Wracając do holistycznego podejścia do konsumpcji - podoba mi się to określenie, pozwolę sobie go używać w przyszłości, ale chciałbym dobrze go zrozumieć. Weganizm jest holizmem i nie może (z definicji) być szowinizmem gatunkowym polegającym na respektowaniu wyłącznie/głównie praw zwierząt pozaludzkich. To jest zrozumiałe z tego powodu, że prawa zwierząt i prawa ludzi są pokrewne. Więcej: są specyficznymi przypadkami tego samego. Jak już kiedyś wspominałem, moim zdaniem powinno się mówić przede wszystkim o prawach zwierząt, jako pojęciu podstawowym. Ich częścią, specyficznym dla gatunku rozwinięciem, są prawa człowieka.
W praktyce oznaczać to powinno: a) możliwie najbardziej konsekwentny bojkot produktów powstałych w bezpośredni i pośredni sposób kosztem zwierząt pozaludzkich b) możliwie najbardziej konsekwentny bojkot produktów powstałych w bezpośredni i pośredni sposób kosztem ludzi.
Czy bojkotując produkty wegańskie, np. sojowe firmy Alpro, spełniamy jednocześnie oba te założenia? Postaram się wykazać, że nie jest to oczywiste.
Co ma być obiektem bojkotu?Firma Alpro powstała w roku 1980.
Została wyodrębniona w ramach
Grupy Vandemoortele, największej belgijskiej firmy prywatnej sektora spożywczego. Grupa jest dosyć ekspansywna (np. w Polsce
wykupiła firmę Gourmand Poland). Jej
obroty w roku 2008 to ponad 1,2 miliarda euro. Jak rozumiem, Alpro było więc od początku częścią systemu korporacyjnego.
Alpro ma
dwie wiodące marki produktów sojowych: Alpro Soya (dla przeciętnego konsumenta) i Provamel (dla wybierającego produkty organiczne). Dodatkową marką eksportową jest Belsoy. Alpro
nie używa a) soi modyfikowanej genetycznie b) soi z upraw rozwijanych kosztem lasów deszczowych c) chemikaliów w procesie ekstrakcji. Deklaruje dbałość o poziom emisji CO2 i recykling opakowań. Eksperci od fair trade niech ocenią, czy Alpro spełnia takie standardy, na pewno
deklaruje m.in. niewykorzystywanie dzieci do pracy. Wspiera projekty rozwojowe w uboższych państwach, funduje programy socjalne, medyczne, humanitarne. Nowy właściciel
zapewnia, że nie zmieni tej strategii. Alpro posiada w Europie 5 fabryk w 4 krajach i zatrudnia ok. 750 osób (plus ok.
2000 współpracowników w Europie).
Produkty Alpro i Provamel są bez zarzutu co do jakości i smaku. Mają walory zdrowotne, dla wegan szczególnie ważna jest zawartość wapnia w produktach (oraz witamin, które weganie powinni stale lub okresowo suplementować). Nie są niezbędne w diecie wegan (są na rynku inne napoje sojowe i deserki), ale są korzystne i najszerzej dostępne. Kupowane są zresztą coraz chętniej przez ludzi szukających alternatyw dla produktów odzwierzęcych (nie chodzi o wegan).
Dotychczasowy właściciel Alpro, Grupa Vandemoortele, zajmuje się produkcją i handlem również
produktami niewegańskimi. W rzeczywistości inne niż sojowe segmenty produkcji: margaryn i tłuszczy oraz pieczywa mrożonego, stanowiły 80 proc. rocznego obrotu. Zmiana właściciela nie jest więc rewolucją polegającą na ukorporacyjnieniu małej rodzinnej firmy o charakterze wegańskim. Trudno by było odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Alpro nie było dotychczas bojkotowane.
Po zmianie właścicielstwa, Alpro stało się częścią amerykańskiego koncernu
Dean Foods. Koncern nie zajmuje się wyłącznie handlem krowim mlekiem, posiada również wiodącą na amerykańskim rynku produktów sojowych markę
Silk.Alpro ma być w Europie odrębną firmą, stanowiącą część
WhiteWave Foods Company, podmiotu zależnego Dean Foods. Odrębność, jak podejrzewam, oznacza również odrębność finansową. Obiektem i ofiarą bojkotu ma być więc odrębna firma zajmująca się produkcją wyrobów z soi, a nie koncern, który jest jej właścicielem. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę. Przypominam, że weganie i tak bojkotują wszystkie niewegańskie produkty koncernu Dean Foods (podobnie jak Grupy Vandemoortele i wszystkich innych).
Co ma na celu bojkot Alpro?O ile dobrze rozumiem, ma doprowadzić do upadku firmy i zaprzestania produkcji ich wyrobów z soi. Jeśli się mylę, proszę tych, którzy popierają bojkot, o korektę. Trudno mi zrobić założenie, że bojkot ma na celu wymuszenie ponownej odsprzedaży firmy Alpro Grupie Vandemoortele (o charakterze korporacyjnym) lub zrobienie z Alpro firmy o charakterze niekorporacyjnym (od początku istnienia, czyli od 1980 roku, Alpro było częścią Grupy Vandemoortele, korporacji, powstało w jej ramach). Czy istnienie Alpro pomagało w promowaniu weganizmu? Moim zdaniem tak. Czy brak na rynku produktów Alpro pomoże weganizmowi? Nie widzę podstaw do takiego twierdzenia. Czy brak tych produktów na rynku europejskim przeszkodzi Dean Foods w wykorzystywaniu zwierząt? Na krótką metę byłby jakimś ciosem finansowym (zainwestowano 325 milionów euro), ale jeśli tak, to również w produkcję wyrobów z soi w Stanach Zjednoczonych (Dean Foods jest właścicielem marki Silk, jednym w wiodących producentów napojów sojowych w USA). Jednak, jako że Alpro jest w Europie odrębną firmą, skuteczny bojkot Alpro zniszczyłby wyłącznie Alpro.
Czy produkty sojowe Alpro są wegańskie, skoro są sprzedawane w ramach większego podmiotu gospodarczego, który zajmuje się również handlem produktami odzwierzęcymi?Jeśli uznamy, że nie są wegańskie, a chcielibyśmy być konsekwentni, musielibyśmy uznać za niewegańskie wszystkie produkty roślinne sprzedawane przez firmy, które jednocześnie handlują produktami odzwierzęcymi. Byłyby to np. wszystkie supermarkety, wszystkie sklepy spożywcze, wiele warzywniaków, sklepy internetowe, sklepy odzieżowe, apteki, jadłodajnie, sklepy papiernicze, obuwnicze itd. Nie ma sensu szczegółowo wymieniać, wystarczy powiedzieć, że jest to praktycznie niemożliwe i jest to sposób na demontaż weganizmu.
Załóżmy, że skoro nie jest sensowne uznanie za niewegańskie wszystkich takich produktów, uznajemy za niewegańśkie tylko niektóre. Wedle jakich kryteriów mamy to robić? Powinien to być racjonalny wybór, a nie oparty na impulsie emocji. Nie umiem podać takich kryteriów, przejrzystych i jednoznacznych. Każdy wybór moim zdaniem jest wyborem prywatnym i podobnie uzasadnionym. Bojkot jednej, wybranej firmy, żeby mógł być proponowany jako powszechny, powinien mieć wyjątkowe powody. Czy bojkot Alpro je ma? Moim zdaniem nie.
Czy produkty są wegańskie, jeśli produkowane są w ramach systemu korporacyjnego?Nie znam niepodważalnych argumentów za przyjęciem tezy, że korporacyjność jest z natury zła, a niekorporacyjność dobra. Jeśli jednak założymy, że nic, co produkowane/sprzedawane jest w ramach systemu korporacyjnego, nie jest wegańskie, a chcielibyśmy być konsekwentni, powinniśmy uznać za niewegańskie np.: korzystanie z telefonii komórkowej, rozlicznych usług Google i podobnych firm, energii elektrycznej, wielu mediów itd. Podobnie jak w akapicie wyżej, nie znam sensownych i przekonujących kryteriów uznania za niewegańskie akurat produktu jednej wybranej firmy (np. Alpro), która produkuje w ten sposób pożywienie roślinne.
Zgoda, że powinniśmy robić dla zwierząt (w tym ludzi) jak najwięcej możemy. W tym przypadku jednak, moim zdaniem, bojkot wcale nie jest oczywistą i racjonalną reakcją. Zapraszam do dyskusji zwolenników bojkotu, jestem otwarty na argumenty (nie na ilość wykrzykników).