Strona 1 z 2

Wszechobecna żelatyna

PostNapisane: 28 sty 2009, o 12:20
przez Hator
A ja mam pytanie natury technicznej. Wiele napojów - soki, piwa, wina itd., w czasie produkcji klarowane są przy pomocy żelatyny, lub zawierają inne- niewegańskie składniki, które nie są wymienione w składzie. Jak można sprawdzić które z nich są "koszerne"?

Re: Wszechobecna żelatyna

PostNapisane: 28 sty 2009, o 15:15
przez xpert17
Proponuję pisać do producenta z pytaniem. Jeśli chodzi o wina, to raczej klarowane są ziemią okrzemkową.

Re: Wszechobecna żelatyna

PostNapisane: 28 sty 2009, o 16:51
przez gzyra
Wspominasz o dwóch różnych rzeczach, o:

- używaniu przy produkcji niewegańskich składników (np. przy klarowaniu)
- występowaniu w gotowym produkcie niewegańskich składników

Np. w Anglii niektóre, i tylko niektóre wina, oznaczone są jako wegańskie. Nie pamiętam w tej chwili, ale certyfikowane są chyba przez The Vegan Society. W ogóle istnieją spisy alkoholi wegańskich, ale podobnego spisu dotyczącego Polski nie widziałem. Temat jest ciekawy i spróbuję go opracować w większej formie, ale proszę o cierpliwość.

Krzysiek ma rację - warto pisać do producentów, a jak się czegoś uda dowiedzieć, to wrzucać na forum.

Re: Wszechobecna żelatyna

PostNapisane: 28 sty 2009, o 17:39
przez Hator
Znalazłam listę weg*skich alkoholi na stronie http://www.enchant.me.uk/ , jednak jest to strona brytyjska i większość występujących tu produktów w Polsce nie ma. Jeżeli chodzi o kontakt z producentami, to kilka tygodni temu napisałam maila do kilku z nich - na odpowiedź "czekam" do dzisiaj... trochę się tym zraziłam i pomyślałam że ktoś może wie coś więcej na ten temat. Ale ok, bedę więc wytrwale próbować dalej ;)

Re: Wszechobecna żelatyna

PostNapisane: 28 sty 2009, o 20:45
przez Alispo
xpert17 napisał(a):Proponuję pisać do producenta z pytaniem. Jeśli chodzi o wina, to raczej klarowane są ziemią okrzemkową.


Skąd info,że raczej?ze spisów win vege/vegan to nie wynika niestety.

Co do list win to ja znam to:
http://www.tesco.com/winestore/controller.aspx?more=y&Ne=60177&N=60192&Nr=70002&catTitle=Red%20wine
Na dole po lewej są opcje dietowe do wybrania.
Mam jeszcze info z: http://www.jung-lecker.pl/index.html:
ponizej zestawienie naszych winiarzy,
ktorzy nie klaruja win srodkami pochodzenia zwierzecego (badz tez
jedynie czesciowo):

Bürklin-Wolf - droga naturalna
Bassermann-Jordan - droga naturalna
Reichsrat von Buhl - droga naturalna
Jean Buscher - droga naturalna
Kühling-Gillot - droga naturalna
Domdechant - droga naturalna
Müller-Catoir - droga naturalna
Dr. Loosen - droga naturalna
Gerd Rudolph - droga naturalna
Bernhard Friedrich - wina czerwone droga naturalna, moszcz win
bialych - sporadycznie zelatyna
Rebholz - tylko silnie taniczne wina czerwone za pomoca bialka kurzego
Reichsrat von Buhl - od rocznika 2009 droga naturalna


Hator-zajrzyj też na "forum Veg",jest trochę o sokach i innych alkoholach.

Re: Wszechobecna żelatyna

PostNapisane: 28 sty 2009, o 22:53
przez xpert17
Alispo napisał(a):
xpert17 napisał(a):Proponuję pisać do producenta z pytaniem. Jeśli chodzi o wina, to raczej klarowane są ziemią okrzemkową.

Skąd info,że raczej?ze spisów win vege/vegan to nie wynika niestety.


Nie znam metodologii powstawania takich "spisów" vege/vegan, mam do nich stosunek ambiwalentny, niestety niektóre takie listy (kiedyś modne były też "listy kosmetyków nietestowanych") poziomem zbliżają się raczej do "list sławnych wegetarian" (Hitler i Einstein). Na pewno są też uznane organizacje certyfikujące, pytanie jednak, czy jeśli ktoś nie wystąpił o taki certyfikat, to automatycznie jego produkt jest niewegański (czy są np. jabłka certyfikowane przez vegan society? mąka? opony samochodowe?).

Jeśli chodzi o technologię produkcji wina, była wiele lat temu dyskusja na ten temat na p.s.w. i wtedy po prostu pytałem się fachowców - technologów pracujących przy produkcji wina. Nikt nie słyszał o używaniu żelatyny. Pytałem się też o to kiedyś na Węgrzech w winnicy i również otrzymałem odpowiedź, że klaruje się przy pomocy diatomitu. Nie wykluczam, że jakieś koneserskie wina klaruje się żelatyną. Właśnie dlatego najlepiej pisać do producenta.
Pozostaje jeszcze kwestia ideologiczna na ile ziemia okrzemkowa jest produktem wegańskim (jakby ktoś nie wiedział, to jest to taka skała składająca się ze skorupek chryzofitów).

Re: Wszechobecna żelatyna

PostNapisane: 29 sty 2009, o 00:24
przez gzyra
xpert17 napisał(a):Na pewno są też uznane organizacje certyfikujące, pytanie jednak, czy jeśli ktoś nie wystąpił o taki certyfikat, to automatycznie jego produkt jest niewegański (czy są np. jabłka certyfikowane przez vegan society? mąka? opony samochodowe?).


To bardzo ciekawa uwaga. Może wrzucę cytat z samego siebie jako dopełnienie tej dyskusji:

gzyra napisał(a):Podejrzliwość wymuszona jest praktykami przemysłu spożywczego i tym, że żyjemy w ramach całkiem niewegańskiej normy społecznej, ale kiedy ta podejrzliwość staje się chorobliwa, zaczyna być niedobrze. Ostatnią rzeczą, której weganizm potrzebuje, jest kojarzenie go z rytuałami paranoicznie drobiazgowego sprawdzania nawet śladowych ilości czegoś be w jedzeniu, czegoś niekoszernego, nieczystego do któregoś pokolenia wstecz. Jeśli zaczniemy promować weganizm za pomocą rozważań ile wołków zbożowych zginęło przy produkcji bochenka chleba (bo mieszkały w ziarnie w spichlerzu), to nigdy nie będzie nas więcej. Nie chodzi o to, żeby nie dbać o wołki zbożowe (czort wie co one czują), chodzi o to, żeby nie budować skojarzeń, które są niekorzystne. Inaczej rozłożyć akcenty. Nie mówmy, że weganizm jest aptekarski, w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu.


Jest dokładnie tak, jak mówisz xpercie17: podobnie jak w procesie produkcji win, piw, soków, tak w przypadku innych produktów, nie tylko spożywczych, są wykorzystywane różne substancje odzwierzęce, ale nie każdy produkt próbuje się certyfikować. Pamiętam dyskusje o cukrze jako niewegańskim z podobnego powodu jak wino, proces produkcji mógł wiązać się z wykorzystaniem substancji pochodzących od zwierząt. Ale co tam cukier, spójrzmy na gumę, papier, plastiki. Zastanawiam się dlaczego certyfikuje się akurat wino. Zastanawiam się też, co dokładnie oznacza ten certyfikat, przecież wnikliwość ma swoje granice, jak pisałem wyżej.

xpert17 napisał(a):Nie wykluczam, że jakieś koneserskie wina klaruje się żelatyną.


Twoje intuicje co do koneserskiego charakteru żelatyny nie muszą być niestety słuszne. Tak jak pisałem, wrócę obszerniej do tematu za jakiś czas, ale w tej chwili mogę zrobić (nie)smaczka próbką cytatów z książki "The Chemistry and Biology of Winemaking", którą mam u siebie (jak kilka innych na ten temat):

Fining agents may be classified into eight groups according to their composition:
(i) Proteins such as gelatin, isinglass, casein, albumen and yeast proteins
(ii) Earths such as bentonite and kaolin
(iii) Polysaccharides, most notably alginates and gum arabic
(iv) Carbons
(v) Synthetic polymers such as nylon and polyvinyl polypyrrolidone (PVPP)
(vi) Silicon dioxide gel
(vii) Tannins
(viii) Miscellaneous, e.g. metal chelators, enzymes and blue finings


Czyli niestety w procesie oczyszczania wina używa się nie tylko żelatyny, ale i karuku (kleju rybiego), kazeiny i albuminy. Co prawda

"Most winemakers would agree that fining should only be practised when really necessary and only at the minimum effective rate of addition."

ale

"(...) the use of natural products to enhance wine quality has a long and honourable history. Some products such as gelatin and albumen are still widely used, but others such as bovine blood have been prohibited in many countries."

Tyle póki co o procesie produkcji. O wiele lepiej jest z zawartością substancji odzwierzęcych w gotowym produkcie.

Re: Wszechobecna żelatyna

PostNapisane: 9 lut 2009, o 16:45
przez faf
Innymi słowy, nie wdając się w spór i dochodzenie godne c.s.i. można orzec, że cała nasza cywilizacja, wszystkie albo ogromna większość jej produktów, wyrosły z eksploatacji innych gatunków (również eksploatacji zwierzęcia zwanego człowiekiem) ...

Nie istnieje droga, która dawałaby poczucie tej jedynej "czystej". Można wybierać mniejsze zło- wegetarianizm, czy kawałek dalej znajdujący się weganizm. Możemy założyć własny ogródek, kisić sobie własny kompost, ale chyba nikt z nas nie zdecyduje się na uprawę bawełny i dzierganie sweterka. Nawet monitor, w który wlepiam swoje oczy, zapewne był testowany na zwierzętach pod kątem szkodliwego promieniowania, zresztą tak jak prawie każdy nowy materiał, wynalazek etc.

Obawiam się, że każde dochodzenie doprowadziło by nas do śladów zbrodni...

Pytanie tylko, czy chodzi nam o własny purytanizm, czy o faktyczne dobro innych istot. Żelatyna w winie. Ok. Wino mogę zrobić swoje własne. Czy jednak ktoś hodowałby świnie dla żelatyny, gdyby nieopłacalna stawała się produkcja mięsa i skór? Nie sądzę...

Myślę też, że jako weganin nieświadomie spożywam wiele produktów odzwierzęcych, o których ktoś nie raczył wspomnieć na opakowaniu, bo były to produkty śladowe... Z kolei kupując ziarna i nasiona z certfikatem bio, sprawiam, że nawet czyjeś odchody stają się opłacalne. Kupując te nie bio, daję zarobić producentom środków owadobójczych i pestycydów, które zabijają i mnie, i cały naturalny świat... w dodatku są wynikiem najbardziej okrutnych testów. I jaką drogę wybrać w tej sytuacji? Wciąż nie potrafię odżywiać się praną, a szkoda, bo byłby to mój ideał...

Wszystko zaczyna się i kończy na spożywaniu mięsa. To jest największe zło, po ograniczeniu którego można by mówić o kroku w przód. Reszta staje się sztuką dla sztuki, choć też odrzuca mnie informacja, że nawet cholernego wina już nie będę mógł popijać, bo sorki, ale nie stać mnie na butelkę wegańskiego za 60zł i więcej.

Re: Wszechobecna żelatyna

PostNapisane: 9 lut 2009, o 20:49
przez gzyra
faf napisał(a):cała nasza cywilizacja, wszystkie albo ogromna większość jej produktów, wyrosły z eksploatacji innych gatunków (również eksploatacji zwierzęcia zwanego człowiekiem) ...


Tak. I jak ktoś kiedyś powiedział: to, że amerykańskie drogi zbudowali niewolnicy nie oznacza, że abolicjoniści nie powinni nimi jeździć.

Pytanie tylko, czy chodzi nam o własny purytanizm, czy o faktyczne dobro innych istot. Żelatyna w winie. Ok. Wino mogę zrobić swoje własne. Czy jednak ktoś hodowałby świnie dla żelatyny, gdyby nieopłacalna stawała się produkcja mięsa i skór? Nie sądzę...


Im głębiej w las, tym więcej drzew. Jeśli ktoś zaczyna wnikliwie szukać śladów zbrodni, to je znajdzie, pytanie tylko w której warstwie, na jakiej głębokości. Wydaje mi się, że wiedza o tym jak zbudowany jest świat jest ważna, chociaż ta akurat prawda - o cierpieniu, kosztem którego żyjemy, nie jest łatwa do przyjęcia. Musi jej towarzyszyć coś, co sprawi, że nas nie przytłoczy (ktoś może powiedzieć: skoro nie mogę zaradzić problemowi do końca, w ogóle nie będę próbował), a innych nie odrzuci (weganizm nie powinien być frustracją na bazie tego, czego nie można zjeść, wypić, naprawić). Może tym czymś jest umiejętność ustawienia priorytetów, zwykły rozsądek, nie wiem jak to nazwać.

W tym poście napisałem tak (przepraszam, jeśli kogoś drażni, że cytuję samego siebie, ale po to piszę, żeby było napisane i do wykorzystania):

gzyra napisał(a):Podoba mi się określenie weganizmu, którym posługuje się The Vegan Society:

"The Vegan Society (...) seeks to exclude, as far as possible and practical, all forms of exploitation of, and cruelty to, animals for food, clothing or any other purpose."

Zwracam uwagę na określenie "tak dalece, jak to możliwe i praktyczne (wykonalne)". Jest po prostu pewna granica wnikliwości, za którą zaczyna się paranoja. The Vegan Society określa weganina jako kogoś, kto stara się żyć bez eksploatacji zwierząt ("tries to live without exploiting animals, for the benefit of animals, people and the planet"). Nie tyle żyje bez dokładania się do tej eksploatacji, a stara się żyć. Po prostu dlatego, że inaczej się nie da.


Jack Norris, jeden z założycieli Vegan Outreach powiedział:

"I think it is important that vegans make the meaning of the word "vegan" to focus on avoiding the products that obviously/reasonably lead to animal suffering so that people will understand that it is not about personal purity but rather reducing suffering."

Myślę też, że jako weganin nieświadomie spożywam wiele produktów odzwierzęcych, o których ktoś nie raczył wspomnieć na opakowaniu, bo były to produkty śladowe...


Niestety nie dotyczy to tylko produktów spożywczych. Zawsze podaję taki przykład: papier. Do jego produkcji używa się kleju kostnego. Wszyscy korzystamy z papieru, a nawet drukujemy na nim ulotki zachęcające do weganizmu.

Wszystko zaczyna się i kończy na spożywaniu mięsa. To jest największe zło, po ograniczeniu którego można by mówić o kroku w przód. Reszta staje się sztuką dla sztuki, choć też odrzuca mnie informacja, że nawet cholernego wina już nie będę mógł popijać, bo sorki, ale nie stać mnie na butelkę wegańskiego za 60zł i więcej.


Pijam czasem wino i nawet, jeśli wybieram takie oznaczone jako "suitable for vegetarians" (mają sporo takich w Warszawie w Marks&Spencer), pewnie piję takie, które w procesie produkcji otarło się o żelatynę/albuminę/karuk/kazeinę (do wyboru). Wciąż nazywam się weganinem. Powinienem to zmienić?

Re: Wszechobecna żelatyna

PostNapisane: 27 sty 2010, o 13:20
przez aśkaeddie
:shock: Nie miałam pojęcia że w winie też znajdują się składniki pochodzenia zwierzęcego :| Jaki to człowiek tępy jest czasami i nieobeznany to masakra :|