Strona 2 z 4

Re: Weganizm a wegetarianizm

PostNapisane: 12 paź 2010, o 13:50
przez xpert17
K.Biernacka napisał(a):Wielu wegetarian, właśnie dlatego, że utwierdzili się w przekonaniu, że zrobili co było trzeba, bardzo niechętnie patrzą na weganizm, na zasadzie "czego jeszcze ode mnie chcecie?" i nie chcą po raz drugi w swoim życiu pochylić się nad tematem rzeźni


Dodam, że to moim zdaniem to jest dokładnie ta sama postawa ("czego jeszcze ode mnie chcecie"), która powoduje, że wielu wegan, którzy myśląc o rzezi wyeliminowali ze swojej diety mleko i jajka (a z życia np. wełnę czy jedwab) pozwala sobie bezrefleksyjnie na konsumpcję np. czekolady zroszonej potem i krwią dzieci-niewolników z Wybrzeża Kości Słoniowej, cukru trzcinowego zbieranego przez wykorzystywanych robotników na Mauritiusie czy herbaty uprawianej przez przymierających głodem chłopów w Wietnamie. I na noszenie chińskich bawełnianych podkoszulków itp. itd.

Re: Weganizm a wegetarianizm

PostNapisane: 12 paź 2010, o 13:56
przez K.Biernacka
xpert17 napisał(a):
K.Biernacka napisał(a):Wielu wegetarian, właśnie dlatego, że utwierdzili się w przekonaniu, że zrobili co było trzeba, bardzo niechętnie patrzą na weganizm, na zasadzie "czego jeszcze ode mnie chcecie?" i nie chcą po raz drugi w swoim życiu pochylić się nad tematem rzeźni


Dodam, że to moim zdaniem to jest dokładnie ta sama postawa ("czego jeszcze ode mnie chcecie"), która powoduje, że wielu wegan, którzy myśląc o rzezi wyeliminowali ze swojej diety mleko i jajka (a z życia np. wełnę czy jedwab) pozwala sobie bezrefleksyjnie na konsumpcję np. czekolady zroszonej potem i krwią dzieci-niewolników z Wybrzeża Kości Słoniowej, cukru trzcinowego zbieranego przez wykorzystywanych robotników na Mauritiusie czy herbaty uprawianej przez przymierających głodem chłopów w Wietnamie. I na noszenie chińskich bawełnianych podkoszulków itp. itd.


To prawda. Dlatego warto sobie w weganizm wpisać stałą czujność i wrażliwość, a nie uważać, że się sprawę etycznego podstępowania odfajkowało.

Re: Weganizm a wegetarianizm

PostNapisane: 13 paź 2010, o 09:45
przez AdamZ
U Jarka The Vegan Spirit w galerii na facebooku podpatrzyłem fajny rysunek:
Obrazek

Re: Weganizm a wegetarianizm

PostNapisane: 13 paź 2010, o 10:14
przez gzyra
Ale Ty jesteś radykał, AdamieZ.

Re: Weganizm a wegetarianizm

PostNapisane: 13 paź 2010, o 14:09
przez karis
Podobnie z przejściem z diety wegetariańskiej na wegańską. Dieta wegetariańska wegetariańskiej nierówna. Ktoś mógł np. wyrzucić z diety mięso i zastąpić je kolejnymi produktami odzwierzęcymi - np. miejsce kotleta na talerzu zajęły sadzone jajka lub smażony krowi ser. Ktoś inny zamiast tego wstawił kotleciki z soczewicy czy kotlety sojowe. Podobnie z tym co na chlebie - zamiast szynki ktoś wstawił żółty ser krowi ale mógłby pasztet z fasoli. Używanie tłuszczów w diecie wegetariańskiej też jest różne - jeden używa olejów i oliwy, drugi wszędzie wsadza masło i śmietanę. Tak więc są wegetarianie bardziej i mniej "roślinni". Tym bardziej "roślinnym" łatwiej przeskoczyć na weganizm - i to nie jest - szczególnie jeśli mowa o jedzeniu w domu - kwestia przeskakiwania wyższych cen, ale bardziej zmieniania przyzwyczajeń. Przejście na dietę wegańską można więc robić stopniowo - tak z diety wszystkożernej jak i wegetariańskiej - mając na uwadze po prostu zwiększanie roślinnych dań, produktów na kanapki i sposobu przyrządzania jedzenia - z użyciem tłuszczów roślinnych.


Tu pozostaje jeszcze do przedyskutowania kwestia dodatków do różnej żywności. Np. czytając ostatnio skład orzeszków w takiej jakby skorupce (nazywają się 'crispers') okazało się, że jest w nich mleko w proszku i (bodajże) jajka. I tu mamy kolejny problem - część żywności z pozoru wegańskiej okazuje się taka nie być. To samo z żywnością na pierwszy rzut oka bezmięsną - dawno temu, będąc na obozie, wegetarianie dostali na podwieczorek serek z żelatyną wieprzową. I nic nie dały moje apele, że ten serek zawiera mięso - inni wegetarianie jedli go ze smakiem.
O tym bardziej myślałam, mówiąc że przejście na dietę wegańską jest dużo poważniejszym krokiem. Mleko i jaja można znaleźć praktycznie we wszystkim. Uważam, że wegetarianin jedzący żelki jest takim wegetarianinem, jak słoń baletnicą. To samo z weganami jedzącymi produkty, w których składzie widnieje laktoza czy jajka.

Czym innym są małe kroczki w indywidualnym dostosowaniu swojego trybu życia do posiadanej wiedzy i zweryfikowanych przekonań a czym innym propagowanie przez organizacje prozwierzęce diety bezmięsnej jako diety bez okrucieństwa czy wegetarianizmu jako zamiennika weganizmu. Niestety, wegetarianizm nie jest dietą bez okrucieństwa, bo jest ściśle związany z hodowlą, eksploatacją i zabijaniem zwierząt w związku z produkcją mleka i jaj. I, niestety, skupianie się w promocji wegetarianizmu na związku mięsa z okrucieństwem spycha w głęboki cień kwestię innych form eksploatacji i tworzy zastępy ludzi, którzy - jak najbardziej z dobrej woli - chcąc odciąć się od okrucieństwa, dalej przykładają do niego rękę - przekonani, że zrobili już co do nich - moralnie - należy.


Oczywiście, tutaj zgadzam się w zupełności i wydaje mi się, że zaznaczyłam to w poprzednim poście. Chodzi mi raczej o propagowanie wegetarianizmu jako wstępu do całkowitego wyeliminowania z diety produktów odzwierzęcych, tak jakby "początkowej fazy". Organizacje zajmujące się popularyzowaniem wegetarianizmu powinny robić to z wyraźnym zaznaczeniem, że wegetarianin nie jest osobą która nie przykłada ręki do cierpienia zwierząt. Postawę ukrywającą ten fakt potępiam, ale nie potępiałabym tutaj samego w sobie nakłaniania ludzi do przechodzenia na dietę bezmięsną.

Cena większości produktów wegańskich, a więc warzyw i owoców, szczególnie sezonowych, zbóż nie jest wysoka. Z praktycznych półproduktów - kotlety sojowe, krajanka i granulat są tanie, łatwe w przechowywaniu i mogą stanowić bazę do wielu pożywnych dań. Niektóre produkty są droższe to fakt, ale można mieć ich mniej w diecie. Ja np. stawiam na mleko sojowe z wit D2 i wapniem i tofu - to główne rzeczy z tych droższych które kupuję regularnie, pozostałe od czasu do czasu.


Tu być może masz rację, jednak w moim przypadku sojowe produkty niestety nie są najzdrowsze. Poza tym pamiętam swoje pierwsze wrażenia, gdy dawno temu przechodząc na wegetarianizm rozglądałam się za czymś, co mogłabym jeść zamiast mięsa. Ale nie będę się spierać z kimś, kto regularnie kupuje tego typu rzeczy :)

Re: Weganizm a wegetarianizm

PostNapisane: 13 paź 2010, o 18:37
przez Adam Gac
karis napisał(a):Tu być może masz rację, jednak w moim przypadku sojowe produkty niestety nie są najzdrowsze.


Dlaczego nie są najzdrowsze? Czy szkodzą w jakiś sposób produkty sojowe? Które z nich?

Re: Weganizm a wegetarianizm

PostNapisane: 13 paź 2010, o 23:18
przez gzyra
Louise Wallis, former president of the Vegan Society, on why vegetarianism is not enough

The following is from a speech given by Louise Wallis, former president of the Vegan Society, UK, at the national ‘March for Farmed Animals’ on 2nd October 2010 (World Farm Animals Day) in London.

I'm going to keep my speech pretty short. Thanks to the organisers for allowing me to speak, and thank you all for coming today. What a great event!

We are here because we all care about farmed animals, and because we don't want them to suffer.

The single most effective thing we can do to stop the suffering of farm animals is to go vegan. Being vegetarian is not enough, because you are still relying on farm animals for food. Farmed animals will only be free when we stop using them for food - of any kind.

Sadly, veganism still suffers from a poor image. Vegans are seen as self-sacrificing, hair-shirt-wearing idealists who lead deprived, difficult and miserable lives.

People say things like: "Oh I don't know how you do it, I could never be vegan". This drives me nuts, and makes me laugh - as it could not be further from the truth. I have been vegan for 28 years and I can honestly say it's the best thing I ever did. I went vegan out of concern for animals, but I quickly realised that being vegan was good for me too!

I feel happier, healthier, and I enjoy my food far more than I did before going vegan. We need to turn on its head the idea that vegans are deprived or missing out. On the contrary, it enhances your life, and makes it better, not worse!

It certainly makes life less complicated. As a vegetarian you could drive yourself mad trying to ensure you only ate free range eggs, or vegetarian cheese - as few food manufacturers or restaurants bother using these.

For this reason, vegetarians relax their standards and eat ordinary cheese - the stuff you find in supermarkets, restaurants, takeaways - despite the fact that dead calves are used to make it. The rennet used to make cheese is obtained from their stomachs. Which makes you sick to the stomach when you think about it.

Go vegan I say, it's A LOT simpler!

I think it's high time we reclaimed the word vegan too. i've noticed that many groups promote vegetarianism rather than veganism, because they worry that it will alienate supporters. I disagree. The more we use the word vegan, the more appealing it will become.

All we are doing when we avoid using the word vegan is internalising the negative messages and stereotyping that our critics invent to discredit us. We should never be ashamed of who we are, and what we stand for: non-violence.

Vegetarianism is a red herring. People go vegetarian in the belief that milk and eggs are 'freely given' or "humanely produced', but we know that this is a lie.

We all want people to go vegan, it's a damn sight easier being vegan than it is trying to be an ethical vegetarian, so let's not be afraid to say: "look, do yourself a favour and don't bother with vegetarianism - go vegan".

That's what farmed animals would say if they could.

Thank you.

Re: Weganizm a wegetarianizm

PostNapisane: 14 paź 2010, o 09:45
przez K.Biernacka
karis napisał(a):Tu pozostaje jeszcze do przedyskutowania kwestia dodatków do różnej żywności. Np. czytając ostatnio skład orzeszków w takiej jakby skorupce (nazywają się 'crispers') okazało się, że jest w nich mleko w proszku i (bodajże) jajka. I tu mamy kolejny problem - część żywności z pozoru wegańskiej okazuje się taka nie być. To samo z żywnością na pierwszy rzut oka bezmięsną - dawno temu, będąc na obozie, wegetarianie dostali na podwieczorek serek z żelatyną wieprzową. I nic nie dały moje apele, że ten serek zawiera mięso - inni wegetarianie jedli go ze smakiem.
O tym bardziej myślałam, mówiąc że przejście na dietę wegańską jest dużo poważniejszym krokiem. Mleko i jaja można znaleźć praktycznie we wszystkim. Uważam, że wegetarianin jedzący żelki jest takim wegetarianinem, jak słoń baletnicą. To samo z weganami jedzącymi produkty, w których składzie widnieje laktoza czy jajka.


Oczywiście dodatki do żywności to kwestia do rozważenia. Są tu jak dla mnie dwa zagadnienia. Po pierwsze, zrobienie rozeznania. Po drugie wyznaczenie granic poza którymi - wg naszego rozeznania - pojawia się paranoja. Powiem może króciutko jakie rozeznanie zrobiłam ja i jakie postawiłam granice - nie jest to oczywiście jak wzorzec metra w Sèvres ale może być przydatne jako przykład.
Rozeznanie - Sprawdziłam jakie dodatki są dodawane - nazwy i kody, zapisałam te, które są odzwierzęce, wsadziłam sobie listę do portfela. Przy kolejnych zakupach sprawdzam składy rzeczy, które kupuję i po jakimś czasie - miesiąc, dwa mam plus minus zapamiętane na co uważać.
Moje rozeznanie doprowadziło mnie do pewnych ogólnych wniosków - uważać należy na słodycze, przyprawy typu vegetta, produkty gotowe (vegeburgery, przetwory w słoikach). Wnioski praktyczne - nie kupuję praktycznie słodyczy w zwykłym sklepie (dużo nie tracę, bo to sam cukier i tłuszcze trans), przyprawę do zup kupuję w sklepie ze zdrową żywnością.
Granice - nie kupuję produktów do których wytworzenia użyto mleka i jaj natomiast kupuję takie, gdzie są śladowe ilości mleka i jaj. Pierwszy rodzaj produktu to taki, gdzie wytwórca dla tego produktu kupuje jaja i mleko, drugi przypadek to produkcja artykułu roślinnego w fabryce, gdzie na tej samej linii produkcyjnej wytwarza się produkty z mlekiem czy jajami i dochodzi do kontaminacji - informacja o śladowych ilościach jak rozumiem jest podawana pod kątem osób alergicznych. Produkt ze śladową ilością mleka czy jaj jest analogiczny do mleka sojowego kupionego w markecie - kupujemy od kogoś, kto sprzedaje również produkty odzwierzęce - i tu kolejna granica - nie rezygnuję z kupowania w takich sklepach, bo generalnie uważam, że weganizm powinien być ogólnie dostępny i w ten sposób rozpowszechniany, a nie zamykający się w niszach. Jak w Kefirku znika z półki mleko sojowe, to właściciel będzie je dokładał. Jak stoi i nikt nie kupi, to zrezygnuje z jego sprzedaży.

Oczywiście, tutaj zgadzam się w zupełności i wydaje mi się, że zaznaczyłam to w poprzednim poście. Chodzi mi raczej o propagowanie wegetarianizmu jako wstępu do całkowitego wyeliminowania z diety produktów odzwierzęcych, tak jakby "początkowej fazy". Organizacje zajmujące się popularyzowaniem wegetarianizmu powinny robić to z wyraźnym zaznaczeniem, że wegetarianin nie jest osobą która nie przykłada ręki do cierpienia zwierząt. Postawę ukrywającą ten fakt potępiam, ale nie potępiałabym tutaj samego w sobie nakłaniania ludzi do przechodzenia na dietę bezmięsną.


Widzisz, tutaj chciałabym jednak zapolemizować. Już samo propagowanie wegetarianizmu daje niestety przekaz, że jedzenie mięsa jest w jakiś sposób gorsze niż jedzenie nabiału i jaj. I ten przekaz jest odczuwalny w wypowiedziach wegetarian, którzy go przyjęli. No bo na czym polega ta faza (przyjmijmy optymistycznie, że to faza)? Na odrzuceniu mięsa - skojarzeniu że to przecież ciało zwierząt, że to cierpienie, że śmierć i na kontynuowaniu kuchni, w której są jajka, masło, mleko, śmietana, którym nie towarzyszy skojarzenie cierpienia i śmierci, co najwyżej jest to skojarzenie tłumione, spychane na bok. Myślę, że jeśli chcemy fazować przejście na weganizm, to można to zrobić zupełnie inaczej - poprzez wprowadzanie wegańskich opcji. I to też może być tak, że ktoś najpierw rzuci mięso, bo rzeczywiście tu relacja jest fizyczna, namacalna, przed którą nie da się uciec, gdy już przyjdzie ta refleksja. Ale to przejście będzie inaczej wyglądać. Można od razu nauczyć się np. robić wegański majonez, zamiast kontynuować używanie jajecznego. Można od razu zacząć się uczyć robić roślinne sosy, zamiast kontynuować używanie masła i śmietany. Można od razu - jeśli ktoś lubi słodki smak - zastanawiać się jak roślinnie go zdobywać (owoce świeże, suszone, dżemy, konfitury, niektóre ciastka, własne wypieki). Przejście może być płynne i stopniowe - ale jakościowo będzie zupełnie inne. Wegetarianizm jest taką nakładką, która mocno jednak różnicuje podejście do różnych produktów odzwierzęcych czy tego chcemy czy nie.

Tu być może masz rację, jednak w moim przypadku sojowe produkty niestety nie są najzdrowsze. Poza tym pamiętam swoje pierwsze wrażenia, gdy dawno temu przechodząc na wegetarianizm rozglądałam się za czymś, co mogłabym jeść zamiast mięsa. Ale nie będę się spierać z kimś, kto regularnie kupuje tego typu rzeczy :)


Ja też pamiętam swoje pierwsze wrażenia, zapewniam Cię, że były nienajlepsze ;) Teraz nauczyłam się smacznie przyrządzać kotlety sojowe, krajankę i granulat i bardzo je lubię.

Odnośnie zdrowotnych aspektów jedzenia soi, to proponuję "Co mówi nauka o wegańskim odżywianiu" - wykład Jacka Norrisa dyplomowanego dietetyka z Vegan Outreach, który prowadzi cały dział o wegańskim odżywianiu. Ten wykład przetłumaczyłam na polski, jest w nim rozdział o soi w kontekście tarczycy, raka piersi, demencji i innych zagadnień - w oparciu o analizę dostępnych badań naukowych.

Re: Weganizm a wegetarianizm

PostNapisane: 14 paź 2010, o 12:34
przez karis
Adam Gac napisał(a):Dlaczego nie są najzdrowsze? Czy szkodzą w jakiś sposób produkty sojowe? Które z nich?


Nie wiem, czy produkty sojowe szkodzą ludziom całkowicie zdrowym, jednak w moim przypadku pojawia się problem, o którym usłyszałam od mojej lekarki. Jest homeopatką i preferuje leczenie niekonwencjonalne. Mówiąc w skrócie, mam problemy z układem rozrodczym i pani doktor stwierdziła, że powinnam absolutnie wykluczyć z diety produkty które zwiększają poziom estrogenu, gdyż mam go zdecydowanie za wiele. Za takowy uznała soję. Jako zamiennik zaproponowała między innymi soczewicę.
Sama uważam soję za doskonały "wynalazek" i, mimo zaleceń lekarza, wciąż ją spożywam (choć już nie w takich ilościach, jak kiedyś).

Co do kwestii wegetarianizmu, powiem może jak ja się odżywiam jako (jeszcze:)) wegetarianka. Otóż nie jem produktów odzwierzęcych, jeżeli nie muszę. Na przykład jajek nie jem w ogóle, bo wydają mi się jakieś takie... żywe? Hmm, w zasadzie trudno to zdefiniować. Ale nie jestem w stanie przełknąć ani kęsa, zbyt czuję że jest to... cóż, coś z organizmu zwierzęcia, czuję że jakoś nie powinnam tego spożywać. To samo z mlekiem, nie pijam czystego mleka, czasem wypiję do kawy, zjem coś słodkiego na bazie mleka. Natomiast jem produkty, w których składzie znajdują się na przykład żółtko w proszku czy laktoza. Jako weganka zrezygnuję z takich nawyków.

Re: Weganizm a wegetarianizm

PostNapisane: 14 paź 2010, o 13:17
przez AdamZ
karis napisał(a):Jest homeopatką i preferuje leczenie niekonwencjonalne.

Oho, proponuję poczytać o homeopatii tu:
viewtopic.php?f=7&t=1122&start=0