Post 23 sty 2011, o 22:29

Używać, wykorzystywać, eksploatować

Jak w temacie: Używać, wykorzystywać, eksploatować. Uważam, że te kategorie bardzo łatwo i płynnie przechodzą jedna w drugą w szczególności w kontekście zwierząt pozaludzkich - od nas całkowicie zależnych lub bezbronnych w obliczu używanych przez nas technologii. Z łatwością przypisujemy im wolontariat na rzecz ludzi: "dają mleko, mięso, jaja, ratują nasze życie, itp." Prawda jest na pewno taka, że hodujemy je w tym celu i odbieramy im ich ciała, wydzieliny, korzystamy z naturalnych lub wyhodowanych umiejętności.

Będę tu zamieszczać i omawiać przykłady takich sytuacji.

"Zwierzęta, które ratują życie" Philip Bethge / Der Spiegel, 11.01.2011

W USA małpki-kapucynki pomagają osobom niepełnosprawnym w domu. Wyrzucają śmieci, na żądanie przynoszą telefon, obsługują kuchenkę mikrofalową. Przede wszystkim zaś są dla schorowanych ludzi doskonałym lekiem na samotność.


Przez wiele lat była szkolona w Monkey College organizacji pomocowej Helping Hands w Bostonie. Ta niezwykła szkoła na Wschodnim Wybrzeżu przygotowuje swoich absolwentów do pomocy w domu i uczy, jak być partnerami chorych na porażenie poprzeczne. Ma wielkie sukcesy. – Kapucynki pomagają pacjentom zyskać większą niezależność i radość życia – stwierdza Andrea Rothfelder, pracownica Helping Hands. – Te zwierzęta są bardzo czułe i łatwo przywiązują się do ludzi, dla wielu chorych są niczym prawdziwy cud.

Główna trenerka Alison Payne opisuje tę placówkę jako "połączenie ogrodu zoologicznego i przedszkola". W organizacji Helping Hands pracuje w sumie 180 zwierząt, 50 przechodzi jeszcze szkolenie w Bostonie. Na trzech piętrach szkoły małpki poznają obsługę włączników światła, szuflad, butelek z piciem i odtwarzaczy CD. Pierwsze umiejętności zdobywają w spartańsko urządzonym pomieszczeniu, później już w "apartamencie szkoleniowym" ćwiczą, jak obchodzić się z wózkiem inwalidzkim, regałem na książki, aneksem kuchennym czy łóżkiem.


– Małpki te są z natury bardzo ciekawskie – opowiada Payne. – Staramy się zatrzymywać ich uwagę na dłużej.

Pomiędzy lekcjami zwierzątka mają prawo do odpoczynku i rozrywki. Chichi i Jessica dokazują dziś w pokoju zabaw i uganiają się za bańkami mydlanymi. Dla ich koleżanki Tricii jest to natomiast dzień kąpieli. Trenerka Jennifer Evans przygotowała jej ciepłą wodę w kuchennym zlewozmywaku, małpka pluska się w niej radośnie, wystawiając mokry łepek ponad krawędź zlewu. Po kilku minutach przychodzi pora na wycieranie.

– One są zupełnie jak dwuletnie dzieci – mówi Alison Payne. W rzeczywistości w chwili rozpoczęcia treningu mają już jednak osiem-dziesięć lat – to idealny wiek na naukę. Najpierw zwierzęta przebywają w rodzinach, przyzwyczajając się do ludzi, potem przechodzą szkolenie, trwające od dwóch do czterech lat. Kiedy są już gotowe, przeprowadzają się do domu chorego.


Gdy Craig Cook dostał swoją Minnie, minęło już wiele lat od owego pamiętnego wieczoru, który zrujnował jego życie. 12 styczna 1996 roku ówczesny inżynier umówił się ze swoim kolegą w Los Angeles na kolację. Krótko przed północą obaj opuścili restaurację. – Był przyjemny ciepły wieczór i Tyler chciał jeszcze przejechać się moim kabrioletem – wspomina Cook. Kiedy pędzili drogą szybkiego ruchu, kolega stracił nagle kontrolę nad samochodem o mocy 300 kM. Auto przekoziołkowało i spadło na skarpę. Cook złamał sobie kręgosłup, jego koledze praktycznie nic się nie stało.

Tego dnia mężczyzna ów stracił wszystko, co miał: pracę, swoją przyjaciółkę, która wkrótce wyprowadziła się ze wspólnego mieszkania, a przede wszystkim władzę nad własnym ciałem. Od tej chwili nie potrafił odnaleźć się w tym nowym życiu, ogarnęła go depresja. Pewnego dnia jeden z jego przyjaciół dowiedział się o istnieniu organizacji Helping Hands. Cook nawiązał z nią kontakt, a po kilku miesiącach w jego domu pojawiła się Minnie.

– Jej trenerka została u mnie przez cały tydzień – wspomina chory. – Dopiero po tym okresie Minnie zaakceptowała mnie jako swojego nowego pana.

Takie właśnie są kapucynki – żyją w stadach i przywódców wybierają sobie z rozwagą, po dłuższym namyśle.

Dziś Cook i Minnie są nierozłączni. "Spoon" – mówi pan i małpka wyciąga łyżkę z szuflady, w której leżą sztućce. "Sun" – Minnie włącza światło. "Can you do hand?" – kapucynka podnosi do góry zwisającą z oparcia rękę chorego, którą ten obsługuje swój wózek inwalidzki.

– Ona ratuje mi życie – stwierdza Cook. Kiedyś nie mógł wydostać się swoim wózkiem z tarasu, słońce już zachodziło, wiedział, że jeśli czegoś nie wymyśli, będzie siedział tak całą noc w ciemności, marznął i moknął, aż rano przyjdzie jego opiekunka. Zawołał Minnie. Małpka przyniosła mu telefon i godzinę później nadeszła pomoc. – Miałem wtedy łzy w oczach – wspomina chory.


Minnie będzie żyła prawdopodobnie jeszcze przez jakieś 15 lat – ocenia Cook. O tym, co będzie później, nie chce nawet myśleć. To zwierzątko dawno już wrosło mu w serce.

– Minnie, dobrze się czujesz? – zawoła znów tego wieczoru, gdy opiekunka pomoże mu ułożyć się w łóżku. A małpka odpowie mu ze swojej klatki ustawionej w salonie, gdzie sypia, zwinięta pod swoim jasnoniebieskim kocykiem.

– Zapiszczy: "tut, tut, tut", zawsze tak robi – opowiada Cook, uśmiechając się. To znaczy: "wszystko w porządku".


Te zwierzęta są narzędziami. Zapewne są rozmnażane, żeby dostarczyć stały dopływ materiału, który po dostosowaniu (treningu) będzie gotowy do użycia - w domach osób niepełnosprawnych. Ich życie biegnie w rytm zapotrzebowania na "narzędzia", jest temu podporządkowane. Co dzieje się z tymi, które nie dadzą się wyszkolić? Co z tymi, które trafiły do niepełnosprawnych i ich przeżyły? Co z tymi, które same stały się niepełnosprawne (niezdolne do spełniania pożądanej funkcji)? To kilka z wielu pytań - ważnych z punktu widzenia tych zwierząt a mało istotnych z perspektywy "narzędziowej" - podobnie jak pomijany bywa chociażby los cieląt płci męskiej w produkcji mleka krowiego.