Posty: 1374
Dołączył(a): 3 wrz 2008, o 13:10
Lokalizacja: Kraków
(Psi) smalec
Autorka we wstępie pisze: „Niedawno jedna ze stacji telewizyjnych pokazała podhalańską wieś, w której wytapia się psi smalec. Lokalna społeczność traktuje proceder jako czynność oczywistą, psi smalec jest sprzedawany na targach i bazarach, traktowany przez jednych jako pewne źródło zarobku, a przez drugich jako panaceum na wszystkie choroby, od krosty po gruźlicę.”
Zapewne większość czytelników zapoznawszy się z tym tekstem napełniłaby się świętym oburzeniem mówiąc: Jak tak można? To obrzydliwe! Co za zwyrodnialcy! Barbarzyństwo! Średniowiecze! Myślę, że zastanowiłabym się nad innym doborem słów, ale sądzę, że samo oburzenie jest słuszne. Tym bardziej, że jak Dorota Sumińska poucza amatorów tego „specyfiku”: „smalec nie wycieka psu z ucha czy nosa, najpierw trzeba psa trochę podtuczyć, potem zabić, aby wytopić tłuszcz”.
Zróbmy teraz mały eksperyment i podmieńmy w tym tekście jedno słowo: „psi” na „wieprzowy”. Nasz news wyglądałby wtedy tak:
„Niedawno jedna ze stacji telewizyjnych pokazała podhalańską wieś, w której wytapia się wieprzowy smalec. Lokalna społeczność traktuje proceder jako czynność oczywistą, wieprzowy smalec jest sprzedawany na targach i bazarach, traktowany przez jednych jako pewne źródło zarobku, a przez drugich jako panaceum na wszystkie choroby, od krosty po gruźlicę.”
Jakich reakcji moglibyśmy się spodziewać od tych samych czytelników, którzy jeszcze przed chwilą ciskali gromy na mieszkańców podhalańskiej miejscowości? Obawiam się, że zgoła odmiennych:
Proceder? Jaki proceder? Czym tu się podniecać? Przecież to jest czynność oczywista, o co w ogóle chodzi? Na pewno smalec wieprzowy nie jest panaceum na wszystko, ale może ma jakieś zalety. Ciekawe jakie?
Skąd tak odmienna reakcja w przypadku tak podobnym? Psa zastąpiła świnia, również ssak, skądinąd bardzo zbliżony pod względem odczuwania bólu, ciekawości świata, poziomu inteligencji. I trzeba podkreślić, jak to uczyniła Pani Sumińska jedynie w przypadku psa, że świni smalec też nie wycieka z nosa, ani ucha, że świnię również trzeba najpierw utuczyć i zabić, by potem wytopić z niej tłuszcz. I o ile przypadków zabijania psów na smalec jest pewnie nie więcej niż kilkaset rocznie, nad czym oczywiście należy ubolewać i czemu trzeba przeciwdziałać, o tyle świń trafiających w Polsce pod nóż, również dla smalcu, jest 24.5 miliona rocznie. Im już nikt nie pomoże, bo ten proceder jest całkowicie legalny.
W pełnych oburzenia doniesieniach o wytapianiu psiego smalcu zawsze brakuje mi chociażby wzmianki o ochoczym i legalnym spożywaniu smalcu ze świń. To tak jakby ktoś wskazywał kozi bobek, a nie zwracał uwagi, że leży on na wielkiej górze łajna. Ostrość widzenia zdaje się przytępiać tradycyjna mentalność dzieląca zwierzęta na te do kochania i te do jedzenia, czyli pupili i „zwierzęta spożywcze” - to ostatnie określenie padło w omawianym tekście. Wytapianie smalcu z psa postrzegane jest jako barbarzyństwo, okrutny proceder, a zabijanie w tym samym celu świni jest postrzegane jako normalne, cywilizowane, oczywiste działanie.
A może jest też tak, że jeśli pupil okazałby się przydatny pod względem spożywczym, to można by go przeklasyfikować? Są przecież w Polsce zwierzęta, które są postrzegane jako tak „wszechstronne”, że mieszkają z nami w domach, ale również lądują na półmiskach czy obszyciach kurtek. To króliki. Podtytuł artykułu Doroty Sumińskiej mówi: „Psi smalec wcale nie jest lekarstwem. Ale może być trucizną. Tymczasem w Polsce wciąż jest wytapiany”. Jak mam to rozumieć? Gdyby okazał się lekarstwem, to należałoby go wytapiać? Czy gdyby nie był lekarstwem ani trucizną dla ludzi, a okazał się równie smaczny jak smalec ze świni to sprawa byłaby neutralna?
Na marginesie tych ponurych rozważań, przyszła mi do głowy pewna pozytywna myśl. Taki news o procederze wytapiania smalcu ze świni w małej podgórskiej miejscowości mógłby się pokazać na portalu internetowym w odległej wegańskiej przyszłości jako kuriozalny anachronizm i zabobon. Uczestników procederu zaś wysłano by na szkolenie z zakresu etyki, żywienia i higieny zdrowotnej.