Strona 3 z 5

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 5 cze 2011, o 15:22
przez arturfilip12
Życie z nie-weganami pod jednym dachem jest bardzo trudne i uciążliwe co wiem z własnego doswiadczenia:( Największy problem sprawiają rzeczy przyziemne jak ugotowanie obiadu. Nie dość, że trzeba mieć osobne garnki, patelnie, wszystko dokładnie wysprzątane, a składniki tak przechowywane by nie miały kontaktu z mięsem, śmietaną czy nawet 'kolusiem'. Pomijając zasady higieny prawdziwa konfrontacja zaczyna się na płaszczyźnie ideologicznej. Wtedy pojawiaja się te z reguły niedorzeczne pytania. Na początku unikałem takich sytuacji, które pojawiały się najcześciej w momencie przygotowywania sobie posiłku.
Oczywiście cały 'rytułał dezynsekcji' wykonany i nagle do kuchni wchodzi tata wyjmujac wcześniej pochowane przeze mnie mięsne zakąski. Delikatnie zwracam mu uwagę, że chciałbym coś sobie ugotować i wtedy zaczyna się dyskusja. Przesiąknięte wpojonym przez kulture szowinizmem umysły zwykłych ludzi sprowadzają na wstępie weganizm do rangi choroby. Chodź cała filozoficzna otoczka weganizmu stanowi dużą odpowiedzialność dla praktykanta jest jednocześnie najbardziej logicznym systemem etycznym jaki znam i stanowi naszą jedyną, ale i pewną linie oporu w obronie naszego stylu życia. Jeśli weganin jest rozeznany z wieloma skomplikowanymi pojęciami z zakresu żywienia i etyki to obroni swoją rację nawet jeśli przeciwnik sięgnie po tzw. ciężką artylerię. Wybuchy emocji sa z mojego punktu widzenia jak najbardziej zrozumiałe (szczególnie wtedy, gdy ktos na 'hama' pcha mi kiełbasę bo takie sytuacje też miały miejsce:( )
Kazdy weganin i weganka powinni być świadomi tego, że pzreciętni ludzie rzadko operują pojęciami jak 'szowinizm gatunkowy', 'hodowle przemysłowe' nie mówiąc już o 'cyjanokobalaminie'. Tak abstrakcyjne pojecia stanowią tylko puste słowo w lawinie dyskusjii (chyba, że mamy do czynienia z lepiej zorientowana osoba wtedy są nawet wskazane). Warto jest odnosić problem nierespektowania praw zwierzat do holokaustu, rasizmu czy faszyzmu ponieważ stanowią jedno i to samo zjawisko tylko w szerszej skali. Rozmówcy da to lepsze wyobrażenie naszej sytuacjii.
Tak więc edukujmy się i praktykujmy by na kazdym kroku udowadniać słuszność naszych przekonań!

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 8 cze 2011, o 11:37
przez Kukis
gdyby nie było zapotrzebowania na produkty odzwierzęce to by pewnych gatunków pewnie w ogóle nie było, bo po co by ludzie je hodowali, ale to już zupełnie inna bajka..


Nie jestem tego pewien.

Na przykład, jakie gatunki?

Zapotrzebowania na produkty odzwierzęce (mleko, jaja i inne) zawsze będzie. Bo wyobraźmy sobie - optymistycznie patrząc - sytuację gdy wszyscy ludzie na Ziemi za 100 lat są weganami, a fermy(farmy) gdzie inne zwierzęta (inne od człowieka) były torturowane nie istnieją. W tym momencie mogą jednak istnieć wiejskie gospodarstwa gdzie z krowy doi się mleko, a parę kur znosi jajka, dzięki czemu lokalna, wiejska ludność oszczędza pieniądze, które mogłyby być wydane na jedzenie.

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 8 cze 2011, o 12:16
przez xpert17
Kukis napisał(a):W tym momencie mogą jednak istnieć wiejskie gospodarstwa gdzie z krowy doi się mleko, a parę kur znosi jajka, dzięki czemu lokalna, wiejska ludność oszczędza pieniądze, które mogłyby być wydane na jedzenie.


Niestety, taka utopia nie jest fizycznie możliwa. Żeby "z krowy doiło się mleko" krowę trzeba regularnie zapładniać, czego efektem są nowe zwierzęta, które albo można przerabiać na cielęcinę, albo trzeba gdzieś umieścić i czymś karmić, niestety, wtedy przybywa ich w postępie geometrycznym. Analogicznie jest z kurami, jeśli "parę kur znosi jajka", to po jakimś czasie albo masz na stanie kilkanaście kogutów, z którymi nie masz co zrobić, albo musisz od razu małym kogutkom ukręcać łebki, ale mało to ma wspólnego z weganizmem.

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 8 cze 2011, o 14:13
przez Neon_Knight
Mieszkam w akademiku i staram się nie podchodzić emocjonalnie do tematu, tylko patrzeć na produkty odzwierzęce "po staremu" (co zresztą na ogół nie jest trudne, jeśli tylko nie patrzy się na te rzeczy anatomicznie, co nieraz samo przychodzi), jednocześnie pamiętając, czemu robię to, co robię - co było dla mnie pierwotnym motywem - i nie mam żadnego problemu. Moi lokatorzy widzą, co jem, widzą, że nie ma tam żadnych produktów odzwierzęcych i nieraz parskali jak na to patrzeli, krzywe spojrzenia, itd, ale nie dyskutowaliśmy o tym. Też nie komentowali tego, tylko raz się pytali z ciekawości, czy jestem wege, powiedziałem, że się nawracam na weganizm, ciężkie "yhm" i no problem. Raz jeden z nich się chamsko zachował, ale nie miało to bezpośredniego związku z moim weganizmem. Myślę, że gdybym sobie pozwalał na reagowanie w sposób emocjonalny, to naprawdę nie miałbym tu lekkiego życia i pewnie byłbym kłębkiem nerwów.

Btw - raczej w temacie
http://en.wikipedia.org/wiki/Highly_sensitive_person

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 8 cze 2011, o 19:40
przez Kukis
xpert17 napisał(a):
Kukis napisał(a):W tym momencie mogą jednak istnieć wiejskie gospodarstwa gdzie z krowy doi się mleko, a parę kur znosi jajka, dzięki czemu lokalna, wiejska ludność oszczędza pieniądze, które mogłyby być wydane na jedzenie.


Niestety, taka utopia nie jest fizycznie możliwa. Żeby "z krowy doiło się mleko" krowę trzeba regularnie zapładniać, czego efektem są nowe zwierzęta, które albo można przerabiać na cielęcinę, albo trzeba gdzieś umieścić i czymś karmić, niestety, wtedy przybywa ich w postępie geometrycznym. Analogicznie jest z kurami, jeśli "parę kur znosi jajka", to po jakimś czasie albo masz na stanie kilkanaście kogutów, z którymi nie masz co zrobić, albo musisz od razu małym kogutkom ukręcać łebki, ale mało to ma wspólnego z weganizmem.


Zdaję sobie z tego dobrze sprawę. Odpowiadałem tylko na post powyżej, że możliwe jest przetrwanie gatunku krowy czy kury, gdy znikną wszystkie fermy. Taka krowa na wsi nadal mogłaby przecież istnieć, a gospodarze (którzy również byliby uświadomieni o interesach (innych) zwierząt, ich prawie do życia bez cierpień itd.) doili by krowę/y na pastwisku tylko po "naturalnej ciąży" (tj ciąży po naturalnym zapłodnieniu) w okresie laktacji. Należałoby jednak wtedy również się zastanowić nad ewentualną kastracją krów, podobnie jak to jest czynione aktualnie z psami, kotami i innymi (nie mniej ważnymi), jednak w tym temacie słabo się orientuję, a i tak przyznaję, że wizja jest nieco utopijna ; ) .

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 8 cze 2011, o 20:16
przez xpert17
Kukis napisał(a):możliwe jest przetrwanie gatunku krowy czy kury, gdy znikną wszystkie fermy.


Cóż, zawsze można po prostu zamrozić odpowiednio dużo materiału genetycznego krowy i w ten sposób jej "gatunek" przetrwa na wieki. Natomiast z ekologicznego punktu widzenia, jakąś wartość może przedstawiać jedynie przetrwanie Bos primigenius jako gatunku w jego naturalnym środowisku (i tu już niestety zaliczyliśmy FAIL), czy przetrwanie kura bankiwa - a tutaj z kolei nie ma większego zagrożenia. Szczerze mówiąc, nie widzę specjalnej potrzeby jakiegoś sztucznego utrzymywania udomowionej krowy czy kury w zagrodzie pokazowej, po tym jak już cała ludzkość będzie wegańska i humanitarna (pomijając nierealność tego założenia). To trochę tak, jakby w przypadku jakiejś szczególnie wynaturzonej rasy psów (takiej, która powoduje u tych zwierząt jakieś liczne schorzenia kręgosłupa, problemy z nerkami itp itd.) czy wyhodowanych w laboratorium myszek świecących w ciemności (takich z wszczepionym genem od robaczka świętojańskiego) zamartwiać się zagładą ich "gatunku" po tym jak ktoś zakaże tego typu hodowli czy eksperymentów. Codziennie na świecie w wyniku działalności człowieka ginie bezpowrotnie ok. 20 gatunków, więc moim zdaniem płakanie akurat po udomowionej wersji tura nie ma specjalnie sensu.

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 8 cze 2011, o 20:42
przez Kukis
Szczerze mówiąc, nie widzę specjalnej potrzeby jakiegoś sztucznego utrzymywania udomowionej krowy czy kury w zagrodzie pokazowej

Może źle się wyraziłem. Nie chodziło mi o zagrodę pokazową, a duże gospodarstwa, pastwiska na całym świecie.

Z takiej wizji wynikałby oczywiście kolejny problem, a mianowicie "posiadania" takiej krowy przez człowieka i niejako ograniczania jej swobody oraz pokusa powrotu do hodowania ich...

Codziennie na świecie w wyniku działalności człowieka ginie bezpowrotnie ok. 20 gatunków, więc moim zdaniem płakanie akurat po udomowionej wersji tura nie ma specjalnie sensu.

Oczywiście problem, który próbujemy rozważać, jest jednym z przypadków skrajnych (zakładający m.in. że na świecie będzie żyła zdecydowana większość wegan) i należy zająć się aktualną sytuacją zwierząt m. in. działalnością człowieka w wyniku której (oprócz, a raczej przede wszystkim, torturowane są miliardy istnień dla najbardziej błahych potrzeb naszego gatunku) ginie 20 gatunków dziennie jednak warto by weganizm był jak najbardziej spójny (tak wiem, do ideału nigdy nie dotrzemy) i zasady oraz idee które szerzymy nie zakładały, że na końcu zniknie gatunek kury czy krowy.

edit:
Czy powinniśmy jednak w ogóle się martwić, że jakiś gatunek wymarł? Na pewno niepokoić nas powinna działalność człowieka która do tego doprowadziła, ale sam fakt, że gatunek wymarł nie jestem pewien czy jest czymś złym. Temat na inną dyskusję w innym wątku raczej.

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 9 cze 2011, o 19:46
przez K.Biernacka
Ja oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest cała masa wegan i weganek, którzy są w związkach z nieweganami - więc naturalnie najwyraźniej jest to możliwe.

Równocześnie myślę sobie, że jeśli ktoś nie jest weganinem i jest z weganką (lub zamiennie płciowo albo i nie) to w większości przypadków ten nieweganin wie co najmniej ponad przeciętnie dużo o tym co musi się stać, żeby na jego talerzu znalazł się kotlet, jajecznica czy ser żółty. Zatem nie wyobrażam sobie, żeby nie było dyskusji na ten temat i żeby ten ktoś nie zajął w końcu stanowiska. Jeśli nie jest weganinem, albo przynajmniej nie aspiruje do weganizmu w perspektywie czasowej ogarnialnej wzrokiem, to znaczy chyba, że nie jest przeciwny masowej i systematycznej eksploatacji zwierząt. Może też być tak, że nie chce się specjalnie nad tym zastanawiać, myśli, że zrobi to po weekendzie, albo po Nowym Roku. Jeśli tak, to nie traktuje tak poważnej sprawy poważnie.

Jeśli chodzi o drugą, wegańską stronę tej układanki, to może być tak, że ma nadzieję, że w końcu ta druga strona się zmieni, albo uważa, że jest to kwestia osobistego, prywatnego wyboru (porażka) albo żyje w nierozwiązywalnej frustracji.

Jest pewnie szereg innych scenariuszy, które istnieją, a mnie nie przychodzą do głowy. Tak czy owak, osobiście nie zazdroszczę.

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 9 cze 2011, o 20:33
przez neofelis
K.Biernacka napisał(a):Może też być tak, że nie chce się specjalnie nad tym zastanawiać, myśli, że zrobi to po weekendzie, albo po Nowym Roku. Jeśli tak, to nie traktuje tak poważnej sprawy poważnie.


Najczęściej nie wynika to ze złej woli, mamy szereg mechanizmów obronnych, które nie pozwalają nam przyjąć do świadomości prawdy, nawet zaserwowanej wprost. Używamy ich prawie codziennie na zakupach w spożywczym, kupując ryż, banany, kakao, przyprawy albo herbatę, co nierozerwalnie łączy się ze współczesnym niewolnictwem, głodowymi stawkami i pracą dzieci. Nie umiem przestać o tym myśleć, co najwyraźniej nie przeszkadza mi strzelać sobie popołudniową kawkę i smarować chleb awokado z Afryki. Masakra. Nie wiem czy coś takiego jak etyczny wybór w ogóle istnieje

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 9 cze 2011, o 22:23
przez K.Biernacka
neofelis napisał(a):
K.Biernacka napisał(a):Może też być tak, że nie chce się specjalnie nad tym zastanawiać, myśli, że zrobi to po weekendzie, albo po Nowym Roku. Jeśli tak, to nie traktuje tak poważnej sprawy poważnie.


Najczęściej nie wynika to ze złej woli, mamy szereg mechanizmów obronnych, które nie pozwalają nam przyjąć do świadomości prawdy, nawet zaserwowanej wprost. Używamy ich prawie codziennie na zakupach w spożywczym, kupując ryż, banany, kakao, przyprawy albo herbatę, co nierozerwalnie łączy się ze współczesnym niewolnictwem, głodowymi stawkami i pracą dzieci. Nie umiem przestać o tym myśleć, co najwyraźniej nie przeszkadza mi strzelać sobie popołudniową kawkę i smarować chleb awokado z Afryki. Masakra. Nie wiem czy coś takiego jak etyczny wybór w ogóle istnieje


Taaaa. Najlepiej sobie wszystko zrelatywizować, zracjonalizować. I nie mówię tego ironicznie w Twoim kierunku - na pewno ta tendencja jest silna u większości ludzi. Tak czy owak - moim zdaniem - nie tędy droga. Równie dobrze można sobie usiąść i rozważać zdrady, okradanie i zabijanie na bazie takich czy innych mechanizmów. Ale - moim zdaniem - nie tędy droga. Owszem, trzeba sobie zdawać sprawę z ograniczeń, ale nie tworzyć z nich drogowskazów. Partner nieweganin potrafi też obniżyć loty - przyjmujemy jego zachowanie za akceptowalną normę.