Strona 1 z 1

Go vegan, Inuito! (?)

PostNapisane: 16 mar 2010, o 09:38
przez gzyra
Jak wiecie, unijny zakaz importu wyrobow z fok nie dotyczy tych pochodzących z tradycyjnych polowań Inuitow. Trafiłem na artykuł "Why the traditional meat diet makes sense for the Inuit", fragmenty:

In a landscape where the only plants are tundra lichens, a traditional Inuit diet of seal meat, caribou and fish makes more sense than one based on imported fresh fruit and vegetables. (...) Nunatsiaq News reported in 2009, for example, that a 4.5-kilogram bag of potatoes worth $4.99 in a Vancouver supermarket cost $18.69 on Baffin Island -and that was with a federal government food transportation subsidy. Without the subsidy, the cost rose to $64.49. (...) Access to traditional foods such as seal, caribou and char can thus be a vital contributor to basic family subsistence. And credible research shows these traditional foods are healthier for Inuit consumers than the expensive imports.

Warto przeczytać całość i pamiętać, że ludzie żyją w różnych warunkach i nasze "go vegan!" brzmi różnie w różnych częściach świata, nie wyłączając różnych miejsc Polski. Wiem, że wielu ludzi mogłoby stać się weganami bez wielkiego problemu, a jeszcze więcej przy pewnym wysiłku, jasne. Wiem też, że dobrym pomysłem dla wszystkich niezdecydowanych jest porównanie własnych możliwości wyboru weganizmu z możliwościami choćby rzeczonych Inuitów. Czasem wybór weganizmu polega na zaprzestaniu kupowania gofrów z bitą śmietaną, capuccino na krowim mleku i sięgania na półkę w sklepie 20 cm gdzie indziej, a jednak ludzie szukają sobie usprawiedliwień na miarę co najmniej dalekiej północy Kanady.

Re: Go vegan, Inuito! (?)

PostNapisane: 17 mar 2010, o 07:30
przez AdamZ
gzyra napisał(a):Warto przeczytać całość i pamiętać, że ludzie żyją w różnych warunkach i nasze "go vegan!" brzmi różnie w różnych częściach świata, nie wyłączając różnych miejsc Polski. Wiem, że wielu ludzi mogłoby stać się weganami bez wielkiego problemu, a jeszcze więcej przy pewnym wysiłku, jasne. Wiem też, że dobrym pomysłem dla wszystkich niezdecydowanych jest porównanie własnych możliwości wyboru weganizmu z możliwościami choćby rzeczonych Inuitów. Czasem wybór weganizmu polega na zaprzestaniu kupowania gofrów z bitą śmietaną, capuccino na krowim mleku i sięgania na półkę w sklepie 20 cm gdzie indziej, a jednak ludzie szukają sobie usprawiedliwień na miarę co najmniej dalekiej północy Kanady.


Tu jest jeszcze sprawa, której Darek nie poruszył.
Moim zdaniem ludzie po prostu nie powinni mieszkać w takich warunkach. Co to znaczy nie powinni ? Nie zabraniam oczywiście nikomu mieszkać w takich warunkach. Jak ludzie chcą mogą mieszkać gdzie sobie zapragną - w jaskiniach, w iglo, na biegunie czy w kopule tlenowej na Marsie. Jaki jest tylko tego sens ?
Jesteśmy przy Kanadzie. Weźmy te północne tereny , na przykład terytorium Nunavut, największe pod względem powierzechni i najmniejsze pod względem ludności terytorium Kanady. Na wielkim terenie mieszka tylko 32,000 ludzi.
Żyją jak żyją, ich wybór , ale trudno się dziwić takiemu fragmentowi:

"The bleakest findings emerge from the North, with its heavy concentration of native peoples. All of the 12 health regions that the report includes in the lowest life-expectancy category - less than 75.7 years for both sexes - are in northern regions, and nine of them have large aboriginal populations. Among aboriginals, accidental injuries are the principal cause of death, but the report also points to high rates of cancer and respiratory diseases in Nunavut and the Nunavik region of northern Quebec, with lung cancer rates among women in Nunavut 4.7 times higher than the overall rate for Canadians. "
(http://www.thecanadianencyclopedia.com/ ... RTM0012163)

Ja bym te 32,000 upchnął na przykład gdzieś pod Krakowem.

Tylko proszę mi nie zarzucać jakiegoś faszyzmu - ja tym ludziom tam żyć nie zakazuję - niech robią co chcą, ja pokazuję jaki ja mam na to pogląd.