Strona 1 z 4

ateiści, agnostycy

PostNapisane: 18 kwi 2009, o 21:18
przez K.Biernacka
Po krótkiej lekturze życiorysu Davida Hume’a, wpisałam do wyszukiwarki „David Hume, atheism”. Znalazłam tekst w Guardianie. http://www.guardian.co.uk/commentisfree ... igion-hume

Spodobało mi się wyjaśnienie dotyczące ateizmu:
"Są dwa rodzaje ateizmu. Pierwszy to zdecydowane przekonanie, że Bóg z pewnością nie istnieje. Dla ateisty drugiego rodzaju, wiara w Boga nie odgrywa żadnego znaczenia, a istnienie Boga nie jest brane pod uwagę jako wiarygodna hipoteza. W praktyce oznacza to życie bez wiary w Boga i różni się zdecydowanie od pełnego niepewności agnostycyzmu, który wiarę i niewiarę uznaje za niemal równorzędne możliwości."

Tego chyba nie lubi i nie rozumie wielu wierzących w Boga (piszę z dużej litery mając na myśli religie monoteistyczne) w ateistach, że mogą nie brać poważnie hipotezy o istnieniu Boga, nie posiadać w swoim umyśle postaci „Ojca-Matki”, któremu jest się wdzięcznym za swoje istnienie, do której się zwraca o pomoc, na strachu do którego buduje się w negatywny i dogmatyczny sposób swoją moralność. Tak jakby w związku z tym w umyśle pozostawała pustka, którą należy czymś zapełnić – może innym Bogiem? Tak jakby etykę można budować tylko w oparciu o Wielkiego Strażnika/Sędziego/Surowego Ojca. Tak jakby wybory dokonywane ze strachu były pewniejsze od tych, do których ktoś dotarł poprzez użycie rozumu i empatii. A co to jest za etyka, gdy wynika ze strachu, a nie wyboru?

Autor artykułu przytoczył również zgrabny cytat Bertranda Russella z eseju pt. „Jestem ateistą czy agnostykiem?”
„Jako filozof, gdybym przemawiał do publiczności złożonej z samych filozofów, musiałbym określić siebie jako agnostyka, gdyż nie sądzę, by istniał wiążący argument, za pomocą którego można udowodnić, że Bóg nie istnieje.
Z drugiej jednak strony, gdybym miał zrobić odpowiednie wrażenie na zwykłym człowieku z ulicy, sądzę, że powinienem stwierdzić, że jestem ateistą, gdyż kiedy mówię, iż nie mogę udowodnić nieistnienia Boga, powinienem dodać jednocześnie, że nieistnienia bogów homeryckich dowieść też nie sposób.”


Fajnie Russel ujął bezsens przekonania, że skoro nie da się udowodnić, że Boga nie ma, to należy w niego wierzyć. W skrajnych przypadkach taka tendencja może prowadzić do niekończącego się strumienia przesądów, bo jak tu udowodnić, że czarny kot nie może rzucić czaru, a zamieszkanie pod trzynastką może sprowadzić nieszczęście. Poddanie się temu poglądowi grozi otwarciem się na wszelkiej maści manipulacje natury religijnej, duchowej, ideologicznej czy medycznej. Paradoksalnie bywa bowiem tak, że im bardziej czegoś nie da się udowodnić, tym łatwiej jest to ludziom wcisnąć.

Re: ateiści, agnostycy

PostNapisane: 19 kwi 2009, o 11:36
przez Adam Gac
Z tego co piszesz Kasiu wynika, że dla racjonalnie myślącego człowieka jedyny uczciwy intelektualnie wybór to agonstycyzm.
Czyli zanegowanie pewności zarówno istnienia Boga/bogów jak i przekonania przeciwnego.
Może nie jest to teraz dla mnie najważniejsze ale ja właśnie na takim stanowisku odnośnie istnienia/nieistnienia Bóstw stoję.
pozdrawiam,
--
adam

Re: ateiści, agnostycy

PostNapisane: 19 kwi 2009, o 16:44
przez K.Biernacka
Adam Gac napisał(a):Z tego co piszesz Kasiu wynika, że dla racjonalnie myślącego człowieka jedyny uczciwy intelektualnie wybór to agonstycyzm.
Czyli zanegowanie pewności zarówno istnienia Boga/bogów jak i przekonania przeciwnego.
Może nie jest to teraz dla mnie najważniejsze ale ja właśnie na takim stanowisku odnośnie istnienia/nieistnienia Bóstw stoję.
pozdrawiam,
--
adam

Technicznie rzecz ujmując tak, natomiast praktycznie, to mój wybór pada na ten drugą definicję ateisty. To że nie mogę udowodnić istnienia Zeusa, czy Latającego Potwora Spaghetti nie znaczy, że będę ich istnienie brała poważnie pod uwagę.

Re: ateiści, agnostycy

PostNapisane: 19 kwi 2009, o 20:14
przez Adam Gac
Zeus nie Zeus , potwór Spaghetti, Jezus , Bóg ojciec czy Allah, być może ludzie nazywają Boga/boga/bóstwo/byt nadprzyrodzony na różne sposoby ale moim zdaniem pogląd iż niewykluczone a być może nawet prawdopodobne jest istnienie tegoż bytu zasługuje na poważne traktowanie moim, skromnym zdaniem.
--
adam

Re: ateiści, agnostycy

PostNapisane: 20 kwi 2009, o 08:16
przez K.Biernacka
Adam Gac napisał(a):Zeus nie Zeus , potwór Spaghetti, Jezus , Bóg ojciec czy Allah, być może ludzie nazywają Boga/boga/bóstwo/byt nadprzyrodzony na różne sposoby ale moim zdaniem pogląd iż niewykluczone a być może nawet prawdopodobne jest istnienie tegoż bytu zasługuje na poważne traktowanie moim, skromnym zdaniem.


Ja zaś doszłam do wniosku, że niepoważnym jest wciskanie siły nadprzyrodzonej wszędzie tam, gdzie istnieją zjawiska, których nie rozumiem, lub gdzie brakuje mi odpowiedzi na jakieś pytania.
Nie wiem dokładnie jak funkcjonuje telefon czy telewizor, ale to nie skłania mnie do przekonania, że z odbiornika mówi do mnie Bóg.

Re: ateiści, agnostycy

PostNapisane: 5 maja 2009, o 09:52
przez iwonaw
K.Biernacka napisał(a):Ja zaś doszłam do wniosku, że niepoważnym jest wciskanie siły nadprzyrodzonej wszędzie tam, gdzie istnieją zjawiska, których nie rozumiem, lub gdzie brakuje mi odpowiedzi na jakieś pytania.
Nie wiem dokładnie jak funkcjonuje telefon czy telewizor, ale to nie skłania mnie do przekonania, że z odbiornika mówi do mnie Bóg.


Jak mawiał Heschel: „Wiara bez rozumu jest niema, rozum bez wiary jest głuchy.”
Nie wiem co rozumiesz przez " siły nadprzyrodzone" , ale moim skromnym zdaniem niedocenianie "duchowosci" lub inaczej, przecenianie " racjonalnosci"
i sprowadzanie zycia li tylko do syntezy i rozpadu bialka w komorkach bardzo to zycie zubaża.

Re: ateiści, agnostycy

PostNapisane: 5 maja 2009, o 11:33
przez AdamZ
iwonaw napisał(a):moim skromnym zdaniem niedocenianie "duchowosci" lub inaczej, przecenianie " racjonalnosci"
i sprowadzanie zycia li tylko do syntezy i rozpadu bialka w komorkach bardzo to zycie zubaża.


Czemu?

Re: ateiści, agnostycy

PostNapisane: 5 maja 2009, o 12:10
przez iwonaw
AdamZ napisał(a):
iwonaw napisał(a):moim skromnym zdaniem niedocenianie "duchowosci" lub inaczej, przecenianie " racjonalnosci"
i sprowadzanie zycia li tylko do syntezy i rozpadu bialka w komorkach bardzo to zycie zubaża.


Czemu?


Czemu zubaża?

Bo idąc tym tokiem myslenia, mozemy przyjac ze np.Guernica Picassa powstala na wskutek aktywacji odpowiednich zwiazkow chemicznych w mozgu
malarza, a Twoje zaangazowanie w dzialalnosc na rzecz zwierzat to zwykla, przypadkowa kombinacja enzymow .
Czy nam sie to podoba czy nie sfera sacrum( oczywiscie w szerszym kontekscie) to to co generuje nasza swiadomosc.
Bez duchowosci bylibysmy tylko bezdusznymi biocyborgami.

Re: ateiści, agnostycy

PostNapisane: 5 maja 2009, o 13:57
przez xpert17
iwonaw napisał(a):Bo idąc tym tokiem myslenia, mozemy przyjac ze np.Guernica Picassa powstala na wskutek aktywacji odpowiednich zwiazkow chemicznych w mozgu malarza


Przecież tak właśnie było. Co w tym zubażającego? Moim zdaniem tym większy szacunek należy się malarzowi Picasso, że aktywacja jego związków chemicznych w mózgu pozwoliła mu - poprzez ruchy mięśni ręki - stworzyć obraz, na który jak ja patrzę, to też mi się aktywują różne związki z mózgu i coś tam odczuwam. Czemu to miało być zubażające? Jak dla mnie to jest raczej "uwzniaślawiające".

iwonaw napisał(a):Bez duchowosci bylibysmy tylko bezdusznymi biocyborgami.


Co to jest ta duchowość? Nasza irrancjonalność? Czy działania których nie chcemy tłumaczyć normalnymi procesami biochemicznymi czy fizycznymi? Ja nie potrzebuję takiej zapchajdziury. I nie czuję się jak biocyborg.

Re: ateiści, agnostycy

PostNapisane: 5 maja 2009, o 14:56
przez gzyra
Ateizm nie jest wiedzą o nieistnieniu bogów, ponieważ nikt nie posiada wiedzy absolutnej. Ateizm jest brakiem wiary w bogów, tak jak teizm jest wiarą w nich. Nie możemy co prawda mieć pewności co do nieistnienia bogów, ale możemy robić rozsądne założenie, zgodne z własnym doświadczeniem życiowym i stanem wiedzy naukowej. Nigdy nie doświadczyłem żadnej mocy nadprzyrodzonej, ani też nie znam przekonującego dowodu na jej istnienie, więc przyjmuję, że jest bardzo mało prawdopodobna. Mniej więcej tak, jak niewidzialny latający hipopotam w paski. Ani taki hipopotam, ani bogowie, nie są mi potrzebni do wyjaśnienia natury świata i jako fundament etyki. Nazywam więc siebie ateistą.

Nie zgadzam się z iwonaw, że rzeczywistość biologiczna i materia są ubogie, wybrakowane i nie mogą być wzniosłe. Są wzniosłe i pełnowartościowe bez cech nadprzyrodzonych i to jest właśnie piękne. To szukanie nadprzyrodzonego je zubaża, bo sugeruje, że jest coś więcej, że nie wystarczy to, co jest.

Życie człowieka nie jest nigdy całkowicie racjonalne lub całkowicie irracjonalne. Rzecz w tym, żeby znaleźć sobie dla nich odpowiednie miejsca i żeby wzajemnie się w sobie przeglądały jak w lustrze. Według mnie pełny człowiek, to taki, który łączy w sobie harmonijnie obie postawy i sposoby poznania i umie je odpowiednio zastosować. Nie żądam bezwzględnie racjonalności w sztuce, również od siebie, kiedy ją tworzę. Jednak irracjonalność ma się nijak do nadprzyrodzonego, w ogóle nie musi mieć kontekstu religijnego.