Olga Tokarczuk - "Prowadź swój pług przez kości umarłych"
Podoba mi się, że Tokarczuk mówi "zaczęliśmy traktować zwierzęta utylitarnie, jako narzędzia i przedmioty, które się doi, które się zjada". Doi i zjada. Spójrzcie na fragmenty:
"Tytuł z Blake’a jest wieloznaczny, można pomyśleć nawet, że rzecz będzie dotyczyć Zagłady.
Ambony myśliwych na ilustracjach wyglądają rzeczywiście jak wieże z obozów koncentracyjnych. Pomyślałam, że to skojarzenie jest na miejscu, chociaż niespecjalnie nadaje się do kryminału. Motta są też z Blake’a, pochodzą z „Przysłów piekielnych” i „Wróżb niewinności”.
(...)
Pisze pani, że kraj się poznaje po jego stosunku do zwierząt, jak to jest u nas?
Dawno, dawno temu, w paleolicie, ludzie mieli do zwierząt stosunek magiczno-siostrzany. Traktowali je jak istoty sobie równe, lecz po prostu trochę inne. Później zaczęliśmy traktować zwierzęta utylitarnie, jako narzędzia i przedmioty, które się doi, które się zjada. Potem to już tylko demoralizacja i upadek, który kończy się wizją nowoczesnej eleganckiej rzeźni, w której zabija się mechanicznie, sterylnie, w białych rękawiczkach. Religia uspokoiła nas, zapewniając, że zwierzęta zostały stworzone ku naszemu pożytkowi. Jeszcze w XIX w. uczeni zapewniali, że zwierzęta nie czują bólu.
Dzisiaj odradza się jednak coś z tej starej wrażliwości.
W Holandii na przykład jest Partia dla Zwierząt. Ma dwie osoby w parlamencie i one próbują mówić w imieniu tych, którzy nie mają głosu. Doprowadzili do wielu dobrych ustaw, na przykład zakazali hodowli zwierząt na futra. W przeciągu mojego życia dużo się zmieniło. Jak byłam dzieckiem i oglądałam w filmach szarże konne, to nie mogłam się skupić, bo martwiłam się, co się stało z tymi końmi. Teraz nikt już nie nakręci filmu bez specjalnego konsultanta od spraw zwierząt, kiedyś się je zabijało na planie, dzisiaj są to rzeczy nie do pomyślenia. Z drugiej strony, zakres przemocy w stosunku do zwierząt się zwiększa w niewyobrażalny sposób. Dotyczy to głównie masowej hodowli na mięso. Taki stopień okrucieństwa nie jest wyobrażalny dla zwykłego człowieka, więc się go skrzętnie ukrywa.
W książce winę ponosi nie tylko człowiek, ale i cały świat jest skażony.
Ta książka zastanawia się nad tym, dlaczego jest tak, jak jest, i czy możemy coś zmienić. I, oczywiście, możemy chodzić w trampkach i nie jeść mięsa, nękać instytucje, które męczą zwierzęta. Tak, tak właściwie powinniśmy to robić. Istnieje jednak bardzo niepokojące pytanie: dlaczego jest tak, że jedno stworzenie musi zjadać inne, żeby przeżyć? Dlaczego tak łatwo i tak bezkarnie można zadać śmierć? To jest jakiś błąd w oprogramowaniu świata, jak mówi bohaterka tej książki Janina Duszejko.
(...)
Przywołuje pani obraz Ulro z Blake’a. Miłosz „Ziemią Ulro” nazwał zanik wyobraźni religijnej, tutaj Ulro oznacza chyba zanik empatii wobec cierpienia.
Blake ubolewa nad tym, że świat jest maszynerią pod władzą Urizena. Ziemia Ulro to jest świat jałowy, bez emocji, bez seksu, bez wolności, to jest pustynia, gdzie rządzi bezduszne prawo. Tak wygląda świat bez wyobraźni. Mnie się wydaje, że empatia jest pewnym rodzajem wyobraźni. Podobno nie wszyscy ludzie są zdolni do empatii, wielu ludzi jej nie ma i w związku z tym nie rozumie, czego się od nich chce, gdy każe się im postawić w sytuacji drugiego człowieka czy zwierzęcia. To jest poszerzenie wyobraźni o jej emocjonalny, współczujący wymiar. Bardzo buddyjskie. Blake nie mógł znać buddyzmu, gdyby znał, to na pewno bardzo by mu się podobał.
Trudno żyć z wyostrzoną świadomością, pisze pani, że „każda cząstka świata składa się z cierpienia”, jak to znieść? Ludzi ocala nieświadomość.
W gruncie rzeczy to wybór moralny – wiedzieć czy nie wiedzieć. Duszejko ma swoją teorię mechanizmów obronnych, mówiącą, że cała nasza psychika jest jednym wielkim mechanizmem obronnym, bo inaczej przy naszej wysokiej ludzkiej inteligencji rozpadlibyśmy się z hukiem, nie mogąc znieść tego cierpienia wokół. Rozumiem, że musimy się bronić, ale nie możemy się sami oszukiwać. Sądzę, że nawet straszna prawda jest lepsza od niewiedzy. Od tego jest sztuka i literatura, żeby nas ciągle potrząsać za ramię i budzić z bezrefleksyjnej drzemki.
(...)
Duszejko, o której mówią „stara wariatka”, ma wiele wspólnego z Elizabeth Costello z książki J.M. Coetzeego.
Tak, to jest typ Elisabeth Costello, choć ona była intelektualistką. Moja zaś bohaterka przypomina raczej bohaterki Leonory Carrington. Duszejko wzięła się chyba najbardziej z moich bohaterek takich jak Florentynka, która rozmawiała z księżycem i opiekowała się psami i kotami, czy też Parka z „Ostatnich historii”. W postaci starszej kobiety, którą świat spycha gdzieś na margines życia społecznego, tkwi ogromny potencjał. Zawsze mnie takie postaci niezwykle poruszają. W Warszawie, gdzieś w okolicy ulicy Kubusia Puchatka, jest taka pani, która karmi koty. Idzie z reklamówkami, a koty wybiegają do niej z wszelkich możliwych dziur i piwnic – czekały na nią. Wokół niej tętni życie stolicy, jeżdżą autobusy, pracuje giełda, sądy ogłaszają wyroki. A ona pojawia się z tymi siatami wśród zwierząt i wokół niej czas zatrzymuje się. I to jest moment epifanii, oto bogini Artemida, oto Demeter, która wygląda jak stara kobieta o lasce, z dwoma siatami jedzenia dla psów i kotów'.
O książce także tutaj (krótki opis) i tutaj (relacja ze spotkania z pisarką). Fragment relacji:
"Na wieczorze najwięcej uwagi poświęcono najnowszej książce Olgi Tokarczuk, jeszcze niewydanej powieści Prowadź swój pług przez kości umarłych. Nowa książka zapowiada się intrygująco nie tylko z powodu tajemniczości autorki, niepokojącemu podtytułowi Thriller moralny, który do ostatniej strony trzyma w napięciu i czterech trupów, które się w niej pojawią, lecz przede wszystkim ze względu na patronat Williama Blake`a i na kolejny trudny temat, którego się Tokarczuk podjęła – cierpienia zwierząt. Mówiąc o nowej książce, pisarka dość mocno podkreśliła dwie sprawy. Po pierwsze według niej stosunek do zwierząt (wyrażający się na przykład w niejedzeniu mięsa), który nie jest podbudowany filozofią, religijnością, jest tylko dydaktyką, pustym ćwiczeniem; po drugie autorka Biegunów twierdzi, że rozwiązaniem problemu zabijania zwierząt jest postawa empatyczna – jeśli ktoś potrafi się postawić na miejscu innej istoty, nie potrzebuje żadnych argumentów przekonujących, że nie może sprawiać jej cierpienia. Nie wydaję się jednak, żeby nową powieść zdominowało ideologicznie zaangażowanie w ruch obrony zwierząt Tokarczuk zapewniała, że nigdy nie pisze po to, by coś udowodnić, a jeśli zdarzy jej się napisać coś z tezą, to będzie znak, że czas umierać".