Strona 4 z 5

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 10 cze 2011, o 19:07
przez faf
Partner nieweganin potrafi też obniżyć loty - przyjmujemy jego zachowanie za akceptowalną normę.

złej baletnicy... itd.
każdy odpowiada za swoje życie. mięsożercy są wśród nas. kumple, współpracownicy, rodzina.

On usłyszawszy to, rzekł: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».

:)

że się podeprę

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 10 cze 2011, o 19:46
przez xkidslovefruitx
niby tak, ale...
ludzie są istotami społecznymi. przede wszystkim.
nawet badanie było, które pokazało, że bez wegańskich znajomych ludzie odpadają szybciej od weganizmu a ich weganizm częściej jest mało ścisły. więc możemy teoretyzować, że tak być nie musi, ale nie zmienia to faktu, że kasia ma rację.

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 21 cze 2011, o 23:34
przez poranek
Traktuję mięsożerców jak dzikusów, którzy paręset lat temu palili czarownice. Czy można obwiniać wsioków za to, że rzucali kobiety na stos? Według mnie nie. Potępiać można - i trzeba - natomiast obwiniać: niekoniecznie. Nie ma winy tam, gdzie możność wolnego wyboru jest drastycznie ograniczona. A kultura właśnie ogranicza wolny wybór. Nakłada na nos końskie okulary. Jeśli wsiok miał od niemowlęcia praną mózgownicę, to nie dojrzy zła w paleniu czarownicy. Dla niego jest to posunięcie równie oczywiste co podrapanie się po zadku, kiedy swędzi.

Tak i z mięsożercami.

Żyjemy w antropocentrycznej kulturze, która zważa na zwierzęta nie bardziej niż na kamyki. Ludzie przesiąkają nią do szczętu. A że większość ludzi to konformiści, więc bezmyślnie przyjmują poglądy większości. Taka człowiecza natura.

Mięsożerców nie powinno się obwiniać, tylko prowadzić ich za rączkę. Tak samo jak nie powinno się strzelać do kanibali z buszu, tylko wyrozumiale uczyć ich dobra i zła.

W tym nasza rola. Do roboty!

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 2 lip 2011, o 05:52
przez wawrzyn
Neon_Knight napisał(a):Mieszkam w akademiku i staram się nie podchodzić emocjonalnie do tematu, ...


Mieszkałem przez jakiś czas w akademiku AGH. Większość współlokatorów jadała parówki codziennie (a niektórzy nawet dwa razy dziennie), ja wtedy już trochę gotowałem i moje dania powoli ich zaciekawiały (były smaczne, kolorowe i tanie). Kilka osób od czasu do czasu gotowało według moich przepisów, a po 2 latach po wyprowadzce jeden ze współlokatorów powiedział mi że został wege:)

Ktoś pisał że są związki gdzie jedna osoba jest wege a druga nie. Ja sobie bycia z osobą nie wege nie wyobrażam. Wydaje mi się że jeżeli ktoś czuje rzeczywiście że "mięso = morderstwo", nie może być z taką osobą.
Co więcej jeśli mięsożerny partner wie co znaczy dla nas weganizm, to z samej miłości do nas powinien być wege. Jeśli ma nas i nasze uczucia gdzieś to powinniśmy dać sobie z taką osoba spokój.

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 16 lip 2011, o 03:25
przez bs111
Tolerancja czyli słowo, którego nienawidzę ;)
Dlaczego? Bo kojarzy mi się źle - z tolerowaniem czegoś, a jak nam piszą w słownikach: tolerować, czyli «odnosić się z pobłażaniem do nagannych zachowań lub zjawisk». 2. «godzić się na obecność jakiejś osoby mimo braku aprobaty dla niej» Uwielbiam tą reakcję niektórych ludzi(jak to się popularnie mówi "bardzo tolerancyjnych"), gdy podczas rozmowy mówię np, że nie jestem tolerancyjny np wobec osób homo i po momencie dodaję, że ja ich po prostu akceptuję.
To była tylko taka wstępna myśl.

Mój stosunek do padlinożerców? Zależy od typu.
Typ I - miłośnik mięcha
Osoba, która kocha i zachwala i nie przeżyje dnia bez mięsa, a o teoretycznym weselu bez mięsa mówi, że nie poszłaby, bo nie będzie siedzieć głodna. Wegetarian uważa za dziwaków, wegan za chorych umysłowo. Bezmięsnych na siłę nawraca i płyną od niej tylko same negatywne słowa.
MÓJ STOSUNEK: nie akceptuję

Typ II - Typowy padlinożerca
Osoba, która jak większość społeczeństwa na co dzień spożywa mięso i nie widzi w tym nic złego. Czasami pozwala sobie na drobne uszczypliwości. Tak samo jak miłośnik mięsa jest ślepa na wszelkie argumenty, ale nikogo na siłę nie chce do niczego zmuszać. Zwykle kończy dyskusję słowami "teraz tak mówisz, ale jeszcze ci się odmieni".
MÓJ STOSUNEK: nie akceptuję postawy, osobę toleruję

Typ III - chcem ale nie umiem
Ja wiem, że to jest złe i zwierzęta cierpią. Ja naprawdę nie chcę jeść mięsa, ale nie umiem. Poza tym mama mi nie pozwala. Żona też. Przecież nie chcę im zrobić przykrości.
MÓJ STOSUNEK: toleruję

Typ IV - Kobieta na diecie wegańskiej
Weganizm jest dla tej osoby, nie ma co kryć, zazwyczaj kobiety, jedynie dietą odchudzającą. Ma ją pozbawić zbędnych fałdek tłuszczu. Wszem i obec obwieszcza, że została weganką. Nie ma pojęcia o diecie dlatego gdy wpada wieczorem głodna do domu to zajada się pysznymi bułeczkami. Po diecie szybko tyje i stwierdza, że jest do pupy i ci weganie to jakaś banda otyłych oszołomów.
MÓJ STOSUNEK - uświadamiać, a w razie porażki tępić do skutku

Typ V - Vegetarjanka
Ma zazwyczaj dobre chęci i chce jak najlepiej dla zwierząt. Przecież to dla nich przestała jeść mięsko i nawet ryby, które przecież mięsem nie są. Grzecznie zjada zupkę u cioci na niedzielnym obiadku pracowicie wyławiając i z obrzydzoną miną odkładając na bok wyciągnięte z zupy kawałki mięska. Kocha zwierzęta i dlatego w mięsnym dokładnie wyszukuje najlepsze smakołyki dla Reksia i Azorka, a potem skrzętnie przygotowuje i smakuje, czy się dobrze usmażyło, aby pieskom nie zaszkodziło.
MÓJ STOSUNEK - tolerować i uświadamiać, najlepiej zastosować terapię szokową

Typ VI Natchnieni Duchem Świętym
Jedzenie zwierzątek jest dobre. Przecież Pan je dla nas stworzył i mają nam służyć, więc nie może być w tym nic złego. Tak już świat został stworzony i nie możemy negować jego fundamentalnych zasad. Poza tym człowiek musi jeść mięso. Tak przecież powiedział Pan. Wyniszczanie swojego ciała jest złe i prowadzi nas do Szatana (piszę od dużej litery, gdyby znalazł się ty przypadkiem jakiś satanista to mógłby się poczuć urażony, że z małej litery).
MÓJ STOSUNEK - nie akceptuję. Ponad to jako jawny ateista nie czuję potrzeby utrzymywania kontaktu z tego typu osobami

Typ VII Pozerzy
Przechodzą na wegetarianizm bo to modne. Bo chcą się wyróżniać. Nawet jeśli nie jedzą ryb to ze smakiem zjadają żelatynowe żelki i zupy na rosołku. Noszenie skórzanych butów nie jest złe. Przecież te zwierzęta zabito wcześniej na mięso, a skóry zostały. Przecież to nie jest ekologiczne tak po prostu je wyrzucić! Najlepiej zostać weganinem. Hej, popatrzcie jaki to ja jestem wspaniały! Jakie katorgi przechodzę dla dobra zwierząt! Wprawdzie nie mówię, że zjadłem wczoraj kotleta bo babci byłoby przykro, ale inaczej by się zmarnowało. Wyrzucanie jedzenia przecież ie jest eko, nie?
MÓJ STOSUNEK: nie nawidzę

Typ VIII (poboczny) - misjonarka
Zazwyczaj dziewczyna. Zazwyczaj zwyczajna. Zazwyczaj o dobrym, szczerym sercu. Zazwyczaj niemiłosiernie tępa. Z przerażeniem reaguje na fakt, że w jej ulubionym jogurcie, który właśnie skończyła jeść są zmielone robaczki. Czuje się winna i źle jest jej z tą świadomością. Już więcej nie zje tego jogurtu. Możliwe, że z przerażeniem pobiegnie zwrócić naturze zmielone robaczki nim jeszcze zdążą zostać strawione w żołądku. Często płacze widząc lub słysząc o cierpieniu zwierząt. Z radością zostaje weganką dowiadując się, że coś takiego istnieje. Teraz tylko czekać na kolejne momenty oświecenia i w konsekwencji rozpaczliwe spotkania z sedesem, który po części pomoże jej oczyścić sumienie.
MÓJ STOSUNEK: akceptuję i uwielbiam akcje znajomej z sedesem ;)


Wszystkie powyżej przedstawione typy osób spotkałem w swoim krótkim życiu.
Typ I - około 5-10% społeczeństwa
typ II - około 80 %
typ III - około 5%
typ IV - znam 1 przypadek, z pewnością jest ich więcej
typ V - znam 1 przypadek, z pewnością jest ich więcej
typ VI - znam 2 przypadki, z pewnością jest ich więcej
typ VII - znam 1 przypadek, z pewnością jest ich więcej
typ VIII - znam 1 przypadek, drugiego takiego chyba nie znajdziecie ;)

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 24 mar 2012, o 13:35
przez alois
bs111 napisał(a):Typ VII Pozerzy
Przechodzą na wegetarianizm bo to modne. Bo chcą się wyróżniać. Nawet jeśli nie jedzą ryb to ze smakiem zjadają żelatynowe żelki i zupy na rosołku. Noszenie skórzanych butów nie jest złe. Przecież te zwierzęta zabito wcześniej na mięso, a skóry zostały. Przecież to nie jest ekologiczne tak po prostu je wyrzucić! Najlepiej zostać weganinem. Hej, popatrzcie jaki to ja jestem wspaniały! Jakie katorgi przechodzę dla dobra zwierząt! Wprawdzie nie mówię, że zjadłem wczoraj kotleta bo babci byłoby przykro, ale inaczej by się zmarnowało. Wyrzucanie jedzenia przecież ie jest eko, nie?
MÓJ STOSUNEK: nie nawidzę


Hm... Tak się chciałam odnieść do tych skórzanych butów i nie wyrzucania rzeczy.
Przechodzę stopniowo na weganizm (od jakiegoś miesiąca). Na początku miałam jeszcze w lodówce i w szafce ze słodyczami sporo niewegańskich produktów, ale jakoś straciłam całkiem na nie ochotę. Mąż je dokańczał, bo nie miał takich oporów. Podobnie z kosmetykami w łazience. Większość już wymieniłam na wegan, a część tych niewykorzystanych jeszcze stoi i się kurzy, bo też jakoś nie mam ochoty po nie sięgać.
Nie kupię już nic z zawartością produktów odzwierzęcych, uważnie studiuję etykietki, czytam, zastanawiam się i wykluczam coraz więcej rzeczy z moich wyborów konsumenckich.
Mam jednak duży problem ze skórzanym obuwiem. Niestety mam dużo takich butów, które lubię, za które sporo zapłaciłam i naprawdę szkoda byłoby mi teraz wszystkich się pozbyć :( Wiem, że to wygląda na hipokryzję albo przynajmniej sporą niekonsekwencję, kiedy paraduję w skórzanych butach pomimo nawrócenia na weganizm. Tak się trochę usprawiedliwiam przed samą sobą, że przecież to już i tak bez znaczenia, czy teraz sama znoszę te buty, czy komuś podaruję. Zostały przeze mnie kiedyś zakupione i tego faktu nic już nie cofnie. No i faktycznie nie bez racji jest argument o nie-ekologiczności wyrzucania. Zgodnie z bliskim mi duchem freeganizmu wydaje mi się, że lepiej znosić/zjeść to co, się już nabyło zamiast wyrzucać i kupować nowe.

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 3 kwi 2012, o 17:58
przez you-anna
moim zdaniem, jeżeli decydujemy się na wege (ja osobiście walczę ze sobą i jeszcze się za taką nie uważam), musimy zaakceptować trudności z tym związane, a nie oczekiwać, że cały świat się pod to podporządkuje. Bo światem nie rządzą interesy jednostek, a mas. Jeżeli 1 / 1000 je kanapkę bez mięsa, nikt się nią nie będzie przejmował.

Inna sprawa jak 100/1000 będzie chciało wegańskie produkty, wtedy zaczną się pojawiać.

Kluczem jest nie unoszenie się swoją ideologią. Każdy żyje dla siebie, i może oceniać tylko siebie a nie innych ludzi.

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 3 kwi 2012, o 21:51
przez poranek
you-anna napisał(a):Kluczem jest nie unoszenie się swoją ideologią. Każdy żyje dla siebie, i może oceniać tylko siebie a nie innych ludzi.


Serio uważasz, że nie możemy potępiać morderców, gwałcicieli, złodziei czy organizatorów walk psów - czy twoja tolerancja ogranicza się wyłącznie do mięsożerstwa? Jeśli to drugie, to czemu? Czemu mogę "unieść się ideologią" i potępić sąsiada organizującego w stodole sobacze bitwy, a nie mogę już go potępić za jedzenie wieprzowiny i jajeczek trójeczek, choć jedna i druga aktywność krzywdzi zwierzęta w równym stopniu i jest w równym stopniu potrzebna? (A jeśli sąsiad zarabia walkami na życie, to nawet walki psów są mu potrzebniejsze.)

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 4 kwi 2012, o 09:41
przez you-anna
Czemu mogę "unieść się ideologią" i potępić sąsiada organizującego w stodole sobacze bitwy, a nie mogę już go potępić za jedzenie wieprzowiny i jajeczek trójeczek, choć jedna i druga aktywność krzywdzi zwierzęta w równym stopniu i jest w równym stopniu potrzebna? (A jeśli sąsiad zarabia walkami na życie, to nawet walki psów są mu potrzebniejsze.)


Tutaj nie chodzi o potępianie, a działanie w zgodzie ze sobą. Przenoszenie swojej złości na człowieka, który zje coś nie-wegańskiego wydaje się być wyładowaniem frustracji a nie walką z problemem.

Re: Tolerancja wobec mięsożerców

PostNapisane: 4 kwi 2012, o 21:27
przez K.Biernacka
alois napisał(a):Hm... Tak się chciałam odnieść do tych skórzanych butów i nie wyrzucania rzeczy.
(...) Mam jednak duży problem ze skórzanym obuwiem. Niestety mam dużo takich butów, które lubię, za które sporo zapłaciłam i naprawdę szkoda byłoby mi teraz wszystkich się pozbyć :( Wiem, że to wygląda na hipokryzję albo przynajmniej sporą niekonsekwencję, kiedy paraduję w skórzanych butach pomimo nawrócenia na weganizm. Tak się trochę usprawiedliwiam przed samą sobą, że przecież to już i tak bez znaczenia, czy teraz sama znoszę te buty, czy komuś podaruję. Zostały przeze mnie kiedyś zakupione i tego faktu nic już nie cofnie. No i faktycznie nie bez racji jest argument o nie-ekologiczności wyrzucania. Zgodnie z bliskim mi duchem freeganizmu wydaje mi się, że lepiej znosić/zjeść to co, się już nabyło zamiast wyrzucać i kupować nowe.


To złożona sprawa. No bo rzeczywiście, argument dotyczący nieekologiczności wyrzucania jest ważny, ale myślę, że nie jedyny. Zamiast wyrzucić, można przecież komuś dać. Skoro korzystamy z second-handów jako odbiorcy, możemy też od czasu do czasu sami coś puścić w obieg. Z drugiej strony jest kwestia tego, że w weganizmie ważny jest element aktywizmu - to w sumie część jego sensu. No bo dopóki wegan jest tak mało, to w nikłym stopniu jeśli w ogóle wpływają na popyt na produkty odzwierzęce, nie mówiąc już o postrzeganiu weganizmu, a więc i kwestii praw zwierząt, stosunku do zwierząt, czy wpływie na politykę społeczną (np. promocja diety roślinnej/rolników zajmujących się wyłącznie uprawą roślin, itp.). A aktywizm wychodzi tym lepiej im bardziej spójną postawę pokazujemy światu. Skórzane buty są często pretekstem do oskarżeń o rażącą niekonsekwencję i podważają wiarygodność aktywisty. Choćby dlatego ja osobiście jestem raczej zwolenniczką przekazania butów komuś biednemu.

Z trzeciej strony, nie potrafię odgonić skojarzenia z obozami koncentracyjnymi podczas II Wojny Światowej. Czy należy nadal używać abażuru ze skóry ludzkiej ofiary przemocy tylko dlatego, że wyrzucenie byłoby nieekologiczne? Skórzane buty też są zrobione z ofiary przemocy. Czasem myślę, że jedyną właściwą rzeczą, którą powinniśmy z nimi zrobić to urządzić pogrzeb prawdziwy lub symboliczny. To oczywiście nie zwróci życia ofierze, ale pomoże nam pochować choćby cząstkę naszej dotychczasowej postawy, która, w mniej czy bardziej uświadomiony sposób, składała się z pogardy wobec zwierząt.