Zabijanie od święta - koniecznie do przeczytania -Tyg. Powsz
Zabijanie od święta - artykuł z Tygodnika Powszechnego, zdecydowanie do przeczytania, napisany przez Filipa Wróblewskiego, studenta V roku Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UJ.
Jak zacząć? Sprawa jest śliska, wyjątkowo śliska, jeśli wziąć pod uwagę okołoświąteczne szaleństwo i kolejki w supermarketach. O co chodzi? O karpia. O wyjaśnienie rybiego problemu, który zda się nieistotny. Idzie tu o mięso, które za mięso nie uchodzi; o produkt, w istocie ościsty i tłusty, przez chwilę żywy; o garść przyzwyczajeń, a wreszcie zobojętnienie.
oraz
Można też klientce, zaniepokojonej widokiem poruszającej się wypatroszonej ryby, ze spokojem i mocą instytucjonalnego autorytetu perswadować, „że niestety w sposób humanitarny nie możemy karpi zabijać”, bo „taki sposób nie istnieje”. W końcu ryba nie jest człowiekiem. Czy zatem nie zasługuje na odrobinę szacunku i empatii, choćby przez wzgląd na to, że jest żywa? Jak to się dzieje, że obojętnie przyjmujemy przedświąteczne zabijanie karpi w sklepach, a zabijanie kurczaków czy świń zostawiamy specjalistycznym ubojniom? Jak się to dzieje, że po zjedzeniu karpia podczas wieczerzy wigilijnej możemy spokojnie nasłuchiwać ludzkiej mowy zwierząt lub choćby tylko dawać zadość takiemu przeświadczeniu? Co karp by o tym powiedział? Zapewne nic, wszak dzieci i ryby głosu nie mają.
Mając taką możliwość zastanówmy się nad tym, czy rzeczywiście ów karp jest równie niezbędny na wigilijnym stole jak inne potrawy, i jak się pośród nich znalazł. Być może to tylko językowa pułapka, ale ryby też mają mięso – czym miałoby się ono różnić od pozostałych jego postaci uzyskiwanych choćby ze ssaków? Mówiąc brutalnie: karp podany na wigilijny stół znaczy zabijanie od święta – niby to takie proste i oczywiste, ale czy słuszne i normalne?
Całość na tej stronie.
Jak zacząć? Sprawa jest śliska, wyjątkowo śliska, jeśli wziąć pod uwagę okołoświąteczne szaleństwo i kolejki w supermarketach. O co chodzi? O karpia. O wyjaśnienie rybiego problemu, który zda się nieistotny. Idzie tu o mięso, które za mięso nie uchodzi; o produkt, w istocie ościsty i tłusty, przez chwilę żywy; o garść przyzwyczajeń, a wreszcie zobojętnienie.
oraz
Można też klientce, zaniepokojonej widokiem poruszającej się wypatroszonej ryby, ze spokojem i mocą instytucjonalnego autorytetu perswadować, „że niestety w sposób humanitarny nie możemy karpi zabijać”, bo „taki sposób nie istnieje”. W końcu ryba nie jest człowiekiem. Czy zatem nie zasługuje na odrobinę szacunku i empatii, choćby przez wzgląd na to, że jest żywa? Jak to się dzieje, że obojętnie przyjmujemy przedświąteczne zabijanie karpi w sklepach, a zabijanie kurczaków czy świń zostawiamy specjalistycznym ubojniom? Jak się to dzieje, że po zjedzeniu karpia podczas wieczerzy wigilijnej możemy spokojnie nasłuchiwać ludzkiej mowy zwierząt lub choćby tylko dawać zadość takiemu przeświadczeniu? Co karp by o tym powiedział? Zapewne nic, wszak dzieci i ryby głosu nie mają.
Mając taką możliwość zastanówmy się nad tym, czy rzeczywiście ów karp jest równie niezbędny na wigilijnym stole jak inne potrawy, i jak się pośród nich znalazł. Być może to tylko językowa pułapka, ale ryby też mają mięso – czym miałoby się ono różnić od pozostałych jego postaci uzyskiwanych choćby ze ssaków? Mówiąc brutalnie: karp podany na wigilijny stół znaczy zabijanie od święta – niby to takie proste i oczywiste, ale czy słuszne i normalne?
Całość na tej stronie.