AdamZ napisał(a):Mamy tutaj dosyć skomplikowany temat.
Nie bardziej niż weganizm
AdamZ napisał(a):2) W większości przypadków jest nam bardzo trudno (jeśli to w ogóle możliwe) ustalić czy dany produkt został wykonany w fabryce etycznej lub nieetycznej.
Kupując wegańskie jabłka na rynku, też nie mamy żadnej pewności z jakiego sadu one pochodzą - czy sadownik zatrudnia na czarno Ukraińców kwaterując ich w barakach bez wody i wypłacając głodowe pensje (dosyć częsta praktyka przy zbiorze owoców), czy sadownik nie bije żony, czy naszych pieniędzy, które do niego trafią za te jabłka (minus marże pośredników oczywiście) nie wyda przypadkiem na wyścigi konne, walki kogutów oraz zimne nóżki w galarecie?
W przypadku wielu produktów można jednak z dużym prawdopodobieństwem podejrzewać, że warunki, w jakich pracowały homosapiensy przy ich produkcji, były niewłaściwe, nie fair. Dlatego mamy system różnych certyfikatów (np. Fair Trade), dlatego naciskamy na koncerny przenoszące produkcję do Azji, żeby przyjmowały odpowiednie kodeksy etyczne, dlatego niezależne organizacje publikują "czarne listy" firm, produktów których należy unikać.
Ignorowanie tych faktów, to lenistwo intelektualne dokładnie takie samo, jak ignorowanie tego, co dzieje się z krowami dojonymi z mleka (nie przechodzą na emeryturę!) czy z kurami znoszącymi jajka z 0-PL.
Wnioski i decyzje musimy zawsze podejmować sami. Tak jak weganizm nie jest religią, tak samo życie uważne i etyczne nim nie jest.
Jestem w stanie napić się kawy nie "fair trade", jeśli nie ma w pobliżu innej. Nie każda kawa przecież wiąże się w wykorzystywaniem rolników - chociaż przeważnie tak właśnie jest. Już gorzej z czekoladą - tutaj praktycznie 100% czekolady bez oznaczeń "fair trade" ma w sobie (symbolicznie) pot dzieci pracujących na plantacjach za grosze. Osobiście czekolady łatwiej mi też uniknąć niż kawy. Ale poczęstowany ciastkiem, nie rzucam się ortodoksyjnie na skład patrząc skąd się wzięło kakao.
O tym, jak weganin albo wegetarianin powinien zachowywać się w sprawie np. cukru albo wina (przy produkcji możliwe jest wykorzystywanie substancji pochodzących z zabitych zwierząt) dyskusje toczyły się niejednokrotnie. Mnie osobiście bliższe jest tu podejście nieortodoksyjne, nie skupiające się na szukaniu (w spektrografie?) jakichś śladów substancji pochodzenia zwierzęcego w tym, co akurat jem, a w znajdywaniu rozwiązań systemowych, opartych na świadomych wyborach konsumenckich, na przekonywaniu producentów, na zmianie systemu ekonomicznego (w świecie gdzie nie byłoby
masowych, przemysłowych hodowli świń, nawet jeśliby ludzie nie byli wegetarianami, to nikt nie korzystałby z żelatyny do klarowania, bo skąd miałby brać tę żelatynę?).
AdamZ napisał(a):3) Dzisiaj wiele produktów produkowanych jest tylko albo w baardzo dużym procencie we wspomnianych krajach. Popatrzcie sobie na swoje urządzenia elektroniczne, np. laptopy, wszędzie Made In China , Made in Taiwan
Nieprawda, są produkty elektroniczne Made in Ireland, Made in Europe, nawet Made in Poland - w swoim czasie Dell produkował w Łodzi laptopy i komputery i były one oznaczane właśnie Made in Poland, można było powiedzieć wręcz, że to produkt lokalny.
AdamZ napisał(a):4) To jest nie mój argument - ja się z nim nie zgadzam - ale chcę go przytoczyć. Niektórzy sądzą że dla dzieci których praca jest często porównywalna do niewolnictwa ta praca jest mimo wszystko lepsza niż brak pracy i głodowanie.
A gdyby nie kurza ferma, tych kur by nie było. Powinny być wdzięczne hodowcy, że przyszły na świat. Eee, dajmy spokój z takimi argumentami.