Posty: 4
Dołączył(a): 28 sty 2009, o 12:01
O problemach dnia codziennego: np. co, gdzie i z kim jeść, jak radzić sobie z nieprzychylnym otoczeniem, własnym lenistwem, jak odróżnić but skórzany od nieskórzanego itd.
Posty: 4
Dołączył(a): 28 sty 2009, o 12:01
Posty: 4
Dołączył(a): 28 sty 2009, o 12:01
Anihilator
Posty: 382
Dołączył(a): 29 cze 2008, o 17:30
Lokalizacja: Warszawa
xpert17 napisał(a):Proponuję pisać do producenta z pytaniem. Jeśli chodzi o wina, to raczej klarowane są ziemią okrzemkową.
ponizej zestawienie naszych winiarzy,
ktorzy nie klaruja win srodkami pochodzenia zwierzecego (badz tez
jedynie czesciowo):
Bürklin-Wolf - droga naturalna
Bassermann-Jordan - droga naturalna
Reichsrat von Buhl - droga naturalna
Jean Buscher - droga naturalna
Kühling-Gillot - droga naturalna
Domdechant - droga naturalna
Müller-Catoir - droga naturalna
Dr. Loosen - droga naturalna
Gerd Rudolph - droga naturalna
Bernhard Friedrich - wina czerwone droga naturalna, moszcz win
bialych - sporadycznie zelatyna
Rebholz - tylko silnie taniczne wina czerwone za pomoca bialka kurzego
Reichsrat von Buhl - od rocznika 2009 droga naturalna
Alispo napisał(a):xpert17 napisał(a):Proponuję pisać do producenta z pytaniem. Jeśli chodzi o wina, to raczej klarowane są ziemią okrzemkową.
Skąd info,że raczej?ze spisów win vege/vegan to nie wynika niestety.
xpert17 napisał(a):Na pewno są też uznane organizacje certyfikujące, pytanie jednak, czy jeśli ktoś nie wystąpił o taki certyfikat, to automatycznie jego produkt jest niewegański (czy są np. jabłka certyfikowane przez vegan society? mąka? opony samochodowe?).
gzyra napisał(a):Podejrzliwość wymuszona jest praktykami przemysłu spożywczego i tym, że żyjemy w ramach całkiem niewegańskiej normy społecznej, ale kiedy ta podejrzliwość staje się chorobliwa, zaczyna być niedobrze. Ostatnią rzeczą, której weganizm potrzebuje, jest kojarzenie go z rytuałami paranoicznie drobiazgowego sprawdzania nawet śladowych ilości czegoś be w jedzeniu, czegoś niekoszernego, nieczystego do któregoś pokolenia wstecz. Jeśli zaczniemy promować weganizm za pomocą rozważań ile wołków zbożowych zginęło przy produkcji bochenka chleba (bo mieszkały w ziarnie w spichlerzu), to nigdy nie będzie nas więcej. Nie chodzi o to, żeby nie dbać o wołki zbożowe (czort wie co one czują), chodzi o to, żeby nie budować skojarzeń, które są niekorzystne. Inaczej rozłożyć akcenty. Nie mówmy, że weganizm jest aptekarski, w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu.
xpert17 napisał(a):Nie wykluczam, że jakieś koneserskie wina klaruje się żelatyną.
Posty: 110
Dołączył(a): 18 sty 2009, o 08:59
faf napisał(a):cała nasza cywilizacja, wszystkie albo ogromna większość jej produktów, wyrosły z eksploatacji innych gatunków (również eksploatacji zwierzęcia zwanego człowiekiem) ...
Pytanie tylko, czy chodzi nam o własny purytanizm, czy o faktyczne dobro innych istot. Żelatyna w winie. Ok. Wino mogę zrobić swoje własne. Czy jednak ktoś hodowałby świnie dla żelatyny, gdyby nieopłacalna stawała się produkcja mięsa i skór? Nie sądzę...
gzyra napisał(a):Podoba mi się określenie weganizmu, którym posługuje się The Vegan Society:
"The Vegan Society (...) seeks to exclude, as far as possible and practical, all forms of exploitation of, and cruelty to, animals for food, clothing or any other purpose."
Zwracam uwagę na określenie "tak dalece, jak to możliwe i praktyczne (wykonalne)". Jest po prostu pewna granica wnikliwości, za którą zaczyna się paranoja. The Vegan Society określa weganina jako kogoś, kto stara się żyć bez eksploatacji zwierząt ("tries to live without exploiting animals, for the benefit of animals, people and the planet"). Nie tyle żyje bez dokładania się do tej eksploatacji, a stara się żyć. Po prostu dlatego, że inaczej się nie da.
Myślę też, że jako weganin nieświadomie spożywam wiele produktów odzwierzęcych, o których ktoś nie raczył wspomnieć na opakowaniu, bo były to produkty śladowe...
Wszystko zaczyna się i kończy na spożywaniu mięsa. To jest największe zło, po ograniczeniu którego można by mówić o kroku w przód. Reszta staje się sztuką dla sztuki, choć też odrzuca mnie informacja, że nawet cholernego wina już nie będę mógł popijać, bo sorki, ale nie stać mnie na butelkę wegańskiego za 60zł i więcej.
Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 68 gości