Strona 1 z 1

Kompletność autorytetu

PostNapisane: 27 cze 2009, o 14:19
przez gzyra
Chciałoby się mieć kompletne autorytety, ludzi, którzy byliby przykładem konsekwencji w szlachetności, wrażliwości, poczuciu sprawiedliwości, odwadze itd. Kompletne autorytety, to określenie chodzi za mną od dawna. Odkładam dyskusję o potrzebie autorytetu jako takiej na inne czasy. Teraz chciałem ponudzić na kanwie "starych czasów", których większość z Was pewnie w ogóle nie pamięta. Stan wojenny to moje czasy licealne, dojrzewanie do upadku komunizmu i wreszcie upadek, to czasy studenckie. Na swoje młodzieżowe możliwości i ja byłem bojownikiem słusznej sprawy - czytałem bibułę przynoszoną do domu przez ojca, smarowałem po ścianach, zrywałem komunistyczne plakaty, chodziłem na demonstracje, brałem udział w "milczących przerwach" w liceum, kiedy to cała szkoła na znak protestu siedziała całą przerwę w absolutnej ciszy, na studiach współorganizowałem strajk itd. Wtedy takie postaci jak Jacek Kuroń były ważne, to były takie niezłomne punkty odniesienia i wyrzuty sumienia, narażali się, walczyli. Co mi się tak zebrało na te rzewne wspomnienia? Krytyka Polityczna wydaje właśnie książkę "Kuroń. Autobiografia", której dwa fragmenty publikuje na swoich stronach. Jeden z odcinków zatytułowany jest: "Jak przestałem jeść ryby, kury i cukierki". Cytat:

"Moje bunty przeciwko ojcu zaczęły się jeszcze przed wojną. Byliśmy nad rzeką, ojciec złowił rybę i zabił ją, a ja się popłakałem. Powiedział, że jestem mazgaj, a ja na to:
 – To jestem. Ale nie wolno zabijać rybek.

Odbyła się straszliwa awantura, wreszcie połamałem mu nową wędkę. Ojciec pogłaskał mnie po głowie, podał mi rękę i powiedział, że jestem dzielny. Byłem pewien, że mnie spierze, bo był nadludzko przywiązany do rzeczy. A tymczasem zaimponowało mu, że się go nie boję.

Zaczęliśmy wojować. Ojciec prowadzał mnie na mecze bokserskie, których organicznie nie znosiłem. Mówił wciąż, że jestem mazgaj, śmiał się ze mnie. To samo było przy zabijaniu kurczaków. Postanowiłem, że mu się nie dam. Przestałem jeść ryby i kury. Na szczęście nie wpadł na pomysł, żeby mnie zaprowadzić do rzeźni, bo wtedy zostałbym jaroszem"


Szkoda, że ojciec Kuronia nie wziął go do rzeźni. Kiedyś, przy okazji godzinnej audycji o wegetarianizmie w Tok Fm, spotkałem się w studiu z Barbarą Labudą, znaną działaczką opozycji i wegetarianką. To był moment, kiedy czułem satysfakcję, że ktoś ma tendencje do kompletności w dziedzinie wrażliwości, odwagi, poczucia sprawiedliwości i innych takich egzotycznych przymiotów. Nie ma sensu mówić o prawach zwierząt w oderwaniu od praw człowieka.

Autobiografię Jacka Kuronia można kupić poprzez sklep KP.

Re: Kompletność autorytetu

PostNapisane: 27 cze 2009, o 21:53
przez Adam Gac
Nie ukrywam, że przez kilka lat Kuroń był dla mnie prawdziwym autorytetem.
Czytałem zarówno ,,Wiarę i winę", ,,Moją zupę" jak i ,,Spoko czyli kwadratura koła".
Jacek Kuroń to moim zdaniem jedna z największych postaci spośród działaczy opozycji demokratycznej sprzed 89 r.
Brakuje dzisiaj takich autorytetów jak On.
Być może gdyby Kuroń urodził się 50 lat później to byłby dzisiaj czołową postacią ruchu prozwierzęcego, wiem że może naiwne jest takie gdybanie ale od tego jest m.in. forum aby czasem puścić wodze wyobraźni.