NOWA FILOZOFIA ŻYCIA
ten fragment pochodzi z podręcznika duchowości ROZMOWY Z BOGIEM – KSIĘGA PIERWSZA NEAL`A DONALDA WALSCH`A.
(...)Mówiąc, że modlitwa jest stwierdzeniem istniejącego stanu rzeczy, sugerujesz, że Bóg nie robi nic; że cokolwiek nastąpi potem, wynika z samego aktu modlitwy?
Jeśli wyobrażasz sobie Boga jako wszechmogącą istotę, która słucha wszystkich modlitw, jedne przyjmuje, inne odrzuca, a jeszcze inne odkłada na bardziej sprzyjający czas, jesteś w błędzie. Jakimi zasadami by się przy tym kierował?
Jeśli sądzisz, że to Bóg jest twórcą i sprawcą wszystkiego, co się w twoim życiu dzieje, grubo się mylisz.
Bóg nie tworzy, lecz się przygląda twojemu życiu. Chętnie ci pomoże, ale nie w sposób zgodny z twoimi oczekiwaniami.
Nie jest zadaniem Boga wpływać na warunki czy okoliczności twojego życia. Bóg stworzył ciebie na obraz i podobieństwo Boga. Ty dokonałeś reszty, za sprawa mocy, jaka nadał ci Bóg. Bóg puścił w ruch proces życia, lecz wyposażył cię w wolną wolę, abyś mógł postępować w życiu, jak uznasz za stosowne.
Pod tym względem twoja wola jest dla ciebie wolą Boga.
Robisz ze swoim życiem to, co ci się podoba, a ja to akceptuję.
Oto pierwsze wielkie złudzenie, w jakie popadliście: że Boga obchodzą wasze poczynania.
Mnie jest wszystko jedno, co robicie, i trudno wam się z tym pogodzić. Ale czy ty przejmujesz się tym, co robią twoje dzieci, kiedy wysyłasz je, aby się pobawiły? Czy to ma znaczenie, czy bawią się w berka czy chowanego? Nie, ponieważ wiesz, że nic im nie grozi. Umieściłeś je w otoczeniu, które uznałeś za przyjazne i bezpieczne.
Oczywiście, zawsze będziesz miał nadzieje, że nie zrobią sobie krzywdy. A jeśli spotka je coś złego, zadbasz o ich uleczenie, zapewnisz im na powrót poczucie bezpieczeństwa, postarasz się, aby były szczęśliwe, i pozwolisz im znowu wyjść się pobawić. Ale będzie dla ciebie bez różnicy, jaka wybiorą zabawę.
Powiesz im jednak, jakie zabawy są niebezpieczne. Ale nie możesz ich od tego powstrzymać. Na zawsze. Przez całe życie aż do śmierci. To nie w twojej mocy; wie o tym każdy mądry rodzic. Mimo to obchodzi go wynik końcowy. I na tym polega dychotomia - niedbanie o sam proces, a głębokie przejmowanie się rezultatem - która charakteryzuje postawę Boga.
Lecz Bóg w pewnym sensie nie przejmuje się nawet ostatecznym rezultatem, gdyż jest on już przesądzony.
Oto kolejne wielkie złudzenie człowieka: że końcowy wynik życia jest niepewny.
To zwątpienie w ostateczny rezultat zrodziło strach, twego najgorszego wroga. Jeśli bowiem wątpisz w ostateczny wynik, podajesz tym samym w wątpliwość samego Stwórcę. A jeśli wątpisz w Boga, skazany jesteś na życie w ciągłym strachu.
Jeśli podajesz w wątpliwość zamierzenia Boga - i zdolność Boga do ich spełnienia - to jak możesz choć na chwile się odprężyć. Jak możesz znaleźć prawdziwy spokój?
Ale Bóg posiada moc urzeczywistniania swych zamiarów. Jednak ty nie chcesz bądź nie możesz w to uwierzyć (mimo że twierdzisz, iż Bóg jest wszechpotężny), dlatego powołałeś do życia w swojej wyobraźni moc równą Boskiej, aby przeciwstawiła się woli Boga. Stworzyłeś mit ,,diabła" i wymyśliłeś nawet, że Bóg prowadzi z nim wojnę (w przekonaniu, że Bóg rozwiązuje problemy na twój sposób). Wreszcie posunąłeś się nawet do przypuszczenia, że Bóg może przegrać.
Wszystko to jawnie zaprzecza temu, co jak twierdzisz, wiesz o Bogu, ale to nic nie szkodzi. Żyjesz swym złudzeniem i podsycasz swój strach, a wszystko to bierze się od zwątpienia w Boga.
A gdybyś podjął nowe postanowienie? Jaki byłby wynik?
Powiem ci: żyłbyś na podobieństwo Buddy. Jezusa. Każdego ze swych ukochanych świętych.
Ale nikt by ciebie nie zrozumiał, tak jak większości tych świętych. Ty próbowałbyś wytłumaczyć im, na czym polegają, odczuwane przez ciebie spokój ducha, radość, wewnętrzne uniesienie, a oni słuchaliby, ale w gruncie rzeczy nic by nie usłyszeli. Staraliby się odtworzyć twoje słowa i dodaliby sporo od siebie.
Dziwiliby się, jak osiągnąłeś to, czego oni sami nie potrafią. I tak zrodziłaby się w nich zazdrość. Zawiść przerodziłaby się w złość, a w swym gniewie usiłowaliby ci wmówić, że to ty nie rozumiesz Boga.
Staraliby się odebrać ci radość, a gdyby to się nie powiodło, w swej zajadłości nastawaliby na ciebie otwarcie. A gdybyś powiedział im, że to nie ma znaczenia, że nawet śmierć nie zakłóci twej radości ani nie zmąci twojej prawdy, z pewnością by ciebie zabili. Wtedy jednak, widząc, z jakim spokojem przyjmujesz śmierć, obwołaliby ciebie świętym i znów pokochali.
Leży bowiem w naturze ludzi, że kochają, niszczą i na nowo kochają to, co cenią najwyżej.
Dlaczego? Dlaczego tak jest?
Wszystkie ludzkie postępki w gruncie rzeczy wynikają ze strachu lub z miłości. Tak naprawdę istnieją tylko te dwa uczucia - dwa słowa w mowie duszy. Stanowią one przeciwne bieguny całego Mego stworzenia, a także świata, w jakim żyjesz.
Rozpiętość między tymi dwoma punktami, Alfa i Omega, pozwala zaistnieć systemowi zwanemu przez ciebie rzeczywistością względną. Bez nich, bez tych dwóch idei, niemożliwa jest żadna inna idea.
Każda ludzka myśl, każde działanie, zakorzenione są albo w strachu, albo w miłości. Nie ma innej motywacji, a wszelkie inne pojęcia to tylko pochodne tych dwóch biegunowo różnych idei. To po prostu różne wersje, różne ujęcia tego samego tematu.
Zastanów się nad tym głębiej, a przekonasz się, że to prawda. To właśnie nazywam główna sprężyna - myśl płynącą albo z miłości, albo ze strachu. To myśl ukryta za myślą ukryta za inną myślą. To pierwotna myśl. Pierwotna siła. Energia napędowa motoru ludzkiego doświadczenia.
Stąd właśnie bierze się powielanie doświadczeń; to dlatego ludzie wpierw kochają, później niszczą i znów kochają: zawsze następuje zwrot od jednego uczucia do drugiego. Miłość ustępuje lękowi, który ustępuje miłości, i tak w kółko...
...A przyczyną jest przede wszystkim fałszywe przekonanie - uznawane za prawdę o Bogu - że Bogu nie można ufać; że na miłości Boga nie można polegać; że Jego życzliwość obwarowana jest warunkami; że w związku z tym ostateczny rezultat jest niepewny. Jeśli bowiem nie możesz polegać na miłości Boga, to na czyją miłość możesz liczyć? Jeśli Bóg wycofuje się, odsuwa od ciebie, kiedy nie postępujesz odpowiednio, czyż nie uczyni tego zwykły śmiertelnik?
...Toteż nic dziwnego, że w chwili kiedy ślubujesz najszczytniejszą miłość, wydajesz siebie na pastwę najbardziej podstępnego strachu.
Gdyż zaraz kiedy wypowiesz słowa miłości, zaczynasz się bać, czy zostaną odwzajemnione. A gdy zostaną odwzajemnione, zaczynasz się bać, że utracisz miłość, którą właśnie znalazłeś. Więc będziesz starał się temu zapobiec - uchronić się przed stratą - tak jak starasz się zapobiec utracie Boga.
Lecz gdybyś wiedział, Kim W Istocie Jesteś - najdoskonalszym, najwspanialszym, najbardziej godnym podziwu tworem Boga - strach nie miałby do ciebie dostępu. Albowiem któż odrzuciłby coś tak znakomitego? Nawet Bóg nie mógłby nic zarzucić takiej istocie.
Ale skoro nie wiesz, Kim Jesteś W Istocie, uważasz się za coś znacznie gorszego. A skąd bierze się to przeświadczenie o własnej niedoskonałości? Od jedynych osób w świecie, którym we wszystkim wierzymy - od rodziców. Od matki i ojca.
Ich, bowiem kochacie najbardziej. Dlaczego mieliby was okłamywać? A przecież powtarzali wam, że za dużo w was tego, a za mało, czego innego. Przypominali, że dzieci i ryby głosu nie maja. Czasem nawet gasili kipiąca w was radość życia i namawiali do wyrzeczenia się wybujałych marzeń.
Takie odebraliście komunikaty i choć nie pochodziły od Boga, gdyż nie spełniają naszych kryteriów, miały nie mniejsza od Boskiej siłę oddziaływania, ponieważ stali za nimi bogowie twego ówczesnego świata.
To rodzice wpoili wam, że miłość jest uwarunkowana - wiele razy dali wam odczuć swoje warunki - i taką właśnie postawę wnosicie we własne związki uczuciowe.
Taka właśnie postawę zanosicie do Mnie.
Na tej podstawie wyciągacie wnioski o Mnie. W ramach niej głosicie swoja prawdę. ,,Bóg jest miłującym Bogiem", powiadacie, ,,ale jeśli złamiesz Jego przykazania, On ciebie na zawsze odtrąci i skaże na wieczne potępienie."
Albowiem czyż nie doznałeś odtrącenia przez swych rodziców? Czy obcy jest ci ból ich potępienia? Dlaczego wiec ze Mną miałoby być inaczej?
Zapomniałeś, co znaczy być kochanym bez żadnych warunków. Nie pamiętasz Bożej miłości. Zatem tworzysz sobie jej obraz, w oparciu o to, jaka miłość widzisz w świecie.
Przypisałeś Bogu cechy ,,rodzica". I w ten sposób otrzymałeś Boga, który osadza, nagradza lub karze, zależnie od swego uznania. To uproszczone widzenie Boga, zakorzenione w waszej mitologii. Nie ma nic wspólnego z tym, Kim Jestem.
Stworzywszy na temat Boga cały system myślowy oparty raczej na ludzkim doświadczeniu niż na duchowych prawdach, powołujesz do istnienia rzeczywistość osnuta wokół pojęcia miłości. To rzeczywistość oparta na leku, zakorzeniona w idei groźnego, mściwego Boga. Jej główna sprężyna jest fałszywa, ale zaprzeczyć jej znaczyłoby obalić całą waszą teologie. I choć nowa teologia, która wyparłaby stara, przyniosłaby wam prawdziwe wybawienie, przyjąć jej nie możecie, ponieważ obraz Boga, którego nie należy się bać, który nie osądza, który nie posuwa się do kary, jest tak cudowny, że po prostu przerasta nawet wasze najśmielsze wyobrażenie tego, Kim jest i Jaki jest Bóg.
Rzeczywistość miłości opartej na leku wpływa na twoje doświadczenie miłości; stwarza je w gruncie rzeczy. Nie tylko, bowiem spostrzegasz, że otrzymujesz miłość warunkowo, ale także sam udzielasz jej z pewnymi zastrzeżeniami. Podczas gdy zwlekasz, odsuwasz się i ustalasz warunki, coś mówi ci, że nie na tym właściwie polega miłość. Mimo to wydaje ci się, że nie jest w twojej mocy zmienić cokolwiek w wymianie uczuć. Mówisz sobie: dostałem już nauczkę i prędzej mnie piekło pochłonie, niż się znów odsłonie. Prawdą jest jednak, że piekło pochłonie ciebie, jeśli tego nie uczynisz.
Za sprawa własnych (błędnych) wyobrażeń o miłości skażesz się na piekło, jakim jest niezaznanie nigdy czystej miłości. Podobnie skażesz się na piekło, jakim jest niepoznanie nigdy Mnie w Mej Prawdziwej Istocie. Aż w końcu Mnie poznasz. Nie zdołasz, bowiem uciec ode Mnie na zawsze i nadejdzie chwila naszego Pojednania.
Każde ludzkie działanie wypływa z miłości albo strachu, nie tylko w ramach związków osobowych. Decyzje kształtujące gospodarkę, politykę, religię, edukację, cele społeczne i ekonomiczne, wybory dotyczące wojny, pokoju, napaści, obrony, agresji, uległości; dzielenia czy jednoczenia, gromadzenia czy rozdawania - każdy wybór, jakiego dokonujesz, podyktowany jest jedna z dwóch możliwych myśli: lęku lub miłości.
Strach to energia, która kurczy, zamyka, wciąga, ucieka, chowa, gromadzi, szkodzi.
Miłość to energia, która rozciąga, otwiera, wysyła, zostaje, odsłania, ofiarowuje, goi.
Strach nas okrywa, miłość ukazuje naga prawdę o nas. Strach trzyma się kurczowo stanu posiadania, miłość rozdaje. Strach więzi, miłość uwalnia. Strach rujnuje, miłość buduje. Strach jątrzy, miłość koi.
Każdy uczynek, słowo czy myśl, zakorzeniony jest w jednym z tych dwóch uczuć. Co do tego nie masz wyboru, ponieważ nic więcej do wybrania nie ma. Ale masz za to zupełnie nieskrępowany wybór jednego lub drugiego.
Brzmi to całkiem prosto, ale w chwili podejmowania decyzji częściej zwycięża lęk. Dlaczego tak się dzieje?
Nauczono cię żyć w strachu. Mówiono ci, że przeżywają tylko jednostki najlepiej przystosowane, że zwyciężają najsilniejsi, że sukces odnoszą najsprytniejsi. Pominięto zaś zupełnie chwałę najbardziej miłujących. Dlatego starasz się spełnić te wszystkie wymagania - w taki czy inny sposób - a kiedy zauważasz, że nie dorównujesz tym wzorcom, obawiasz się przegranej, powiedziano ci bowiem, że ten, kto nie dosięga poprzeczki, jest na straconej pozycji.
I oczywiście wybierasz działanie, za którym kryje się strach, gdyż tak cię nauczono. Ja jednak przekażę ci następującą naukę: jeśli wybierzesz działanie z miłości, osiągniesz coś więcej niż przetrwanie, zwycięstwo czy sukces. Wówczas doświadczysz w całej chwale, Kim W Istocie Jesteś, i kim możesz być.
Aby do tego doszło, musisz wpierw odrzucić nauki twych światowych nauczycieli, którzy choć mają dobre intencje, błądzą, i zwrócić się do tych, których mądrość płynie z innego źródła.
Wielu jest takich nauczycieli pośród was, jak zawsze zresztą, albowiem nigdy nie dopuszczę do tego, aby zabrakło tych, którzy was poprowadzą, nauczą, którzy wam ukażą i przypomną owe prawdy. Jednak najważniejszy jest wasz głos wewnętrzny. Do niego bowiem skieruję się najpierw, gdyż jest najbardziej dostępny.
Głos wewnętrzny to najbardziej gromki głos, jakim przemawiam, jest bowiem wam najbliższy. On mówi wam, czy coś jest prawdziwe, słuszne czy dobre, zgodnie z ustalonymi przez was definicjami. Niczym radar wytycza kurs i steruje okrętem, jest pilotem wycieczki, o ile mu na to pozwolisz.
Ten sam głos w tej chwili mówi ci, czy słowa, które do ciebie docierają, są słowami miłości czy strachu. W ten sposób możesz określić, czy warto je przyjąć.(...)
ten fragment pochodzi z podręcznika duchowości ROZMOWY Z BOGIEM – KSIĘGA PIERWSZA NEAL`A DONALDA WALSCH`A.
http://www.gandalf.com.pl/b/rozmowy-z-b ... -pierwsza/