Re: ateiści, agnostycy
Nie było czasu na żadne moje wołanie - tylko usłyszałam okrzyk "uważaj!"- i na szczęście zadziałał u mnie bezbłędnie odruch przestawienia jednej nogi i obrócenia się o 90 stopni i dokładnie w tej sekundzie minął kilka cm od mojego ciała rozpędzony autobus z kierowcą z rozdziawioną gębą, który nawet nie zdążył zacząć hamować. A mnie tylko zrobiło się średnio gorąco z wrażenia i sobie zaraz poszłam w swoją stronę, nie czekając, czy kierowca ewentualnie wyleci za mną i co będzie dalej. Wszystko odbyło się w moim kompletnym milczeniu. Wspominam ten dzień od kilku lat.