Radykalny weganizm - co to jest?
Rozpoczynam ten wątek, aby dowiedziec sie, co inni rozumieja przez pojęcie radykalnego weganizmu i czy faktycznie weganizm, o ktorym my zazwyczaj mowimy (jako Stowarzyszenie Empatia) - jest radykalny czy wręcz przeciwnie.
Dla mnie osobiscie radykalny weganizm raczej wiąże się z innymi produktami niż jedzenie. Np czasem nie mam siły analizować składu jakiegos kosmetyku, w momencie, kiedy musze go kupic, a nie mam zadnego innego wyboru - pasta do zębów czy lakier do paznokci. Nie znam też chemicznych okreslen na pamiec i czasem mam dosc analizowania wszystkiego. zreszta czesto nie wszystko jest napisane na etykietce i nie ma pewnosci. Wczoraj kupilam chleb, bez etykietki i nie wiem, co on tak naprawde zawierał.
Podobnie sprawa się ma z alkoholami, z papierem czy z samochodem - wszedzie sie dadzą znalezc elementy wykonane z uzyciem jakichs substancji pochodzenia zwierzęcego. Gdybym byla radykalna - musialabym przestac kupowac ksiazki.
Mysle, ze weganizm, ktory my stosujemy i promujemy jest prosty, oczywisty i wyjatkowo malo radykalny. Nie kupuje sie rzeczy, ktore ewidentnie i na pierwszy rzut oka zawieraja substancje pochodzenia zwierzęcego (np mleko, smietana, jogurt, ser, masło, jajka, makaron jajeczny, pizza z serem itd), do tego wybor istnieje i nie ma problemu. Zawsze mozna zjesc sam chleb, popić wodą czy herbatą i przezyje sie tych kilka godzin na planie filmowym, gdzie inni wcinają kiełbasę albo chleb z serem Chleb niepotrzebnie bywa deprecjonowany jako bezwartosciowy dodatek i podkladka do prawdziwego jedzenia. A samego sera w plasterkach nie serwują. Można tez zamówić pizzę bez sera - przecież robią ja na miejscu i mogą położyć na niej albo nie połozyć czegokolwiek. Zauwazyłam, ze niewielu moich znajomych zdaje sobie sprawe z tego, ze ma wplyw na sklad dań serwowanych w restauracji (chyba sa pod wplywem magii slowa pisanego w menu) oraz ze, o dziwo, mogą nie wszystko zjesc i wziąć resztę na wynos w kazdej restauracji.
Oczywistym jest też nie kupowanie skórzanych butów, futra czy kosmetyków testowanych na zwierzetach - w momencie, kiedy obok stoi rząd kosmetyków nie testowanych, w dodatku opatrzonych napisem - "nie zawiera substancji pochodzenia zwierzęcego" (w dodatku polskich i tańszych).
Jest to weganizm wymagający ZEROWEGO wysiłku, jedynie inteligencji na poziomie 5 letniego dziecka w identyfikowaniu przedmiotów oraz umiejetnosci czytania.
W przypadku zamawiania pizzy bez sera wymaga też umiejętności mówienia, zazwyczaj po polsku.
W razie czego, jeśli się nie zna języków ( jak mój przypadek ostatnio w Mediolanie, a kelner nie znał angielskiego), też mozna sobie poradzić - wystarczy odrobina inteligencji przy porównywaniu składów potraw w menu i wyodrebnienie właściwego slowa - fromaggio. Potem poznaje sie magiczne słowo "senza", czyli "bez" i już wszystko jasne dla kelnera.