Posty: 289
Dołączył(a): 14 lut 2010, o 11:36
Farmageddon. Rzeczywisty koszt taniego mięsa .

Kolejna bardzo dobra pozycja na polskim rynku wydawniczym odsłaniająca kulisy szeroko rozumianego "biznesu mięsnego", dokładnie opisująca jego wielce destrukcyjny wpływ na przyrodę - uzupełnienia i rozwija tematy podjęte przez Foera( viewtopic.php?p=12229#p12229 ) jak również w KRAINIE FAST FOODÓW - ERICA SCHLOSSERA(2005).
Farmageddon. Rzeczywisty koszt taniego mięsa, Lymbery Philip, Oakeshott Isabel, wyd Vivante, 2015-05-08
szerzej na stronie książki
http://www.farmagedon.pl/
fragmenty
http://webcache.googleusercontent.com/s ... clnk&gl=us
http://www.farmagedon.pl/inne/fragment.pdf
Philip Lymbery jest aktywnym działaczem na rzecz ochrony zwierząt hodowlanych oraz prezesem Compassion in World Farming (CIWF), międzynarodowej organizacji, której misją jest promowanie dobrostanu zwierząt na całym świecie.
Przyczynił się do znaczących zmian w prawie regulującym warunki chowu kur oraz świń. Prowadził też rozmowy z przedstawicielami przemysłu hodowlanego, których efektem było zmniejszenie eksportu żywego inwentarza z Wielkiej Brytanii.
Prywatnie Lymbery jest wielkim miłośnikiem przyrody i dyplomowanym specjalistą od obrączkowania ptaków. Żyje we wsi Hampshirez żoną, pasierbem, psem ratowniczym i stadem kur, które udało mu się uchronić przed chowem klatkowym.
Isabel Oakeshott jest dziennikarką polityczną i komentatorką, autorką książki Inside Out.
My story of betrayal and cowardice at theheart of New Labour.
Obecnie pisze biografię Davida Camerona.
W latach 2011-2014 była redaktorem politycznym w „Sunday Times”. W 2012 roku otrzymała nagrodę Dziennikarza Politycznego Roku w konkursie The British Press Awards.
Z pracy w redakcji zrezygnowała, by móc w pełni poświęcić się pisaniu. Nadal można ją zobaczyć w roli komentatora politycznego w programach Radio 4's Today, BBC2'S Newsnight, BBC Radio 5 Live, LBC Radio oraz Channel 5.
Słowo wstępne
...Niektóre z najbogatszych krajów doświadczyły w czasie wojny niedoborów żywności, ponieważ korzystanie z zagranicznych źródeł zaopatrzenia było utrudnione przez działania wroga. W ten sposób państwa te poznały wartość samowystarczalności. Kiedy nastał pokój, wiele z nich skoncentrowało się na powiększaniu własnych zapasów żywności. W 1947 roku w Wielkiej Brytanii przyjęto ustawę rolną, obiecującą rządowe fundusze i wsparcie dla nowych sposobów masowej produkcji opartej na intensyfikacji: zwiększanie wydajności gruntu przy użyciu najnowszych środków chemicznych i farmaceutycznych oraz maszyn. W USA wchodzące w skład amerykańskiej machiny wojennej zakłady zbrojeniowe przekształcono w fabryki produkujące nawozy sztuczne. Pestycydów wywodzących się z neurotoksycznego gazu stworzonego do celów wojennych zaczęto używać w walce z nowym wrogiem: szkodnikami roślin. Odpowiednie techniki upraw pozwoliły zwiększyć produkcję kukurydzy, co doprowadziło do obniżenia jej ceny. Produkowano jej tak wiele, że stała się tanim źródłem karmy dla zwierząt...
...Ale 50 lat po pierwszych ostrzegawczych apelach Carson i Robertsa sposób produkcji żywności znowu stanął na rozdrożu, co najtrafniej ukazuje propozycja wybudowania megafermy mleczarskiej w stylu amerykańskim w Lincolnshire w Anglii. Planowano przenieść na stałe 8 tysięcy krów z pól do budynków z beto - nu i piasku. Była to nowa granica do pokonania w walce o brytyjską wieś. Wspólny sprzeciw zjednoczył społeczność lokalną, smakoszy, znanych szefów kuchni oraz organizacje ekologiczne i obywatelskie. Ostatecznie wycofano się z planów. Ale widmo nowej fali intensyfikacji docierającej na wieś zostało wywołane. Czy ten amerykański styl „megahodowli i upraw”, ze swoją olbrzymią skalą i super - intensyfikacją, już zagościł na trawnikach Europy? Jak dalece już się rozprzestrzenił? I jakie skutki wywołał w samych Stanach Zjednoczonych? Mam zaszczyt być dyrektorem generalnym Compassion in World Farming – wiodącej międzynarodowej organizacji charytatywnej założonej przez Petera Robertsa, która działa na rzecz poprawienia dobrostanu zwierząt hodowlanych. Jej biura i przedstawiciele znajdują się w Europie, USA, Chinach i RPA. W 2011 roku prezes CIWF Valerie James postawiła przede mną trudne zadanie odkrycia, dlaczego przemysł, który powstał z tak dobrych intencji – wykarmienie ludzi na całym świecie – tak bardzo zbłądził, zbyt często przedkładając zyski nad cel. Jakiemu wpływowi poddawani byli ludzie, zwierzęta i cała planeta, a także co moż - na w tej sprawie zrobić? Narodził się pomysł na niniejszą książkę. Za cel postawiłem sobie dotarcie do sedna dzisiejszej gospodarki żywnościo wej. Przyjąłem rolę dziennikarza śledczego badającego tropy i poufne informacje, uchylającego rąbka tajemnicy intensywnej produkcji żywności, występujące - go zawsze w charakterze oficjalnym, a czasem wykorzystującego swoją wizytówkę CIWF, żeby wykaraskać się z kłopotliwych sytuacji. Przez 2 lata podróżowałem z Isabel Oakeshott, redaktorką działu polityki w „Sunday Times”, i ekipą telewizyjną, badając złożoną sieć gospodarki rolnej, rybnej, pro - dukcji przemysłowej oraz handlu międzynarodowego, która ma wpływ na żywność znajdującą się na naszych talerzach. Wykorzystywałem swoje kontakty na całym świecie, aby jak najdokładniej określić, dokąd powinienem się udać i z kim rozma wiać. Sporządziliśmy listę krajów i miejsc do odwiedzenia w oparciu o ich udział w zglobalizowanym świecie gospodarki żywnościowej. Kalifornia była oczywistym wyborem, nie tylko ze względu na jej rolę w szerzeniu kultury, na przykład za sprawą Hollywood, ale także z powodu czegoś, co niektórzy postrzegają jako futurystyczne metody gospodarki rolnej. Chiny są rosnącą potęgą i krajem o największej populacji ludzi i świń. Argentyna jest największym na świecie eksporterem soi przeznaczonej na karmę dla zwierząt. Chciałem przekonać się na własne oczy, jak niekontrolowa ne uprzemysłowienie wsi wpływa na mieszkańców często odległych krajów, zaopatrujących nas w pasze, składniki lub żywność trafiającą na nasze talerze. Chciałem dowiedzieć się tego z pierwszej ręki, od ludzi zaangażowanych w ten proces, i tych, którzy znajdują się pod jego wpływem. Przedstawiona w niniejszej książce historia jest w równym stopniu ich, jak i moja. Philip Lymbery
Wprowadzenie : Stary MacDonald
Będąc u szczytu swej potęgi, przewodniczący Mao wydał wojnę wróblom. W ramach realizacji swej misji, mającej na celu turbodoładowanie chińskiej wydajności, komunistyczny przywódca stwierdził, że ptaki te zjadają za dużo ziarna. Pewnego zimowego dnia w 1958 roku zmobilizował ludność Chin do ich wytrzebienia. Kampania przeciwko wróblom została skoordynowana równie bezlitośnie, co przeciw każdemu innemu wrogowi. Wydano instrukcje, zgromadzono broń, a media nieustannie grzmiały o tym, jak ważne jest zwycięstwo. Wyznaczonego dnia o świcie młodzi i starzy, w mia - stach i wioskach zebrali się, aby przeprowadzić symultaniczny atak. Każdy miał swoją rolę: od staruszków, którzy stali pod drzewami, wymachując flagami i waląc w garnki i patelnie, aby wypłoszyć ptaki, poprzez uczennice wyposażone w strzel - by i przeszkolone, jak strzelać do wzbijających się w powietrze wróbli, aż po nastoletnich chłopców, którzy wspinali się na drzewa i niszczyli gniazda, rozbija - li jaja i zabijali pisklęta 3 . Wszyscy rzucili się do wykonania zadania, podjudzani przez miejscowych biurokratów partyjnych i zachęcani rozbrzmiewającym w Radiu Pekin hymnem narodowym. W zetknięciu z takim szturmem ptaki nie miały żadnych szans. Według pewnej relacji prasowej, zanim pierwszy dzień dobiegł końca, w samym tylko Szanghaju zabito „w przybliżeniu” 194 432 sztuki 4 . W całych Chinach populacja wróbli została zdziesiątkowana. Miliony ptaków leżały martwe. Rządzący zbyt późno uświadomili sobie, że wróble nie były szkodnikami podkradającymi zbiory, lecz ważnym ogniwem łańcucha pokarmowego. Kiedy zniknęły, obficie rozmnożyły się owady, którymi ptaki się żywiły. Błyskawicznie wzrosła populacja szarańczy i konika polnego. Owady pożarły uprawy, co doprowadziło do klęski głodu. Przewodniczący Mao odwołał więc kampanię i wróble pozostawiono w spokoju. Ale odnowa gatunku zajęła dziesiątki lat. W tym czasie równowaga w przyrodzie była zachwiana do tego stopnia, że zastanawiano się nad importem wróbli ze Związku Radzieckiego. Wyobraźmy sobie, że premier Wielkiej Brytanii albo prezydent Stanów Zjednoczonych spróbowałby zrobić coś podobnego dzisiaj. Pomyślelibyśmy, że stracili rozum. A jednak skutki polityki rolnej w Europie i Amerykach w ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci są niemalże dokładnie takie same, jak czystka przeprowadzona przez Mao. W ciągu ostatnich 40 lat populacja wróbla polnego – tego samego gatunku, który był na celowniku przewodniczącego – zmniejszyła się w Wielkiej Brytanii o 97 %, głównie z powodu intensyfikacji rolnictwa. Dane do - tyczące innych lubianych ptaków, takich jak turkawka i potrzeszcz, są nie mniej alarmujące. Współczesne rolnictwo stało się tak „wydajne”, że wieś jest obecnie zbyt sterylna dla ptaków, których naturalnym siedliskiem była jeszcze niedawno. Mamy do czynienia z sytuacją krytyczną do tego stopnia, że brytyjski rząd oferuje rolnikom dopłaty za montowanie na terenie swoich gospodarstw karmników, aby nie dopuścić do wyginięcia pewnych gatunków ptaków z głodu 5 . Gwałtowny spadek liczebności populacji ptaków to tylko jedna z wielu niepokojących konsekwencji polityki rolnej opartej na intensyfikacji. Proces ten po - stępuje od dziesięcioleci, a obecnie niektórzy chcieliby go celowo przyspieszyć w imię „zrównoważonej intensyfikacji”. Dokąd nas to zaprowadzi? Celem jest otrzymywanie więcej mięsa z każdego zwierzęcia hodowlanego i uzyskanie jesz - cze wyższych plonów z każdego akra ziemi, więc aby zapewnić zwrot kosztów inwestycji, pompuje się pieniądze w system intensywnego rolnictwa wysokonakładowego, opartego na masowej produkcji. Doprowadziło to do powolnego zaniku tradycyjnych gospodarstw mieszanych (w których trawę i glebę wykorzystywano naprzemiennie na potrzeby hodowli zwierząt i uprawy roślin, dzięki czemu na - stępowała regeneracja) i dominacji gospodarstw specjalizujących się w podtrzymywanych nawozami uprawach monokulturowych lub w hodowli wewnętrznej. Oczywiście ptaki nie są jedynymi ofiarami tej cichej rewolucji. Niepohamowany pęd do uzyskiwania większej wydajności przy niższych nakładach realizowany jest kosztem wielu innych zwierząt i owadów, zdrowia publicznego, a często także ludzi oddalonych nawet o tysiące kilometrów. To nie jest książka „o biednych zwierzątkach” – chociaż kurczaki, świnie, bydło i ryby cierpią straszne katusze na fermach przemysłowych. Nie propaguje też wegetarianizmu. Nie jest wymierzona przeciwko spożywaniu mięsa, inżynierii genetycznej samej w sobie ani nawet korporacjom. Zadaje pytanie,....
Pozdrawiam