Post 25 lis 2009, o 00:20

LUKA po pradziadku

Rozmowa z prof. Andrew Knollem, paleontologiem, o tym, jak powstało życie

LUKA po pradziadku

fragmenty:

- Wróćmy zatem na Ziemię. Jakie są najstarsze odkryte ślady żywych organizmów?
Takie niebudzące wątpliwości znalezisko stanowią liczące 3,5 mld lat osady wapienne, tzw. stromatolity, w Australii i południowej Afryce (a przypomnijmy, że Ziemia uformowała się ok. 4,5 mld lat temu).
(...)
Od lat staramy się zrekonstruować cechy tzw. ostatniego uniwersalnego wspólnego przodka LUCA (ang. Last Universal Common Ancestor). To prapradziadek pana, mój, bakterii, roślin, zwierząt i wszelkich żyjących dziś na Ziemi organizmów.
(...)
Raczej na pewno DNA nie mógł być materiałem genetycznym, na którym opierała się budowa wczesnych organizmów żywych. Dlatego przed laty sformułowano ciekawą hipotezę świata RNA mówiącą, że pierwszym nośnikiem informacji był kwas rybonukleinowy.

- Kiedyś przez naukowców mocno niedoceniany.
To prawda. Mamy wszyscy RNA w swoich komórkach, ale jeszcze w latach 60. myślano, że to mało ważna cząsteczka, pełniąca wyłącznie funkcje pomocnicze. Jedyną osobą idącą pod prąd tej dominującej wówczas opinii był Francis Crick, współodkrywca struktury DNA, który mówił, że jeżeli chcemy zrozumieć, jak narodziło się życie na Ziemi, powinniśmy zająć się RNA.
(...)

- Dlaczego to DNA odniosło tak spektakularny ewolucyjny sukces?
Bo jest cząsteczką bardziej stabilną, zapewniającą trwalszy zapis informacji.
(..)

- Wygląda na to, że nasza wiedza na temat powstania życia na Ziemi jest nadal pełna luk.
Tak. Najkrótsza odpowiedź na pytanie o powstanie życie na Ziemi brzmi: nie wiemy dokładnie, kiedy, jak i w jakich warunkach się narodziło.

- Nie boi się pan, że taka odpowiedź to woda na młyn kreacjonistów i zwolenników tzw. inteligentnego projektu, twierdzących, że bez interwencji jakiejś siły wyższej życie nigdy by nie powstało?
Nie jestem od tego, by mówić komuś, w co ma wierzyć. Jednak stanowisko np. zwolenników inteligentnego projektu świadczy o kompletnym niezrozumieniu, na czym polega nauka. Ona zawsze będzie pełna znaków zapytania i luk, które staramy się zapełniać. To, że nie wiemy, jak dokładnie narodziło się życie na Ziemi, wcale nie oznacza, że wymagało to jakiejś boskiej interwencji. Wręcz przeciwnie, jestem pewien, że stały za tym zwykłe procesy chemiczne. Pan czy ja składamy się właściwie tylko z trzech prostych elementów: węgla, tlenu i wodoru. W zjawisku życia naprawdę nie ma nic magicznego. Co nie znaczy, że moje wnuki nadal nie będą zadawały sobie pytania, jak doszło do narodzin życia na Ziemi. Kiedyś odpowiemy na nie wyczerpująco.