W książce Jean Aitchison
"Ziarna mowy", autorka pisząc o języku ludzkim zahacza również o śpiew ptaków przy okazji rozważań nad umiejętnościami "sztywnymi" (wrodzonymi) a "plastycznymi" (wyuczonymi). Przypomina, że granica między nimi jest nieostra.
cytat ze stron 51, 53, 55
Pojęcie "zachowania wrodzonego" w zasadzie wyparło dawniejsze spory dotyczące "wrodzonego" i "nabytego", "plastycznego" i "sztywnego", "instynktownego" i "wyuczonego". Większość zachowań wymaga jakiegoś uczenia się, które często jest "sterowane przez cechy wrodzone, to znaczy sterowane przez informacje zawarte w kodzie genetycznym danego zwierzęcia. Innymi słowy, sam proces uczenia się często jest kierowany przez instynkt." Ptaki i pszczoły są dowodem na to, że tak właśnie jest.
(...)
Podobnie jest z ptakami i drapieżnikami napadającymi na ich gniazda. Większość ptaków ma wbudowany sygnał ostrzegawczy, niektóre natomiast mają wbudowany alternatywny sygnał wzywający innych członków grupy do zbiorowego ataku na drapieżnika, na przykład sójkę, która kradnie jaja lub pisklęta. Ptaki muszą jednak nauczyć się rozpoznawać napadające na gniazda sowy, wrony i sójki do ptaków niegroźnych, na przykład rudzików. Nie mają przecież całego atlasu ptaków w głowach i nie mogą sobie pozwolić na zbyt wiele błędów. Jak więc to robią? Jak wykazał pewien pomysłowy eksperyment, kosy uczą się od siebie nawzajem Każdej z dwu grup kosów pokazano wypchanego ptaka. Kosy w dwóch klatkach widziały się nawzajem, ale nie widziały ptaka, którego widziała druga grupa. Najpierw pokazano im tego samego ptaka. Kiedy pokazano im wypchaną sowę, wszystkie wydały sygnał wzywający grupę do ataku i usiłowały rzucić się na sowę. Kiedy pokazano im niegroźnego australijskiego ptaka (łaźca), nie przejawiały większego zainteresowania, Następnie jednej grupie pokazano sowę, a równocześnie druga grupa widziała łaźca. Grupa, która widziała sowę, była podenerwowana, wydała sygnał wzywający do gromadzenia się i usiłowała zaatakować sowę. kosy, którym pokazano łaźca były spokojne ale tylko przez chwilę. Kiedy usłyszały ptaki w drugiej klatce i zobaczyły jak szaleją, przyłączyły się do nich, wdały sygnał wzywający do zgromadzenia się i próbowały przepędzić zupełnie niegroźnego łaźca. Przekazały też niechęć do łaźców następnym pokoleniom, które odtąd je przepędzały.
Tak więc zarówno pszczoły, jak i ptaki uczą się pod wpływem cech wrodzonych: natura wyznacza ramy i porządek nauczania, a doświadczenie wypełnia ten szkielet szczegółami.
Przytaczam tu ten fragment abstrahując w tym momencie od etyczności eksperymentu, który przeprowadzono.
Nasunęła mi się pewna uwaga. Pamiętam, że kiedy chodziłam do szkoły podstawowej i średniej, o zwierzętach uczyliśmy się przez pryzmat ich anatomii, fizjologii, a zachowanie tłumaczono instynktami - oczywiście w opozycji do ludzi. Często, kiedy słyszę o roli zoo w reintrodukcji gatunków do środowiska naturalnego (tak, raczej gatunków, niż zwierząt), odnoszę wrażenie, jakby punkt ciężkości kładziono właśnie na instynkt zapominając, że zwierzęta, które wyrosły w niewoli, co prawda mają ten "szkielet" wyznaczony przez naturę, ale brak im nauki i doświadczenia, co może skazać je na porażkę w środowisku, które powinno być dla nich naturalne, a siłą rzeczy jest obce.