Strona 18 z 18

Re: Weganizm a płodzenie potomstwa

PostNapisane: 4 lut 2012, o 04:35
przez ann
su6iektywny napisał(a):P.S. Dyskusja jest cenna gdy osoby w niej biorące udział dyskutują na argumenty, a nie wylewają swoje emocje.
Łatwo się w nią włączyć i nie pogubić gdy posty są krótkie i treściwe, bez pseudo-filozoficznego popierdywania.

Ann bardzo dużo napisałaś w tym wątku zdań, ale praktycznie żadnych argumentów. Czytając twoje wypowiedzi doszedłem do wniosku że chcesz mieć (lub masz) dziecko, uważasz się za człowieka szczególnie wartościowego (dobrego, współczującego itp.), i to poczucie jest dla ciebie bardzo ważne. W efekcie argumenty podawane przez ankewegankę dotyczące negatywnych skutków rodzenia dzieci irytują cię, bo nie chcesz przyznać się przed sobą że jesteś egoistką (ja jestem). Twoje wypowiedzi to praktycznie same emocje, które niczego wartościowego do dyskusji nie wnoszą.
Kilka twoich wypowiedzi:
[...]

zagalopowałaś się dziewczyno w tych ocenach ...

Hamuj się z takimi ocenami ...

Żenujący komentarz ... kolejny typ, któremu wydaje się, że mnie poznał...
no brak słów :(


wydaje mu się, że jako jedyny ma licencję na ocenianie i osądzanie innych, przy czym zapomina, że przypisywanie komuś czegoś bez podstaw, jest zaprzeczeniem dyskusji na argumenty...

tak więc dedykuję i tobie te zostawione zacytowane moje wypowiedzi (po modyfikacji dotyczącej płci)

Re: Weganizm a płodzenie potomstwa

PostNapisane: 25 sty 2013, o 11:19
przez Mika1982
http://www.latimes.com/news/nationworld ... .htmlstory

bardzo dobry - moim zdaniem ;) - artykuł o tym, co gdzieś się w tej dyskusji zgubiło

Re: Weganizm a płodzenie potomstwa

PostNapisane: 23 mar 2013, o 10:54
przez su6iektywny
W kwartalniku Bez Dogmatu Nr 94/95 (IV/2012–I/2013)
Pojawił się ciekawy tekst Anny Zawadzkiej ( Dziecko bardziej rasowe) dotyczący poruszanego tu tematu.
Kilka fragmentów:
Dyskurs pronatalistyczny ma dużo szerszy zakres niż gromy z ambony. Posługują się nim lekarze różnych specjalności z ginekologami i położnymi na czele, osoby prowadzące szkoły rodzenia, pisma kobiece (od tych „z ambicjami" po czysto plotkarskie). Mówi nim ulica i rodzina podczas niedzielnych obiadów. Wszystkie te źródła podają, że kobieta chce mieć dziecko i że ośrodek owego chcenia znajduje się w jej ciele, lecz poza jej rozumem i wolą, bo w krainie hormonów, które od czasu do czasu biorą ją w niewolę niczym liliputy Guliwera.

Wszędobylski pronatalizm lubi korzystać z pojęcia niżu demograficznego. Drogie Polki, rodźcie więcej, bo przyrost naturalny nam spada – błagają wszelkiej maści politycy i demografowie. Ale niż demograficzny to kategoria na wskroś nacjonalistyczna. Jeśli wyściubimy nos poza europejskie podwórko, łatwo stwierdzimy, że w świecie jest pokaźna demograficzna nadwyżka.

By postawić rodzenie dzieci pod etycznym znakiem zapytania, nie trzeba zresztą przywoływać od razu głodu, chorób, mieszkania w slumsach, braku dostępu do wody pitnej i pracy dzieci w krajach takich, jak Indie, Indonezja czy Kambodża. Wystarczy pomyśleć o wychowankach domów dziecka. W kraju, w którym aborcja jest zakazana, rodzi się wiele dzieci niechcianych. Doświadczają one upokorzeń i przemocy ze strony rodziców lub innych opiekunów prawnych, czasem zostają tzw. sierotami społecznymi. Brak praw reprodukcyjnych sprawia więc, że w skali jednego kraju decyzja o adoptowaniu dziecka zamiast rodzenia kolejnego może uratować człowieka od cierpienia i upokorzeń.

Ale polski pronatalizm adopcji nie sprzyja, bo opiera się na swoistym szowinizmie. Zgodnie z potocznymi przekonaniami na temat dzieci niezwykłą rolę gra fakt, że są one nasze, własne, prawdziwe. Krew z krwi, kość z kości, te same geny, profil po mamusi, oczy po tatusiu. Tak jakby ta krew, ta kość, ten gen i ten profil przekazywały jakieś kluczowe informacje, bez których bezwarunkowa miłość do dziecka nie jest możliwa. I znowu przypomina to nieco rasizm psi oraz koci, za sprawą którego pochodzenie zwierzęcia i jego wygląd zgodny lub nie z wzorcem danej rasy są dla potencjalnych opiekunów powodem, by zwierzę uchronić od tragicznego losu albo na ten los skazać. Każda hodowla zwierząt domowych zmniejsza szansę na adopcję zwierząt aktualnie tego potrzebujących: samotnych, bezdomnych, chorych czy ofiar znęcania się. Ale hodowla psów i kotów rasowych skazuje na cierpienie także zwierzęta, które w takich hodowlach się rodzą.

Domyślam się, że porównanie chęci posiadania własnego dziecka do chęci posiadania rasowego psa lub kota niektórych może oburzać. Oburzenie minie, jeśli tylko uznamy zwierzęta za istoty czujące, którym tak samo jak ludziom należy się uważność, troska i dbałość o to, by – przynajmniej – żyły wolne od cierpienia. Zwierzęta łączy z dziećmi wyjątkowo niebezpieczny status: podporządkowanie decydentom i bezradność wobec ich poczynań.
...Wreszcie i dzieci, i zwierzęta bywają owocem chęci posiadania, z pomocą którego dorośli spełniają społeczne normy i budują swój status. Dlatego zanim ktoś zdecyduje się na urodzenie dziecka albo kupno rasowego psa lub kota, warto zadać to samo pytanie: po co?

http://www.iwkip.org/bezdogmatu/

Re: Weganizm a płodzenie potomstwa

PostNapisane: 27 mar 2013, o 19:46
przez Alispo
dzięki za wrzucenie!(gdyby ktoś nie zauważył,cały numer jest mocno prozwierzęcy,warto poczytać)

Re: Weganizm a płodzenie potomstwa

PostNapisane: 21 wrz 2013, o 17:39
przez Kukis
Obiektywny napisał(a):Jednak model człowieka jako istoty racjonalnej przestał obowiązywać kawał czasu temu i nie można wymagać, żeby przeciętny mieszkaniec świata dokonywał rachunków typu: czy planeta jest gotowa na kolejnego mieszkańca?


Czego zatem Twoim zdaniem można wymagać od [zdrowego, rozumnego] człowieka? Bo jeśli nie możemy wymagać racjonalnego myślenia to właściwie niczego nie można od człowieka wymagać (ani weganizmu, ani nie wlatywania samolotami w wieże, ani nie krzywdzenia zwierząt).

ann napisał(a):większość kobiet odczuwa potrzebę urodzenia dziecka

ann napisał(a):
Alispo napisał(a):Większość kobiet lubi też buty ze skóry,a większość mężczyzn kotleta na obiad ;)

Alispo, ale co Ty porównujesz? :>
Myślę, że bywając na wegedzieciaku, czytając wypowiedzi głównie matek, i przyszłych matek, wiesz jaka to różnica :>


No właśnie, jaka? Nikt nie odpowiedział na to chyba, przebrnąłem przez cały temat.