolskich weterynarzy Izba odkryła nierzetelne dane o liczbie kontroli na fermach. A nawet fałszerstwa.

NIK podaje przykłady:

* Powiatowy lekarz weterynarii w Poznaniu twierdził, że w ub. roku skontrolowano sześć ferm zwierząt futerkowych. NIK odkrył, że tylko jedną.

* Lekarz z Wrześni twierdził, że kontrolowano liczbę norek na sześciu fermach i nie widziano nieprawidłowości. NIK ustalił, że nie przeprowadzono żadnej takiej kontroli.

* W Ostrowie Wlkp. skontrolowano ponoć 21 ferm. Izba sprawdziła, że dwie.

* W Krotoszynie przedstawiono 12 protokołów kontroli na fermach. Izba odkryła, że było niemożliwe, by objechać w ciągu jednego dnia tak duży teren. Bo na wszystkich dokumentach była ta sama data.

NIK powiadomił prokuraturę, że mogło dojść do fałszerstw. Ma też pretensje do weterynarzy, że poszli po linii najmniejszego oporu, bo skontrolowali w ub. roku tylko sześć spośród 120 ferm istniejących w Wielkopolsce.

Jeśli weterynarze rzeczywiście kontrolowali fermy i znaleźli uchybienia, nie sprawdzali później - jak zauważa NIK - czy hodowcy naprawiali błędy. NIK pisze w raporcie: zaniechania te spowodowały występowanie co roku tych samych nieprawidłowości na trzech fermach.

Izba wykryła też przypadek kuriozalny. Inspektor weterynaryjny z Ostrowa Wlkp. pojechał na kontrolę jednej z ferm, bo okoliczni mieszkańcy skarżyli się, że zwierząt jest więcej, niż deklaruje hodowca. Weterynarz nie policzył jednak zwierząt, jak ujawnia Izba, tłumacząc że ferma była za duża. Nie chciał też zwierząt stresować.

Bo norki nie uciekają

- Norka znalazła się na liście, bo niektórzy niby--ekolodzy uważają, że norki uciekają z hodowli. Nieprawda. Na terenie Polski rozmnożyły się norki pochodzące z Rosji. To dzika populacja, której istnienia nie negujemy - mówi nam Hubert Kujawski.

Uważa też, że norki z hodowli mają zbyt krótki włos, by przeżyć poza fermą. Wystarczy zimno lub deszcz i zdychają.

By to sprawdzić, jedziemy do Czerniejewa k. Gniezna, gdzie jest jedna z największych ferm w Wielkopolsce, należąca do wspomnianego Rajmunda Gąsiorka, znajomego senatora Gruszczyńskiego. W budynkach na kilku hektarach jest kilkadziesiąt tysięcy norek. W gminie Czerniejewo są również mniejsze fermy, należące do innych hodowców.

Wojciech Nowicki, rybak, ma w Czerniejewie stawy hodowlane. Pytamy o norki: - Syn zastrzelił w jednym tygodniu osiem sztuk. Ryby mi wyjadają! Strzelamy do nich, ale przychodzą następne.

Nowicki przepędza też norki z gospodarstwa: - Kaczkę, co chodziła sobie po podwórzu, wyrwałem norce z zębów.

- Kiedy pojawiły się norki? - pytamy.

Nowicki: - Gdy powstały fermy.

Tomasz Kaczmarek, leśniczy i pracownik Lasów Państwowych w Czerniejewie, sam upolował kilka norek, zaś jego sąsiadka straciła przez norki wszystkie kury: - To drapieżnik doskonały, pływa, wspina się po drzewach. Zabija, nawet gdy nie jest głodny.

Kaczmarek jest przekonany, że w jego regionie już dochodzi do zaburzenia równowagi biologicznej, że będzie coraz mniej ptaków, bo norka wyjada jaja nawet z drzew.

- Hodowcy twierdzą, że to nie ich norki, bo ich nie przeżyłyby zimy - mówimy.

Kaczmarek: - Nieprawda. Kilka lat temu norek tu nie było. One uciekły z hodowli, zaczynają się już rozmnażać. Jeśli hodowle będą się rozwijać w tym tempie, a fermy nie zostaną uszczelnione, przyroda bardzo ucierpi. A na dodatek ten smród z hodowli - ciągnie się w promieniu wielu kilometrów. To uderza w turystykę.

- Walczycie z tym?

- Z kim rozmawiać, skoro Gąsiorek twierdzi, że norki nie uciekają.

Zwykli mieszkańcy Czerniejewa, z którymi rozmawiamy, nie chcą się nawet przedstawić. Emeryt z ulicy Poznańskiej, który złapał norkę na swoim podwórzu, tłumaczy: - Bo g... Gąsiorkowi można zrobić. To przecież radny powiatowy i działacz Platformy.

Bo naukowcy wiedzą lepiej

Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, która pracowała przez rok nad ostateczną wersją listy roślin i zwierząt gatunków obcych, wysłała prośbę o opinię do prawie 50 instytucji i organizacji. Na pytanie, kto z naukowców był przeciw norce, Dyrekcja odpowiedziała, że usunięcia norki i jenota domagało się dziesięć instytucji i kilkunastu naukowców. Znamy te opinie. Hodowcy wysłali je do dyrekcji jako załączniki do swych pism. Naukowcy domagają się w nich wyrzucenia norki oraz jenota z listy, bo - według nich - to gatunki hodowlane. W zamian widzieliby na liście gatunków obcych kormorana.

- Kormoran obcym gatunkiem? Na terenie Europy i Polski jest prawdopodobnie od końca ostatniego zlodowacenia, czyli od 8-9 tys. lat - śmieje się dr Szymon Bzoma, autor strategii zarządzania populacją kormorana w Polsce.

Hodowcy podpierają się też opinią profesora Andrzeja Gugołka z Katedry Hodowli Zwierząt Futerkowych i Łowiectwa Uniwersytetu w Olsztynie i dr Małgorzaty Sulik z Pracowni Hodowli Zwierząt Futerkowych Uniwersytetu Szczecińskiego. To chyba najtwardsza naukowa podkładka związku. Jest pełna zapewnień, że norki nie uciekają z ferm, a jak uciekną, to natychmiast giną. Gugołek i Sulik powołali się na badania genetyczne Aleksandry Michalskiej-Pardy z Uniwersytetu Warszawskiego z 2009 roku. Ma z nich wynikać, że norki na wolności w niewielkim stopniu pochodzą od hodowlanych przodków.

Sprawdzamy u źródła.

Owszem, Parda pisze, że to niewielki procent, ale norki na wolności badane były tylko w północno-wschodniej Polsce, gdzie ferm norek prawie nie ma. Bo hoduje się je głównie na Pomorzu i w Wielkopolsce.

Gugołek i Sulik podpierają się też badaniami Duńczyków, potentatów w hodowli norek, którzy również mają twierdzić, że uciekające z ferm zwierzęta szybko umierają.

Sprawdzamy źródło. To praca Mette Hammershoj z Narodowego Instytutu Badań nad Środowiskiem w Danii. Hammershoj pisze, że przeżywalność norek po ucieczce jest znacząco niższa niż u dzikiej populacji. Ale już po dwóch miesiącach norki, które uciekły, mają takie same szanse jak ich dzicy kuzyni. Oznacza to, że zwierzęta te niezwykle szybko adaptują się do nowych naturalnych warunków - konkluduje Hammershoj.

W pracy dr Sulik i prof. Gugołka tego jednak nie przeczytamy. Ani tego, że - jak pisze Hammershoj - na podstawie badań genetycznych i izotopowych stwierdzono, że 86 proc. norek żyjących w Danii na wolności to uciekinierzy z hodowli!

Sulik i Gugołek pomijają też pracę z renomowanego czasopisma "Biological Conservation", która dotyczy właśnie Polski. Można się z niej dowiedzieć, że im bliżej ferm, tym więcej norek, które uciekły z hodowli lub są bezpośrednimi potomkami uciekinierów. I że w niektórych miejscach aż 40 proc. wśród wolno żyjących norek to uciekinierzy lub ich potomstwo.

Do żadnego z naukowców zajmujących się norką na wolności nie zwrócono się bezpośrednio o opinię. Dr Marcin Brzeziński z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego zajmuje się norkami od 16 lat, publikuje w renomowanych czasopismach. Nie był proszony o opinię. A jest ona taka: - Nie ma naukowych przesłanek, żeby skreślić norkę z listy obcych gatunków - mówi nam Brzeziński.

Monika Jakubiak, rzeczniczka Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, zapewnia nas, że w materiałach merytorycznych Dyrekcja przekazała Ministerstwu Środowiska, by norka i jenot były objęte rozporządzeniem.

To dlaczego ministerstwo zwierzaki usunęło? Magda Sikorska, rzeczniczka resortu środowiska, odpowiada tylko, że zdaniem ministerstwa nie wpłynie to stan populacji norki i jednota na wolności. I dodaje, że gdyby jednak pojawiły się nowe argumenty, to norka i jenot na listę mogą wrócić.

Bo w Skandynawii norki nie ma na liście

W maju ub. roku, gdy rozgorzał spór o norkę, związek hodowców pisał do Ministerstwa Środowiska, że w Danii i Skandynawii, gdzie hoduje się najwięcej norek w Europie, "podobne regulacje proponowane w projekcie nie obowiązują". Hubert Kujawski także zapewnia nas, że w Danii norki na czarnej liście nie ma.

Sprawdzamy. Agencja ds. przyrody duńskiego ministerstwa ochrony środowiska pisze nam: "Norka amerykańska i jenot są w Danii na liście gatunków obcych i inwazyjnych".

Agencja nie ma też wątpliwości, że w ich kraju duża część żyjących na wolności norek to uciekinierzy z ferm, dlatego kontrola hodowców jest niezwykle ważna. Duńskie przepisy są też bardzo rygorystyczne, regulują nawet, jak ferma ma być zbudowana, ogrodzona, a nawet jakie systemy mają zamykać bramy dla samochodów. A także gdzie i jak mają być rozstawione pułapki, w które mają wpadać norki uciekinierzy.

Doktor Tiit Maran z Estonii, ekspert zajmujący się norką amerykańską i europejską, gdy mówimy mu o skreśleniu jenota i norki z czarnej listy, jest oburzony. - To alarmująca wiadomość. Polityka polskiego rządu stoi w sprzeczności z tym, co staramy się robić z gatunkami obcymi w Europie. Hodowle norek i jenotów powinny być ściśle kontrolowane, bo nie ma ferm, z których nie uciekają zwierzęta.

Przybył nowy obrońca norek

Po ostatnich wyborach hodowcom doszedł kolejny silny argument. Oprócz Gruszczyńskiego i Koźlakiewicza, którzy ponownie weszli do parlamentu, do Sejmu z Ruchu Palikota dostał się Andrzej Piątak, potentat w hodowli norek z Pomorza. Już zadeklarował, że jego głównym zadaniem w Sejmie będzie protest przeciwko ograniczeniu rozwoju ferm w Polsce. Na pytanie dziennikarki "Gazety", ile zabija rocznie norek, odparł: - Nie zabijam, usypiam. 40 tys.

A Hubert Kujawski ze związku informuje nas, że w Polsce jest potencjał do hodowli nie czterech, ale dziesięciu milionów norek.