Posty: 1
Dołączył(a): 8 lis 2009, o 21:53
markety a kleski glodu....
Witam.
Chcialam podzielic sie z Wami kilkoma faktami,o ktorych wiem pracujac w markecie.Czy macie wyobrazenie ile rzeczy wyrzuca sie w marketach?bo skonczyl sie termin przydatnosci do spozycia itp.? w sklepie, w ktorym pracuje jest to srednio 30-50tys. miesiecznie!!! wiekszosc to produkty spozywcze...zamowione zbyt duze ilosci,albo towar, ktory w ogole sie nie sprzedaje, ale musi byc na polce bo jest w asortymencie i musi byc jesli jakis klient przyjdzie, np.po dziczyzne, ktora przysylaja po kilka kg i wszysto idzie w smieci...do tego nawet nie mozna tego oddac jakims fundacjom czy organizacjom,bo ponoc zabrania tego prawo UE.Co tam, ze gdzies tam ludzie gloduja, ze kogos zabilismy w rzezni, ze nadmierna niepotrzebna produkcja zywnosci zwieksza emisje CO2..wazne, zeby bylo na polce i przyciagalo klientow.A najbardziej mnie dobija fakt, ze wydawalo mi sie, ze jesli nie jem miesa to przeklada sie to jakos realnie na ilosc zabijanych zwierzat-w mysl zasady, ze zmniejsza sie popyt-zmniejsza sie podaz...ale nie bo markety zamawiaja tego za wszystkich wege w tym kraju i niesprzedane nadwyzki sie wyrzuca.Poza tym markety zamawiajac ogromne ilosci negocjuja nizsze ceny wiec robia promocje i sprzedaja mieso w takich cenach, ze kolejki stoja od rana jak za komuny i ludzie kupuja i jedza wiecej miesa...gdyby nie to na pewno popyt bylby nizszy.Kiedys ludzie kupowali w malych sklepach, w ktorych towar czasem byl, czaesm nie, ale jak sie konczyl termin to pani Zosia-wlascicielka sklepu sama zjadla i sie nie wyrzucalo...a tak na koniec jeszcze rzecz, ktora mnie dobila totalnie-wroble,ktore czesto przypadkiem pojawialy sie na sklepie...przychodzil jakis koles i strzelal do nich z wiatrowki...
Chcialam podzielic sie z Wami kilkoma faktami,o ktorych wiem pracujac w markecie.Czy macie wyobrazenie ile rzeczy wyrzuca sie w marketach?bo skonczyl sie termin przydatnosci do spozycia itp.? w sklepie, w ktorym pracuje jest to srednio 30-50tys. miesiecznie!!! wiekszosc to produkty spozywcze...zamowione zbyt duze ilosci,albo towar, ktory w ogole sie nie sprzedaje, ale musi byc na polce bo jest w asortymencie i musi byc jesli jakis klient przyjdzie, np.po dziczyzne, ktora przysylaja po kilka kg i wszysto idzie w smieci...do tego nawet nie mozna tego oddac jakims fundacjom czy organizacjom,bo ponoc zabrania tego prawo UE.Co tam, ze gdzies tam ludzie gloduja, ze kogos zabilismy w rzezni, ze nadmierna niepotrzebna produkcja zywnosci zwieksza emisje CO2..wazne, zeby bylo na polce i przyciagalo klientow.A najbardziej mnie dobija fakt, ze wydawalo mi sie, ze jesli nie jem miesa to przeklada sie to jakos realnie na ilosc zabijanych zwierzat-w mysl zasady, ze zmniejsza sie popyt-zmniejsza sie podaz...ale nie bo markety zamawiaja tego za wszystkich wege w tym kraju i niesprzedane nadwyzki sie wyrzuca.Poza tym markety zamawiajac ogromne ilosci negocjuja nizsze ceny wiec robia promocje i sprzedaja mieso w takich cenach, ze kolejki stoja od rana jak za komuny i ludzie kupuja i jedza wiecej miesa...gdyby nie to na pewno popyt bylby nizszy.Kiedys ludzie kupowali w malych sklepach, w ktorych towar czasem byl, czaesm nie, ale jak sie konczyl termin to pani Zosia-wlascicielka sklepu sama zjadla i sie nie wyrzucalo...a tak na koniec jeszcze rzecz, ktora mnie dobila totalnie-wroble,ktore czesto przypadkiem pojawialy sie na sklepie...przychodzil jakis koles i strzelal do nich z wiatrowki...