Kukis napisał(a):Pozwolę sobie na drobną polemikę z powyższymi stwierdzeniami, mówiącymi jakoby nasze działanie nie powodujące zwiększenia cierpienia na świecie i nie zadające bólu żadnej istocie było nieetyczne ze względu na możliwość złego zrozumienia naszych intencji i chęci przez osoby trzecie.
Kukis, dzięki za Twój komentarz. Inni próbowali wykazać, według mnie przekonująco, że niewielka przydomowa hodowla z intencją podbierania zwierzętom mleka czy jajek, jest raczej niemożliwa bez powodowania cierpienia zwierząt, a nawet zabijania (męskiego potmostwa). Nawet,
gdyby coś takiego było możliwe w niewielkiej skali, w ramach elitarnego rodzaju kontaktu ze zwierzęciem, moim zdaniem zostaje problem inspiracji innych naszym działaniem, tworzenia trendu, wzoru do naśladowania, który - niezależnie od intencji - w tym przypadku byłby chyba zły dla zwierząt. Rozumiem, że w ramach tego nierealnego scenariusza ktoś mógłby chcieć korzystać z przydomowej hodowli zwierząt po to, by pokazać innym, że da się traktować (hodować dla własnych potrzeb) zwierzęta lepiej niż w ramach hodowli przemysłowej (wskazana przez Ciebie dobra intencja). Problem w tym, że takie działanie jest z definicji elitarne (de facto możliwe tylko wtedy, gdy zdecydowana większość chętnych do korzystania z produktów odzwierzęcych będzie korzystać jednak z tych pochodzących z hodowli przemysłowej). Im więcej osób będzie zarażonych "dobrą intencją" przydomowej hodowli lub korzystania z produktów tej hodowli, tym większy stanie się problem, a jeśli "dobra intencja" stanie się bardzo popularna i popyt na produkty będące jej efektem stanie się duży, żadna przydomowa hodowla nie nadąży z jej zaspokojeniem, co jest drogą - już przez świat obraną - do intensyfikacji, koncentracji i uprzemysłowienia hodowli. Tak to widzę w tym konkretnym przypadku. Ostatecznie dobra w tym wszystkim nie jest chyba nawet intencja, bo nie neguje potrzeby wykorzystywania zwierząt, a chce w karkołomny sposób bronić ich udomowienia i uzależnienia od człowieka w świecie, który udowodnił, po wielokroć i w dramatyczny sposób, jakie jest to problematyczne.
Zgodzę się, że istnieją w życiu sytuacje, kiedy Twoje zastrzeżenia są słuszne, ale te przykłady, które podałeś, nie są chyba analogiami przydomowej hodowli. Byłoby bez sensu twierdzić, że nasze działanie
nie powodujące zwiększenia cierpienia na świecie i
nie zadające bólu żadnej istocie
jest zawsze niedobre ze względu na możliwość złego zrozumienia naszych intencji i chęci przez osoby trzecie - nie twierdzę czegoś takiego.
Myśląc w ten - wspomniany przez Darka - sposób jesteśmy winni, odpowiadamy za czyny innych osób.
Jesteśmy istotami społecznymi i jak najbardziej odpowiadamy w jakiejś części za czyny innych, na których mamy wpływ lub na tych, na których mają wpływ ci, którzy podlegają naszym wpływom. Nasze działania i zaniechania mają wpływ na innych.
Czy ocenisz Darku zachowanie kibica zawieszającego fanę swojej drużyny za złe? Bo dał przykład innym, bo inni skopiowali jego zachowanie nie zważając na jego intencje, chęci? Nie sądzę.
Gdyby zawieszanie fany było nieszkodliwe tylko wtedy, gdy jest zachowaniem elitarnym, a jego szkodliwość wzrastałaby wraz z powszechnością i gdyby ludzie wielokrotnie wcześniej udowodnili, że są podatni na naśladownictwo takich czynów, uznałbym, że to zawieszanie jest niedobrym pomysłem.
(...) może ruszyć lawina osób chcących wykorzystywać zwierzęta w podobny sposób co my, co spowoduje intensyfikację hodowli, ale równie dobrze może taka lawina nie ruszyć, a przy odpowiedniej konwersacji przy kawie czy herbacie możemy zainteresować te osoby weganizmem.
Promowanie weganizmu na kanwie przydomowych hodowli wydaje mi się naprawdę dosyć perwersyjnym pomysłem.