Strona 2 z 5

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 18 maja 2011, o 22:27
przez Adam Gac
Witaj Shannon,

Myślę, że dobrze Ci rozumiem. To prawda, że poniosły Cię emocje w tej sytuacji, o której piszesz. Jednak dlaczego my, weganie, mamy być wolni od emocji? Myślę, że Twoja reakcja była dość naturalna ( nie lubię argumentu, że coś jest naturalne). Generalnie uważam, że miałaś moralne i emocjonalne prawo do takiej reakcji i nie wstydziłbym się tego na Twoim miejscu. Czasem jest ważne aby pokazać ludziom, że jedzenie przez kogoś kanapki z szynką jest dla nas na prawdę szpilką w serce. Ja też mam podobne problemy w takich sytuacjach.
Tolerancja to jedno, akceptacja to drugie. Nie udawajmy, że my, weganie, jesteśmy wolni od ludzkich emocji. Jeżeli coś nas boli to zupełnie zrozumiałe jest, że artykułujemy w ten lub inny sposób ten ból. Oczywiście tak jak Darek pisze nie możemy się wywyższać nad mięsożerców i niewegan. Traktujmy ich jak pełnoprawnych partnerów do rozmowy. Pozwolę sobie przypomnieć, że przez 30 lat sam jadłem mięso i uważałem się w tym czasie za przyjaciela zwierząt.
pozdrawiam Cię Shannon i życzę aby Twój gniew nie poszedł na marne :-)

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 19 maja 2011, o 16:16
przez shannon13
Miło, że tyle osób odpowiedziało :)
Kilka dni po tym zdarzeniu jedno wiem na pewno: powinnam była wtedy trzymać emocje na wodzy. Jedzenie mięsa przez innych, noszenie skórzanych rzeczy, czy naturalnych futer do końca życia będzie dla mnie czymś nie do przyjęcia, czymś, czego nie jestem w stanie zaakceptowac.
Fakt, faktem jest, że jednak jedynym rozsądnym wyjściem jest zachowanie spokoju. Rzeczowe wytłumaczenie zaistniałej sytuacji, wyrażenie swoich poglądów. Zazwyczaj tak jest, ale jak widać - nie zawsze ;)
Tylko spokojem jesteśmy w stanie cokolwiek zdziałać... Oczywiście przeprowadziłam rozmowę z koleżankami na ten temat dzień później, przyznałam się, że nie powinnam była tak zareagować (nie ukrywam ciężko było, gdyż pomimo całej sympatii jaką darzę te osoby, miałąm ochote trzepnąć je po głowach żeby się dziewczyny ogarnęły ;p ). W każdym razie, nie będę przestawać o tym rozmawiać, nie zamirzeam unikac tematu, czy udawać, że jestem "taka jak wszyscy". Jednak zgadzam się, że niestety jest nas jeszcze za mało żeby "fikać" ;)
Agresja rodzi agresję, więc jeśli będziemy wszystko traktować z wielkim oburzeniem, spotkamy się z podobną reakcją otoczenia... Cięzko jest mi nie oceniać, jestem osobą tolerancyjną, jak dla mnie można słuchac disco polo, chodzić nago i wierzyć w duchy lasu, nie interesuje mnie co, kto , po co i dlaczego ;) Jednak w kwestii zwierząt, hmm... dystanu trzeba się nauczyć (zabawne, bo myślałam, że już to potrafię ;).
Jednak dziś pojawiła się sytuacja podobna, w dodatku z żartem "przytyłąm jak świnia rzeźna" - bardzo dowcipne, ale zachowałąm spokój, krótko mówiąc, "olałąm" sprawę... I na dłuższą metę chyba tak jest lepiej...

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 19 maja 2011, o 20:29
przez xpert17
shannon13 napisał(a):W każdym razie, nie będę przestawać o tym rozmawiać, nie zamirzeam unikac tematu, czy udawać, że jestem "taka jak wszyscy".


Bardzo słusznie. Moim zdaniem, jeśli nie będziesz "agresywna" to koleżanki same będą Cię wypytywać i to nie tylko o przepisy kulinarne, ale i w ogóle o cały Twój "system życiowy". Po pierwsze jeśli ludzie są inteligentni i otwarci, to chyba naturalne że chcą wiedzieć więcej o swoich koleżankach, przyjaciółkach, po drugie, jeśli ktoś nie jest totalnym zimnym draniem to kontakt z wegetarianinem powoduje, że coś go tam zaczyna gryźć i moralnie dręczyć (oczywiście, o ile ten pierwszy kontakt nie utwierdzi go w przekonaniu, że te wegusy to jakieś świry i faszyści).

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 19 maja 2011, o 20:46
przez shannon13
Wiesz, najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że nawet inteligentni ludzie mają umysły zamknięte na jekiekolwiek nowości, zmiany przyzwyczajeń... Oprócz tego, że weganie uważani są za dziwaków z założenia, przynajmniej w Polsce (aaaaa, oni nie jedzą mięsa! To co oni jedzą??? ;p), to jeszcze pokutuje wiele stereotypów ;)
Sama niedawno dowiedziałam się, że wegetarianie czy weganie mają zaburzenie widzenia barw od diety bezmięsnej ^^
Pewne jest jednak to, że taka ogólna dyskusja, czy agresja wobec wege bierze się przede wszystkim z tego, że ludziom nie pasuje prawda jaką im serwujemy, ciężko jest wiedzieć to, co robi się ze zwierzętami, aby stały się kotletem i mimo wszystko to jeść, bo nie ma się wystarczająco dużo siły lub motywacji żeby z przyzyczajeniami walczyć... Prawda w oczy kole.
Ech, teraz to mam to w nosie ;) Ze ścianą walczyć nie będę ;) Jednak korzyści mimo wszystko z konfliktu płyną ;)
Z tego co wiem, żadna z moich koleżanek kotleta na obiad nie zjadla ;p ;p

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 25 maja 2011, o 10:24
przez ona
K.Biernacka napisał(a): Z trzeciej strony, unikam jedzenia w towarzystwie osób, które jedzą mięso. Nie chodzi mi tutaj jednak o pogardzanie kimś, tylko o to, że jest to dla mnie niezwykle przykre przeżycie. Ograniczam je do minimum.


I to jest chyba dobre wyjście, żeby nie patrzeć na jedzenie mięsa przez innych. No cóż jest to bardzo przykre, bo mnie przynajmniej pojawiają się przed oczami obrazy męczonych i póżniej zabijanych zwierząt :(

Nie mogę znaleźć takiego tamatu na forum więc zadam tutaj pytanie, bo wiąże sie z tolerancją wobec mięsożerców. Jak myślicie czy związek weganina z nie-weganinem jest wogóle możliwy? Jak dla mnie raczej ciężka sprawa...

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 25 maja 2011, o 18:00
przez gzyra
ona napisał(a):Jak myślicie czy związek weganina z nie-weganinem jest wogóle możliwy?


Możliwy to na pewno, bo takie związki istnieją. Różni są weganie i różni nie-weganie, chyba trudno inaczej to podsumować. Są tacy weganie, którzy naprawdę ciężko znoszą nie tylko obecność produktów odzwierzęcych we wspólnej lodówce i w brzuchu partnerki/partnera, ale i w ogóle różnicę w tak fundamentalnej kwestii jak stosunek do zwierząt. Są tacy, którzy jakoś dają sobie z tym radę, być może licząc na to, że ich dyskretny weganizm (na ile to możliwe, w każdym razie nie misjonarski) i cierpliwość są w stanie zainspirować zmianę w drugiej osobie. Pewnie są też tacy, którzy są w związku z niereformowalnymi nie-weganami, ale wolałbym na ten temat usłyszeć zdanie ich właśnie, bo sam nigdy w takiej sytuacji nie byłem.

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 26 maja 2011, o 09:45
przez ona
gzyra napisał(a):
ona napisał(a):Jak myślicie czy związek weganina z nie-weganinem jest wogóle możliwy?


Możliwy to na pewno, bo takie związki istnieją.[...] Są tacy, którzy jakoś dają sobie z tym radę, być może licząc na to, że ich dyskretny weganizm (na ile to możliwe, w każdym razie nie misjonarski) i cierpliwość są w stanie zainspirować zmianę w drugiej osobie.


Wydaje mi się, że fascynacja drugą osobą i rodzące się między nimi uczucie mogą przerodzić się z czasem w trwały związek i jeśli partner weganin spowoduje zmiany w nie-weganinie to tylko pogratulować pozytywnego wpływu :)

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 27 maja 2011, o 15:34
przez neofelis
gzyra napisał(a):
ona napisał(a):Jak myślicie czy związek weganina z nie-weganinem jest wogóle możliwy?


Możliwy to na pewno, bo takie związki istnieją. Różni są weganie i różni nie-weganie, chyba trudno inaczej to podsumować. Są tacy weganie, którzy naprawdę ciężko znoszą nie tylko obecność produktów odzwierzęcych we wspólnej lodówce i w brzuchu partnerki/partnera, ale i w ogóle różnicę w tak fundamentalnej kwestii jak stosunek do zwierząt. Są tacy, którzy jakoś dają sobie z tym radę, być może licząc na to, że ich dyskretny weganizm (na ile to możliwe, w każdym razie nie misjonarski) i cierpliwość są w stanie zainspirować zmianę w drugiej osobie. Pewnie są też tacy, którzy są w związku z niereformowalnymi nie-weganami, ale wolałbym na ten temat usłyszeć zdanie ich właśnie, bo sam nigdy w takiej sytuacji nie byłem.


Witam,

jestem tu nowa, zarejestrowałam się, bo zainteresował mnie ten wątek. Od razu zaznaczę, że nie jestem weganką, choć moja dieta ewoluuje w tym kierunku. Aktualnie z produktów pochodzenia zwierzęcego jem miód i czasem jajka. Wcześniej długo nie jadłam tylko mięsa i weganizmem nie interesowałam się w ogóle, ale potem trafiłam na artykuł o "przemyśle mlecznym" i wprowadzaniu w anemię cieląt i od tej pory nie ruszam nawet czekolady. Bardzo powoli odstawiałam mięso, kiedyś nie jadłam wołowiny, potem świnek, kurczaków i bardzo długo nie czułam empatii do ryb. Nie chodziło o to, że trudno mi było się pogodzić z wyeliminowaniem z diety mięsa, ale o to że nie potrafiłam "objąć ta empatią" wszystkich gatunków. Myslałam: krowa to jak pies, psa nigdy nie zjem, ale ryba?
Stąd mam dużo zrozumienia dla nie-wegetarian i nie-wegan. Mamy od dziecka bardzo silnie wpajany schizofreniczną moralność, podział na zwierzęta do przytulania i zjadania.

Mój partner, z którym jestem bardzo długo nie jest nawet wegetarianinem i nie sądze, żeby kiedykolwiek zrezygnował w całości z produktów odzwierzęcych. Jesteśmy bardzo różni, ale nie zmienia to moich uczuć do niego. On wie, że bardzo bym chciała, żeby zrezygnował chociaż z mięsa i faktem jest, że stara się ograniczać jego jedzenie, ale robi to głównie dla mnie i dlatego, że wie, że mięcho nie jest zdrowe(przynajmniej na tyle się zdały moje kazania ;) On nie widzi problemu w tym, że zwierzeta się zabija, a jedynie w tym, że za życia nie są odpowiednio traktowane. Dlatego nie ma oporów przed jedzeniem steka z krowy, która jak sądzi pasła się wesoło na łące, a nie kupi jajek z trójką i jak nie musi to kurczaka nie zje, bo nie podoba mu się, że trzyma się je w tak strasznych warunkach. Mam po cichu nadzieję, ze jeszcze będzie z niego wegetarianin, ale w to że zrezygnuje z jajek czy mleka, no nie ma szans. Mimo to, odpowiadając na pytanie czy jest możliwy taki związek, to z całym przekonaniem mówię tak, ale..

Jeżeli druga strona rozumie, że dla nas jest to ważne, żeby ograniczać cierpienie zwierząt to na pewno nie będzie nas zmuszać, wyśmiewać itd. Mój mężczyzna strasznie kiedyś marudził z moim niejedzeniem mięsa i powtarzał, że boi się, że znając mnie to będzie szło dalej,itd, itp. Ale dość szybko to zaakceptował i teraz doceniam, że naprzykład: zawsze jak umawiamy się ze znajomymi na obiad to zaznacza, żebyśmy wybrali knajpe, w której ja mogę coś zjeść , jak gotuje to zawsze po wegetariańsku, zawsze stanowczo obstaje za mną, gdy komuś z naszych znajomych przyjdzie do głowy powiedzieć coś głupiego/prowokującego na temat mojej diety i przekonań, zawsze jak jeździmy do jego rodziców stanowczo prosi swoją mamę, żeby nie namawiała mnie do konsumpcji kotleta itd

Teraz jak mu oznajmiłam, że raczej nie będę już piła mleka, myślałam, że będzie mnie przekonywał, ale nie, zupełnie, nic z tych rzeczy

Może dla kogoś to by było za mało i nie mógłby wytrzymać z mięsożercą, ale ja te wszystkie gesty mojego partnera bardzo doceniam, tyle w temacie :)

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 27 maja 2011, o 18:26
przez .303.
neofelis napisał(a):On nie widzi problemu w tym, że zwierzeta się zabija, a jedynie w tym, że za życia nie są odpowiednio traktowane. Dlatego nie ma oporów przed jedzeniem steka z krowy, która jak sądzi pasła się wesoło na łące, a nie kupi jajek z trójką i jak nie musi to kurczaka nie zje, bo nie podoba mu się, że trzyma się je w tak strasznych warunkach.


Nie potraktuj tego jako ataku na Twojego partnera, ale czy on nie widzi również problemu w tym JAK się zabija te zwierzęta? Przecież sposób ich uśmiercania i poprzedzający je proceder jest w 99,9 % równie beznadziejny jak warunki hodowli. Wspominałaś mu o tym? Co on na to?

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 27 maja 2011, o 22:39
przez neofelis
.303. napisał(a):
neofelis napisał(a):On nie widzi problemu w tym, że zwierzeta się zabija, a jedynie w tym, że za życia nie są odpowiednio traktowane. Dlatego nie ma oporów przed jedzeniem steka z krowy, która jak sądzi pasła się wesoło na łące, a nie kupi jajek z trójką i jak nie musi to kurczaka nie zje, bo nie podoba mu się, że trzyma się je w tak strasznych warunkach.


Nie potraktuj tego jako ataku na Twojego partnera, ale czy on nie widzi również problemu w tym JAK się zabija te zwierzęta? Przecież sposób ich uśmiercania i poprzedzający je proceder jest w 99,9 % równie beznadziejny jak warunki hodowli. Wspominałaś mu o tym? Co on na to?


On oczywiście zdaje sobie z tego sprawę, uważa że śmierć z definicji nie może być przyjemna, rzadko bywa "humanitarna", natomiast ważniejsze żeby zwierzę w ciągu życia widziało łąkę i jadło prawdziwą trawę. Taka zasada: lepiej żyć dobrze i trochę pocierpieć, niż żeby w ogóle nas nie było. Oczywiście nie musisz mi przypominać,że zwierzęta hodowane na mięso mają za krótkie życie, żeby w ogóle można było mówić o jakości..ale też prawdą jest i to,że gdyby nie było zapotrzebowania na produkty odzwierzęce to by pewnych gatunków pewnie w ogóle nie było, bo po co by ludzie je hodowali, ale to już zupełnie inna bajka..

A z drugiej strony weganie chyba nie walczą o to, żeby zwierzęta miały lekką śmierć, ale żeby w ogóle ich nie zabijać, więc nawet gdyby można było uśmiercić zwierzę bez bólu i stresu, to i tak nie rozwiązuje to sprawy..