Strona 2 z 2

Re: mala ankietka

PostNapisane: 15 lut 2010, o 23:32
przez QbaMiszcz
gzyra napisał(a):Moja propozycja na dziś - niech Tydzień Wegetarianizmu odejdzie w mroki historii, zróbmy pa pa Międzynarodowemu Dniowi Wegetarianizmu i zajmijmy się wspólnie czymś bardziej aktualnym i adekwatnym jako odpowiedź - weganizmem. Niech ci, co są dobrzy w demonstracjach, robią demonstracje, pisarze będą pisać, wykładowcy wykładać, mówcy mówić, kucharze gotować, filmowcy filmować - dla każdego znajdzie się coś do roboty. Hm? Powtórzmy tę ankietę za kilka lat naszej wspólnej pracy.

Zupelnie nie rozumiem dlaczego Darku traktujesz wegetarianizm jako wroga i postulujesz odejscie od jego promowania.

Z obserwacji rzeczywistosci (i nie pisze tego na podstawie tej ankiety, ktora notabene chyba nie zostala przez Was zareklamowana - chyba, jesli sie myle to przepraszam) mozna wysnuc wniosek, ze ludziom latwiej jest przejsc na weganizm po pewnym okresie bycia na diecie wegetarianskiej. Co wiecej, nie ma zadnych dowodow na to, ze ludzie maja tendencje do "zatrzymania sie w pol drogi" jesli najpierw zostanie im zaprezentowany wegetarianizm - i oni zostana do niego przekonani. W swietle powyzszych dochadze do wniosku, ze ja - gdybym stal na pozycji osoby propagujacej "weganizm albo nic innego" - raczej cieszylbym sie z dzialalnosci osob/grup propagujacych wegetarianizm - jako zwiekszajacych skutecznosc moich dzialan. O ile jestem w stanie zrozumiec niechec do wspoluczestniczenia w promocji samego wegetarianizmu, o tyle nie jestem w stanie zrozumiec pokretnej logiki, ktora kaze torpedowac kazda probe promocji tegoz. Ja bym sie cieszyl z uzyznienia gleby, na ktora bedziemy mogli teraz rzucic ziarno, majac jednoczesnie nadzieje, ze wykielkuje wiecej ziaren niz na spieczonej sloncem.

Re: mala ankietka

PostNapisane: 27 lut 2010, o 08:15
przez AnaO
Półtora roku laktoowowegetarianizmu ----> rok weganizmu.
Bez tego "okresu przejściowego" nie dałoby rady. Musiałam zobaczyć, że da się żyć bez mięsa (chociaż babcia straszyła mnie śmiercią po miesiącu), żeby pójść dalej.
W psychologii nazywa się to techniką "stopa w drzwi". Jeśli poprosimy kogoś od razu o coś wielkiego, odpowiedź w większości przypadków brzmi "nie". A jeżeli poprzedzimy to małą, łatwiejszą do spełnienia prośbą, a dopiero po jakimś czasie padnie ta właściwa, prawdopodobieństwo jej spełnienia znacząco wzrasta. http://pl.wikipedia.org/wiki/Technika_stopa-w-drzwi

Jeśli powiesz wszystkożercy "weganizm", prawdopodobnie uzna to za zbyt wielkie poświęcenie. Jeżeli powiesz "wegetarianizm", jest możliwość, że spróbuje. A potem będzie już łatwiej nawrócić go na weganizm. A nawet jeśli nie, i tak zginie mniej zwierząt, niż gdyby pozostał przy wszystkożerstwie.
To dobrze, że Empatia mówi głośno o weganizmie. Super! Ale nie należy z tego powodu usuwać ze słowników słowa "wegetarianizm".

Re: mala ankietka

PostNapisane: 27 lut 2010, o 10:19
przez K.Biernacka
Ja przeszłam na wegetarianizm w lutym 2004 roku i w lipcu 2005 na weganizm głównie za sprawą materiałów, stron i for na internecie. Nie znałam osobiście żadnych wegetarian przechodząc na wegetarianizm ani żadnych wegan przechodząc na weganizm (przynajmniej sobie nie przypominam). Nie wchodziłam też w temat happy eggs czy happy milk. Sądzę, że gdybym w to weszła, nie przeszłabym na weganizm tak szybko, albo w ogóle.

Najpierw na wegetarianizm dlatego, że info jakie oglądałam/czytałam na temat wegetarianizmu było skupione na mięsie. Stąd też moja konkluzja, że jedząc mięso przyczyniam się do cierpienia i co oczywiste zabijania zwierząt. Z jajami i mlekiem nie miałam takich skojarzeń. Dopiero później zaczęłam drążyć temat, rozmawiać o tym i zobaczyłam, że to to samo.

Z wegetarianizmem są dwa poważne kłopoty:
Po pierwsze wegetarianizm skupia się wybiórczo na cierpieniu zwierząt, czego rezultatem jest ogromny procent wegetarian, którzy uważają, że weganizm to przesada. Bierze się to między innymi stąd, że wegetarianizm podkreśla mocno kwestię zabijania na mięso a w głębokim tle zostawia lub w ogóle pomija jaja czy mleko. Co gorsza, często też promuje te produkty z hodowli które mają być "humanitarne". Odbiorcy takiego przekazu często interesują się tylko kwestią mięsa i owszem część z nich przestaje jeść mięso, ale równocześnie sprawa jedzenia jajecznicy, jogurtów i dolewania mleka do kawy leży odłogiem lub jest lekceważona i nie istnieje jako problem. Jeśli wegetarianizm promują wegetarianie, to jaja i mleko występują w roli pełnoprawnych produktów, są w przepisach kulinarnych, w poczęstunkach. Jeśli powstają jakieś pytania w związku z tymi produktami, to są to pytania: "skąd wziąć jaja/mleko, aby zwierzęta nie cierpiały?" a nie "czy kupować jajka i mleko?" Nawet jeśli pozostaniemy tylko przy kwestii samego cierpienia, to przekaz jest bardzo wybiórczy - tylko mięso - co może być właśnie wyjaśniane jako "stopa w drzwi", ale jak pokazuje praktyka, bardzo mały odsetek wegetarian przechodzi na weganizm właśnie w związku z tą wybiórczością. A jeśli promuje się szczęśliwe krowy mlekiem płynące czy szczęśliwe jajodajne kury, to przekaz dodatkowo mija się z prawdą, bo standardy życia i zabijania tych zwierząt zostałyby uznane za niewystarczające, a często okrutne, gdyby zastosować je chociażby psów i kotów.

Po drugie, wegetarianizmu nie da się pogodzić z prawami zwierząt, w takim rozumieniu, że prawa zwierząt to podstawowe prawa do wolności od bycia czyjąś rzeczą, surowcem czy własnością - czyli do wolności od wyzysku. Hodowla zwierząt w jakimkolwiek celu jest generowaniem zysków i korzyści kosztem wolności, zdrowia i życia zwierząt. W dzisiejszym świecie, gdzie mleko i jaja pochodzą z takiego samego systemu wyzysku zwierząt jak mięso, są tak samo ściśle (choć nie tak samo wyraźnie) połączone z cierpieniem i zabijaniem zwierząt, mówienie o samym mięsie to tak jak mówienie o jednej tylko formie wykorzystywania dzieci, akcja w stylu "Nie dla bicia dzieci pasem" zamiast akcji "Dziecko też jest człowiekiem, ma prawa". A przecież bicie pasem jest tylko jedną z form łamania praw dziecka. Podobnie jest z jedzeniem mięsa - to tylko jeden ze sposobów wyzysku zwierząt przez człowieka.

Ankieta podaje tylko parę możliwych ścieżek, nie wszystkie. Wegetarianizm może oczywiście być okresem przejściowym, ale najczęściej staje się stacją docelową. Okresem przejściowym w praktyce może też być zmniejszenie spożywania produktów odzwierzęcych, czy patrząc pozytywniej - zwiększenie spożycia owoców, warzyw i zbóż.
Można dowiedzieć się od razu o wyzysku zwierząt przez człowieka bez rozróżniania na wszystkie podpunkty, a równocześnie stopniowo odcinać swoje życie od tego wyzysku.
Myślę, że w dzisiejszych czasach trzeba mówić o weganizmie jako postawie całościowej i przedstawiać możliwości zmierzenia się z nim albo w formie skoku na głęboką wodę - jak zrobił to AdamZ, albo stopniowo, jak robi to zapewne większość.

Re: mala ankietka

PostNapisane: 27 lut 2010, o 18:03
przez gzyra
AnaO napisał(a):Półtora roku laktoowowegetarianizmu ----> rok weganizmu. Bez tego "okresu przejściowego" nie dałoby rady


Wydaje mi się, że problem nie dotyczy tego, czy decyzję o przejściu na weganizm może i powinien poprzedzać "okres przejściowy". Raczej tego jak ten okres przejściowy będzie traktowany i jak w jego kontekście sam weganizm. Jedno wiemy - dotychczas, ale przy słabej i zawoalowanej promocji weganizmu, dla wielu osób "okres przejściowy" był konieczny i najczęściej był to wegetarianizm. Moim zdaniem wegetarianizm wybierany był dlatego, że się o nim bezpośrednio mówiło, nie ukrywało się go za czymś bardziej przystępnym. Gdyby mówiło się głównie o ograniczaniu jedzenia mięsa, a wegetarianizm dawało się jedynie w domyśle (dla domyślnych), w ukryciu, lub jako równorzędną z ograniczonym mięsożerstwem opcję - wegetarianizm byłby rzadziej wybierany. Podobnie jest teraz z weganizmem.

Jeśli promuje się wegetarianizm jako coś strawnego, łatwego i akceptowalnego, weganizm automatycznie przedstawia się jako ciężkostrawny, trudny i dodatkowy, elitarny, dla chętnych, ekstremistów lubiących wyzwania, zaawansowanych, "świętych". Jeśli nie umieszcza się go w strefie możliwego bezpośredniego wyboru, sugerując, że wymaga czegoś niezwykłego, trudno oczekiwać, że będzie powszechnie wybierany.

Jeśli promuje się wegetarianizm, określa go jako wartościowy cel, kreuje się dodatkową trudność. Trzeba później oduczyć się tego wegetarianizmu, czyli trzeba się oduczyć dotychczasowej postawy i podjąć decyzję o zmianie dwa razy - raz w momencie przejścia z mięsożerstwa na wegetarianizm, dwa z wegetarianizmu na weganizm. Trzeba zanegować swój wcześniejszy wybór dwa razy. Ten proces nie jest łatwy - odsetek wegetarian w społeczeństwie jest niewielki, wciąż także zdecydowana większość wegetarian pozostaje przy swoim wegetarianizmie.

Promocja wegetarianizmu jest czym innym niż promocja weganizmu. Nie można sensowne mówić "wegetarianizm lub weganizm", to nie są zamienniki. Promocja wegetarianizmu nie jest automatycznie promocją weganizmu.

W psychologii nazywa się to techniką "stopa w drzwi". Jeśli poprosimy kogoś od razu o coś wielkiego, odpowiedź w większości przypadków brzmi "nie". A jeżeli poprzedzimy to małą, łatwiejszą do spełnienia prośbą, a dopiero po jakimś czasie padnie ta właściwa, prawdopodobieństwo jej spełnienia znacząco wzrasta. http://pl.wikipedia.org/wiki/Technika_stopa-w-drzwi


Promując wegetarianizm na własne życzenie demonizujemy weganizm, wyolbrzymiamy trudności. Nie powinniśmy wciąż podkreślać, że weganizm to "coś wielkiego", niemal poza zasięgiem. I tak wciąż nie jest łatwo być weganinem.

To dobrze, że Empatia mówi głośno o weganizmie. Super! Ale nie należy z tego powodu usuwać ze słowników słowa "wegetarianizm"


Nie postuluję usunięcia tego słowa ze słownika. Wręcz przeciwnie, niech istnieje i będzie czytelnie zdefiniowane. Świat wegetarian to wciąż świat rzeźni. Jako przystanek docelowy wegetarianizm nie jest rozwiązaniem problemu eksploatacji zwierząt. Może być wstępem do weganizmu tak samo, jak każde inne ograniczenie niektórych produktów odzwierzęcych, np. jedzenie mięsa, ale rezygnacja z nabiału. To jest postawa mniej więcej równorzędna. Takich postaw, jeśli się poważnie traktuje prawa zwierząt, nie powinno się promować jako wartościowych samych w sobie. Promocja należy się weganizmowi, a przy tym można mówić, że są różne sposoby łagodnego dojścia do niego.

Weganizm musi wejść do obiegu tak, jak kiedyś wszedł wegetarianizm. Musi być więc czytelnie przedstawiony, występować pod własną nazwą. Trzeba wokół niej budować pozytywne skojarzenia - smak, prawdomówność, konsekwencja, przytomność, satysfakcja, brak przemocy, empatia itd. Zaopiekujmy się wspólnie tym słowem i tą ideą.