Cóż nie da się ukryć, że jeździectwo jest zdominowane przez wyroby skórzane. Zawsze tak było i to się raczej nie zmieni. Może znajdziesz jakiś sprzęt z coraz popularniejszej tzw. skóry ekologicznej, ale jak coś takiego potem się konserwuje, jakie jest w użyciu itd. nikt ci nie zaświadczy. Osobiście się nie spotkałam z wyrobami nie ze skóry w bezpośrednim doświadczeniu. Więc jeśli tak bardzo ci zależy na uniknięciu cierpienia zwierząt, z których skóry robi się siodła i inne, najlepszym wyjściem będzie jazda na oklep
Istnieją też oczywiście szkoły naturalne, które nie używają ogłowia wędzidłowego ani też w ogóle jakiegokolwiek polecam ci stronę
http://hippika.pdm-promo.pl/ poświęconą naturalnemu jeździectwu i tam gdzieś znajdziesz artyukuł poświęcony tzw. zaklinaczom koni:) Jazda na oklep w szkółce, jeśli dopiero się uczysz może być trudniejsza, ale jeśli pracuje tam instrutor, który jest w porządku powinien cię zrozumieć i pozwolić ci spróbować. Może być trudno, ale w ten sposób udoskonalisz dosiad i nabierzesz pewności. Więc spróbuj! Naprawdę warto. Co prawda dla konia może to być większe obciążenie, jeśli np nie będziesz anglezować, ale jeśli jego stan zdrowia (przede wszystkim kręgosłup) jest bez zarzutu na pewno mu nie zaszkodzi taka jazda.
Czytając wasze opinie na temat koni i jeździectwa poczułam, nie obraźcie się, lekkie niedowierzanie, a także miałam wrażenie, że nie znacie tych zwierząt zbyt dobrze. Mogę się mylić, ale nie mogę też nie zabrać głosu.
Oczywiście sytuacja, w której konie mają zupełną swobodę - ruszają się, kiedy i jak chcą itd jest ideałem, nierealną utopią...niestety. Codzienny wysiłek - chociażby minimum jest im niezbędny do prawidłowego funkcjonowania i unikania wielu chorób np. kolek. Z obserwacji wiem, że konie, które nie chodzą pod siodłem lub w jakimś treningu, a mają do dyspozycji pastwiska przez cały dzień zazwyczaj ten czas spędzają stojąc...Więc codzienny trening czy lonżowanie na pewno nie ma na celu ich przemęczania czy też jakiejś krzywdy...wręcz przeciwnie. Doświadczony opiekun czy instruktor w szkółce na pewno ma na uwadze dobro powierzonych mu zwierząt i nie chce ich przemęczać. Realia są różne zazwyczaj to osoby niedoświadczone, które nie mają z tymi zwierzętami zbyt wiele do czynienia i przychodzą np. do jakiejś stajni uczyć się jeździć konno wyrządzają im więcej szkody z czystej niewiedzy najczęściej...Kopią używając łydki, szarpią, leją batem w momentach, kiedy akurat jest to zbędne...
Jestem wegetarianką od 6 lat, konie są moją pasją od zawsze, sensem życia, obecnie również dzięki nim funkcjonuję, zarabiam na utrzymanie. Czuję niesprawiedliwość z waszej strony, kiedy nazywacie współpracę z koniem wykorzystywaniem i uprzedmiotowieniem zwierzęcia. W swojej pracy staram się przekazać ludziom, a zwłaszcza dzieciom, szacunek do koni.
Ais piszesz, że
wg mnie konie rasowe nie powinny w ogole istniec, ale skoro już są - to jakoś rozsądnie trzeba planowac ich zycie.
dla przykladu - zakładać derkę w zimie (inaczej się zaziębią), zmuszac do umiarkowanego treningu (inaczej nabawią się chorób). Cóż ewolucja doprowadziła do tego, że konie takie istnieją. Wynika to z konkretnych planów użytkowania konia. Zwierzęta te przyzwyczajone do opieki ze strony człowieka przez całe swoje życie nie byłyby w stanie żyć, jak ich przodkowie zupełnie dziko, ewolucja zaszła dość daleko i nie są przystosowane do takiego życia, nie poradziłyby sobie. Faktem jest, że człowiek zaingerował tutaj bardzo silnie, jednak dla nas jest to sytuacja zastana i to, co możemy zrobić najlepszego dla koni to traktować je z szacunkiem i uzwględnieniem ich potrzeb.
Nie rozumiem też tego rozgraniczenia: KOń własny - prywatny a szkółkowy. Szkółkowy miał po prostu mniej szczęścia i to nie jego wina. Niestety to nie jest tak, że właściciele koni śpią na pieniądzach(przynajmniej nie wszyscy). Większość po prostu poświęciła swoje życie koniom i teraz, żeby zapewnić im wikt i opierunek muszą pozwalać "obcym ludziom", którzy chcą się uczyć na nie wsiadać. Pewnie też woleliby mieć je tylko dla siebie, ale to niemożliwe.
Z transportami koni na rzeź oczywiście sprawa jest złożona. Wszystko, co tutaj napiszemy będzie na pewno uproszczeniem. Nie byłoby transportów na pewno, gdyby nie było odbiorców mięsa i trzeba raczej udzielać się w akcjach, które postulują wykreślenie konia z listy zwierząt rzeźnych niż buntować się: nie jeżdżę, bo konie są sprzedawane na rzeź. Jeżdżąc właśnie często przyczyniamy się do tego, że taki koń w danym momencie rzeźni unika.
Moim marzeniem jest, naiwnym trochę i dziecięcym nie powiem, żeby kiedyś mieć tyle pieniędzy, żeby konie wykupywać z rzeźni i zapewniać im bezpieczną starość. Niestety często jest tak, że ludzi, którzy z końmi pracują nie stać byłoby nawet na kupno i utrzymanie jednego...Może kiedyś:)