AnaO napisał(a):Półtora roku laktoowowegetarianizmu ----> rok weganizmu. Bez tego "okresu przejściowego" nie dałoby rady
Wydaje mi się, że problem nie dotyczy tego, czy decyzję o przejściu na weganizm może i powinien poprzedzać "okres przejściowy". Raczej tego jak ten okres przejściowy będzie traktowany i jak w jego kontekście sam weganizm. Jedno wiemy - dotychczas, ale przy słabej i zawoalowanej promocji weganizmu, dla wielu osób "okres przejściowy" był konieczny i najczęściej był to wegetarianizm. Moim zdaniem wegetarianizm wybierany był dlatego, że się o nim bezpośrednio mówiło, nie ukrywało się go za czymś bardziej przystępnym. Gdyby mówiło się głównie o ograniczaniu jedzenia mięsa, a wegetarianizm dawało się jedynie w domyśle (dla domyślnych), w ukryciu, lub jako równorzędną z ograniczonym mięsożerstwem opcję - wegetarianizm byłby rzadziej wybierany. Podobnie jest teraz z weganizmem.
Jeśli
promuje się wegetarianizm jako coś strawnego, łatwego i akceptowalnego, weganizm automatycznie przedstawia się jako ciężkostrawny, trudny i dodatkowy, elitarny, dla chętnych, ekstremistów lubiących wyzwania, zaawansowanych, "świętych". Jeśli nie umieszcza się go w strefie możliwego bezpośredniego wyboru, sugerując, że wymaga czegoś niezwykłego, trudno oczekiwać, że będzie powszechnie wybierany.
Jeśli promuje się wegetarianizm, określa go jako wartościowy cel, kreuje się dodatkową trudność. Trzeba później oduczyć się tego wegetarianizmu, czyli trzeba się oduczyć dotychczasowej postawy i podjąć decyzję o zmianie dwa razy - raz w momencie przejścia z mięsożerstwa na wegetarianizm, dwa z wegetarianizmu na weganizm. Trzeba zanegować swój wcześniejszy wybór dwa razy. Ten proces nie jest łatwy - odsetek wegetarian w społeczeństwie jest niewielki, wciąż także zdecydowana większość wegetarian pozostaje przy swoim wegetarianizmie.
Promocja wegetarianizmu jest czym innym niż promocja weganizmu. Nie można sensowne mówić "wegetarianizm lub weganizm", to nie są zamienniki. Promocja wegetarianizmu nie jest automatycznie promocją weganizmu.
W psychologii nazywa się to techniką "stopa w drzwi". Jeśli poprosimy kogoś od razu o coś wielkiego, odpowiedź w większości przypadków brzmi "nie". A jeżeli poprzedzimy to małą, łatwiejszą do spełnienia prośbą, a dopiero po jakimś czasie padnie ta właściwa, prawdopodobieństwo jej spełnienia znacząco wzrasta.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Technika_stopa-w-drzwi
Promując wegetarianizm na własne życzenie demonizujemy weganizm, wyolbrzymiamy trudności. Nie powinniśmy wciąż podkreślać, że weganizm to "coś wielkiego", niemal poza zasięgiem. I tak wciąż nie jest łatwo być weganinem.
To dobrze, że Empatia mówi głośno o weganizmie. Super! Ale nie należy z tego powodu usuwać ze słowników słowa "wegetarianizm"
Nie postuluję usunięcia tego słowa ze słownika. Wręcz przeciwnie, niech istnieje i będzie czytelnie zdefiniowane. Świat wegetarian to wciąż świat rzeźni. Jako przystanek docelowy wegetarianizm nie jest rozwiązaniem problemu eksploatacji zwierząt. Może być wstępem do weganizmu tak samo, jak każde inne ograniczenie niektórych produktów odzwierzęcych, np. jedzenie mięsa, ale rezygnacja z nabiału. To jest postawa mniej więcej równorzędna. Takich postaw, jeśli się poważnie traktuje prawa zwierząt, nie powinno się promować jako wartościowych samych w sobie. Promocja należy się weganizmowi, a przy tym można mówić, że są różne sposoby łagodnego dojścia do niego.
Weganizm musi wejść do obiegu tak, jak kiedyś wszedł wegetarianizm. Musi być więc czytelnie przedstawiony, występować pod własną nazwą. Trzeba wokół niej budować pozytywne skojarzenia - smak, prawdomówność, konsekwencja, przytomność, satysfakcja, brak przemocy, empatia itd. Zaopiekujmy się wspólnie tym słowem i tą ideą.