Strona 1 z 1

Mieć kota na punkcie kota. Jakie to ludzkie...

PostNapisane: 11 kwi 2013, o 06:50
przez krzysztof
Cześć :o

"Mieć kota na punkcie kota. Jakie to ludzkie..." , Autor: Steve Mirsky | dodano: 2012-12-17 ,„Świat Nauki" nr 12/2012
http://www.swiatnauki.pl/8,770.html#
Nasza obsesja na punkcie tych czworonogów jest coraz powszechniejsza. Tak wiele kotów, a tak mało czasu, by wielbić ślady łap każdego z osobna.

Mam tylko dwa koty. Zaraz, zaraz – czy ja się aby nie zagalopowałem? „Mam” to przesada. Trafniejsze byłoby stwierdzenie, że dwa koty łaskawie się zgodziły, bym mógł przebywać w ich obecności, oczywiście tylko i wyłącznie na określonych przez nie warunkach. Zostały porzucone przez sąsiadów, którzy przeprowadzili się do innego lokum. Kot numer jeden, a właściwie kotka, była od dawna znana dzieciom z okolicy jako Patches. Już wcześniej składała mi regularne wizyty, które stawały się z czasem coraz dłuższe. Po prostu wydłużyła je jeszcze bardziej.

Kot numer dwa to Tigger. I jemu imię nadały okoliczne dzieciaki. Osobiście wolałbym coś bardziej wzniosłego, powiedzmy – Atena i Achilles. (Szkoda, że nie poznamy nigdy prawdziwych kocich imion, pewnie równie tajemniczych, jak ich właściciele). Gdy Tigger spostrzegł, jak dobrze ustawiła się Patches, poprosił (OK, zażądał), bym i jego przyjął pod swój dach. W chwili, gdy piszę te słowa, Tigger wzrokiem daje mi do zrozumienia, że mam mu ustąpić miejsca na jego fotelu. Staram się wyjaśnić, że pracuję, by zapewnić mu wikt i opierunek. Nie spuszczając ze mnie oka, zdaje się mówić: „Koleś, pracuj sobie – wtedy, kiedy fotel nie jest mnie potrzebny”.

Amerykańskie towarzystwo ochrony zwierząt Humane Society of the U.S. szacuje, że Amerykanie mają ponad 86 mln kotów. Trudno mieć im to za złe. Gościć w domu małą boginię Bastet, wylegującą się na kanapie, to spełnienie marzeń. (OK, psy też są wspaniałe – dostarczyły do Nome na Alasce szczepionkę przeciw dyfterytowi, pokonując ponad tysiąc kilometrów zamarzniętej tundry! Właściciele psów, nie warczcie na mnie!).

Ostatnio mocnego dowodu na istnienie u rasy ludzkiej obsesji na punkcie kotów dostarczył projekt wykorzystujący sztuczną inteligencję zrealizowany w laboratoriach Google X. Badacze stworzyli sieć składającą się z 16 000 procesorów, która miała zasymilować informacje z dziesięciu milionów przypadkowych nagrań wideo dostępnych na YouTube. Następnie sprawdzono, co sieć wie o świecie. Gdy naukowcy pokazali jej zdjęcia kotów, padła lakoniczna odpowiedź: „Tak, znam tę rzecz”. Są na to dwa wytłumaczenia: albo sieć znała koty, bo tak wiele materiału na YouTube dotyczy tych zwierząt, albo Eliotowski Mr. Mistoffelees przeniknął do sieci i powiedział jej, co jest czym. Od razu w niektórych środkach masowego przekazu pojawiła się informacja, jakoby badacze nauczyli komputer „rozpoznawać” koty. Skąd taka interpretacja? Być może Kongres próbował wprowadzić w błąd opinię publiczną, by mieć pretekst do obcięcia wydatków na badania naukowe. „Naszym celem nie było nauczenie sieci rozpoznawania kotów – tłumaczył w rozmowie ze stacją NPR badacz współpracujący z Google, Andrew Ng ze Stanford University. – Koty były jednymi z obiektów używanych do testów”. Następnie Ng wyjaśnił, że mnóstwo osób umieszcza w Internecie nagrania z udziałem kotów, więc naturalnie sieć miała okazję zobaczyć wiele z nich i nauczyć się je rozpoznawać.

Co ciekawe, Ng również uzyskałby pozytywny rezultat, gdyby sprawdził, czy sieć rozpoznaje faceta, którego pocisk trafia w krocze. Oczywiście, osiągnięcie naukowe polegające na wyszkoleniu sieci, by wykrywała takie scenki również nie zachęciłoby Kongresu do wspierania finansowo nauki. Rzeczywisty cel eksperymentu był następujący: naukowcy chcieli zaobserwować, jak niewielkich rozmiarów, komputerowy mózg przetwarza i kojarzy docierające do niego informacje. To może przydać się w doskonaleniu wyszukiwarek czy programów do rozpoznawania mowy. Kto wie, może przyda się również wojsku. Bingo! Wtedy pieniądze z pewnością popłyną szeroką strugą.

À propos pieniędzy, ostatnio niektórzy właściciele kotów nie na żarty wkurzyli się na firmę, która opracowała aplikację na iPada „Games for Cats”. Według strony internetowej Escapist, aplikacja dostarcza rozrywki naszym pupilom przez wyświetlanie na ekranie poruszających się obiektów. (Jest to wersja hi-tech zabawy z laserowym wskaźnikiem). Aktualizacje można było nabyć z poziomu menu, które, jak pisze Escapist, było „tak przyjazne dla użytkownika , że nawet koty potrafiły z niego korzystać”. Po skargach właścicieli kotów spowodowanych rzekomo niezamierzonymi wydatkami, twórcy aplikacji uczynili drogę do zakupu gry przez koty bardziej krętą.

Muszę kończyć. Boski Tigger chce odzyskać swoje krzesło.

Steve Mirsky pisze felietony do tej rubryki od czasu, gdy typowa płyta tektoniczna była oddalona o około 84 cm od jej obecnego położenia. Prowadzi również firmowany przez Scientific American podkast Science Talk.
Obrazek


:o

Re: Mieć kota na punkcie kota. Jakie to ludzkie...

PostNapisane: 22 paź 2013, o 20:20
przez anilana
coś dla mnie hihi, bo uwielbiam koty :)