ais napisał(a):Obrońcy praw zwierząt są przeciwni jeździe na koniu niezależnie od tego, w jakim siodle sie to odbywa.
Przedstawiasz to trochę mechanicznie, jakby to było jakieś przykazanie, a obrońcy praw zwierząt należeli związku wyznaniowego. Myślę, że rzecz nie w tym, żeby nigdy nie wsiąść na konia, nigdy na nim nie pojechać w żadnej okoliczności. Rzecz raczej w tym, żeby nie eksploatować zwierząt i w tym, że często nie dostrzegamy, gdzie ta eksploatacja się zaczyna, bo jest tak wszechobecna i tak powszechnie akceptowana w nawet najokrutniejszych formach.
Jeśli ktoś wykupił - z transportu do rzeźni - konia, który był wcześniej używany do jazdy konnej, zabrał go/ją do siebie i w ramach ćwiczeń fizycznych zabiera na przejażdżkę, podczas której na nim jedzie, dbając o to, by konia nie przemęczyć, starając się poznać go na tyle, by rozpoznawać i brać pod uwagę jego/jej preferencje, dba o zdrowie tego konia, leczy choroby, a koń dożywa u niego swoich dni – to nie widzę w takiej sytuacji eksploatacji. Koniowi uratowano życie, a dalsza relacja z jego opiekunem przebiega harmonijnie, interesy obydwu są brane pod uwagę.
Sprawa jednak się zmienia, gdy na przykład w analogicznej sytuacji, ktoś wykupił konia „wierzchowego” z transportu do rzeźni (bo w ten sposób miał okazję by nabyć konia relatywnie tanio) i urządza kursy jeździeckie dla dzieci, zarabiając na tym koniu. Koń, czy chce czy nie chce, ma wyznaczone godziny pracy, musi nosić na swoim grzbiecie obce osoby, nieraz wykonujące nieskoordynowane i nieprzewidywalne ruchy, kopnięcia. Oprócz pracy pod okiem instruktora, jest też wypożyczany, jeżdżą na nim obcy ludzie, koń musi ich nosić, znosić i słuchać. Tu już nie ma harmonii. Tu już zaczęła się eksploatacja, choć być może nie ma w niej ewidentnego okrucieństwa.
Potem właściciel szkółki wykupuje kolejne konie z transportu do rzeźni i powiększa szkółkę. Obroty i zarobki rosną.
Sprawa posuwa się dalej, gdy właściciel postanawia swoją szkółkę zmodernizować. Nie chce mieć samych starych, ociężałych koni. Zarobił już trochę na starych „szkapach” i może sobie pozwolić na zakup młodych koni. Tu już nie mówimy o uratowaniu komuś życia, ale o zakupie konia po to, by na nim zarabiać. Zwierzę staje się przedmiotem handlu i narzędziem zarobku i zysku. Więcej, zwierzę to pochodzi z hodowli, miejsca, gdzie rozmnaża się zwierzęta właśnie po to, by nimi handlować i na nich zarabiać. To nie są schroniska dla zwierząt. To raczej miejsca, „dzięki” którym zwierzęta potrzebujące nie znajdują domów. Hodowcy sprzedają potomstwo swoich klaczy hodowlanych oraz dorosłe zwierzęta.
http://www.chrcynno-palac.pl/site.php?pid=16. Jest oczywiście dbałość o własność, szczególnie, że im bardziej koń będzie zadbany, tym wyższą cenę zapłacić skory będzie nabywca. Zdarza się, że właściciele zaprzyjaźniają się z końmi, ale podstawa to hodowla, kupno, sprzedaż, właściciel, własność.
ais napisał(a):wg mnie konie rasowe nie powinny w ogole istniec, ale skoro już są - to jakoś rozsądnie trzeba planowac ich zycie.
dla przykladu - zakładać derkę w zimie (inaczej się zaziębią), zmuszac do umiarkowanego treningu (inaczej nabawią się chorób).
Problemem obecnie jest raczej zbyt intensywny trening, który rzecz jasna sluzy wylacznie czlowiekowi jako element rozrywki i zarabiania pieniedzy.
Poza tym konie ze szkółek jezdzieckich w momencie, kiedy nie sa w stanie znosic dobrze dlugiego wysilku (wiele godzin jazd dziennie) oddawane są do rzeźni. dlategoteż nie warto wspierac takiego biznesu.
Nie wszystkie konie ze szkółek są oddawane (de fakto sprzedawane po cenie mięsa) do rzeźni. Część jest zapewne odsprzedawana osobom prywatnym do „użytku domowego”. Ale właśnie dlaczego tak się dzieje? To tak jakby wiernego towarzysza psa odsprzedać dalej, bo przestał szczekać na ludzi kręcących się na klatce schodowej, jego wartość jako alarmu i odstraszacza spadła, więc wio, niech idzie gdzieś, gdzie komuś to nie przeszkadza. Na dodatek, nie dość że się go pozbywam, to nie robię tego za darmo - odsprzedaję. Fajne rozstanie, nie ma co.
Nie trzeba jednak odwoływać się do przypadków sprzedawania "żywca rzeźnego końskiego" (tym koń się staje) do rzeźni, by zauważyć, że istnienie szkółek samo w sobie generuje zapotrzebowanie na konie i wspiera istnienie hodowli, zawodów jeździeckich, itp. Spójrzmy na to z właściwej strony: szkółki, zawody, hodowle, producenci sprzętu do jazdy konnej, sponsorzy zawodów – to wszystko jest biznes, a nie działalność charytatywna. Opieka nad zwierzęciem powinna być standardem, a nie powodem do rozdętej dumy szczególnie w przypadku tych, którzy ze zwierząt czerpią korzyści. Czy fakt, że ktoś wyeksploatuje zwierzę a potem nie pośle go do rzeźni ma być powodem do ogłoszenia go obrońcą zwierząt? Wolne żarty.
ais napisał(a):Wyjatek dalabym tu tylko dla osrodkow typu Szarża albo schronisk dla koni lub np dla wlasnego konia, wykupionego z rzeźni, co do ktorego np weterynarz powiedzial, ze musi sie ruszac, bo inaczej szlag go trafi, a trudno konia rozruszac do galopu biegnac za nim albo jadac obok samochodem.
Nie rozumiem na jakiej podstawie porównujesz stowarzyszenie jeździeckie do schroniska dla koni?
Z tego co wyczytałam na stronie Szarży, kupowali konie, sprzedają je i wydzierżawiają, uczestniczą w zawodach jeździeckich (wolę uczestnictwa należy przypisywać raczej jeźdzcom, niż koniom), konie będące w ich posiadaniu są używane do kursów jeździeckich, jazdy konnej, zawodów, imprez dla firm (wszystko to odpłatnie), już nie mówię o uczestnictwie w Hubertusie – święcie myśliwych.
Natomiast schronisko dla koni to miejsce, gdzie trafiają zwierzęta bezdomne, czy uratowane z opresji i mogą tam spokojnie żyć, a nie znosić ujeżdżanie, kolejnych jeźdzców na swoim grzbiecie, jazdy na zawody, branie w nich udziału (np.
ujeżdżenie*, urazy podczas skoków i innych figur wykonywanych na polecenie jeźdźca). Schronisko nie generuje zapotrzebowania na nowe konie, stowarzyszenia jeździeckie jak najbardziej. Schronisko ma przede wszystkim za zadanie opiekę nad potrzebującymi tego zwierzętami, sport jeździecki zadowala w pierwszym rzędzie pasje ludzi za pomocą zwierząt. Jeżdżenie na koniu w schronisku, gdy wiemy, że się na to zgadza, lub tego chce z konkretną osobą - jest czymś co może być neutralne lub pozytywne dla konia. Sport jeździecki, jak sama nazwa wskazuje to sport, którego beneficjentem są przede wszystkim ludzie.
* poprawione - dzięki, Alispo