Posty: 1374
Dołączył(a): 3 wrz 2008, o 13:10
Lokalizacja: Kraków
Grillowane zioberka
"grillowane zioberka" - tak Joanna Senyszyn zatytułowała swój happening zorganizowany na zakończenie kampanii wyborczej. I rzeczywiście, mogłoby to być zabawne, radosne i z poczuciem humoru, gdyby grillowanie żeber odbywało się jedynie w przenośni, na niby i ta nanibość byłaby odniesieniem się do konkurencyjności dwóch kandydatur, do antypatii dwóch partii.
Niestety, Joanna Senyszyn wraz z pomocnikami grillowała prawdziwe kawałki ciał. A tam, gdzie swąd trupów, wesołość jest nie na miejscu. Tam, gdzie grilluje się istoty zabite dla zabawy i przyjemności, wesołość uczestników biesiady jest dla mnie przygnębiająca tym bardziej, że tak powszechna. Czarny humor jest na prawdę zabawny wtedy, gdy groza o której mówi jest absurdalna, nie styka się z rzeczywistością. Przedstawianie prawdziwej grozy, realnej śmierci i cierpienia jako dowcipu jest nie do przyjęcia, a niestety spotykamy się z tym często, tak mamy stępioną wrażliwość wychowani na książeczkach dla dzieci, gdzie "indyk daje mięso", a krowa "dostarcza mleka, steków i skór".
Każdy zapytany najpewniej powie, że sprzeciwia się zadawaniu niepotrzebnego cierpienia. A czym jest taka uczta, za której każdy kęs, komuś bezdusznie odebrano życie? Czym jest w ogóle jedzenie mięsa, nabiału czy jaj? Jeśli nie jest koniecznością, a nie jest, to czym pozostaje, jak nie przyzwyczajeniem, przyjemnością, lenistwem, i czym tam jeszcze zechcemy to nazwać?
Joanna Senyszyn grilluje Zioberka
Niestety, Joanna Senyszyn wraz z pomocnikami grillowała prawdziwe kawałki ciał. A tam, gdzie swąd trupów, wesołość jest nie na miejscu. Tam, gdzie grilluje się istoty zabite dla zabawy i przyjemności, wesołość uczestników biesiady jest dla mnie przygnębiająca tym bardziej, że tak powszechna. Czarny humor jest na prawdę zabawny wtedy, gdy groza o której mówi jest absurdalna, nie styka się z rzeczywistością. Przedstawianie prawdziwej grozy, realnej śmierci i cierpienia jako dowcipu jest nie do przyjęcia, a niestety spotykamy się z tym często, tak mamy stępioną wrażliwość wychowani na książeczkach dla dzieci, gdzie "indyk daje mięso", a krowa "dostarcza mleka, steków i skór".
Każdy zapytany najpewniej powie, że sprzeciwia się zadawaniu niepotrzebnego cierpienia. A czym jest taka uczta, za której każdy kęs, komuś bezdusznie odebrano życie? Czym jest w ogóle jedzenie mięsa, nabiału czy jaj? Jeśli nie jest koniecznością, a nie jest, to czym pozostaje, jak nie przyzwyczajeniem, przyjemnością, lenistwem, i czym tam jeszcze zechcemy to nazwać?
Joanna Senyszyn grilluje Zioberka