Strona 1 z 18

Weganizm a płodzenie potomstwa

PostNapisane: 13 sty 2011, o 10:32
przez wawrzyn
Przeglądnąłem tytuły tematów w tym dziale i nie znalazłem takiego, jeśli był to przepraszam musiałem przeoczyć.

Weganizm nie był nigdy dla mnie rodzajem diety, a spojrzeniem na świat w którym bierze się pod uwagę skutki (krótkofalowe i długofalowe)swoich codziennych decyzji. Jedną z ważnych życiowych decyzji jest właśnie ta dotycząca potomstwa. Ja postanowiłem nie mieć nigdy własnych (genetycznie) dzieci. Decyzja ta wydaje się być słuszna z następujących powodów:

Co jakiś czas "ekolodzy" mówią że ludzi jest na świecie za dużo i że dla dobra planety należałoby ich liczbę zmniejszać, a przynajmniej nie zwiększać.
I rzeczywiście ludzi jest sporo, znalazłem taką liczbę z 2009 roku 6,706,993,152, a ich działania szkodzą planecie. Niestety ekolodzy rozwiązania szukają w dość dziwny sposób to znaczy przeważnie wspominają o chińczykach i hindusach jako tych co powinni przystopować z rozmnażaniem, ale sami płodzą dzieci.
Uważam że świat należy zmieniać zaczynając od siebie.

W polsce jest prowadzonych sporo kampanii zachęcających do adoptowania psów ze schronisk, do ich nierozmnażania i sterylizacji. Nie spotkałem się z weganinem który byłby takiej idei przeciwny.
Ponieważ nie jestem gatunkowistą, nie uważam że ludzi należy dyskryminować w tej kwestii. Tak jak się bierze psa ze schroniska a nie od hodowcy, tak dziecko powinno się brać z domu dziecka a nie płodzić.
Jak ktoś jest za sterylizowaniem suk (dla dobra ich gatunku), to nie powinien być obłudny i powinien zadbać także o swoją bezpłodność (np. poprzez zabieg wazektomii który daje 100% skuteczności)

Co jakiś czas pojawia się informacja że co 6 sekund ginie dziecko z głodu. Czy nie pięknym gestem byłoby adoptowanie takiego dziecka które czeka pewna głodowa śmierć?

Jeśli chodzi o zwierzęta to:
Adoptując dziecko zmniejszamy ilość mięsożerców o jednego, co najmniej na okres zamieszkiwania pod naszym dachem.
Płodząc dziecko płodzimy potencjalnego mięsożerce.
Nasza cywilizacja jest oparta na eksploatacji zwierząt, nawet jeśli nasze dziecko jako dorosły człowiek bezpośrednio nie będzie przyczyniać się do tego (nie będzie jeść mięsa, kupować futra itp) to i tak pośrednio zwierzęta będą przez niego cierpieć.

Przez ostatnie lata prowadzona jest kampania zachęcająca polaków do rozmnażania się. Straszy się w telewizyjnych spotach że na nasze emerytury nie będzie miał kto zarabiać. A przecież niedobór pracowników można tanio uzupełnić poprzez otwarcie granic, wystarczy nie być rasista/nacjonalistą.

Na moją decyzję duży wpływ miały doświadczenia z dzieciństwa. Do mojej podstawówki chodziło dużo dzieci z domu dziecka, miałem wśród nich kolegów i przyjaciół, później patrzyłem jak z winy "systemu" marnowali sobie życie. Wszyscy w końcu wylądowali w kryminale.
Niedaleko mojej szkoły znajdowała się klinika, i codziennie widywałem wieloosobowe wycieczki niepełnosprawnych dzieci, a tych co nie byli wstanie chodzić widywałem na klinicznym basenie. Takich dzieci normalnie na ulicach nie widać, nie uczestniczą praktycznie w życiu społecznym dlatego mało kto decydując się na dziecko zdaje sobie sprawę jak duże jest prawdopodobieństwo urodzenia kaleki. Oczywiście nie mam nic do tych dzieci, ale niewyobrażań sobie patrzenia przez całe życie jak dziecko cierpi tylko dlatego że ja miałem ambicje urodzenia potomka.

Ponieważ wazektomia wzbudziła zainteresowanie, a ja trochę zmuszony przyznałem się że zabieg ten mam za sobą. Napisze dlaczego zdecydowałem się na to, jak w skrócie to wygląda i sprostuję nieprawdziwą informację podaną poniżej.

z partnerką szukaliśmy skutecznej, wygodnej i zdrowej antykoncepcji. rozważaliśmy podwiązanie jajowodów i nasieniowodów. Podwiązanie jajowodów wymaga operacji i jest niebezpieczne w porównaniu z podwiązaniem nasieniowodów. W zabiegu najboleśniejsze dla mnie było pobieranie krwi przed właściwym zabiegiem, sam zabieg praktycznie nie bolał. Przez 2 tygodnie z jednej strony miałem niewielki obrzęk i trochę bolało, ale możliwe że była to moja wina bo po 2 dniach wziąłem się za remont domu. Zapłaciłem 2500zł, zabieg trwał z pół godziny zrobiony był w katowicach. Lekarz jest b. sympatyczny i profesjonalny.Więcej informacji tutaj:http://www.wazektomia.com/ .
Zaznaczę jeszcze że dzieci nie mam i byłem przed trzydziestką.

Re: Weganizm a płodzenie potomstwa

PostNapisane: 13 sty 2011, o 12:52
przez xpert17
Wazektomia jest w Polsce nielegalna. Żeby ją wykonać, należałoby pojechać do Holandii czy UK.

Re: Weganizm a płodzenie potomstwa

PostNapisane: 13 sty 2011, o 13:13
przez Alispo

Re: Weganizm a płodzenie potomstwa

PostNapisane: 13 sty 2011, o 18:56
przez xpert17
Alispo napisał(a):http://www.wazektomia.pl/


Konstrukcja tej strony jak najbardziej potwierdza, że w Polsce legalnie tego zabiegu wykonać nie można.

Re: Weganizm a płodzenie potomstwa

PostNapisane: 13 sty 2011, o 21:10
przez Noirac
-

Re: Weganizm a płodzenie potomstwa

PostNapisane: 15 sty 2011, o 17:43
przez AnaO
do Noiraca: Nigdy nie potrafię pojąć, co do dyskusji wnosi nadanie nazwy czyjemuś światopoglądowi.
Też dostaję szału, jak słyszę "Polacy, rozmnażajcie się". Szacun dla Wawrzyna za podjęcie tak niepopularnego tematu.

Re: Weganizm a płodzenie potomstwa

PostNapisane: 17 sty 2011, o 00:00
przez ankaweganka
wazektomię możesz zrobić legalnie w Warszawie i Katowicach:
http://www.wazektomia.com/

ten doktor to naprawdę spoko gość.

Re: Weganizm a płodzenie potomstwa

PostNapisane: 17 sty 2011, o 06:34
przez CJ Warlock
wawrzyn napisał(a):Co jakiś czas "ekolodzy" mówią że ludzi jest na świecie za dużo i że dla dobra planety należałoby ich liczbę zmniejszać, a przynajmniej nie zwiększać.
I rzeczywiście ludzi jest sporo, znalazłem taką liczbę z 2009 roku 6,706,993,152, a ich działania szkodzą planecie. Niestety ekolodzy rozwiązania szukają w dość dziwny sposób to znaczy przeważnie wspominają o chińczykach i hindusach jako tych co powinni przystopować z rozmnażaniem, ale sami płodzą dzieci.
Uważam że świat należy zmieniać zaczynając od siebie.


Siemka, Wawrzyn. Skupię się na jednym, wybranym aspekcie Twojej wypowiedzi, którego omówienie uważam za pilne. Resztę na razie pominę.

Słuchaj, z tym twierdzeniem o przeludnieniu to trzeba uważać i nie robić z niego założenia do przemyśleń, bo błędne dane wejściowe = błędne dane wyjściowe (zasada GIGO w informatyce).

Dlaczego błędne?

Nie wiem, czy wiesz, ale idea przeludnienia jest zabiegiem marketingowym eugeników. To jest po prostu tuba propagandowa, sztuczny wróg, obmyślony, a raczej doprecyzowany przez coś takiego jak The Club of Rome (Klub Rzymski) w latach 60-tych. Podobnie jak sztucznym wrogiem mającym usprawiedliwiać zabieranie nam swobód, zamykanie granic, nacjonalizm jest wzbudzające strach słowo-klucz terroryzm. Możni tego świata skupieni w The Club of Rome nie bez kozery wybrali taktykę kreowania lęków - rządzenia strachem. Tego rządzenia nie zobaczysz, nie jest ono pierwszoplanowe ani jawne ani widoczne wprost. To faszystowska taktyka dziel i rządź, rządź przez strach. W praktyce: nastaw ludzi przeciwko sobie, wzbudź w nich lęk przed innymi ludźmi, to łatwiej wszystkimi będzie rządzić. Przeludnienie to taki sam "trigger", jak terroryzm. Eugenika to w skrócie plan wymordowania na przestrzeni czasu większości ludzi, nieatrakcyjnych z punktu widzenia korporacji.

Problemem nie jest ilość ludzi tylko ich nawyki konsumpcyjne, skąd inąd wykreowane przez korporacje właśnie.

Najpierw możni manipulanci nauczyli ludzi korzystać bez poczucia odpowiedzialności z dóbr wytworzonych w sposób niszczący środowisko (jakby nie można było od początku wytwarzać w sposób zrównoważony - zwróć uwagę, że biznesplan wariantowy potrafią zaprojektować na 200 lat, a zrównoważonej metody produkcji nie mieliby umieć zaplanować na starcie? wolne żarty), a potem na zakulisowych meetingach inicjują propagandę, że to konsumentów jest za wiele, że to konsumenci są źli, szkodliwi.

Krótko mówiąc faszystowska propaganda. Mowa o tzw.faszyzmie korporacyjnym oczywiście.

Liczby mówią, że ludzkość Ziemi zgromadzona w jednym miejscu tak, by każdy miał kawałek miejsca (nie pamiętam teraz jak duży), ledwie pokryłaby Australię, i to nie całą. Sorki, ale teraz nie mam tych liczb pod ręką, więc nie podam ściśle. Sam na pewno wiesz, że dieta wegańska zmniejsza zapotrzebowanie ziemi uprawnej i energii co najmniej kilkukrotnie.

Także problem nie leży w rzekomym przeludnieniu i proszę podchodź ostrożnie do tej korporacyjno-faszystowskiej propagandy eugeniki. Wiem, co mówię. Nie od wczoraj badam temat. Pewne decyzje społeczno-gospodarczo-polityczne jakie współcześnie zapadają na szczeblu UE zostały ustalone i zaplanowane już w 1963 roku. ;) Wersje oficjalne tzw.historii (pisanej przez zwycięzców i pod kątem formatowania dzieci i młodzieży na posłusznych konsumentów) nie uwzględniają omawiania roli i interesu korporacjonistów w decyzjach i propagandach politycznych, gospodarczych i społecznych.

Tak samo współcześnie, co uważam za niebezpieczne, propaganda czystej eugeniki jest ubierana w nazwę "ekologii", splugawioną w ten sposób i wzbudzającą słuszną niechęć.

Nie można ufać wszystkiemu, czemu ktoś przypnie symboliczny zielony listek. Trzeba się interesować zakulisowymi interesami, historią z marketingowego punktu widzenia, odnajdywać powiązania. Te wszystkie rzeczy są skrzętnie ukrywane, a uwagę ludu odwraca się tematami zastępczymi.

Przykład zdecydowanie małego kalibru, ale z rodzimego podwórka:
Myślisz, że to przypadek, że "Fakt" 3 i 2 lata temu na kilka dni przed większymi datami animalistycznymi publikował artykuły psychomanipulacyjne, nie odnoszące się nieraz bezpośrednio do tematu, ale implikujące w czytelniku emocje anty-animalistyczne? Vide Dzień Bez Futra chyba 2 lata temu i artykuł "zagłodzili dziecko bo woleli karmić psa". Podpowiadam, ze triggerem jest tu słowo 'woleli'. Zawartością czary goryczy jest śmierć dziecka. Potem rzesza czytelników koduje sobie, ze miłośnicy zwierząt tez 'wolą' zwierzęta niż ludzi, czyt.chcieliby dobra zwierząt kosztem dobra ludzi. Rola artykułu to obudzić lęk przed uszczerbkiem na dobrze własnego gatunku, a więc i swoim dobrze.

Dla mnie takie zabiegi są widoczne gołym okiem i natychmiast, być może ze względu na wykształcenie i doświadczenie. Nawet jeśli nie wszystkie umiem specjalistycznie zanalizować i nazwać użyte metody.

Bajka o przeludnieniu lub delikatnie mówiąc specyficzny sposób ukazywania liczby ludności i umiejscawiania problemu to wyłącznie marketing idei eugeniki, zastrzyk strachu otwierającego odbiorców na ukryte komendy cwanych manipulatorów.

Myślę, że w wolnej chwili badając temat sam dojdziesz do wniosku, że rzekome przeludnienie to spadek ideowy po panach sądzonych w Norymberdze... I to chyba wystarczy za komentarz.

Przypinanie temu spadkowi koloru zielonego to bezczelność najwyższego stopnia, równa nazywaniu śmierci dzieci w Afryce 'kosztami zewnętrznymi produkcji mięsnej'. Zawierzenie jej i stosowanie jej nazewnictwa - to równa pochyła do uznania za 'zielonego faszystę', określenia wprawdzie nadużywanego przez przewrażliwionych mięsojadów, ale skąd inąd tutaj akurat bardzo trafnego.

Nie podam Ci teraz jakiegoś jednego linku, bo musiałbym poświęcić godzinę na odnalezienie i zebranie źródeł i wkleić wiele linków. Myślę jednak, że sam bez problemu odnajdziesz pewne dane po użytych przeze mnie nazwach własnych, podpowiadam. ;)

Podam za to link wyjaśniający zasadę GIGO (bo to mam pod ręką):
http://pl.wikipedia.org/wiki/Garbage_In,_Garbage_Out

Także weź proszę pod rozwagę pochodzenie i prawdziwą twarz tej idei, którą brałeś jako argument wejściowy.


Co do reszty aspektów to kciuk w górę za podejście do adopcji. :)

Argument o tym, że adoptując i wychowując po wegańsku zmniejsza się ilość mięsożerców o 1, wydaje się liczbowo słuszny. Natomiast o tym, że płodząc - potencjalnie wprowadza się 1 więcej eksploatatora zwierząt, uważam za niezbyt wnikliwie przemyślany lub takoż rozpisany tutaj. Człowiek spłodzony przez innych i adoptowany, czy spłodzony samemu ma teoretycznie takie same szanse na bycie weganinem lub nie. Co więcej, pewne nasze cechy, które miały wpływ na odrzucenie stereotypu mięsożerstwa i wybranie wegańskiego stylu życia, będzie miał także potomek spłodzony samemu. Także symulacja jak już coś to powinna być o wiele bardziej złożona IMHO.

Jeśli obawiasz się spłodzenia kaleki to po prostu zbadaj z włosa poziom skażenia mutagennymi toksynami organizmu swojego i matki - jeśli tego nie znasz to Cię tu informuję, może się to jeszcze komuś bowiem przydać. Rtęć, ołów, aluminium - niestety kumulujemy i nawet nie wiemy... A potem zonk... A tak to wiedza daje możliwość podjęcia kroków naprawczych.

Z jednej strony napisałeś jakbyś miał podejście rozsądne, a z drugiej strony, pośród godnych pochwały argumentów, strzeliłeś dwie gafy: tą z zawierzeniem propagandzie eugeniki i mniejszą, ze strachem przed kaleką, którego to strachu mieć nie trzeba, kiedy ma się pewną wiedzę o tym, co jest mutagenne i jak zbadać obecność tego w organizmie. :)

To tyle moich spostrzeżeń. Mam nadzieję, że przydadzą się w weryfikacji argumentów i ponownym ich przemyśleniu. :)

Dzięki za uwagę, pozdrawiam i miłego dnia, no i powodzenia we wszystkim. :)

Re: Weganizm a płodzenie potomstwa

PostNapisane: 17 sty 2011, o 10:02
przez ankaweganka
CJ, tu nie chodzi o "strach przed kaleką", tylko o to, że gdybym ja urodziła takie dziecko (z kaprysu, ze chcę mieć własne, nie mówię tu o "wpadce"), to czułabym się podle wobec niego, że cierpi przez moje zachcianki. Moja znajoma wraz z partnerem zrobiła WSZYSTKIE badania genetyczne i... urodziła planowane dziecko z mukowiscydozą. NIC nie zagwarantuje Ci że Twoje dziecko nie będzie miało chorób genetycznych lub choćby np porażenia mózgowego. Jak mu potem można spojrzeć w oczy?

Co do demografii- liczba ludności rośnie bardzo szybko, i to jest niezaprzeczalny fakt. Rosną tez cały czas kreowane potrzeby ludzi i każdy kolejny człowiek dokłada swoją cegiełkę do tego. Nowi konsumenci są potrzebni korporacjom, a nie światu w ogóle. Takie jest moje zdanie.

Argument o tym, że adoptując i wychowując po wegańsku zmniejsza się ilość mięsożerców o 1, wydaje się liczbowo słuszny. Natomiast o tym, że płodząc - potencjalnie wprowadza się 1 więcej eksploatatora zwierząt, uważam za niezbyt wnikliwie przemyślany lub takoż rozpisany tutaj. Człowiek spłodzony przez innych i adoptowany, czy spłodzony samemu ma teoretycznie takie same szanse na bycie weganinem lub nie. Co więcej, pewne nasze cechy, które miały wpływ na odrzucenie stereotypu mięsożerstwa i wybranie wegańskiego stylu życia, będzie miał także potomek spłodzony samemu. Także symulacja jak już coś to powinna być o wiele bardziej złożona IMHO.


tu chodzi raczej o to, ze nie unikniemy eksploatowania zwierząt w 100%, nie da się tego zrobić, więc nawet jeśli Twoje genetyczne dziecko będzie weganinem w dorosłym życiu to i tak będzie kolejną osobą przykładająca rękę do złego losu zwierząt (szczepienia, leki, środki transportu....). Poza tym dziecko jest osobnym bytem i ma prawo do własnych decyzji, nie nakażesz mu weganizmu, tak jak nie wmusisz mu jakiejś religii itp. Chyba że jesteś jakimś opresyjnym rodzicem z ambicjami na wyhodowanie własnego klona.

Podczas gdy ludzie planują własne dzieci, setki dzieci czeka w domach dziecka. Domy dziecka jeszcze 100 lat temu nie różniły się znacząco od schronisk dla zwierząt (np celowo nie leczono tam dzieci by umierały), w biedniejszych krajach jest tak nadal. Nawet jeśli dzieci w polskich domach dziecka mają zapewniony byt, to nie znaczy, że nie mają wyższych potrzeb które są niezaspokojone i to nie umniejsza ich cierpienia. Sytuacja tych dzieci jest analogiczna do sytuacji psów i kotów w schronisku: ludzie ich nie chcą, są według nich gorsze, mają gorsze geny, i tysiące innych bzdur wymyśla się by odebrać im szanse. To jest tak podobne, nie rozumiem jak ludzie propagujący adopcje psów itp mogą tego nie widzieć.

Re: Weganizm a płodzenie potomstwa

PostNapisane: 17 sty 2011, o 16:12
przez AnaO
Dla mnie najważniejszym argumentem przeciwko płodzeniu potomstwa jest fakt, że każde urodzone dziecko zajmuje w moim domu miejsce, na którym mogłoby się znaleźć dziecko adoptowane - już urodzone i cierpiące.