Posty: 288
Dołączył(a): 14 lut 2010, o 11:36
BIOLOGICZNE KORZENIE MORALNOŚCI-prof.Elżanowski,wykład....
WITAM
Wykład i dyskusja.
"BIOLOGICZNE KORZENIE MORALNOŚCI", prof. Andrzej Elżanowski str.110 -139 [w:]
"Salon III Rzeczpospolitej, czyli spotkania w salonie prof. Józefa Dudka .Tom 2" Nauki ścisłe• Nauki humanistyczne•Sztuki piękne , pod redakcją Stanisława Beresia i Urszuli Glens,Wrocław 2008, Oficyna Wydawnicza Atut – Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe
Książka została opublikowana dzięki dotacjom: Dyrektora Wydziału Kultury urzędu Miejskiego, Rektora uniwersytetu Wrocławskiego, Dziekana Wydziału Filologicznego uniwersytetu Wrocławskiego oraz Dyrektora Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego.
( przypisy podzieliłem na dwie części odnoszące się do wykładu oraz do dyskusji )
https://docs.google.com/viewer?a=v&q=ca ... 984IRZ9Gyg
http://webcache.googleusercontent.com/s ... l=pl&gl=pl
Wykład i dyskusja.
"BIOLOGICZNE KORZENIE MORALNOŚCI", prof. Andrzej Elżanowski str.110 -139 [w:]
"Salon III Rzeczpospolitej, czyli spotkania w salonie prof. Józefa Dudka .Tom 2" Nauki ścisłe• Nauki humanistyczne•Sztuki piękne , pod redakcją Stanisława Beresia i Urszuli Glens,Wrocław 2008, Oficyna Wydawnicza Atut – Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe
Książka została opublikowana dzięki dotacjom: Dyrektora Wydziału Kultury urzędu Miejskiego, Rektora uniwersytetu Wrocławskiego, Dziekana Wydziału Filologicznego uniwersytetu Wrocławskiego oraz Dyrektora Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego.
( przypisy podzieliłem na dwie części odnoszące się do wykładu oraz do dyskusji )
https://docs.google.com/viewer?a=v&q=ca ... 984IRZ9Gyg
http://webcache.googleusercontent.com/s ... l=pl&gl=pl
Prof. Andrzej Elżanowski ur. 21 stycznia 1950 w Przasnyszu, zoolog i paleontolog. Studiował na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego(magisterium 1972 z zakresu zoologii),doktorat w 1979 (Badania kopalnych embrionów i model ewolucji rozrodu ptaków). Habilitował się na Uniwersytecie Wrocławskim w 1996 (Mezozoiczna ewolucja i główne linie filogenetyczne ptaków).
W latach 1972-1983 adiunkt i asystent na Uniwersytecie Warszawskim,1983-1998 – praca naukowa w USAi w Niemczech. Od 1998 kierownik Zakładu Zoologii Kręgowców Instytutu Zoologii Uniwersytetu Wrocławskiego.Od 2003 profesor tytularny tejże uczelni.Prof. Elżanowski jest badaczem ewolucji ptaków, autorem kilkudziesięciu prac naukowych. Należy do wielu międzynarodowych stowarzyszeń naukowych oraz komitetów i rad naukowych, m.in. Komitetu Biologii Ewolucynej i Teoretycznej PAN. Od lat działa na polu humanitarnej ochrony zwierząt, był członkiem Krajowej Komisji Etycznej ds. Doświadczeń na Zwierzętach. Członek International Society for History, Philosophy and Social Studies of Biology (IS/HPSSB), działa w radach wykonawczych International Society of Vertebrate Morphology(ISVM) oraz w Society for Avian Paleontology and Evolution (SAPE). Wegetarianin.
Dziedzina, będąca przedmiotem dzisiejszego wykładu, jest z pogranicza biologii i etyki.
Ale ociera się także o wiele innych dyscyplin, których reprezentanci różnią się często między sobą zarówno logiką postępowania, jak i językiem służącym do opisywania pewnych zjawisk. Do tych nauk zaliczają się m.in.: psychologia społeczna, biologia ewolucyjna,socjobiologia1 i neurobiologia. Stąd konieczna jest synteza heterogennych faktów. Podejmując się tego zadania, staję się kimś w rodzaju „profesjonalnego dyletanta”.
Jako zoolog zajmuję się na co dzień ewolucją kręgowców, w której doszło do niespotykanego u innych zwierząt rozwoju centralnego układu nerwowego, a także powstania świadomości, sfery subiektywnej i zachowań moralnych. I to właśnie etyczne implikacje biologii są szczególnym obiektem moich zainteresowań badawczych.
Temat dzisiejszego spotkania obliguje do tego, by wyjaśnić pojęcie moralności.Jest to jednak nie lada problem, bo gdy weźmie się do ręki wiele uczonych dzieł o tej tematyce, trudno znaleźć w nich konsensus. Wydaje się nawet, że jest to zagadnienie w ujęciu naukowym niedefiniowalne. Ale sprawa jest niebanalna, zważywszy na to,jak wielu, nie tylko filozofów, ale też przyrodników w ostatnich czasach lubi, a nawet uważa za stosowne wypowiadanie się na ten temat. Wśród nich szczególnie często robią to socjobiologowie.
W definiowaniu moralności różni teoretycy posługują się nierzadko arbitralnością i powierzchownością, wobec których chciałbym się zdystansować. Na przykład Edward O. Wilson2, twórca socjobiologii, w swojej ostatniej książce z 1998 r., pt. Consilience: The Unity of Knowledge, którą uważam za najbardziej dojrzałą, jednym tchem wylicza w paru linijkach tzw.moral sentiments – odczucia moralne: empatię, odpowiedzialność,uczciwość itp. W ogóle wydaje mi się, że wyjaśnianie tego zjawiska przez socjobiologię jest mało realistyczne, bo ma ona niezbyt jasny obraz explanandum, czyli tego, co miałoby być wytłumaczone i opisane w ludzkiej psychologii.
Jako przyrodnik podchodzę do problemu empirycznie: zakładam sformułowanie roboczej, dosyć inkluzywnej definicji do wychwycenia zjawisk mających coś wspólnego z moralnością. Bo jeśli chce się precyzyjnie określić jakieś zjawisko (o którym ma się jakąś wiedzę wcześniej), należy odnaleźć podobne i pokrewne jemu zjawiska. Jest to normalna strategia większości moich kolegów po fachu, porównywalna z zanurzeniem sondy molekularnej w celu wyłowienia odpowiednio podobnych sekwencji DNA.
Moja definicja robocza, której używałem do opisania moralności i zjawisk z nią spokrewnionych, mówi, że to zachowania, które świadomie, czyli intencjonalnie, skierowane są na ochronę dobrostanu, a więc interesu innych osobników. Takie ujęcie jest niedoskonałe i na pewno dyskusyjne. Między innymi dlatego, że nie obejmuje aktualnego obecnie problemu odpowiedzialności moralnej wobec samego siebie. Na szczęście nie muszę poruszać tej kwestii, bo będę mówił o bardzo wczesnych etapach ewolucji moralności.
Gdy zanurzymy więc tego rodzaju sondę definicyjną w świat psychologii społecznej,podchodząc w ten sposób do sprawy empirycznie i aposteriorycznie, a nie apriorycznie– przekonamy się, że zjawiska moralne motywowane są na dwóch, od dawna znanych psychologom poziomach świadomości: przedświadomym i racjonalnym. Na tym pierwszym świat zewnętrzny oraz samych siebie po prostu czujemy, tzn. odbieramy świadomie, ale bez udziału rozumowania. Nazywam go „doznaniowym”, ponieważ jest to dokładne tłumaczenie słowa experiential, zastępowanego przez niektórych dość dziwnym terminem „doświadczeniowy”. Użyła go np. Alina Kolańczyk w książce pt. Czuję – myślę – jestem. Świadomość i procesy psychiczne[/i], z której zaczerpnąłem polską wersję schematu Seymoura Epsteina, psychologa pracującego na Uniwersytecie Massachusetts w Amherst, autora najnowszej wersji tego rozróżnienia, który mówi m.in. o „doznaniowej jaźni”, czyli experiential self.
Na drugim poziomie – racjonalnym – świat i własne zachowanie analizujemy w kategoriach przyczynowo-skutkowych. Świadomość na nim jest związana ze samoświadomością, czyli świadomością refleksyjną, która umożliwia spojrzenie na siebie z pozycji obserwatora.
Podział ten znany jest od wielu lat, mówił o nim już Carl Jung3. Ale historyczny aspekt tego zagadnienia nie jest przedmiotem moich zainteresowań. Korzystam bowiem z najnowszego i uznawanego przez innych rozróżnienia. Zastosowałem je na początku lat 90. do porównania przejawów motywacji i świadomości u tych kręgowców, które na pewno oba te elementy posiadają. Moje analizy wykazały, że większość z tych zwierząt – poza hominidami4 – pozostaje na poziomie doznaniowym, gdzie zachowania moralne odpowiadają temu, co bywa określane mianem zachowań „sprawcy samarytańskiego”. Jego postępowanie motywowane jest za pośrednictwem czegoś, co psychologia nazywa „afektywnym przyjmowaniem ról”, które może prowadzić, choć nie zawsze, do zjawiska „empatycznego .dystresu.”5. Polega ono na tym, że np. na widok krwawiącego biedaka z otwartymi ranami, leżącego na ulicy, odczuwa się dyskomfort i chce się to odczucie zlikwidować albo chociaż zminimalizować. Większość ludzi reaguje więc pomocą (bez względu na to, jaki mają do nieszczęśnika stosunek), a dla niektórych z nich jest to okazja do podniesienia własnej wartości. Będzie o tym szerzej mowa w dalszej części wykładu.
Literatura specjalistyczna podaje wiele przykładów, które dowodzą tego, że zachowania samarytańskie są bardzo dobrze rozwinięte u pozaludzkich hominidów, zwłaszcza u szympansów. Słynna Jane Goodall6 opisała przypadek córki-szympansicy,przynoszącej owoce starej i chorej matce. Inna samica tego gatunku, Lucy, żyjąca w rodzinie ludzkiej, karmiła źle czującą się kobietę, dzieliła się z nią swoim jedzeniem, całowała ją i obejmowała ramieniem. Można do tych historii dołączyć znany przykład o pocieszaniu przez jednego z członków grupy rozpaczającego alfa-samca, pozbawionego władzy przez młodszego i mocniejszego osobnika.
Szympansy reagują też silnie na śmierć swoich towarzyszy. Znany jest przypadek młodego szympansa Flinta, który na zawsze pozostał przy zwłokach matki. Dyskutowano potem,że być może zapadł na tę samą chorobę co ona, ale to nie zmienia faktu, że szympansy manifestują zachowania charakterystyczne dla stanu żałoby. Wśród innych naczelnych podobne przypadki są raczej odosobnione i nie można na ich podstawie budować teorii.
Robert Trivers7 w książce pt.. Social Evolution. opisuje również zachowania samarytańskie u innych ssaków. Podobnie jak u szympansów, ich występowanie jest skorelowane z dowodami na wysoki rozwój inteligencji i kooperacji w grupie. Na przykład walenie znane są z pomagania osobnikom w .dystresie., co naraża je często na niebezpieczeństwo.Towarzyszenie rannemu lub choremu, odgradzanie go własnym ciałem od statków napastników, atakowanie łodzi wielorybników, przegryzanie lin harpunów i chronienie zagrożonych towarzyszy przed niebezpieczeństwem – to normalne procedury postępowania w obrębie tej grupy zwierząt. Na przykład grupa 29 orek karłowatych8,zamieszkujących otwarte morze, pozostała przez trzy dni na groźnej dla nich płyciźnie z samcem, któremu krwawiło ucho z powodu bardzo silnej infekcji. Ludzie, usiłujący je ratować, nie zdołali odciągnąć ich z powrotem na głębinę, gdyż zaraz wracały do chorego towarzysza. Odpłynęły dopiero po jego śmierci.
W innym opisanym przypadku atakowanej przez harpuny wielorybników samicy grindwala9 towarzyszyła grupa delfinów z innego gatunku, co chciałbym szczególnie mocno podkreślić, bo dowodzi to motywacji wychodzącej spod kontroli zwykłego doboru krewniaczego.
Zwierzętami, u których również występują wszystkie oznaki zachowań samarytańskich, są słonie. Cynthia Moss – jedna z tych wspaniałych kobiet, które zrewolucjonizowały nasze spojrzenie na moralność innych gatunków – zaobserwowała, jak młode osobniki podtrzymywały umierającego, starego samca, wsuwając pod niego swoje trąby i ciosy kosztem własnego zdrowia. W innej grupie karmiły towarzysza z urwaną na skutek jakiegoś wypadku trąbą (takie kalectwo uniemożliwia żerowanie). Codzienna rutyna stada zaczynała się więc od zrywania dla niego gałęzi. Opisano też przypadek opiekowania się postrzeloną w płuco samicą. Słonie, podobnie jak walenie,także udzielają pomocy osobnikom innych gatunków, np. nosorożcom i bawołom,z którymi normalnie walczą10.
Ta szczególna cecha zachowań samarytańskich, jaką jest okazywanie współczucia osobnikom innych gatunków, w moim przekonaniu nie sugeruje związku z socjobiologią, a nawet z altruizmem odwzajemnionym. Może dobór grupowy mógłby wyjaśnić powstanie empatii jako przystosowania do udzielania pomocy, tzn. stado, w którym występują empatyczne osobniki, funkcjonowałoby lepiej. Natomiast trudno tego typu zachowaniom przypisać wpływ na bezpośrednie korzyści w sensie sukcesu rozrodczego.
Ale przyjmowanie ról – afektywne i nieafektywne – oraz empatia są bardzo szerokim przystosowaniem psychologicznym, które pozwala przewidzieć stan emocjonalny,a także zachowanie osobników zarówno własnego, jak i innych gatunków. Na przykład domyślenie się, jaka będzie reakcja niedźwiedzia, na którego spada płonące drewno,wydaje się tak proste, że nawet się nad tym nie zastanawiamy. A trudno by nam było to odczucie wywnioskować teoretycznie, gdybyśmy nie wiedzieli, jak to boli.
Zmierzam do tego, że empatia ma również składnik kognitywny i jej pierwotna funkcja wcale nie musiała być związana z moralnością, ale mogła np. powstać do przewidywania zachowań innych członków grupy. Dotyczy to w szczególności rzędu naczelnych, które ze swej natury są manipulatorami, żeby nie powiedzieć – intrygantami. Bo niezaprzeczalnie ważnym czynnikiem ewolucji prymatów, a zwłaszcza ludzi,jest cecha, która po angielsku brzmi .Machiavellian intelligence.11, czyli „makiawelliczna inteligencja”. Mówiąc o tym, można sparafrazować niejakiego Fryderyka Engelsa12 i powiedzieć, że człowieka stworzyły w równym stopniu praca co intryga.
Empatyczny dystres, chociaż jest jedną z najsilniejszych motywacji altruistycznych,może być nawet produktem ubocznym ewolucji, podobnie zresztą jak wiele ważnych wynalazków, jednak zawsze stwarza potencjał do pomagania osobnikom w potrzebie, bez względu na biologiczne znaczenie każdego aktu pomocy.
Przechodząc do poziomu zjawisk i motywacji zachowań moralnych na poziomie racjonalnym, należy na wstępie zaznaczyć, że jego zasadniczym elementem jest przypisanie(inaczej atrybucja) odpowiedzialności, która zachodzi – w odróżnieniu od wcześniej omawianego stopnia świadomości – zawsze w triadzie: pacjent – sprawca – arbiter.
Pacjent czuje się good or bad – dobrze lub źle – w zależności od tego, jak zachowuje się wobec niego sprawca. Zachodzi między nimi relacja: biorca – dawca. Arbiter zaś to ten, kto przypisuje odpowiedzialność za czyny tego drugiego i ocenia je na podstawie efektu. W takiej triadzie mogą uczestniczyć tylko dwie (a niekoniecznie trzy) osoby, gdy jedna z nich będzie jednocześnie działać i osądzać swoje działanie. Widziany w tej konfiguracji sprawca samarytański jest szczególnym przypadkiem, który może być za swoje czyny przez arbitra moralnego (np. samego siebie) gratyfikowany, czyli nagradzany.
U ludzi zdolność do atrybucji moralnej pojawia się w wieku 4-5 lat. Wtedy dzieci zaczynają reagować na różne intencje, np. inaczej odbierają umyślne podstawienie nogi niż to, gdy ktoś przewraca się przez niezamierzone działanie. Są w takiej sytuacji zdolne do oceny i odpowiedniej reakcji w stosunku do sprawcy.
Aby zaistniała atrybucja odpowiedzialności, niezbędne są dwie kognitywne zdolności, które różnią hominidy od większości stworzeń, a może wszystkich innych zwierząt.Po pierwsze jest to zrozumienie związku przyczynowo-skutkowego. Dzięki niemu szympansy wiedzą,że trzeba przyostrzać słomkę do odpowiedniej długości, by wydobywać termity13.Owa umiejętność przyczyniła się też do tego, że w klasycznych doświadczeniach Wolfganga Köhlera14 z lat 20.XX wieku potrafiły one zbudować platformę ze skrzyń,aby dostać się do umieszczonych pod sufitem bananów. Po drugie jest to wspomniana wcześniej samoświadomość, a więc zdolność do spojrzenia na siebie z punktu widzenia obserwatora.
Kiedy postawimy przed szympansem lustro, prawdopodobnie będzie bawił się robieniem min. Jest to klasyczny test na sprawdzenie samoświadomości. Małpy te rozpoznają swe odbicie do tego stopnia, że gdy namaluje się im czerwoną kropkę na głowie, zaraz chwytają się za nią. Inne zwierzęta nie posiadają tej umiejętności, a widziane w zwierciadle postacie traktują jak wroga albo obcego osobnika.
Zdolność do samoświadomości jest niezbędna do tego, aby skonceptualizować wiązek przyczynowy między intencją a działaniem, np. między wolą pobicia kogoś, a tym, że biegnie się potem, by mu dokopać.Gdybym nie doświadczał tego mechanizmu,nie mógłbym go przypisać nikomu innemu, bo można go poznać tylko introspektywnie.
Zgodnie z tym przewidywaniem szympansy wykazują wysoko rozwiniętą odpowiedzialność za własne czyny, np. samce bardzo często biją się o dostęp do samic, ale szybko się godzą. Wtedy prawdopodobnie zdają sobie sprawę z tego, co zrobiły i próbują leczyć zranienia, które same spowodowały. Bardzo znany zoolog, Bernhard Grzimek15, były dyrektor ogrodu zoologicznego we Frankfurcie, został kiedyś dotkliwie pogryziony przez osobnika tego gatunku, który po jakimś czasie wrócił do swojej ofiary i starał się zamykać otwarte rany. Konrad Lorenz16 skomentował to, że trzeba było mocnych nerwów Grzimka, by poczekać na powrót.
System zachowań, motywowany atrybucją odpowiedzialności, wymusza wzajemność, również na osobnikach skłonnych do oszustwa. Samce szympansów zawierają przymierza, które są bardzo zmienne, w zależności od bieżącego celu, a nie ze względu na stopień pokrewieństwa. Na przykład A i B są przeciwko C i D, ale wszystkie cztery są w opozycji do E (bardzo mi to przypomina sytuację w naszej Radzie Wydziału). Jeżeli sprzymierzeniec, któremu się wcześniej pomagało, nie weźmie udziału w konfrontacji, zostaje ukarany atakiem. Frans de Waal opisuje taką sytuację: samica Puist wspomagała osobnika o imieniu Louit w przeganianiu Nikkie. Kiedy Nikkie zaatakował Puist, jej dotychczasowy partner nie raczył pofatygować się jej na ratunek, mimo że zwróciła się o to do niego. Nielojalnemu towarzyszowi dostało się za to oczywiście. De Waal zauważył, że takiego zdrajcy już się więcej nie popiera17.
Atrybucja odpowiedzialności jest nową jakością w ewolucji, specyficzną dla hominidów, która zapewnia świadome zachowanie i rozumienie wspomnianej wyżej wzajemności. Stąd zawieranie przymierza pozwala na przekształcanie się w przyjaźń z utrzymaniem lojalności. Podobne przypadki znane są wśród szympansów, które w przyjacielskich związkach – zawieranych najczęściej na całe życie – odpowiadają sobie nawet osobowościami: jedne są żądne władzy i koniecznie chcą zostać alfa-samcami, by kontrolować innych członków grupy, a są też takie, które na to gwiżdżą, żyjąc sobie w zupełnie inny sposób.
Warto przy omawianiu tego wątku zwrócić uwagę na to, że wzajemność jest formą sprawiedliwości między dwoma osobnikami. Nie twierdzę oczywiście, że można szympansom przypisywać używanie tego pojęcia, zwłaszcza pojęcia sprawiedliwości społecznej.
Zachowania moralne powstały w ewolucji naczelnych w młodszym trzeciorzędzie lub pod jego koniec, wiele milionów lat przed pojawieniem się ludzi, a tym bardziej ich religii, które przejęły kontrolę nad wrodzonymi mechanizmami motywacji i użyły ich do własnych celów. Stało się tak poprzez uwikłanie istot boskich w obrót doznaniami i zastosowanie kategorii grzechu. Na przykład Jezus Chrystus przedstawiany jako ofiara i męczennik wywołuje współczucie (motywacja doznaniowa), a więc jest pacjentem moralnym. Jako zbawiciel jest sprawcą moralnym, który oczekuje za to wdzięczności. Jest jednocześnie arbitrem i to, jak wiadomo, bardzo potężnym. Wśród realnych istot takie połączenie funkcji jest praktycznie niemożliwe. Proszę zwrócić uwagę, że konstrukt Chrystusa jest zmasowanym atakiem psychotechnicznym na wrodzone motywacje moralne. Nie ma dwóch moralności – jednej pochodzącej od szympansów i drugiej od Boga. To zdecydowanie ten sam system motywacji, który został użyty i zmanipulowany do różnych celów.
Na poziomie doznaniowym największe znaczenie etyczne ma obrót doznaniami negatywnymi; pacjenci moralni dzielą cierpienie z samarytaninami, którzy reagują przez umniejszanie bólu pacjenta i własnego dystresu. Ale samarytanin może też doznawać empatycznej radości i w ten sposób maksymalizować sumę pozytywnych doznań w diadzie pacjent-samarytanin.
Na poziomie racjonalnym, w triadzie pacjent–sprawca–arbiter, zachodzi bardziej skomplikowany obrót; ponieważ sprawca jest racjonalny (tzn. rozumie przyczynowość i jest świadomy własnej odpowiedzialności), może karać albo nagradzać sprawcę, tzn. zamienić nieprawnie osiągniętą gratyfikację na cierpienie albo na odwrót – etycznie poniesione cierpienie (czyli poświęcenie się) na nagrodę.
Sfera subiektywna rozwinęła się w dużym stopniu niezależnie od ewolucji dwóch linii kręgowców: ptaków i ssaków, które rozdzieliły się w karbonie, około 300 mln lat temu. O rozwoju ich sfery subiektywnej wiemy na podstawie eksperymentalnych danych neurofizjologii18 i psychologii w połączeniu z elementarną wiedzą biologii porównawczej. W mózgach kręgowców znajdują się automatyzmy służące do przetwarzania zwykłego pobudzenia nerwowego, doprowadzonego aferentnymi połączeniami, na pozytywne i negatywne doznania. Ujemne doznania, np. strach i agresja, wytwarzane są w układzie limbicznym19 przy udziale ciał migdałowatych20, czyli w bardzo konkretnych miejscach organizmu. Cały ten system doznań negatywnych nie ma swojej osobnej nazwy – może z przyczyn historycznych. Nie chciałbym wprowadzać terminów, które nie istnieją, ale z punktu widzenia rozważań bioetycznych chętnie zastosowałoby się określenie „system kary”. U ptaków istnieje układ połączeń bardzo podobny do limbicznego, który rozwinął się niezależnie w innej części mózgu, w tzw.ciele prążkowanym21.
Stany pozytywne wytwarzane są w tzw. układzie nagrody22 (jest to termin neurobiologiczny), który obejmuje część układu limbicznego oraz kory mózgowej. System ten obejmuje znacznie większą część mózgu ssaków niż wspomniany „system kary”.
Skąd wiadomo, że wytwarzane w tych miejscach stany są pozytywne lub negatywne?
Znaczna część bezkręgowców to prawdopodobnie zwierzęta kartezjańskie o zachowaniach czysto instynktownych (hard-wired), zaprogramowanych i wykonywanych na zasadzie łuku odruchowego. Jednak u kręgowców elektryczne drażnienie mózgu daje dwa bardzo różne efekty, zależnie od substratu nerwowego. Drażnienie ośrodków ruchowych kory mózgowej człowieka wywołuje czysto automatyczne ruchy kończyn, którym nie towarzyszą żadne doznania (po prostu ręka rusza się mimo woli jej właściciela). To jest mechanizm kartezjańskich zachowań. Natomiast drażnienie układu limbicznego albo korowych części układu nagrody wywołuje silne stany afektywne, które pacjent może kontynuować lub przerywa je.
Ludzie z podłączonymi elektrodami w homologicznych ośrodkach limbicznych, zachowują się podobnie. José Delgado – lekarz neurobiolog – opisywał przypadki pacjentów, od których miesiącami nie można się było opędzić, bo poddali się przedtem eksperymentom z drażnieniem ich septum (jeden z elementów systemu nagrody kontrolujący orgazm)23. Narkotyki, które stymulują układ nagrody, również potęgują samodrażnienie mózgu. Inne dowody z zakresu neuroetologii z powodu braku czasu muszę niestety pominąć24.
Naukowcy, którzy całe życie prowadzili badania nad funkcjonowaniem mózgu,zaczynają mówić o neurosubiektywizmie, tzn. o wbudowaniu doznań subiektywnych w funkcjonowanie mózgu przez ewolucję. W każdym razie zupełnie jasne jest, że sfera subiektywna silnie rozwinęła się zarówno u ptaków, jak i u ssaków wtedy, gdy w pełni ukształtowały się obie te gromady, a więc najpóźniej w erze mezozoicznej (około 150 mln lat temu). Linia filogenetyczna ssaków oddzieliła się znacznie wcześniej (około 300mln lat temu) i bardzo trudno określić, czy wykształciła się już wtedy jakaś inicjalna sfera subiektywna. Kwestia ta sprowadza się do pytania, czy żaby też doświadczają
jakichś doznań, bo kręgowce, od których oddzielili się przodkowie ssaków, miały stopień kognitywnego rozwoju zbliżony do płazów.
Bez względu na to, kiedy i u jakich zwierząt doszło do powstania subiektywnych doznań, proces ten przyczynił się do wytworzenia nowej przyczynowości – psychologicznej – odpowiedzialnej za zachowania motywowane, w odróżnieniu od odruchowych. Przypomnijmy sobie wspomniane wcześniej samodrażnienie: po włączeniu obwodu następuje trywialne, mechanistyczne przewodzenie nerwowe, które powoduje stymulację neuronów, np. septum, ale w jakiś sposób (nazwałem to subiektywizacją,w literaturze fachowej anglo-amerykańskiej określaną jako brain-mind transition) przekształca się ono w pozytywny stan emocjonalny, dostarczający z kolei motywacji do ponownego włączenia obwodu.
Chciałbym zaznaczyć, że o ile powstanie empatii i refleksyjnej świadomości daje się wyjaśnić, skonceptualizować i zracjonalizować, o tyle muszę przyznać, że owo przekroczenie granicy między mózgiem a umysłem (brain-mind), czyli przejście od przyczynowości mechanistycznej do psychologicznej, umyka mojej wyobraźni naukowej. Pewne konfiguracje molekularne (może submolekularne) najwyraźniej wyznaczają stany pozytywne lub negatywne. Ale nie wiem, co one mogą mieć ze sobą wspólnego i od czego zależą. Uważam, że jest to tajemnica tajemnic i mógłbym tu przyjąć rozumowanie jednego z moich przyjaciół, który mówi, że jeśli czegoś nie rozumiemy, to musi to być nadprzyrodzone. A jeżeli miałbym uznać to za boską interwencję, to musiałaby ona nastąpić najpóźniej 150 mln lat temu i to w dwóch liniach: wiodących do ssaków i ptaków. I w tym wydarzeniu upatruję naszych najgłębszych korzeni moralności.
Na zakończenie chciałbym powiedzieć, że co prawda nie rozumiemy stosunku sfery mechanistycznej do subiektywnej, ale znaczenie podstawowych doznań jest ewidentne: motywowanie przeżycia i sukcesu rozrodczego. Warunkiem powstania moralności było włączenie doznań, czyli sfery subiektywnej, do kontroli zachowania. Nastąpiło to z udziałem doboru naturalnego, który jest mechanistycznym, automatycznym procesem biologicznego wartościowania.
1.Socjobiologia – nauka zajmująca się społecznym życiem zwierząt, a także ludzi; bada genetyczne (tzw. dalsze) przyczyny zjawisk społecznych; zapoczątkowana w 1975 przez amerykańskiego entomologa Edwarda O. Wilsona.
2.Edward Osborn Wilson (ur. 1929) – amerykański myrmekolog (badacz mrówek), twórca socjobiologii; profesor Uniwersytetu Harvarda w Cambridge, Massachusetts; w książce pt. Sociobiology:The New Synthesis (1975) wysunął hipotezę o genetycznych podstawach zachowań społecznych zwierząt i ludzi, próbując również w ten sposób wyjaśnić altruistyczne działania człowieka
3.Carl Gustav Jung (1875-1961) – szwajcarski psychiatra, psychoanalityk, twórca psychologii analitycznej i teorii archetypu; jego poglądy wywarły wpływ na psychiatrię, psychoanalizę i filozofię;rozwinął teorię libido jako podstawy życia psychicznego.
4.Hominidy (Hominidae) – człowiekowate; żyją zwykle w gromadzie, w dobrze zorganizowanych grupach, z silnie zaznaczoną hierarchią osobników.
5.Dystres (ang.distress – strapienie, zmartwienie, rozpaczliwe położenie) – prof. Elżanowski używa tego terminu do określenia negatywnego komponentu stresu, w odróżnieniu odeustresu – stresu pozytywnego, który pomaga człowiekowi, np. w czasie publicznego wystąpienia
6.Jane Goodall (ur. 1934) – etolog brytyjski, założycielka organizacji zajmującej się ochroną szympansów i opieką nad nimi; prowadziła pionierskie badania życia szympansów; autorka prac:W cieniu człowieka (wyd. pol. Warszawa 1974), Przez dziurkę od klucza. 30 lat obserwacji szympansów nad potokiem Gombe(wyd. pol. Warszawa 1995).
7.Robert L. Trivers (ur. 1943) – kanadyjski antropolog i biolog, profesor Uniwersytetu Rutgers w Nowym Brunszwiku.
8.Orka karłowata (Pseudorca crassidens) – waleń z rodziny delfinowatych o jednolicie czarnym ubarwieniu, żyjący na pełnym morzu zawsze stadami, występujący we wszystkich oceanach.
9.Grindwal (Globicephala melaena) – duży przedstawiciel waleni z rodziny delfinowatych o jednolicie czarnym ubarwieniu poza jasną plamą pod głową, żyjący w dużych stadach we wszystkich morzach,odbywa zimą regularne wędrówki do wód cieplejszych, poszukiwany dla mięsa i tłuszczu; rocznie poławia się 3000-4000 sztuk, głównie u brzegów Nowej Funlandii oraz w pobliżu Wysp Owczych.
10.Patrz: C. Moss, Thirteen Years in the Life of an Elephant Family, Uniwersytet Chicagowski 2000.
11.Patrz:Machiavellian Intelligence, red. R. Byrne i A. Whiten, Uniwersytet St. Andrews 1988.
12.Fryderyk Engels (1820-1895) – niemiecki filozof, działacz ruchu robotniczego, twórca i teoretyk komunizmu.
13 Patrz: J. Goodall, Przez dziurkę od klucza..., ibidem.
14 Patrz: W. Kohler,The Mentality of Ape, London 1925. Szeroko tym zagadnieniem zajmował się także wybitny polski zoolog Jan Dembowski w książce z 1951 pt. Psychologia małp.
15 Bernhard Grzimek (1909-1987) – zoolog niemiecki; badacz ssaków Afryki, rzecznik ich ochrony; najbardziej znane pozycje:Serengeti nie może umrzeć (napisana z synem Michaelem) oraz 13-tomowa Grzimeks Tierleben.
16 Konrad Zacharias Lorenz (1903-1989) – austriacki lekarz, zoolog, etolog; laureat nagrody Nobla w 1973, twórca nowoczesnej etologii, badacz zwierzęcych i ludzkich zachowań.
17 Patrz: F. de Waal, Chimpanzee Politics. Power and Sex among Apes, Baltimore 2000.
18 Neurofizjologia – fizjologia układu nerwowego; nauka o czynnościach komórek i włókien nerwowych, receptorów, ośrodków nerwowych oraz o czynności jako całości.
19 Układ limbiczny (układ rąbkowy) – zespół struktur mózgowych stanowiący anatomiczne podłoże motywacji; w u.l. znajdują się ośrodki regulujące czynności narządów wewnętrznych oraz ośrodki: głodu, pragnienia, bólu, strachu, agresji.
20 Ciało migdałowate – część układu limbicznego.
21 Ciało prążkowane (jądra podstawne mózgu) – jądra c.p. biorą udział w regulacji napięcia mięśniowego u ptaków i ssaków, wykazują zdolność do inicjowania ruchów, odpowiadają za powstawanie mimowolnych ruchów współtowarzyszących, uzupełniających i ułatwiających ruchy dowolne; jądra te stanowią wyższe, podkorowe ośrodki regulacji ruchów, a u zwierząt ze słabo rozwiniętą korą mózgową tworzą razem ze wzgórzem najwyższe piętro układu nerwowego ośrodkowego.
22 Układ nagrody – zespół ośrodków i dróg nerwowych w obrębie rąbkowego układu i w półkulach mózgu, których drażnienie elektryczne wywołuje u zwierząt pozytywne reakcje emocjonalne.
23 Patrz: J. Delgado, New Orientations in Brain Stimulations in Man, [w:] Brain-Stimulation Reward. A collection of papers prepared for the First Conference on Brain Stimulation Reward at Janssen Pharmateuceutica, Beerse, Belgium, 21-24 IV 1975.
24 Więcej na ten temat: B. Sadowski,Biologiczne mechanizmy zachowania się ludzi i zwierząt, Warszawa.
DYSKUSJA
prof. Andrzej Dyrcz, ornitolog, Uniwersytet Wrocławski: Prelegent mówił na temat socjobiologii bardzo niewiele i, moim zdaniem, niesłusznie pomijał jej osiągnięcia. Jest to dziedzina wiedzy zawierająca zbiór różnych teorii w prosty sposób tłumaczących wiele skomplikowanych zjawisk, np. dobór naturalny i omawiane tu dziś zagadnienie altruizmu. Obydwa zjawiska rozpatrywane są przez tę gałąź biologii na poziomie genetycznym, nie wyższym. Oznacza to, że osobniki zachowują się egoistycznie, dążąc do maksymalizacji swojego dostosowania, czyli do przekazania genów następnemu pokoleniu w jak największym stopniu, natomiast wszystkie akty altruistyczne mają w osiągnięciu tego celu pomóc.
Socjobiologowie wprowadzili pojęcie „łącznego dostosowania”, oznaczające wszelką pomoc, w wyniku której dawca ponosi koszty, a odbiorca zyskuje. Ma ona miejsce na ogół w obrębie grupy spokrewnionych osobników, przez co w pośredni sposób propagowane są geny wspierającego potrzebujących. W sytuacji gdy akty altruistyczne skierowane są do osobników niespokrewnionych, stosuje się określenie „altruizmu odwzajemnionego”. Rzeczywiście zebrano liczne dowody na to, że altruista oczekuje po pewnym czasie odwzajemnienia i otrzymuje je (co z kolei wiąże się z pojęciem „dylematu więźnia”). Zagadką jest to, w jaki sposób w ewolucji doszło do powstania tej cechy, bo najprościej byłoby przyjąć pomoc i nie odpłacać się w podobny sposób, żeby mieć pewny zysk. Co prawda w przypadku wyrażenia wdzięczności może on być dużo wyższy, ale zawsze jest niepewny. Jest to chyba zagadnienie pomagające zrozumieć najrozmaitsze mechanizmy społeczne, ale nie będę szerzej rozwijał tego wątku. Dlatego socjobiologowie uważają, że nie można stosować w odniesieniu do zwierząt takiego pojęcia altruizmu, jakie funkcjonuje w świecie ludzi, tj. jego psychologicznego rozumienia jako „bezinteresownej troski o dobro innych”.
Uważam więc, że nasza moralność nie jest wynikiem przekazu genetycznego, ale nabywana jest w procesie kultury i musimy niejako zmuszać się do jej przyjęcia. Natomiast według nowszych poglądów – ich zwolennikiem jest prof. Elżanowski – jej początki nie są zjawiskiem nowym i sięgają swymi korzeniami w głąb ewolucji.
Andrzej Elżanowski: Aby wyjaśnić, dlaczego pomijałem socjobiologię i jej niewątpliwe dokonania, przypomnę jedno z najważniejszych rozróżnień filozofii biologii wprowadzone w 1961 r. przez Ernsta Mayra25 w artykule pt.Cause and Effect in Biology26, które mówi o bezpośrednich (proximate) i ostatecznych (ultimate) przyczynach zjawisk biologicznych. Otóż rozważając moralność, cały czas obracałem się w obrębie tych pierwszych, co oznacza, że definiuję i rozważam zagadnienia w kategoriach przyczynowości mechanistycznej i psychologicznej. Natomiast socjobiologiczne wyjaśnienia świadomych zachowań moralnych, altruizmu odwzajemnionego lub atrybucji odpowiedzialności traktuję jako kategorie ostateczne.
prof. Jan Klamut, fizyk, Instytut Niskich Temperatur i Badań Strukturalnych PAN: Parę lat temu Czesław Miłosz napisał wiersz oskarżający kota o czyny niemoralne, który, jak wszystkim wiadomo, przed zabiciem myszy bawi się swą ofiarą. Mówię o tym, bo wydaje mi się, że pana pogląd na moralność zwierząt jest podobny do opinii poety, wyrażonej w tym utworze. Natomiast moje zdanie zbliżone jest do wniosków, jakie padły w dyskusji wywołanej tą publikacją, w której głos zabrali: filozof, biolog, psycholog, a nawet teolog, czyli ksiądz prof. Józef Tischner27. Mianowicie uważam, że niewłaściwe jest przenoszenie tych samych kryteriów ocen czynów dokonywanych przez ludzi do świata zwierzęcego, bo podlega on zupełnie innym prawom. Oczywiście, mogę zgodzić się z tym, że postępując w ten sposób, znajdziemy wiele podobieństw, ale nie mogę powiedzieć o szympansie, że zachowuje się moralnie, a wśród swych przodków ma „szympansa-samarytanina”, bo są to pojęcia zarezerwowane dla zupełnie innego wymiaru.
O moralności człowieka można mówić dopiero wtedy, gdy łączy on w sobie funkcje sprawcy i arbitra, tzn. gdy potrafi dokonać samooceny i operuje świadomym czynem. Nie zakładam przy tym, że w przypadku szympansa możliwe jest takie połączenie. Po drugie uważam, że konieczne jest rozróżnienie czegoś, co nazwałbym „moralnością jednostkową”, gdy mamy do czynienia z odpowiedzialnością za własne poczynania, od zespołu norm przyjętych przez całe społeczeństwo, które wpływają na ocenę postępowania i decydują o tym, co jest dobre, a co złe.
Andrzej Elżanowski: Nigdy nie mówiłem, że koty mają jakąś moralność, wręcz przeciwnie: powiedziałem, że zachowania moralne znane są tylko u niektórych społecznych ssaków o szczególnie wysokiej inteligencji. Owszem, większość wyższych kręgowców może być obiektem empatii, tzn. gdy znajdują się w potrzebie, mogą przyjmować pomoc innych osobników, ale nie widzę powodów, by uważać je za sprawców lub arbitrów moralnych.
Co do stwierdzenia, że świat zwierząt podlega innym zasadom niż ludzkie, uważam, że mówi pan tak, bo przyjmuje arbitralną definicję moralności. Zakłada pan bowiem z góry, że może ona występować tylko u człowieka i wobec tego tak pan będzie ją definiował, aby udowodnić, że nie ma jej wśród innych istot. Takie manipulowanie pojęciami wcale nie jest trudne. Dzieje się tak, gdy zaczynamy od apriorycznego dzielenia świata na ludzi i zwierzęta: po prostu otrzymujemy to, co sami sobie zakładamy.
Według tego, co wiemy na temat homologii DNA u ludzi i szympansów, wynoszącej więcej niż 95 %, jak również psychologii ewolucyjnej, biblijny podział na świat ludzki i zwierzęcy jest nie do utrzymania. Podstawowe granice powinny przebiegać według wielkiej nieciągłości ewolucyjnej, jaką jest najpierw powstanie sfery subiektywnej, a potem świadomości refleksyjnej (występujących przecież u szympansów, a nie tylko ludzi).
Jan Różewicz (1953-2008), filolog, reżyser: Jestem zoologiem-amatorem, który czytał takie autorytety w dziedzinie zoologii, jak Alfred Brehm28 czy Jan Żabiński29 . Z pewnością zna pan te nazwiska.
Andrzej Elżanowski: Tak. To stare dzieje antropocentryzmu.
Jan Różewicz: Podczas tych lektur zwróciłem uwagę na to, że owi znakomici naukowcy mieli zupełnie odmienne zdania na temat każdego gatunku z osobna. W jednej publikacji znalazłem stwierdzenie, że tygrys jest samotnikiem, a u innego autora, że jednak może żyć w niewielkim stadzie, na temat goryli i naczelnych w ogóle opinie były skrajnie różne, w dodatku niepochodzące z własnych spostrzeżeń, bo oprócz Alfreda Brehma żaden z badaczy nie podróżował i zwierząt na wolności nie obserwował.
Nie mogę powiedzieć, że wykład pański był dla mnie fascynujący. Zabrakło, moim zdaniem, w nim stwierdzenia, że zwierzęta, a zwłaszcza naczelne, mają moralność zmienną, podobnie jak ludzie. Wniosek taki nasuwa się sam, gdy ogląda się film przyrodniczy, pokazujący jak dwie szympansice zabijają w okrutny sposób wszystkie nowo narodzone w swojej grupie.
Uważam, że nie można tak do końca przykładać ludzkich miar do zwierząt, jak pan to uczynił w swoim wystąpieniu. Wiem dobrze o tym, że w świecie zwierzęcym dokonywana jest selekcja, np. niektóre młode bocianięta z jakichś powodów są przez swoich rodziców zadziobywane i wyrzucane z gniazd. Widziałem to na własne oczy, kiedy chodziłem po lasach. Przyznam, że byłem kłusownikiem, ale nie powiem, na jakie okazy polowałem, bo nie chcę dostać się do więzienia.
Andrzej Elżanowski: Pojawiła się w pana wypowiedzi ciekawa obserwacja: zachowania moralne charakteryzują się zmiennością, która świadczy o tym, że wykazują się pewną niezależnością i autonomią w stosunku do genetyki. Niektóre osobniki są bardziej, a inne mniej samarytańskie na poziomie doznaniowym, są też takie szympansy,które lepiej wykonują funkcje arbitrów. Sytuacja ta dowodzi tego, że moralność jest złożoną funkcją psychiczną, a jej determinacja genetyczna nie jest aż tak precyzyjna.
prof. Stanisław Kaźmierczyk, prawnik, Uniwersytet Wrocławski: Jestem prawnikiem, który nie zna się na tym, o czym mówił tutaj prof. Elżanowski. Mogę jedynie skonfrontować swoją wiedzę na temat moralności ze zdaniem prelegenta.
W literaturze pojawia się czasem stwierdzenie, że moralność jest doskonałością woli. Nie twierdzę naturalnie, że jest ono jedynie właściwe i nie musiał pan w swym wywodzie doprowadzić do wniosku, że moralność u zwierząt jest analogiczna do tego rozumienia. Odnoszę wrażenie, że mamy do czynienia z pewną antropomorfizacją w pańskim wykładzie, której, moim zdaniem, należy wyzbyć się, aby mieć klarowne spojrzenie na postępowanie zwierząt. Ponadto dzięki temu unikniemy błędów, nazywanych kategorialnymi przesunięciami.
Chciałbym także dodać, że zagadnienie analogii między światem zoologii a ludzkim jest niezwykle ciekawe, istnieje dość spora literatura fachowa na jej temat. Nie twierdzę oczywiście, że pan jej nie zna, ale być może wykorzystanie ich mogłoby mieć na pański wykład bardzo dobry wpływ.
Co do empatii, to chciałbym powiedzieć, że faktycznie ma ona niewątpliwie duże znaczenie dla zjawiska moralności, natomiast nie sądzę, aby słuszne było upatrywanie w niej jądra moralności, jest to wysoce dyskusyjne założenie, jest to bowiem, moim zdaniem, pojęcie znacznie bliższe tolerancji.
I ostatnia kwestia odnosząca się do funkcji arbitra. Otóż jest to postać, która u ludzi preferuje określony sposób rozumienia moralności bądź poglądy i trzeba być bardzo ostrożnym mówiąc o niej, szczególnie zaś w odniesieniu do zwierząt.
Andrzej Elżanowski: Jeżeli arbitralnie lub apriorycznie założy się, że moralność jest doskonałością woli, to automatyczne większość zjawisk, o których tu mówiłem, będzie wyłączona, bo na podstawie takiej definicji zwierzęta nie mogą być moralne.
Podobieństwa zachowań szympansów i ludzi nie są analogiami, ale homologiami, bo mamy do czynienia z ewolucyjną ciągłością zachowań, zresztą uderzająco podobnych, kontrolowanych przez homologiczne substraty nerwowe.
Krytyka antropomorfizmu – lub też raczej krytycznego antropomorfizmu – którym posługiwałem się podczas swojego wykładu, także nie odpowiada obecnemu stanowi wiedzy, ponieważ powszechnie zaakceptowano go jako metodę uzyskiwania największej oszczędności wyjaśnienia. Odrzucanie człowieka jako modelu do zrozumienia zachowań szympansa byłoby po prostu nierozsądne z punktu widzenia strategii naukowej, skoro zauważamy między nimi tak wiele niesłychanych podobieństw, nie tylko genetycznych.
Nie bardzo rozumiem, co znaczy opinia, że empatia jest bliższa tolerancji. Zjawisko to zachodzi na poziomie doznaniowym, a więc po prostu nachodzi nas (lub szympansa) jak nastrój, i są osobniki mniej, a inne bardziej empatyczne i pewnie nic na to nie poradzą. Znane są w społecznej psychologii – niestety o tym nie mówiłem – badania dowodzące tego, że motywacje moralne manipulowane są nie tylko przez systemy religijne, ale też dobór naturalny, ponieważ zachowania moralne są bardzo niebezpieczne dla przeżycia, np. delfiny nie mogą zajmować się jedynie pomaganiem (szczególnie orki, które zjadają młode walenie innych gatunków), by nie wyginąć z głodu. Dlatego mechanizmy socjobiologiczne i doboru naturalnego tak sterują zachowaniami altruistycznymi, by nie kolidowały z rozrodem.
prof. Ludwik Turko, fizyk, Uniwersytet Wrocławski: Wykład pański był dla mnie fascynującą prowokacją intelektualną przez samo zestawienie: „Biologiczne korzenie moralności”.
Domyślam się, że kusiło pana, by posunąć się jeszcze bardziej w tym prowokowaniu, ale wykazał się pan pewnym samoograniczeniem. Użył pan wyrazu „moralność”, tradycyjnie zarezerwowanego dla wartościowania postępowań ludzkich, szukając źródeł tego zachowania w biologii. Metodologia ta wydaje mi się ryzykowna i mocno chybiona w sytuacji, gdy ludzie z różnych kręgów kulturowych, używając podobnych słów, mają kolosalne trudności z przypisywaniem sobie analogicznych zachowań i nie są w stanie zrozumieć motywów własnych poczynań. Zarzut antropomorfizacji, który padł wcześniej, jest oczywisty. Niestety, uległ jej pan, gdyż posługiwał się przykładami z woreczka zachowań ludzkich na zasadzie: „no tak, skoro ten szympans jest moralny, to pomaga i dobrze się zachowuje”. Wydaje mi się, że uczciwość i rzetelność naukowa wymaga jednak podejścia behawioralnego, tzn. najpierw obserwacji pewnych zachowań, np. społecznych, u zwierząt,a następnie doszukiwania się analogii do ludzkiego postępowania w podobnych sytuacjach.
Moralność bowiem zaczyna się od człowieka, nie pochodzi od zwierząt.
Uważam też, że używanie określeń „moralny” czy „niemoralny” nie jest klarowne, bo zawiera w sobie element wartościujący, lecz być może jest to także zabieg świadomy, związany z ową prowokacją.
Podzielę się jeszcze jednym spostrzeżeniem. Wydaje mi się, że moralność u ludzi ma w sobie element samoograniczenia, tzn. człowiek nie zachowałby się jak szczur z przykładu, który naciskał klapkę, aby osiągnąć przyjemność tak długo, aż padł z wyczerpania. Historia tych 30 waleni pomagających towarzyszowi była bardzo ładna, ale zupełnie nieracjonalna z punktu widzenia zachowań ludzkich.
Andrzej Elżanowski: Obecnie mówi się o uniwersalizmach ludzkich. Paul Eckman30, wielki autorytet na Uniwersytecie Kalifornijskim, był kiedyś zwolennikiem relatywizmu kulturowego – jak wszyscy w USA i pan, panie profesorze – więc pojechał kiedyś na Nową Gwineę, by go udowodnić. Pokazywał zdjęcia przedstawiające Europejczyków w różnych stanach emocjonalnych plemionom niemającym nigdy wcześniej styczności z naszą cywilizacją. Badani przez niego tubylcy tak jednoznacznie i trafnie rozpoznali uczucia osób z fotografii, że Eckman po powrocie wydał ponownie książkę Karola Darwina O wyrazie uczuć u człowieka i zwierząt i opatrzył ją bardzo dużym wstępem. Podstawowe doznania są specyficzne i takie same dla gatunku, ponieważ pochodzą z tego samego źródła. Różnice kulturowe są jedynie ich nadbudową.
Przeprowadzono kiedyś bardzo ważne dla nauki doświadczenie z grupą Japończyków – jak wszystkim wiadomo, przedstawicielami narodu o bardzo wykształconej etykiecie – których posadzono w pomieszczeniu z ukrytymi kamerami, aby oglądali filmy pełne brutalności, przemocy i krwi. W czasie projekcji reagowali na to, co widzą, dokładnie tak samo, jak wszyscy inni ludzie na ziemi (choć nie robili tego w obecności innych osób).
Moja definicja moralności jest bardzo szeroka i liberalna, dzięki niej znajdowałem zachowania moralne u istot pozaludzkich (a konkretnie u bardzo wąskiego kręgu zwierząt), które na dodatek korelują z innymi funkcjami. A wartościowanie było całkiem świadome. Uważam taką metodologię za w pełni uzasadnioną.
Natomiast co do samoograniczenia, którego nie ma u zwierząt: nie wiem, czy człowiek umiałby, w odróżnieniu od szczura, przestać w dowolnym momencie naciskać klapkę powodującą osiąganie u niego orgazmu. To, co dzieje się przy samodrażnieniu układu nagrody, jest w dalekim stopniu odpowiednikiem narkomanii. Wiemy aż za dobrze, że znaczna część ludzi nie potrafi się samoograniczać.
prof. Andrzej Kisielewicz, matematyk, Uniwersytet Wrocławski: Kiedy prof. Ludwik Turko powiedział, że wykład ten był prowokacją, to myślałem przez chwilę, że nie mam już nic do powiedzenia. Jednak jest jeszcze coś, co chciałbym dodać. Uważam, że zastosowanie słowa „moralność” w odniesieniu do zwierząt jest takim samym nadużyciem, jak posługiwanie się określeniem „sztuczna inteligencja” do technologii komputerowej albo „inteligentne OMO” w reklamie proszku do prania. Polega ono na tym, że nie bierze pan pod uwagę ogromnej nieciągłości między światem zoologii a człowiekiem.
Andrzej Elżanowski: Człowiek jest jednym wśród milionów gatunków zwierząt, więc na czym ona polega?
Andrzej Kisielewicz: Na tym, że człowiek jest zupełnie innym zjawiskiem.
Jest to także kwestia arbitralności definicji, którą można oczywiście sobie przyjąć, jaką się chce, ale konieczne jest, by była ona prawidłowa i rozróżniała dające się wyodrębnić zjawiska. Natomiast kilku moich przedmówców i ja przez moralność rozumiemy zupełnie coś innego niż pan, dlatego protestujemy przeciwko takiemu stosowaniu tego pojęcia, jak pan to uczynił.
Kiedy opisywał pan różne zjawiska, przypominał pan mnie, gdy miałem 10 lat.
Usiłowałem wtedy wytłumaczyć sobie, skąd bierze się u mnie uczucie litości, i wymyśliłem, że może to być taki nieprzyjemny stan, który próbuję zlikwidować, np. przez pomoc, i to wyjaśnienie było dla mnie powodem do dumy, bo pomyślałem sobie, że pojąłem istotę moralności. Ale byłem wtedy dzieckiem i obawiam się, że pana próby są na tym poziomie.
Andrzej Elżanowski: I to wyjaśnienie nie ma nic wspólnego z moralnością według pana?
Andrzej Kisielewicz: Nie.Dlatego,że moralność jest wtedy, gdy postanawiam sobie: „nie będę oszukiwał” itp.U szympansów trudno takie deklaracje zaobserwować.
Andrzej Elżanowski: Nie mogę zbyt wiele powiedzieć na temat tego, co pan mi zarzuca, bo przyjął pan antropocentryczną definicję moralności, zakładającą, że między człowiekiem a zwierzęciem jest nieciągłość pod każdym względem. Celem mojego wystąpienia było pokazanie ogromnej liczby dowodów na ciągłość ewolucyjną między ludźmi i innymi naczelnymi.
Natomiast argument, że szympansy nie mają moralnej motywacji, ponieważ nie postanawiają przestać oszukiwać, jest naiwny. Nie są one naturalnie indoktrynowane przez rodziców i proboszczów etyką cnót i nie są zdolne do tworzenia standardów etycznych.
Ostatnio edytowano 5 cze 2012, o 11:33 przez krzysztof, łącznie edytowano 3 razy