Strona 4 z 4

Re: Wegetarianizm postulatem współczesnych ruchów lewicowych

PostNapisane: 7 mar 2010, o 12:33
przez ais
w normalnym świecie takie działanie, czyli "wandalizm" byłby uznany za stan wyższej konieczności - poświecamy jedno dobro dla ratowania drugiego, którego wartość nie jest "oczywiście niższa" od dobra poświeconego,. ktorym sa zamki czy klatki.

Na zasadzie - wybijamy szybe w aucie, ktore w lecie stoi na slońcu, bo w srodku umiera z gorąca pies.

No, ale zyjemy w dziwnym swiecie - pies umierajacy z goraca w aucie wg prawa moze byc ratowany z uzyciem wandalizmu, a zwierze uwięzione i umierajace w laboratorium to prawnie legalna sytuacja.

Re: Wegetarianizm postulatem współczesnych ruchów lewicowych

PostNapisane: 7 mar 2010, o 20:52
przez K.Biernacka
a_meba napisał(a):Pojawił się nowy wątek na temat obywatelskiego nieposłuszeństwa, chociaż nadal nie uzyskałam odpowiedzi na pytanie postawione 19 lutego. Jego postawienie było wynikiem wypowiedzi Katarzyny Biernackiej. Zadam je raz jeszcze:

Czyli wg Ciebie kolej podziemna w Stanach również była kontrproduktywna dla ruchu wyzwolenia niewolników?


Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź. Na tym polega dyskusja, nie? Na zadawaniu pytań i uzyskiwaniu odpowiedzi. Bez tego drugiego to najwyżej monolog.


Zorientowałam się co nieco na temat Kolei Podziemnej, która została podana jako analogia do działań polegających na włamaniu do np. laboratorium i zabierania stamtąd zwierząt, na których eksperymentowano. Między XVI a XIX wiekiem do USA przywieziono około 12 milionów ludzi i zmieniono ich w niewolników. W trakcie działania Kolei udało się uratować około 100,000 ludzi. Równocześnie działanie Kolei doprowadziło do zwiększenia egzekwowania Uchwały o zbiegłych niewolnikach z 1793r, która nakładała obowiązek ścigania zbiegłych niewolników na władze stanu, do którego przybył uciekinier. Trudno mi na tej podstawie powiedzieć, czy Kolej Podziemna była kontrproduktywna dla ruchu abolicjonistycznego. Widzę, że pomogła mniej niż 1% tych ludzi w sytuacji, gdzie aż połowa stanów w USA była wolna od niewolnictwa, było więc też bardzo dużo ludzi i wiele rządów stanowych przeciwnych niewolnictwu. Tak więc choć niewolnictwo ludzi jest jak najbardziej zbieżne z niewolnictwem innych zwierząt, to sytuacja w USA była diametralnie odmienna od dzisiejszej, a i tak działania bezpośrednie miały tak mały skutek. Natomiast dziś mamy ponad 95% społeczeństwa akceptującego niewolnictwo zwierząt (choć część zapewne nie lubi tej nazwy i woli nazywać się po prostu konsumentami, czy ewentualnie świadomymi konsumentami niektórych produktów zwierzęcych).

Odnośnie ruchu abolicjonistycznego, odpowiednikiem propagowania weganizmu dziś, było wówczas oficjalne występowanie przeciwko niewolnictwu. Kwakrzy z Mennonite w 1776 roku napisali dwustronicowe potępienie instytucji niewolnictwa ludzi i wysłali tę deklarację do władz swojego Kościoła, co zainicjowało proces, którego uwieńczeniem 8 lat później było obalenie niewolnictwa w tej instytucji, a 2 lata później w Pensylwanii. Po 1776r, abolicjoniści z Kościoła Kwakrów i bracia morawscy przekonali wielu właścicieli niewolników do wyzwolenia swoich niewolników. W ten sposób wolność odzyskały tysiące zniewolonych ludzi. W niektórych rejonach liczba wyzwolonych wzrosła z 1 do 10%. Do 1810 rku ¾ niewolników stanu Delaware było wolnych. Do roku 1860 już 90 procent niewolników uzyskało wyzwolenie.

Jak widać, można skutecznie ratować bez używania przemocy. Informację o kolei odebrałam jako argument, że to jest realna pomoc, podczas gdy inne formy działania są mniej realne lub nierealne. Myślę, że jest to co najmniej uproszczenie.

Moim zdaniem działania polegające na włamaniach, niszczeniu mienia, wypuszczaniu lub zabieraniu zwierząt przyczyniają się do marginalizowania sprawy praw zwierząt w społeczeństwie, do sprowadzania ruchu praw zwierząt do wandalizmu, przestępczych działań, przemocy fizycznej i słownej. Wszystkie takie zarzuty czynią pokojowe występowanie w imieniu zwierząt jeszcze trudniejszym. Mówienie o czymś, co dla większości nie jest normalne (=powszechne, akceptowane, znajome) jest tym trudniejsze, jeśli kojarzyć się będziemy z łamaniem prawa i przemocą.

W połączeniu z ignorancją i demagogią – niestety często obecnymi w propagowaniu weganizmu (a często i wegetarianizmu) oddalamy poważne traktowanie tematu o kolejne dekady, a tym samym hamujemy przechodzenie na weganizm lub pozostanie przy weganizmie.

Idea, szczególnie nowa i trudna, musi być spójna i wiarygodna jeśli ma być przyjmowana lub przynajmniej akceptowana. Spójność to właśnie propagowanie powstrzymania się od przemocy i niestosowanie jej. Wiarygodność to przedstawianie konkretnych argumentów opartych na rzetelnych źródłach, a nie mnożenie pseudo-argumentów wyssanych z palca lub zasłyszanych czy przeczytanych u samozwańczych znachorów czy wybawców ludzkości.

Szokująco niski odsetek wegan wśród działaczy prozwierzęcych, mało rzetelnej informacji na temat diety wegańskiej, dużo dezinformacji (tak hurra optymizmu niektórych aktywistów jak i sprzeciwu niedouczonych dietetyków i lekarzy), zrównywanie wegetarianizmu z weganizmem, a w związku z tym niezwykle małe zrozumienie weganizmu i praw zwierząt w społeczeństwie i mały udział wegan w populacji – to są rzeczy, nad którymi trzeba pracować. To w przemyśle spożywczym przcież, a nie w laboratoriach jest źródło i większość problemu. Dopóki powszechne jest przekonanie (również wśród działaczy prozwierzęcych )sic!)), że można zadawać cierpienie zwierzętom i je zabijać dla ludzkiej przyjemności (nie wiem jak inaczej miałabym interpretować zgodę na "szczęśliwe" hodowle), dopóty ciężko będzie przekonać kogokolwiek by rezygnował z przeprowadzania doświadczeń na zwierzętach w poszukiwaniu rozwiązań dla ludzkich chorób.

Trzeba wyjść z niszy nie poprzez zamazywanie przekazu ("dobre hodowle psów, kotów, krów "dających mleko", kur "niosek") ale poprzez właśnie rzetelną edukację i propagowanie idei (mówienie DLACZEGO) i praktyki (mówienie JAK) - żeby była coraz bardziej zrozumiała, akceptowalna i w końcu przyjmowana.

Bezpośrednio też można ratować zwierzęta. Chociażby schroniska pękają w szwach. Chociażby „nadliczbowe” zwierzęta z laboratoriów.

Re: Wegetarianizm postulatem współczesnych ruchów lewicowych

PostNapisane: 7 mar 2010, o 21:49
przez gzyra
K.Biernacka napisał(a):Jak widać, można skutecznie ratować bez używania przemocy.


Przy okazji: przykład związany ze zniesieniem apartheidu. Abstrakt artykułu "The role of non-violent action in the downfall of apartheid" (The Journal of Modern African Studies):

Against enormous odds, non-violent action proved to be a major factor in the downfall of apartheid in South Africa, and the establishment of a democratic black majority government, despite predictions that the transition could come only through a violent revolutionary cataclysm. This was largely the result of conditions working against a successful armed overthrow of the system, combined with the ability of the anti-apartheid opposition to take advantage of the system's economic dependence on a cooperative black labour force. This article traces the history ofnonviolent resistance to apartheid, its initial failures, and the return in the r98os to a largely non-violent strategy which, together with international sanctions, forced the government to negotiate a peaceful transfer to majority rule.

Re: Wegetarianizm postulatem współczesnych ruchów lewicowych

PostNapisane: 14 lut 2012, o 18:14
przez MoniaSz.
Odświeżę nieco ten bardzo interesujący wątek. Mam dwa pytania:
1) jaka wg Was w tej chwili partia w największym stopniu jest życzliwa weganizmowi, wegetarianizmowi, prawom zwierząt? Pytanie kieruję oczywiście do konkretnych forumowiczów, a nie Empatii jako fundacji. Mieliśmy z tym z mężem bardzo duży problem w ostatnich wyborach. Stosunek do zwierząt pozaludzkich był dla nas głównym czynnikiem wyboru, wszystkie inne przesłanki ustępują mu miejsca.

2) wracając do tematu niestosowania przemocy wobec ludzi/zwierząt ludzkich w imię obrony zwierząt pozaludzkich - wyobraźmy sobie taką sytuację (nigdy nie byłam jeszcze w takiej sytuacji, ale wyobrażam ją sobie często i zastanawiam, jakbym się zachowała): widzę w lesie kopiącego psa mężczyznę/kobietę, pies żyje, skomle, kopnięcia wydają się coraz bardziej zagrażające życiu psa - czy poza perswazją słowną, w którą bardzo wątpię, zastosowanie wobec takiego mężczyzny przemocy fizycznej jest usprawiedliwione w oczach Waszej/Empatii? Czy nawet jeśli wymagana do skutecznej pomocy psu przemoc fizyczna będzie uwzględniać ryzyko zabicia takiego mężczyzny (umyślnego lub nieumyślnego) w obronie psa? Mówiąc wprost - możecie uratować psa i uszkodzić/zabić człowieka lub nie krzywdzić człowieka i pozwolić mu zabić psa - jaka jest Wasza decyzja?

Pozdrawiam serdecznie - Monika

Re: Wegetarianizm postulatem współczesnych ruchów lewicowych

PostNapisane: 14 lut 2012, o 21:35
przez Krzysztof - P
Ad.1. Żadna.
Ad.2. Użycie siły fizycznej wobec człowieka w takiej sytuacji jest usprawiedliwione.

Re: Wegetarianizm postulatem współczesnych ruchów lewicowych

PostNapisane: 24 kwi 2012, o 19:33
przez Neon_Knight
Nie lepiej byłoby dla sprawy, oddzielić kwestię wyzwolenia zwierząt, o ile to możłiwe, od reszty polityki? Lewica wcale nie ma monopolu na weg*nizm, chyba, że traktować podział na strony polityczne wg progresywne/podtrzymujące status quo, ale nie byłby to łatwy podział. Mianowicie, chodzi mi o sprawę zwierząt w świetle nazizmu i jego bardziej współczesnego odpowiednika. Hitler zakazał wiwisekcji w 1933 na terenie Niemiec, a greczynka Savitri Devi, neonazistowska pisarka, pisała takie rzeczy w '46:
There has been, it is true, in the West, in recent years — nay, there is, for nothing which is in harmony with the Laws of Life can ever be completely suppressed — a non-Christian (one should even say an anti-Christian) and definitely more than political school of thought which courageously denounced this age-old yet erroneous tradition, and set up a different scale of values and different standards of behaviour. It accepted the principle of the rights of animals, and set a beautiful dog above a degenerate man.

http://www.savitridevi.org/impeachment-01.html

Sugeruję tylko, że polityka wyzwolenia zwierząt może być czymś niezależnym od reszty politycznego tła danego ruchu, mającego ją propagować. Pokrywałoby się to z poglądem, że postrzeganie zwierząt przez kogoś, może podlegać podobnego rodzaju złudzeniom, jak np istnienie Boga - więc bycie weganem nie czyniłoby z danego człowieka ani lewicowca, ani prawicowca - podobnie, jak ateizm nie musi tego czynić. Co więcej, nie sposób wykluczyć możliwości, że zlewicowanie ruchu wyzwolenia zwierząt, odstrasza osoby o prawicowym nastawieniu - a to już jest rzecz mogąca go osłabiać. Takie osoby są. Nie zapominajmy np o Tomaszu Pietrzykowskim, który przecież należy do pis-u. Nie mam pojęcia, jakie jest jego osobiste nastawienie, ale "Spór o prawa zwierząt", to jedna z nielicznych polskich publikacji na ten temat.
Samego mnie to wszystko zdumiało, gdyż prawa zwierząt postrzegałem jako czysto lewicową rzecz.