Post 25 cze 2009, o 08:59

"Zdrowe jaja?" + komentarz

W Polityce nr 26, z 27 czerwca 2009, Piotr Adamczewski, kucharz prowadzący programy kulinarne w TOK FM (których, jak to zresztą wszystkich programów kulinarnych unikam, żeby nie napatoczyć się na kolejną obróbkę zwierzęcych ciał) napisał tekst pt. "Zdrowe jaja?", gdzie relatywizuje doniesienia naukowe (badań jest wiele i często wzajemnie się wykluczają) dotyczące korzystnych lub niekorzystnych dla zdrowia (zdrowia człowieka - podkreślmy, zdrowiem zwierząt Piotr Adamczewski się raczej nie para) skutków jedzenia jaj, ryby pangi czy masła (zahacza też o pomidory). Jaki wyciąga wniosek?

Jaka wynika konkluzja z tej wojny opinii oraz nadmiaru informacji o tym co nam proponują w delikatesach, supermarketach i na bazarach? Strach wejść do kuchni, bo po co sięgniemy do lodówki, to okazuje się, że skracamy sobie życie. Więc nie jeść niczego?! Nie! Po prostu zachować zdrowy rozsądek. I nie przejadać się, a delektować się wszystkim, co sprawia przyjemność. Nie poddawać się szantażowi "badań" nakazujących żyć w ścisłym poście, ale i nie ulegać podszeptom, iż stół to miejsce ciągłego karnawału i rozpasania. Smakosze są pogodni, ale i rozsądni. Swój rozum mają.

Rzeczywiście, w dzisiejszym świecie, można odnosić wrażenie wielkiego szumu informacyjnego i trudno się w nim czasem odnaleźć. Wtedy dobrym przewodnikiem wydaje się być zasada umiaru. Niestety w wielu przypadkach umiar bywa pojęciem względnym i bardzo pojemnym, a równocześnie niewystarczającym, by zachować zdrowie. Nie wszystkie badania zaś zasługują na miano pseudo badań i niektórym z nich warto się bliżej przyglądnąć, szczególnie jeśli dotyczą dużych populacji.

Niestety nawet jeśli doniesienia o szkodliwości dla naszego zdrowia płynącej ze spożycia pangi okażą się przesadzone, wiemy nie od dziś i ponad wszelką wątpliwość, że nasze spożycie pangi jest niewątpliwie śmiertelne dla niej samej. O tym Piotr Adamczewski, jak zresztą większość kucharzy, nie wspomina. Ciekawe dlaczego, skoro sam twierdzi, że smakosze, do którym jak mniemam sam się zalicza, są "rozsądni" i "swój rozum mają". Rozum powinien im więc podpowiedzieć, że tam, gdzie dzieje się cierpienie i śmierć, nie da się mówić o niezmąconej niczym przyjemności. Rozum powinien przypomnieć, że nie ma sfer życia, których jakimś niezwykłym sposobem nie obejmuje etyka, szczególnie wtedy, gdy nasza wolność rozbija się widelcem i nożem na czyimś brzuchu, czy plecach. Ktoś powie "to tylko zwierzęta" Odpowiem, to "aż zwierzęta" i zapytam, czy przespał rewolucję darwinowską i lekcje biologii w szkole podstawowej, gdzie uczymy się, że zwierzęta w przeciwieństwie do roślin posiadają układ nerwowy (szczególnie rozwinięty u kręgowców, do których ryby jak najbardziej się zaliczają)? Są zatem (zwierzęta) zdolne do odczuwania bólu, a naukowcy mówią nam również, co intuicyjnie i empirycznie dostrzegamy w kontakcie z psem, czy kotem, że na "tępym" bólu się nie kończy. W grę wchodzi odczuwanie strachu, przerażenia, zadowolenia, tęsknoty, rozpaczy, stresu i zapewne jeszcze innych odczuć. W grę wchodzi nie tylko samodzielne życie tu i teraz, ale pamięć, przywiązanie, struktury społeczne. Wreszcie nie tylko instynkt, ale uczenie się, podpatrywanie, zabawa. Bogate jest życie zwierząt. Zabijanie, zjadanie i wykorzystywanie ich jakby nigdy nic, gdy robić tego nie musimy, by przeżyć, jest barbarzyństwem, robienie z tego sztuki - groteską.

skan artykułu