Re: Krowy "mleczne" nie idą na emeryturę
rise napisał(a):Jak rozumiem póki co szukasz raczej pomysłów.
Wiesz, kiedyś dawno temu dużo ludzi wierzyło np. w to, że mleko od tzw. "krysznowców" jest OK, bo oni na swoich farmach kochają te krowy, wręcz czule się nimi opiekują, a że krowa już taka jest że ma duże cycki z których leci mleko, no to nie ma w tym nic złego, że jak już ono leci, to złapiemy go troszkę w garczek i się napijemy. Szkoda tylko, że nikt nie pomyślał, że tę przyjaciółkę krowę trzeba regularnie zapładniać, a jej kolejne dzieci zabijać. I dla mnie to jest podstawowy problem, bo kwestię czułego traktowania krowy można doprowadzać do nieskończonego stopnia, może ta krowa spać na atłasach, mieć codziennie masowane wymiączko i polerowane kopytka, wręcz może mruczeć z zadowolenia i tylko się dziwić, że homosapiensom z jakiegoś powodu tak zależy na jej wydzielinie, że jej codziennie dojarką o milusich końcówkach ją delikatnie pobierają. Jestem w stanie wyobrazić sobie taką wizję, tak samo jak że np. człowiek codziennie wyczesuje mieszkającego u niego kota, a to wyczesze przędzie na kołowrotku i robi sobie z tego czapkę na zimę. Być może abolicjoniści wykluczą mnie ze swojego klubu, ale gdybym takie coś zobaczył, to bym nie oponował, nie protestował, nie narzekał, nie wypominał, ogólnie gdyby cały świat miał tak wyglądać, to uznałbym, że to jest świat bardzo dobry i przyjazny dla ludzi i innych zwierząt.
Tyle, że kot linieje sam z siebie, a żeby krowa coś w tym wymieniu produkowała, to musi zachodzić w kolejne ciąże, a człowiek musi zabierać jej dzieci i dawać im w łeb. Inaczej to nie funguje. Krowa sama z siebie nic nie "daje", a jej dzieci nie ma gdzie trzymać i czym karmić. Nie ma możliwości nawet na domowe potrzeby pozyskiwać sobie mleko "etycznie", czy to z krowy, czy to kozy, czy z innego ssaka. A już w ogóle cąły problem zmienia się diamteralnie, gdy chcemy to mleko produkować na skalę przemysłową, na te wszystkie miliardy hektolitrów mleka, maślanki, tony mleka w proszku, serów. Niestety, żegnajcie wtedy atłasy i polerowane kopytka, witajcie ciasne kojce, przydeptane cycki, złamane racice, paprzące się rany i krótki żywot zakończony w ubojni. Nie trzeba być abolicjonistą, żeby widzieć, że coś tutaj nie gra i maść do smarowania sutków nie pomoże w niczym.