szmira napisał(a):Serwatka jest wytwarzana z mleka, żelatyna - z kości. Jak dla mnie to jednak różnica. To tak, jakby wegetarian pod względem etycznym postawić na równi ze zjadaczami mięsa, a to wg mnie jest niesprawiedliwe.
W teorii jest zasadnicza różnica pomiędzy fragmentem ciała, które musi być okaleczone lub pozbawione życia, żeby stało się produktem, a jego wydzieliną, którą można by było wykorzystać bez szkody zwierzęcia. We współczesnej praktyce - i z tego właśnie wynika konieczność weganizmu - takiej różnicy nie ma. Przy obecnej skali popytu na wydzieliny (jak np. mleko krowie) ich "produkcja" wiąże się z cierpieniem i śmiercią zwierząt. Odnoszę się więc do praktyki, a nie teorii, nie do hipotetycznego "lepszego świata" w którym całe krowie mleko na rynku jest wyrazem szacunku do zwierząt, które przekazują ludziom swoje wydzieliny woluntarystycznie w ramach partnerskich stosunków i dla dobra obopólnego.
Z mojego traktowania różnych produktów odzwierzęcych podobnie nie wynika zrównywanie wegetarianizmu z jedzeniem mięsa. Jeśli już, to zrównywanie wegetarianizmu z dietą, która co prawda zawiera mięso, ale zdecydowanie wyklucza jakiś inny produkt odzwierzęcy (lub grupę produktów), np. nabiał czy jajka. Jest to taka postawa, w ramach której ktoś wybiera ze szlachetnych pobudek jeden aspekt wykorzystywania zwierząt i próbuje się od niego odciąć. Pytanie brzmi co dalej z taka postawą. Jeśli jest to koniec reakcji na realia wykorzystywania zwierząt, to jest to - nie umniejszając tych szlachetnych pobudek - za mało. Nie jest to kwestia oceny, a faktów. Jeśli natomiast postawa taka jest krokiem w kierunku bardziej konsekwentnej postawy, wtedy można powiedzieć, że ta wcześniejsza reakcja nie tyle jest równie niespójna i niewystarczająca, co raczej równie
dobra jako krok pośredni.
Skupienie uwagi akurat na mięsie jest chyba wytłumaczalne, historycznie, psychologicznie. Jednak ma się nijak do dzisiejszych realiów.
Analogicznie - Darku, nie kupujesz przedmiotów z etykietką "made in China"? A przecież chyba zdajesz sobie sprawę, że tego, że nawet małe dzieci wykorzystywane są tam do ciężkiej pracy, i chyba tego nie popierasz.
Jeśli weganizm jest postawą polegającą na próbie odcięcia się od wykorzystywania innych, bo wiąże się to z ich szkodą, ograniczenie się do zainteresowania tylko innymi zwierzętami jest niewystarczające. Chyba, że weganizm ma być odbiciem lustrzanym szowinizmu gatunkowego, w ramach którego z powodu przynależności gatunkowej cenimy bardziej te zwierzęta, które
nie są ludźmi. Jesteśmy wtedy weganami, wegankami, ale nie dbamy o kwestię praw pracowniczych, praw dzieci itd. O ile znam historię weganizmu i postawy wśród wegan i weganek, rzadko kto rozumiał i rozumie w ten sposób weganizm. My w Empatii mówimy dosyć często o tym, że różne formy opresji są ze sobą powiązane, promujemy więc weganizm jako część bardziej całościowej postawy.
Moim zdaniem weganizm wyklucza postawę lustrzanego szowinizmu gatunkowego, bo częścią weganizmu jest postrzeganie innych ludzi jako zwierząt, sprzeciw wobec nieuzasadnionego oddzielania ich od reszty zwierząt. Ludzie i wiele innych zwierząt mają podobne cechy, które nadają im status moralny. Arbitralne wykluczanie z kręgu moralnego jest szowinizmem.
Nie piszę tego, aby podważać słuszność weganizmu, ale dlatego, że wydaje mi się, iż czasami po prostu warto przestać walić głową w mur, a zająć się bardziej racjonalnymi uzasadnieniami. W końcu zarówno to, że nie jemy żelatyny czy tam serwatki, to, jakby nie patrzeć, działanie tak niepozorne, że większej wartości niż po prostu gest nie posiada.
Podobne traktowanie różnych produktów odzwierzęcych (mięso, mleko, jajka, futra, skóra itd.) jest racjonalne. Nieracjonalną moim zdaniem może być obsesyjna wnikliwość w doszukiwaniu się związku wszystkiego z jakąś formą opresji na którymś etapie produkowania tego czegoś. Jakiś czas temu ktoś wymyślił nazwę takiej postawy: ingredientyzm. Sporo na ten temat jest w tekście
"Na ile to jest wegańskie? Składniki a aktywizm". Oczywiście trudno odgórnie ustalić granicę, za którą gest odrzucenia jakiegoś produktu zaczyna być paranoiczny i kontr-produktywny. Różni ludzie mają tę granicę w różnych miejscach. I tu na forum wiele razy było to widać.