Strona 1 z 6

(Psi) smalec

PostNapisane: 26 paź 2008, o 10:09
przez K.Biernacka
Lekarz weterynarii Dorota Sumińska napisała w 43 numerze Polityki z 25.10.2008 tekst o psim smalcu pt. „Chce się wyć”.

Autorka we wstępie pisze: „Niedawno jedna ze stacji telewizyjnych pokazała podhalańską wieś, w której wytapia się psi smalec. Lokalna społeczność traktuje proceder jako czynność oczywistą, psi smalec jest sprzedawany na targach i bazarach, traktowany przez jednych jako pewne źródło zarobku, a przez drugich jako panaceum na wszystkie choroby, od krosty po gruźlicę.

Zapewne większość czytelników zapoznawszy się z tym tekstem napełniłaby się świętym oburzeniem mówiąc: Jak tak można? To obrzydliwe! Co za zwyrodnialcy! Barbarzyństwo! Średniowiecze! Myślę, że zastanowiłabym się nad innym doborem słów, ale sądzę, że samo oburzenie jest słuszne. Tym bardziej, że jak Dorota Sumińska poucza amatorów tego „specyfiku”: „smalec nie wycieka psu z ucha czy nosa, najpierw trzeba psa trochę podtuczyć, potem zabić, aby wytopić tłuszcz”.

Zróbmy teraz mały eksperyment i podmieńmy w tym tekście jedno słowo: „psi” na „wieprzowy”. Nasz news wyglądałby wtedy tak:

„Niedawno jedna ze stacji telewizyjnych pokazała podhalańską wieś, w której wytapia się wieprzowy smalec. Lokalna społeczność traktuje proceder jako czynność oczywistą, wieprzowy smalec jest sprzedawany na targach i bazarach, traktowany przez jednych jako pewne źródło zarobku, a przez drugich jako panaceum na wszystkie choroby, od krosty po gruźlicę.”

Jakich reakcji moglibyśmy się spodziewać od tych samych czytelników, którzy jeszcze przed chwilą ciskali gromy na mieszkańców podhalańskiej miejscowości? Obawiam się, że zgoła odmiennych:
Proceder? Jaki proceder? Czym tu się podniecać? Przecież to jest czynność oczywista, o co w ogóle chodzi? Na pewno smalec wieprzowy nie jest panaceum na wszystko, ale może ma jakieś zalety. Ciekawe jakie?

Skąd tak odmienna reakcja w przypadku tak podobnym? Psa zastąpiła świnia, również ssak, skądinąd bardzo zbliżony pod względem odczuwania bólu, ciekawości świata, poziomu inteligencji. I trzeba podkreślić, jak to uczyniła Pani Sumińska jedynie w przypadku psa, że świni smalec też nie wycieka z nosa, ani ucha, że świnię również trzeba najpierw utuczyć i zabić, by potem wytopić z niej tłuszcz. I o ile przypadków zabijania psów na smalec jest pewnie nie więcej niż kilkaset rocznie, nad czym oczywiście należy ubolewać i czemu trzeba przeciwdziałać, o tyle świń trafiających w Polsce pod nóż, również dla smalcu, jest 24.5 miliona rocznie. Im już nikt nie pomoże, bo ten proceder jest całkowicie legalny.

W pełnych oburzenia doniesieniach o wytapianiu psiego smalcu zawsze brakuje mi chociażby wzmianki o ochoczym i legalnym spożywaniu smalcu ze świń. To tak jakby ktoś wskazywał kozi bobek, a nie zwracał uwagi, że leży on na wielkiej górze łajna. Ostrość widzenia zdaje się przytępiać tradycyjna mentalność dzieląca zwierzęta na te do kochania i te do jedzenia, czyli pupili i „zwierzęta spożywcze” - to ostatnie określenie padło w omawianym tekście. Wytapianie smalcu z psa postrzegane jest jako barbarzyństwo, okrutny proceder, a zabijanie w tym samym celu świni jest postrzegane jako normalne, cywilizowane, oczywiste działanie.

A może jest też tak, że jeśli pupil okazałby się przydatny pod względem spożywczym, to można by go przeklasyfikować? Są przecież w Polsce zwierzęta, które są postrzegane jako tak „wszechstronne”, że mieszkają z nami w domach, ale również lądują na półmiskach czy obszyciach kurtek. To króliki. Podtytuł artykułu Doroty Sumińskiej mówi: „Psi smalec wcale nie jest lekarstwem. Ale może być trucizną. Tymczasem w Polsce wciąż jest wytapiany”. Jak mam to rozumieć? Gdyby okazał się lekarstwem, to należałoby go wytapiać? Czy gdyby nie był lekarstwem ani trucizną dla ludzi, a okazał się równie smaczny jak smalec ze świni to sprawa byłaby neutralna?

Na marginesie tych ponurych rozważań, przyszła mi do głowy pewna pozytywna myśl. Taki news o procederze wytapiania smalcu ze świni w małej podgórskiej miejscowości mógłby się pokazać na portalu internetowym w odległej wegańskiej przyszłości jako kuriozalny anachronizm i zabobon. Uczestników procederu zaś wysłano by na szkolenie z zakresu etyki, żywienia i higieny zdrowotnej.

Re: (Psi) smalec

PostNapisane: 26 paź 2008, o 22:02
przez Adam Gac
Kasiu,


Czytałem zarówno ten arytkuł jak i ten o wegetarianinie, który był niegdyś myśliwym ( polecał to Adam Złotnicki)
Jest tylko jedna bardzo smutna różnica pomiędzy wytapianień ,,psiego smalcu" a ,,smalcu ze świni".
W tekście Pani Sumińskiej pisze Ona o jednej strasznej rzeczy, że psa, przed zabiciem bije się kijem aby ( wedle zabobonu polepszyć jakość smalcu)
Chyba świniom i krowom w rzeźni ten los jest oszczędzony, chociaż tak na prawdę nikt tego nie wie na pewno.
--
adam

Re: (Psi) smalec

PostNapisane: 28 paź 2008, o 19:24
przez Alispo
Adam,zapomniałeś o transporcie do rzeźni,a co za tym idzie załadunku i wyładunku..więc na jedno wychodzi..

Re: (Psi) smalec

PostNapisane: 28 paź 2008, o 21:11
przez martami
dzis widzialam wystawe Kariny w sejmie. najbardziej ludzi poruszaly oczywiscie zdjecia skatowanych lub porzuconych psow, zdjecia z transportow juz nie tak bardzo... niektorzy potrafili przejsc cala wystawe nawet nie zmieniajac mimiki, a niektorym bylo bardzo wesolo. no, ale mam nadzieje, kogos ruszy. dobrze, bo jest duzo zdjec z transportow, targow oraz zdjec chowu przemyslowego...

Re: (Psi) smalec

PostNapisane: 21 lis 2008, o 10:01
przez K.Biernacka
Alispo napisał(a):Adam,zapomniałeś o transporcie do rzeźni,a co za tym idzie załadunku i wyładunku..więc na jedno wychodzi..


oraz o kojcach porodowych:

W naturze lochy przed porodem budują sobie gniazdo z gałązek, suchych liści i trawy. Maciory zachowały ten instynkt, ale na dużych fermach nie mają możliwości go realizować. Ok. tydzień przed porodem zostają wepchnięte do tzw. jarzmowego kojca porodowego: stalowej, wąskiej klatki, w której nie mogą się obrócić. Tam wydają na świat swoje potomstwo. Unieruchomione, przebywają w kojcu jeszcze 6 tygodni po porodzie. Jarzmowy kojec porodowy tak naprawdę wygląda jak średniowieczne narzędzie tortur i gdyby ktoś umieścił w nim sukę nawet na parę dni, zmuszając ją do pozostawania praktycznie bez ruchu i leżenia na betonowej posadzce we własnych odchodach, miałby sprawę w sądzie za znęcanie się nad zwierzętami. Hodowcy świń robią to rutynowo, każdej maciorze zadając takie tortury przez co najmniej 7 tygodni pod rząd, 2 do 3 razy w roku i prawo im na to pozwala! Opcja, którą proponuje się jako humanitarną i szumnie nazywa kojcem spacerowym jest kolejną nowomową. Ze spacerem nie ma to nic wspólnego. Świnie, podobnie jak np. psy, są czującymi istotami. Dlaczego więc są traktowane jak nic nieodczuwające przedmioty? Dlaczego w ogóle są powoływane do życia, a potem zabijane? Dlaczego to im robimy, skoro nie musimy? Obawiam się, że odpowiedź jest cynicznie trywialna: bo ludzie lubią ich mięso. Wszystkie inne wyjaśnienia i usprawiedliwienia kontynuacji eksploatacji zwierząt w czasach, gdy można przeżyć i to nieźle bez tej eksploatacji są dla mnie nie do przyjęcia z etycznego punktu widzenia. W przeciwieństwie do lwa na sawannie, wilka w lesie czy foki w morzu, mamy wybór. Możliwość wyboru i świadomość konsekwencji swoich czynów to moim zdaniem kluczowe kryteria dla etyki/moralności.
Fakt, że zwierzęta rozmnaża się, hoduje - często w tragicznych warunkach, a potem zabija na mięso, albo zabija, bo już nie produkują żądanej ilości mleka czy jaj nie jest dziś, w powalającej liczbie przypadków, koniecznością związaną z przeżyciem. Jest wyrazem "robię, bo mogę", "Might is Right", zadufania w sobie, braku pokory, szacunku i empatii do innych istot. I pomyśleć, że robi to właśnie ten gatunek, który pod względem moralności, wartości wyższych uznaje się za lepszy od "wiedzionych instynktami istot niższych" zwanych co najwyżej "braćmi mniejszymi". Zaraz zaraz, można pomyśleć: przecież goryl, słoń, wieloryb i wiele innych zwierząt są od człowieka większe. Skąd więc ta nazwa - "bracia mniejsi"? Odnoszę wrażenie, że za pozorną dobrotliwością kryje się podszyty pogardą protekcjonalizm: bracia mniejsi - w rozumie.

Re: (Psi) smalec

PostNapisane: 21 lis 2008, o 10:08
przez K.Biernacka
martami napisał(a):dzis widzialam wystawe Kariny w sejmie. najbardziej ludzi poruszaly oczywiscie zdjecia skatowanych lub porzuconych psow, zdjecia z transportow juz nie tak bardzo... niektorzy potrafili przejsc cala wystawe nawet nie zmieniajac mimiki, a niektorym bylo bardzo wesolo. no, ale mam nadzieje, kogos ruszy. dobrze, bo jest duzo zdjec z transportow, targow oraz zdjec chowu przemyslowego...


Jak się korzysta z tych transportów, to się ma większą tendencję do nagłych przypadków jaskry, gdy taki transport pojawia się w polu widzenia.

Re: (Psi) smalec

PostNapisane: 19 sty 2009, o 22:55
przez Adam Gac
K.Biernacka napisał(a):
za pozorną dobrotliwością kryje się podszyty pogardą protekcjonalizm: bracia mniejsi - w rozumie.


Kasiu ,

mam wrażenie, że jednak zarówno świnie, jak i psy, krowy, koty, ryby i ptaki ustępują ludziom w zdolnościach umysłowych czyli inteligencji. Czyżbyś była innego zdania?
pozdrawiam,
--
adam

Re: (Psi) smalec

PostNapisane: 19 sty 2009, o 23:19
przez gzyra
Adam Gac napisał(a):mam wrażenie, że jednak zarówno świnie, jak i psy, krowy, koty, ryby i ptaki ustępują ludziom w zdolnościach umysłowych czyli inteligencji. Czyżbyś była innego zdania?


Adam, nie zadawałeś sobie kiedyś pytania, dlaczego miarą "większości" lub "mniejszości" ma być akurat zestaw cech właściwych człowiekowi? To proste, bo są one jego cechami. Wygodne, nie? I szowinistyczne aż boli. Gwarantowany sukces! Człowiek ocenia wedle kryteriów, w ramach których nikt inny nie ma szans mu dorównać. Wiele zwierząt ma cechy, w ramach których jesteśmy "mniejsi". Nie zadawałeś sobie pytania, dlaczego to nie zdolność do długiego nurkowania bez nabierania powietrza atmosferycznego, nie szybkość biegu, nie zdolność mimikry, nie sokoli wzrok, nie umiejętność spania w locie o własnych skrzydłach i nie rekordowo śmierdzący smród spod ogona jako broń są kryteriami oceny? Dlaczego miałyby nie być? Są taki samymi udanymi produktami długiego procesu ewolucji jak nasze zdolności umysłowe. Są tak samo potrzebnymi w odpowiednich środowiskach narzędziami przetrwania jak nasze zdolności umysłowe w naszym. Naprawdę uważasz, że podobieństwo do ludzkich cech ma świadczyć o tym jakie zwierzę jest "większe" lub "mniejsze"?

A może chodzi Ci o to, że wysokie zdolności umysłowe są cechą najważniejszą, "największą" spośród setek innych cech zwierząt? Jeśli tak, to dlaczego? Bo dały sztukę? A może dlatego, że dały empatię i altruizm? Ale wiesz co, w równym stopniu dały Holokaust i cywilizację rzezi, niestety. A może chodzi Ci o to, że te zdolności umysłowe czynią z nas najsilniejszych i najsprytniejszych na Ziemi? Ten argument siły mógłby Cię przekonać? Ok, ale co zrobić z faktem, że wiele wskazuje na to, że jeśli ludzie się nie opamiętają, to sami się wykończą, przy okazji wykańczając wszystko naokoło? Polegli od nadmiaru siły.

Re: (Psi) smalec

PostNapisane: 20 sty 2009, o 05:45
przez Adam Gac
Darek,

hmmm, muszę przyznać , że troszkę zabiłeś mi ćwieka tym co teraz napisałeś. Właśnie zacząłem sobie zadawać pytanie, o które pytasz i dochodzę do następujących wniosków.
To prawda, że zdolności umysłowe człowieka doprowadziły zarówno do empati i zachowań altruistycznych jak i do holokaustu i to zarówno ludzi jak i innych gatunków zwierząt ( fermy przemysłowe, rzeźnie).
Ok, przyklaśnijmy temu, że inteligencja człowieka nie jest cecha, która daje mu moralne prawo do stawiania swego gatunku wyżej niż inne ( chociaż nie jestem do końca przekonany, że tak jest gdyż ta kwestia jest zbyt świeża w moim umyśle i chętnie bym poczytał argumenty różnych stron w tej dyskusji ). Jednak z drugiej strony chyba zgodzisz się, ze mną, że każdy gatunek dba na pierwszym miejscu o swoje dobro.
Napisałeś w wątku, w którym była mowa o antybiotykach i doświadczeniach na zwierzętach, że w ostateczności, jeżeli zdrowie i życie Twoich dzieci będzie zagrożone, to skorzystasz z lekarstw, które były uprzednio przetestowane na zwierzętach. Czyli wnioskuję, że stawiasz dobro swoich dzieci wyżej niż dobro innych zwierząt.
Właśnie dlatego, jeżeli nie przez wzgląd na inteligencję człowieka , przedstawiciele naszego gatunku zawsze będą dla nas ważniejsi niż przedstawiciele innych zwierząt. Co nie zwalnia nas, moim zdaniem, z moralnego obowiązku uwolnienia zwierząt z ogromu cierpień i holokaustu jakimi ,,obdarzyła” je nasza ludzka cywilizacja.
Cóż wiem, że zapewne zostanę okrzyknięty wyznawacą szowinizmu gatunkowego ale jeżeli dla Ciebie Darku i innych empatyków, obrońców zwierząt dobro waszych dzieci, waszej rodziny a może nawet innych ludzi jest ważniejsze niż dobro pozostałych zwierząt to też jesteście szowinistami gatunkowymi.
Pozdrawiam,
--
adam

Re: (Psi) smalec

PostNapisane: 20 sty 2009, o 07:18
przez xpert17
Adam Gac napisał(a):Jednak z drugiej strony chyba zgodzisz się, ze mną, że każdy gatunek dba na pierwszym miejscu o swoje dobro.


Ja nie zgodzę się z tak postawioną tezą. Nie istnieje nic takiego jak "gatunek" co miałoby świadomość i o coś mogło dbać. Pojedynczy organizm przeważnie dba o samego siebie (np. ucieka, leczy rany, je, oddycha) ale i tak głównie po to, żeby się rozmnożyć. I to też nie dlatego, że ten organizm "wie" że tak trzeba, tylko dlatego, że potomków tych organizmów, które to robiły mniej skutecznie - już dzisiaj z nami nie ma. Gatunek jako wyodrębniona przez badaczy świata jednostka taksonomiczna o nic nie "dba". Rozumiem, że to trochę skrót myślowy, taki jak np. "Polska martwi się o dostawy gazu" (A kaz tyz ta Polska, a kaz ta), ale też nietrafiony.