Pewnie dlatego karaluchy mogą przerażac, bo szeleszczą czesto przy poruszaniu się i wywołują jakis pierwotny lęk, wbudowany w nasze geny - pewnie osobniki, ktore sie kiedys nie baly owadow - wygineły, a przetrwaly te, ktore sie ich baly i unikaly, dzieki czemu nie nabawily się chorób, jadowitych ukąszeń i rozmnażaly się itd
ja sie owadów srednio boję - od dziecinstwa mam do czynienia z szerszeniami, olbrzymimi pająkami, jelonkami, a osy, pszczoly, muchy, mrówki, komary czy karaluchy to pikuś (karaluchow w domu nie mialam, ale widywalam je w innych domach, wzbudzaly raczej moje zainteresowanie, niz strach i nie pozwalalam ich zabijac).
Od dziecinstwa zyje w takim cyku przyrody - lato to mrówki, szerszenie i olbrzymie pajaki w moim domu (bez problemu daja sie lapac do szklanki i wynosic na drugi koniec ogrodu), mrówki sobie ida same po miesiącu, w niektore lata w ogole nie przychodza, szerszenie sie wypędza za to, a lapac ich do szklanki nie ma sensu wieczorem, jesli sie je chce wypuscic dopiero rano (bo w nocy sie uduszą,w przeciwienstwie do odpornych pająków, ktore mogą w szklance przetrwac wiele dni).
za to w zimie prawie co roku przychodzą myszy i też jest wesoło, zwlaszcza, jak sie rozmnozą i chodzą mi po nogach. Myszy sie nie boję, czego dowodem niech bedzie ta sesja fotograficzna, ktorą zrobiłam 3 lata temu, gdy mlode dzikie myszy wyszly z pianina i rozlazly sie po calym domu.
Oczywiscie obecnosc tylu zwierząt wymusza na mnie spanie w lozku z moskitiera, zeby sie zadne nieproszone towarzystwo nie przedarlo i mnie nie pożarło, gdy zasnę.
- P2120078 3.jpg (106.36 KiB) Przeglądane 3994 razy