Strona 2 z 3

Re: radzenie sobie ze zdaniem innych i agresją

PostNapisane: 8 sie 2011, o 13:26
przez layl
juz minelo troche czasu - 5 miesiecy bodajze i mogę się wypowiedzieć :))
Jak sobie radzę? zalezy od podejścia drugiej osoby. Jeżeli widzę, że na moj weganizm reaguje od razu agresją/szyderstwem/itp to staram się zakonczyć temat albo ogolnie rozmowę z tą osobą ponieważ nie widzę żadnego sensu dalszej konwersacji.
Jezeli znowu ktoś spokojnie zaczyna wypytywac dlaczego,po co i jak to rownie spokojnie odpowiadam. Uwielbiam to mile zaskoczenie kiedy ktoś ma naprawdę ochotę na spokojną rozmowę, widać u niego zaciekawienie i ani krzty szyderstwa.
A najprosciej powiedziec "od kiedy zostalam weganką i bardziej uważam na to co jem, schudlam 13 kg." z mety wszyscy chcą zostać weganami :D

Re: radzenie sobie ze zdaniem innych i agresją

PostNapisane: 8 sie 2011, o 19:41
przez Adam Gac
problem może być jednak taki, że będzie odwrotnie. Ja na przykład na diecie wegańskiej przytyłem parę kg...

Re: radzenie sobie ze zdaniem innych i agresją

PostNapisane: 14 lut 2012, o 10:48
przez Duszka
'zaczynam mieć dość wege terroru...czemu mają służyć te drastyczne zdjęcia, rezultat jest w większości raczej odwrotny do zamierzonego :/'
Taki oto wpis zrobila jedna z osob, ktore mam w znajomych na fejsbuku. Jako, ze jestem osoba, ktora dosc czesto 'dzieli sie' roznymi fotografiami i filmami przedstawiajacymi zwierzeta, nie tylko te slodkie i upozowane :| poczulam sie jak te nozyce z przyslowia i odezwalam sie z wyjasnieniem, ze zdjecia pokazuja prawde. Dodalam tez, ze jesli czyjes posty nam przeszkadzaja, to mozna przeciez osobe zablokowac i juz... Moze moglam juz tego nie pisac ;) Po czym rozpoczela sie dyskusja trzech pan. Nie wlaczylam sie juz do rozmowy z jakimikolwiek wyjasnieniami, poniewaz panie zeszly na poziom conajmniej dziwny... Zaczela sie glupawa wymiana zdan o piciu ludzkiego mleka i jedzeniu ludzkich plodow, o 'chopach' z pola, ktorzy w zadnym wypadku nie mogliby byc wege bo padliby z glodu, zdania typu 'prawda jaka jest taka jest, życie jest brutalne, nie da się żyć na ziarenkach i tego się nie zmieni itp. Jednak najbardziej uderzylo mnie takie zdanie: 'kocham zwierzęta ale skupiam się na pomaganiu tym, którym mogę pomóc w realny sposób'. Napisala to osoba, ktora pomaga np. bezdomnym szczurkom i byc moze krolikom tez. Zaczelam sie zastanawiac nad tym co dzialo sie na fejsie, gdy naglasniane byly przypadki znecania sie nad zwierzetami takimi jak psy, koty... Komentarze nie zostawialy suchej nitki na oprawcach. Wszyscy byli zgodni-zwyrodnialcom nalezy sie kara! Jednak, gdy ktos publicznie powie, ze nie pije mleka by ocalic krowe, cieleta, uznawany jest za oszoloma, glupka jakiegos, wege terroryste. Dziewczyna napisala, ze drastyczne zdjecia przynosza efekt odwrotny od zamierzonego. Czy oznacza to, ze jak obejrzy zdjecie krowy z poderznietym gardlem, to nabiera ochoty na krwisty stek? :roll: Juz od dluzszego czasu nie spotkalam sie z takim anty nastawieniem, wiec moze dlatego jakos nie moge tego pojac. Wiem, ze wiele osob spotyka sie z przeroznymi reakcjami otoczenia. Pisze tutaj po trosze zeby sie wyazlic, ale tez zeby poznac inne opinie. Zawsze staralam sie rozmawiac o weganizmie w taki sposob, zeby nie robic z nas-wegan jakichs stereotypowych dziwakow itd. Wydawalo mi sie, ze jakos sie to udaje. A tu okazuje sie, ze fotografie sa dla kogos zbyt radykalne... :(

Re: radzenie sobie ze zdaniem innych i agresją

PostNapisane: 4 mar 2012, o 17:23
przez alois
To ja też się wypowiem w tym temacie. Odkąd uświadomiłam sobie (nagle i drastycznie) cały ten ogrom cierpienia, na jakie skazujemy zwierzęta jedząc nie tylko mięso, ale i inne produkty pochodzenia zwierzęcego (co było dla mnie pewnym zaskoczeniem), zaczęłam się dzielić z najbliższymi tą wiedzą. Nie żeby prowadzić "wege-terroryzm"! Po prostu dla mnie samej było to takim odkryciem i taką zmianą światopoglądową, że wydawało mi się, że trzeba oświecić też innych i pozwolić im poznać tą wiedzę, do której ja dotarłam.
Efekty mojego uświadamiania mocno mnie rozczarowały. Dwójka najbliższych przyjaciół, których dotychczas uważałam za bardzo wrażliwych na krzywdę zwierząt i o podobnym podejściu do życia i podobnym poziomie empatii do mojego, całkowicie zignorowała wszystko. Po prostu zero reakcji - jakiejkolwiek. Zastanawiam się, czy w ogóle przeczytali/obejrzeli to, co im podsyłałam przez ostatnie dwa tygodnie. Mogłabym spytać, ale jakoś nie mam ochoty z nimi teraz rozmawiać.
Rodzina - odmówili oglądania drastycznych filmików bo: "ja takich rzeczy nie mogę oglądać! są zbyt straszne!".
Na mój argument, że widzieć nie chce, ale jeść już tak: "To na pewno tylko incydent, wyjątkowa sytuacja, nagrali w jakiejś jednej okrutnej hodowli i teraz manipulują. Bo przecież JA WIDZIAŁAM krowy pasące się na trawie, więc te filmiki to nie może być prawdziwa rzeczywistość". Co odpowiadacie na takie argumenty? Jakie mamy dowody, że większość hodowli tak wygląda? I że dzieje się to również w Polsce, nie tylko w USA np.?

Kolejny tekst, który mnie rozwalił: Dyskutujemy o sytuacji krów w hodowlach mlecznych - że mają boksy tak małe, że nie mogą się ruszyć. Dostaję odpowiedź: "Przecież ta krowa i tak by się nie mogła ruszać, bo ma tak przerośnięte wymiona, że ma problem z poruszaniem się. - I myśli tata, że ta krowa w tej sytuacji nie cierpi? - Nie, nie wydaje mi się..."
Trudno w tej sytuacji nie wpaść w emocjonalny ton i się nie oburzyć :[
Z drugiej strony jakie mamy dowody na to cierpienie krowy? W jaki sposób przekonać kogoś, kto dzieciństwo spędził na gospodarstwie i od zawsze korzystał ze zwierząt, że ich cierpienia są realne i istotne?

I jeszcze jeden argument, który się często przewija. Wegetarianie, którzy nie zamierzają przejść na weganizm, bo zbyt bardzo lubią nabiał zazwyczaj zasłaniają się argumentem, że mleko to tylko produkt uboczny produkcji mięsa. Gdyby nie mięsożercy, zwierzęta nie byłyby zabijane i traktowane w tak okrutny sposób.
Argument zupełnie bezsensowny w gruncie rzeczy, bo nawet jeśli byłby to tylko produkt uboczny, to w przypadku przerwania produkcji mięsa, przestałby istnieć, więc wegetarianie i tak musieliby pożegnać się ze swoim nabiałem. Skoro nie chcą pożegnać się już teraz to znaczy, że jednak akceptują ten stan rzeczy i wspierają przemysł mięsny, ochoczo korzystając z jego "produktów ubocznych".

Re: radzenie sobie ze zdaniem innych i agresją

PostNapisane: 4 mar 2012, o 18:56
przez xkidslovefruitx
Jak zaczynałam być weganką to jeszcze nie było facebooka :)

W każdym razie - po latach nie mam już praktycznie w najbliższym przyjacielskim otoczeniu niewegan (wynika to głównie z obracania się w punkowym i aktywistycznym środowisku)
Osób znajomych (i rodziny), które jedzą mięso czy nabiał nie czepiam się wcale, odpowiadam na pytania jeśli je zadają sami.
Swoje potrzeby niesienia misji zaspokajam aktywizmem wobec osób obcych.

Mam poczucie, że ten układ działa całkiem nieźle. Brak reakcji osób stosunkowo bliskich jest cięższy do przełknięcia niż osób obcych, a jeśli ciśniesz rodzinę czy znajomych to łatwo im będzie przypiąć ci łatkę "wariatki/wariata" i w ten sposób zracjonalizować sobie własny brak wrażliwości. A tobie do pewnego stopnia zepsuje to relacje z tymi osobami.

Re: radzenie sobie ze zdaniem innych i agresją

PostNapisane: 4 mar 2012, o 19:59
przez neofelis
Ja dla odmiany obracam się w środowisku wszystkożernym, wynika to z tego że gdy niespełna rok temu zostałam weganką, miałam już na tyle lat, że moje środowisko było dość ustabilizowane: wszyscy moi znajomi, przyjaciele, a także zyciowy partner są wszystkojadami. Też nie nawracam juz rodziny ani innych bliskich, bo z tego było więcej złego niestety niz dobrego. Ale cieszą mnie małe sukcesy: wraz z weganizmem zaczęłam duzo piec i gotować i na wszelkie uroczystości przynoszę ciasta i torty wegańskie. Większość ludzi jest naprawdę zdumiona że można zrobić pyszny tort z kremem bez masła, śmietany, jaj itd. Od razu zmienia sie ich stosunek do tej kuchni. Poza tym zauważyłam, że też moi przyjaciele zaczynają się interesować różnymi wegańskimi zamiennikami i w ogóle prawami zwierząt. Mój chłopak juz prawie nie je mięsa, obiady jadamy razem zawsze, czasem on je na mieście coś mięsnego, ale jest to naprawdę rzadko. Nawet po sery, za którymi normalnie przepadał jakoś rzadziej sięga...

Natomiast ja staram sie życ zdrowo i nie jeść śmieci, których również w wegańskiej kuchni pełno:) bo oprócz oczywistej korzyści osobistej, chciałabym przez mój tryb zycia(zdrowa dieta+aktywność)pokazywać ludziom że weganie nie są apatycznymi, słabymi i wychudzonymi istotami jadącymi na sałacie

Re: radzenie sobie ze zdaniem innych i agresją

PostNapisane: 4 mar 2012, o 20:27
przez alois
Też już nie będę znajomych i rodziny na siłę nawracać, bo można się tylko zdołować a i tak się nic nie wywalczy, jak ktoś wszystko wypiera i racjonalizuje, bo tak mu po prostu wygodnie.

Miałam taki pęd do nawracania, bo zrobiłam sobie niezłą terapię szokową. Przez cały tydzień przebywania na L4 wgłębiałam się w ten temat, czytając i oglądając te makabryczne rzeczy prawie non stop. Czułam się totalnie sponiewierana psychicznie, emocjonalnie i moralnie. Chciałam podarować to uczucie też najbliższym, żeby doszli do tych samych refleksji, do jakich ja doszłam, ale niestety okazali się dość oporni w tej materii :[

Na szczęście na weganizm przeszliśmy razem z mężem i w tym zakresie nadajemy na tych samych falach :)

Re: radzenie sobie ze zdaniem innych i agresją

PostNapisane: 10 mar 2012, o 09:44
przez xkidslovefruitx
Polecam więc i tak znalezienie towarzystwa jakiś wegan, bo to duże poczucie komfortu psychicznego daje, kiedy czasami można nie być w towarzystwie "dziwakiem" ;)

Re: radzenie sobie ze zdaniem innych i agresją

PostNapisane: 22 kwi 2012, o 21:02
przez linka
Witajcie :)
Ciesze sie ze do Was trafilam :) Wiele sie od Was ucze i dowiaduje bardzo ciekawych i pomocnych wskazowek .
Jestem weganka od 2 lat , przekabacilam mojego meza ,a mnie moj synek:)
Wspominacie gdzies tu ze macie problem z rodzicami , no fakt, moj syn tez mial z nami troche przejsc, ale ..generalnie nie mielismy nic przeciwko temu . W wieku 16 lat poinformowal nas ze przechodzi na weganizm , koniec i kropka. Poczatkowo podeszlismy do tego sceptycznie, troche smialismy sie i myslelismy ze mu przejdzie - a tu nie. I co najlepsze zaczal i nas "urabiac" hahaha.
I udalo mu sie, nie bede rozpisywac sie, bo nie o to chodzi , ale pokazal nam co dzieje sie ze zwierzetami, jak to wyglada w praktyce ( od rzezni do sklepu i na stol) , jak ogormnie cierpia , jak okrutnie sa traktowane. Podszedl nas a wlasciwie mnie bardzo sprytnie - zaczal od naszego kochanego psa a skonczyl na filmie -Ziemianie. I powiem Wam , ze - po obejrzeniu tego dokumentu - stwierdzilam , nie wiedzac co nastepnego dnia bede jadla - ze to koniec.
Wiecej nie zjem nic co pochodzi od zwierzat. Nastepnie byl moj uparty maz ,ale dzis jestesmy szczesliwi ze nasze zycie pozbawione jest okrucienstwa.
Przewrocilam dom i kuchnie do "gory nogami " -ale warto bylo i bedzie :)

Powracajac do tematu - noo to sobie mozecie wyobrazic co ja mam z moimi znajomymi i przyjaciolmi. Horror.
Moja najlepsza przyjaciolka od lat- wlasciwie sie na mnie obrazila, nie wspomne ze tak jak ktoras z dziewczyn pisala byla pierwsza ktorej chcialam pokazac dokumenty na temat hodowli zwierzat i podzielic sie wszystkim co juz sama sie dowiedzialam. Efekt byl straszny - agresja , zlosc , jakies argumenty z nieba wziete , bardzo smutna i przygnebiajaca byla nasza rozmowa. Do dzis jest trudno, i gdy mowie, ze przeciez wiesz ze nie jem miesa , nie kupuje skorzanych butow itp zadnych kosmetykow testowanych na zwierzetach wpada w zlosc . I tak jest z wiekszoscia znajomych.
Mnie tez czasami ponosza emocje , i potem jestem sama na siebie zla :(
Ale staram sie zachowac umiar, mamy tylko miesozernych znajomych :(, i jest nam ciezko czasami, nie mamy zadnego zrozumienia.
Jednak widze, ze nie chca nic slyszec, nie chca o tym mowic, nie chca ogladac , i chca dalej opychac sie miesem. I zauwazam , ze coraz trudniej mi sie z nimi rozmawia.
Ale sie rozpisalam :)
Pozdrawiam cieplo :)

Re: radzenie sobie ze zdaniem innych i agresją

PostNapisane: 22 kwi 2012, o 22:36
przez poranek
O. Gratulacje dla synka. I winszuję otwartości umysłu rodzicom.