Strona 1 z 2

Już wiemy kto w kamienicy zbija kokosy

PostNapisane: 12 lut 2009, o 21:49
przez gzyra
Przeczytałem właśnie artykuł "Grubszy portfel, częstszy orgazm" (po polsku) z The Times, tak sobie siedzę i się zastanawiam ile zarabia mój sąsiad. Chyba zbija kokosy. Bo oto:

"Brytyjscy uczeni ustalili, że przyjemność, jaką odczuwają kobiety uprawiając seks, łączy się bezpośrednio ze stanem konta bankowego ich partnera."


oraz

"Badacze z uniwersytetu w Newcastle stwierdzili, że im bogatszy jest mężczyzna, tym częściej jego partnerka odczuwa orgazm. – Częstotliwość orgazmów u kobiet nasila się wraz ze wzrostem dochodów partnera – oświadczył doktor Thomas Pollet, psycholog koordynujący projekt badawczy."

a tak w ogóle, to:

"David Buss, profesor psychologii na University of Texas w Austin, który zwrócił uwagę na tę kwestię w swojej książce „The Evolution of Desire” („Ewolucja pożądania”), sądzi, że kobiecy orgazm pełni kilka możliwych funkcji.

– Przyczynia się do powstawania więzi emocjonalnej z partnerem wysokiej jakości lub pełni rolę sygnału, że kobieta jest w wysokim stopniu zaspokojona seksualnie, dzięki czemu raczej nie będzie szukać seksu z innym mężczyzną – wyjaśnia. – Taki orgazm mówi: „Jestem bardzo lojalna, powinieneś więc inwestować we mnie i w moje dzieci”.

Re: Już wiemy kto w kamienicy zbija kokosy

PostNapisane: 13 lut 2009, o 20:38
przez Daniel Żukowski
"David Buss, profesor psychologii na University of Texas w Austin, który zwrócił uwagę na tę kwestię w swojej książce „The Evolution of Desire” („Ewolucja pożądania”), sądzi, że kobiecy orgazm pełni kilka możliwych funkcji.

– Przyczynia się do powstawania więzi emocjonalnej z partnerem wysokiej jakości

Czyli z badań tego profesora można wnioskować, że niezamożny człowiek jest partnerem niskiej jakości (choćby nawet był czuły, odpowiedzialny, wierny, lojalny itp.). To może w ogóle jest człowiekiem gorszej jakości?

Ten sam artykuł widziałem w dzisiejszym wydaniu Polska-Times, ale zauważyłem też inny, który również nawiązuje do seksu, ale chyba jest trochę bardziej wartościowy od tych opowieści profesorów. A mianowicie:

Księża: Dzień Czystości zamiast walentynek

Przysięga powstrzymania się od uprawiania seksu przed ślubem zamiast wysyłania tandetnych kartek z serduszkami, czy też włożenie na palec pierścienia czystości zamiast kupowania walentynkowych gadżetów

Taką propozycję na świętowanie dnia zakochanych mają księża z Sanktuarium Błogosławionej Karoliny Kózkówny z Zabawy w Małopolsce.

"Nie idź za głosem świata, ale podążaj za głosem serca. Stwórz dojrzały związek dwojga ludzi oparty na wzajemnym dawaniu, a nie tylko na braniu. Daj wam przyszłość, a nie chwilową parodię Miłości" - napisali w apelu zamieszczonym na stronie internetowej sanktuarium. - Chcemy namawiać młodych ludzi do tworzenia głębokich, opartych na prawdziwej miłości, związków - mówi ks. Marcin Baran, wikariusz z Zabawy. - Przeładowane komercją walentynki to idealny moment na to, żeby pokazać młodzieży, że miłość to nie migające serduszka z napisem "I love you".

Pomysł nie przypadkiem narodził się właśnie tutaj. Sanktuarium w Zabawie jest miejscem kultu błogosławionej Karoliny Kózkówny, patronki Ruchu Czystych Serc promującego powstrzymywanie się od seksu aż do ślubu. Od kilku lat tutejsi księża namawiają młodych do złożenia przysięgi czystości i noszenia srebrnego pierścienia Błogosławionej Karoliny, symbolu dziewictwa.

W Polsce nosi je już kilka tysięcy młodych ludzi. - Chociaż pierścień promujemy przez cały rok, to zawsze przed dniem zakochanych mamy lawinę zamówień - mówi ks. Baran. - Dla nas to znak, że młodzi ludzie mają dość tej wszechobecnej walentynkowej szmiry, szukają wartości, dlatego zdecydowaliśmy się na akcję promowania czystości przedmałżeńskiej.

Czy ta propozycja ma szansę zastąpić zakorzenioną w Polsce tradycję? Socjolog dr Krzysztof Łęcki jest sceptyczny. - Wielkich mas ten pomysł nie porwie, bo żyjemy w społeczeństwie, które łatwiej namówić do konsumpcji niż do ascezy - mówi. Ale akcji gorąco kibicuje, bo jego zdaniem potrzebna jest alternatywa dla komercjalizacji dnia zakochanych. - Każdy głos, który przypomina młodym, że można żyć inaczej, jest cenny.

O tym, czy nowa forma świętowania 14 lutego przyjmie się w Polsce, przekonamy się za kilka lat. Jeżeli Polacy okażą się nadal tak skłonni do kopiowania wzorców z Ameryki, to jest na to duża szansa. Idea Dnia Czystości Przedmałżeńskiej, podobnie jak walentynki, narodziła się bowiem w Stanach Zjednoczonych. W tym roku setki tysięcy młodych Amerykanów będą to święto obchodzić już po raz szósty.

Re: Już wiemy kto w kamienicy zbija kokosy

PostNapisane: 13 lut 2009, o 23:22
przez gzyra
Daniel Żukowski napisał(a):Czyli z badań tego profesora można wnioskować, że niezamożny człowiek jest partnerem niskiej jakości (choćby nawet był czuły, odpowiedzialny, wierny, lojalny itp.). To może w ogóle jest człowiekiem gorszej jakości?


Z badań tego profesora, jeśli się nieznacznie przymruży oko, wynika, że deklarowana orgiastyczna przyjemność badanych Chinek była pozytywnie skorelowana z zasobnością partnera, który doprowadzał Chinkę do orgazmu. Interpretacja może być np. taka, że istnieje zależność pomiędzy siłą rozkoszy a przeświadczeniem, że partner jest jakościowo niezły. W tym przypadku niezły dlatego, że jest w stanie zapewnić przyszłej matce i potomstwu przetrwanie, tzn. życie na niezłym poziomie, stabilność, bezpieczeństwo itd. Nigdy nie miałem orgazmu z bogatym partnerem i nie miałem szans być przyszłą matką, więc trudno mi opisać to uczucie i ten mechanizm. Wydaje mi się logiczny o tyle, że samice wielu gatunków poza człowiekiem wybierają partnerów, którzy wyglądają na jakościowo dobre okazy, mają np. zdrowo wyglądające upierzenie, solidnie i z polotem zbudowane gniazdo itd. I pewnie mają radochę z kopulacji z takim partnerem. Nie zauważyłem, żeby profesor badał zależność mocy orgazmu od czułości partnera, odpowiedzialności, wierności, lojalności itp., więc z tych badań nie wynika, żeby taki samiec był gorszym partnerem w łóżku, a już na pewno nie wynika, że jest jakościowo gorszym człowiekiem. Jak znajdę jakieś badania jakości ludzi, to wrzucę na forum.

Księża: Dzień Czystości zamiast walentynek

Przysięga powstrzymania się od uprawiania seksu przed ślubem (...) Taką propozycję na świętowanie dnia zakochanych mają księża z Sanktuarium Błogosławionej Karoliny Kózkówny z Zabawy w Małopolsce.


Trudno mi ocenić taką egzotyczną ascezę, bo dla mnie ślub nie jest sakramentem i w ogóle nie ma większego znaczenia. Na dodatek nie dość, że uprawiałem seks wyłącznie przed ślubem, to jeszcze nie znoszę walentynek.

Re: Już wiemy kto w kamienicy zbija kokosy

PostNapisane: 14 lut 2009, o 13:38
przez Daniel Żukowski
gzyra napisał(a):Interpretacja może być np. taka, że istnieje zależność pomiędzy siłą rozkoszy a przeświadczeniem, że partner jest jakościowo niezły. W tym przypadku niezły dlatego, że jest w stanie zapewnić przyszłej matce i potomstwu przetrwanie, tzn. życie na niezłym poziomie, stabilność, bezpieczeństwo itd.

Domyślam się, że właśnie o to profesorowi chodziło. Ciekawe tylko, jak po przeczytaniu tej teorii poczuli się biedniejsi czy mniej zaradni mężczyźni.

gzyra napisał(a):Nigdy nie miałem orgazmu z bogatym partnerem i nie miałem szans być przyszłą matką, więc trudno mi opisać to uczucie i ten mechanizm. Wydaje mi się logiczny o tyle, że samice wielu gatunków poza człowiekiem wybierają partnerów, którzy wyglądają na jakościowo dobre okazy, mają np. zdrowo wyglądające upierzenie, solidnie i z polotem zbudowane gniazdo itd. I pewnie mają radochę z kopulacji z takim partnerem.

Na tym chyba polega różnica między ludźmi i zwierzętami, że ludzi nie powinno się traktować jak samców rozpłodowych ocenianych po stanie konta. Oprócz mięśni i portfela człowiek ma też inne atrybuty, przede wszystkim duchowe. A zresztą, niechaj każdy ocenia ludzi po tym, co uważa za słuszne, tylko niech liczy się z konsekwencjami.

gzyra napisał(a):Nie zauważyłem, żeby profesor badał zależność mocy orgazmu od czułości partnera, odpowiedzialności, wierności, lojalności itp., więc z tych badań nie wynika, żeby taki samiec był gorszym partnerem w łóżku, a już na pewno nie wynika, że jest jakościowo gorszym człowiekiem.

Sam przyznałeś wyżej, że zgodnie z badaniami owego profesora partner zamożny jest „jakościowo lepszy”. Stąd prosty wniosek, że niski stan posiadania klasyfikuje człowieka jako partnera „jakościowo gorszego”.

gzyra napisał(a):Trudno mi ocenić taką egzotyczną ascezę, bo dla mnie ślub nie jest sakramentem i w ogóle nie ma większego znaczenia. Na dodatek nie dość, że uprawiałem seks wyłącznie przed ślubem, to jeszcze nie znoszę walentynek.

Dla Ciebie (i pewnie dla wielu innych) jest to egzotyczna asceza, a dla wspomnianych setek tysięcy ludzi coś normalnego. I przyznam im rację, bo wstrzemięźliwość może być dobrym ćwiczeniem charakteru. Człowiek uczy się tego, że związek jest oparty przede wszystkim na uczuciach i nie polega zawsze na przyjemności.

Re: Już wiemy kto w kamienicy zbija kokosy

PostNapisane: 14 lut 2009, o 18:01
przez gzyra
Daniel Żukowski napisał(a):Ciekawe tylko, jak po przeczytaniu tej teorii poczuli się biedniejsi czy mniej zaradni mężczyźni.


Obawiam się, że człowiek, w tym mężczyzna, wyewoluował w zwierzę, które bywa zażenowane niektórymi swoimi cechami. Wiele z nich odziedziczyliśmy po dalekich przodkach, którzy zresztą nie byli zdolni do refleksji nad nimi. Wiele próbujemy okiełznać kulturą. Opisywany mechanizm, jak powiadam, wydaje się logiczny i uzasadniony, no ale konstatują go ludzie, którzy zdolni są do uznania bardziej wysublimowanych wartości niż czysto ekonomiczne. To, że po przeczytaniu mężczyzna może czuć się nieswojo to pikuś przy tym, że codziennie w prawdziwym życiu z podobnych powodów mężczyźni czują się fatalnie. I naprawdę trudno tu winić kogokolwiek, bo cała sytuacja jest po prostu naszym bagażem z przeszłości. Ciekaw jestem czy kobiety czują się zażenowane wynikami tych badań.

Na tym chyba polega różnica między ludźmi i zwierzętami, że ludzi nie powinno się traktować jak samców rozpłodowych ocenianych po stanie konta. Oprócz mięśni i portfela człowiek ma też inne atrybuty, przede wszystkim duchowe.


Zgoda, Daniel, pełna zgoda. Możemy zaapelować do Chinek, a za ich pośrednictwem do wszystkich kobiet, żeby widziały w nas więcej niż sprawne hydrauliczne maszyny do wytrysku zdrowego nasienia, dobrą pod względem ekonomicznym inwestycję dla swojego macierzyństwa i potomstwa itd.

Na pewno oceny i wartościowania jako takich nie unikniemy, i kobiety i mężczyźni je stosują, nie zawsze świadomie. W końcu nie mamy ochoty kopulować z kimkolwiek, na szczęście. Nawiązując do Twojej wstrzemięźliwości - ktoś może oceniać partnera przez pryzmat zdolności do odmawiania sobie przyjemności i inklinacje ku ascezie traktować jako decydujące kryterium. I jakby dobrze pokombinować, znalazło by się interesujące ewolucyjne wyjaśnienie takiej strategii partnerstwa.

Sam przyznałeś wyżej, że zgodnie z badaniami owego profesora partner zamożny jest „jakościowo lepszy”. Stąd prosty wniosek, że niski stan posiadania klasyfikuje człowieka jako partnera „jakościowo gorszego”.


OK, załóżmy, że dla badanych Chinek kasa była absolutnie najważniejsza. I jak się z tym czujemy, panowie? Ja okropnie.

Re: Już wiemy kto w kamienicy zbija kokosy

PostNapisane: 14 lut 2009, o 22:56
przez Tunnrida
no właśnie panowie... jak wam z tym?
zauważyłam, że w temacie wypowiadają się tylko mężczyźni...

Re: Już wiemy kto w kamienicy zbija kokosy

PostNapisane: 16 lut 2009, o 18:10
przez Daniel Żukowski
gzyra napisał(a):Obawiam się, że człowiek, w tym mężczyzna, wyewoluował w zwierzę, które bywa zażenowane niektórymi swoimi cechami. Wiele z nich odziedziczyliśmy po dalekich przodkach, którzy zresztą nie byli zdolni do refleksji nad nimi. Wiele próbujemy okiełznać kulturą. Opisywany mechanizm, jak powiadam, wydaje się logiczny i uzasadniony, no ale konstatują go ludzie, którzy zdolni są do uznania bardziej wysublimowanych wartości niż czysto ekonomiczne. Na pewno oceny i wartościowania jako takich nie unikniemy, i kobiety i mężczyźni je stosują, nie zawsze świadomie.

Masz pełną rację, chyba niepotrzebnie przyczepiłem się do tego profesora. Karol Darwin, profesor i podobni im naukowcy tylko naświetlają pewne instynkty, które obowiązują wśród zwierząt (i wśród niektórych ludzi). Proszę bardzo, można wybierać partnera według darwinowskiej zasady: wygrywa najlepiej przystosowany (bogatszy, przystojniejszy itp.). Tylko że często przymyka się wtedy oko na wady, jakie może mieć taki partner. Chyba każdy zna z doświadczenia przypadki, gdzie ktoś „poleciał” na pieniądze, a potem żałował. W świecie zwierząt prawa Darwina się sprawdzają, a wśród ludzi? Warto się zastanowić.

gzyra napisał(a):Nawiązując do Twojej wstrzemięźliwości - ktoś może oceniać partnera przez pryzmat zdolności do odmawiania sobie przyjemności i inklinacje ku ascezie traktować jako decydujące kryterium.

Taki test na wstrzemięźliwość może być dla dziewczyny dobrą metodą sprawdzenia kandydata na męża. Mogą się przecież zdarzyć w związku sytuacje, gdy kobieta będzie niezdolna do współżycia (przecież nikt nie będzie wiecznie młody i zdrowy). Jej partner będzie musiał wtedy obejść się bez seksu – pytanie tylko, czy starczy mu siły woli, a może poszuka pocieszenia u innej?

A wracając do znaczenia ślubu: myślę, że to jest tylko pewna formalność, oficjalne zobowiązanie się do wierności. Znacznie ważniejsze niż sam fakt ślubu jest to, czy się tej wierności dotrzyma. Jeśli ktoś żyje z jedną partnerką, nawet i bez ślubu, to pewnie „na górze” nie będą mieć pretensji.

P.S. Mimo wszystko, warto jednak wziąć ślub...

Re: Już wiemy kto w kamienicy zbija kokosy

PostNapisane: 16 lut 2009, o 18:11
przez Daniel Żukowski
Tunnrida napisał(a):no właśnie panowie... jak wam z tym?
zauważyłam, że w temacie wypowiadają się tylko mężczyźni...

Jak się czuje mężczyzna, gdy kobieta go odrzuca, wybierając bogatszego? Pewnie tak, jak się czuje kobieta, gdy ktoś ją porzuca dla młodszej czy zgrabniejszej. Po prostu jak zbity pies :( .

Re: Już wiemy kto w kamienicy zbija kokosy

PostNapisane: 23 lut 2009, o 13:47
przez sida
Taki test na wstrzemięźliwość może być dla dziewczyny dobrą metodą sprawdzenia kandydata na męża. Mogą się przecież zdarzyć w związku sytuacje, gdy kobieta będzie niezdolna do współżycia (przecież nikt nie będzie wiecznie młody i zdrowy). Jej partner będzie musiał wtedy obejść się bez seksu – pytanie tylko, czy starczy mu siły woli, a może poszuka pocieszenia u innej?

A wracając do znaczenia ślubu: myślę, że to jest tylko pewna formalność, oficjalne zobowiązanie się do wierności. Znacznie ważniejsze niż sam fakt ślubu jest to, czy się tej wierności dotrzyma. Jeśli ktoś żyje z jedną partnerką, nawet i bez ślubu, to pewnie „na górze” nie będą mieć pretensji.

P.S. Mimo wszystko, warto jednak wziąć ślub..


Danielu, mam wrażenie że jesteś idealistą. To dobrze, ale mam wrażenie że ten świat nie jest taki prosty, że papierek podpisany w obecności licznych świadków nie daje żadnej gwarancji na trwałość. To byłoby zbyt proste. I dziwne wydaje mi się że tyle ludzi w to jeszcze wierzy. Przecież to nie ma najmniejszego znaczenia. To ja musze chcieć z kims być. Jeśli nie będę chciała to żaden papierek mnie nie powstrzyma przed odejściem. Ja nie muszę formalnie zobowiązywać sie do wierności. Dlatego uważam że pomimo wszystko slub nie ma najmniejszego sensu chyba że chcemy mieć pretekst do spotkania, wydania kasy itd.

Re: Już wiemy kto w kamienicy zbija kokosy

PostNapisane: 23 lut 2009, o 15:02
przez Daniel Żukowski
sida napisał(a):Danielu, mam wrażenie że jesteś idealistą. To dobrze, ale mam wrażenie że ten świat nie jest taki prosty, że papierek podpisany w obecności licznych świadków nie daje żadnej gwarancji na trwałość. To byłoby zbyt proste. I dziwne wydaje mi się że tyle ludzi w to jeszcze wierzy. Przecież to nie ma najmniejszego znaczenia. To ja musze chcieć z kims być. Jeśli nie będę chciała to żaden papierek mnie nie powstrzyma przed odejściem. Ja nie muszę formalnie zobowiązywać sie do wierności. Dlatego uważam że pomimo wszystko slub nie ma najmniejszego sensu chyba że chcemy mieć pretekst do spotkania, wydania kasy itd.

Owszem, jestem idealistą, takich potrzeba jak najwięcej :). Co do papierowych formalności, to w pełni zgadzam się z Tobą. Jeśli ten papierek stanowi powiedzmy 1% istoty małżeństwa, to 99% stanowi dotrzymanie obietnicy złożonej na papierku. Pisząc, że mimo wszystko warto wziąć ślub, miałem na myśli coś takiego: Mężczyzna nie powinien domagać się od partnerki seksu, dopóki nie postanowi, że właśnie z tą, a nie inną zamierza spędzić resztę życia. No i jakoś to postanowienie trzeba „zatwierdzić”, żeby później nie dało się od tego wymigać. Takim zatwierdzeniem może być właśnie ślub. A poza tym to chyba wspaniałe uczucie, gdy się wkłada obrączkę na palec kochanej osobie, prawda?